Opis
„Celem wyjawienia alchemicznych sekretów”, mówi Saint Germain, „jest przekazanie w twoje ręce, oraz do laboratorium twojej świadomości wiedzę dotyczącą praw, jakie my sami używaliśmy przez wieki odnosząc największe sukcesy…. Ujawniam w tych studiach nad alchemią metody wizualizacji, które dadzą studentom, którzy je zastosują, tak jak czyniłem to ja, zdolność wykonywania dla Boga i człowieka służby najwyższej wagi”.
Książka zawiera cztery księgi w jednej oprawie!
KSIĘGA I
STUDIUM ALCHEMII
KSIĘGA II
STUDIUM ALCHEMII DLA ŚREDNIOZAAWANSOWANYCH
KSIĘGA III
TRYLOGIA O POTRÓJNYM PŁOMIENIU ŻYCIA
KSIĘGA IV
ALCHEMIA SŁOWA
Cytaty z książki:
– Czy będzie Pan tak uprzejmy powiedzieć mi, – spytała hrabina de Georgy – czy jego ojciec był w Wenecji około roku 1710?
– Nie, Pani – odpowiedział hrabia spokojnie – ojca straciłem znacznie wcześniej, lecz to ja mieszkałem w Wenecji pod koniec ostatniego i na początku tego wieku. Miałem wtedy zaszczyt złożyć Pani wizytę…
– Wybaczy Pan, ale to niemożliwe. Hrabia de St. Germain, którego wtedy znałam, miał przynajmniej 45 lat, a Pan wygląda najwyżej na tyle teraz.
– Madame, – powiedział hrabia z uśmiechem – Jestem bardzo stary.
– Lecz w takim razie musiałby Pan mieć prawie 100 lat.
– Nie jest to niemożliwe – odpowiedział Saint Germain.
Był Cudownym Człowiekiem Europy – to wiemy. Lecz czy był zaginionym trzecim synem księcia Franciszka II Rakoczego, zdetronizowanego władcy Węgier? Czy też, jako Wniebowstąpiony Mistrz Saint Germain, zmaterializował swe ciało, by stworzyć pozory, że wywodzi się z królewskiego domu Węgier? Jego narodziny, śmierć i prawdziwa tożsamość owiane są tajemnicą.
Lecz jedna rzecz jest pewna: był bardzo widoczny na królewskich dworach i zarazem niewidoczny! Widziano, jak „zniknął”, opuszczając prywatną rezydencję króla i królowej w Wersalu. Bez wątpienia jego wyczyny jako Hrabiego Saint Germain ozdobione są wykrzyknikami w dziennikach XVIII-wiecznych prominentów.
W dworskich pamiętnikach Madame de Pompadour, księcia Karola von Hesse i Madame d’Adhémar występuje on jako l’homme extraordinaire. Przedstawiany jest jako szczupły, proporcjonalnie zbudowany mężczyzna średniego wzrostu, o miłych rysach. Miał fascynujące oczy zniewalające każdego, kto spotkał jego wzrok. Nosił diamenty na każdym palcu i na klamrach swoich butów. Nawet po pamiętnej konwersacji z hrabiną de Georgy w 1767 roku nie postarzał się.
Madame d’Adhémar spotkała go w roku 1789: „To był on […] Tak! Wyglądał tak samo jak w roku 1760, podczas gdy moja twarz poorana była zmarszczkami i śladami starości”.
Wiecznie młody, tajemniczy człowiek. Wydaje się, że nie było niczego, czego nie mógłby dokonać. Był podziwiany jako wielki filozof, dyplomata, naukowiec, uzdrowiciel, artysta i muzyk. Znał historię tak dobrze, że wydawało się, iż naprawdę brał udział w wydarzeniach, o których opowiadał. Madame de Pompadour wspomina, że „Czasem przytaczał historyjki z dworu Valois [dynastia panująca we Francji w latach 1328–1589] lub o jeszcze wcześniejszych książętach z tak precyzyjną dokładnością, jak gdyby chciał stworzyć złudzenie, że był naocznym świadkiem wydarzeń, które relacjonował”.
Jego wiedza sięgała nie tylko w przeszłość, ale również obejmowała całą kulę ziemską. „Podróżował po całym świecie” – pisała de Pompadour – „i król z zainteresowaniem słuchał jego opowiadań o wojażach po Azji i Afryce oraz dworach Rosji, Turcji i Austrii”.
Władał przynajmniej 12 językami tak płynnie, że gdziekolwiek się pojawił, brany był za rodaka. Znał francuski, niemiecki, angielski, włoski, hiszpański, portugalski, rosyjski i języki wschodnie. Pewna hrabina na dworze Ludwika XV zanotowała, że „Luminarze nauki i uczeni Wschodu potwierdzili wiedzę Hrabiego St. Germain […] Ci pierwsi stwierdzili, że jest on bardziej biegły w językach Homera i Wergiliusza, niż oni sami. Z tymi drugimi rozmawiał w sanskrycie, po chińsku i arabsku w taki sposób, by pokazać im, że dłuższy czas przebywał w Azji”.
W 1755 roku był z generałem Clive w Indiach, gdzie, jak opowiadał, nauczył się łączyć ze sobą klejnoty. Na dworze szacha perskiego od 1737 do 1742 roku Monsieur de Saint Germain prezentował swoje zdolności w precypitacji i doskonaleniu kamieni szlachetnych, szczególnie diamentów.
Wspomniał on Madame d’Adhémar, że podróżował również do Japonii. Niełatwo powiedzieć, gdzie jeszcze był, gdyż znikał i pojawiał się niespodziewanie na terenie całej Europy. A jednak był jakiś cel we wszystkim, co ten Cudowny Człowiek robił. I jego cuda dalece przekraczały możliwości geniusza.
Potrafił uzdrawiać i stosować zioła lecznicze. Niektórzy spekulowali, że to właśnie stosowanie ziół w połączeniu z niewyszukaną dietą, przedłużało życie Saint Germaina. Książę Karol von Hesse pisał: „Dogłębnie znał się na ziołach i roślinach oraz odkrył lekarstwa, których systematycznie używał i które przedłużały jego życie i utrzymywały go w zdrowiu”.
Dał pewien eliksir Madame de Georgy który sprawił, że, jak potwierdzają ówczesne zapiski, przez 25 lat wyglądała jak osoba 25-letnia. Żyła tak długo, że przylgnął do niej przydomek starej, wiecznotrwałej hrabiny.
Saint Germain przepisał również herbatkę ziołową armii rosyjskiej i zaofiarował się wyleczyć Jacquesa de Casanowę z ostrej choroby w ciągu trzech dni. Lecz ten awanturnik, który sam oszukał wielu, odmówił przyjęcia leków nie ufając nikomu, nawet najbardziej godnemu zaufania alchemikowi.
Hrabia był wirtuozem gry na pianinie i skrzypcach oraz znakomitym malarzem, poetą i rzemieślnikiem. Gdziekolwiek się pojawił, witany był jako uczony, mąż stanu i gawędziarz. Zakładał towarzystwa tajemne, był dominującą postacią wśród Różokrzyżowców, Wolnomularzy i Templariuszy tamtego okresu oraz napisał klasyczne dzieło okultystyczne The Most Holy Trinosophia, w którym posługiwał się mieszanką języków współczesnych i starożytnych hieroglifów.
Monsieur de Saint Germain nigdy nie potwierdził, ani nie zaprzeczył niczemu, co mówiono na jego temat. Lubił odpowiadać uśmiechem lub wymijająco. Jego alchemiczne umiejętności sławił Ludwik XV, który udostępnił mu laboratorium i prywatny apartament na królewskim dworze w Chambord. Biografowie podają, że jego pokazy alchemiczne były zadziwiającą demonstracją cudotwórczych mocy.
Madame du Hausset, która była femme de chambre Madame de Pompadour, poświęca wiele uwagi cudownym wyczynom Saint Germaina.
W swych pamiętnikach notuje ona, że w roku 1757 „Król polecił, by przyniesiono mu średniej wielkości diament ze skazą. Po zważeniu go Jego Wysokość powiedział do Hrabiego: «Wartość tego diamentu w jego obecnym stanie ze skazą wynosi 6 tysięcy liwrów. Bez skazy wart byłby przynajmniej 10 tysięcy. Czy jest pan w stanie uczynić coś, bym zyskał 4 tysiące liwrów?» Saint Germain przyjrzał mu się uważnie i odpowiedział: «Jest to możliwe do zrobienia. Przyniosę go z powrotem za miesiąc»”.
„W wyznaczonym czasie Hrabia de St. Germain przyniósł diament bez skazy i wręczył go Królowi. Zawinięty był w płótno z amiantu, które król usunął. Natychmiast rozkazał, by zważono diament i okazało się, że jest nieznacznie lżejszy. Jego Wysokość posłał go wtedy do jubilera […], nie mówiąc mu nic o tym, co zaszło. Jubiler ofiarował królowi za niego 9600 liwrów. Król jednakże odebrał diament z powrotem, mówiąc, że zachowa go jako kuriozum”.
Na pewnym europejskim dworze ten XVIII-wieczny Merlin poprosił o kilka kości jelenia i gałęzie drzewa. Wraz z tymi „składnikami” pozostał przez chwilę sam w przestronnej pałacowej jadalni, a następnie zaprosił gości do jej wnętrza. Kiedy otworzono drzwi, wszyscy się zdumieli: sala wypełniona była lasem, w którym wokół pokrytego bujnie roślinnością kredensu pasły się jelenie.
Z równą łatwością Saint Germain zrealizował marzenie alchemika – przemianę metali nieszlachetnych w złoto.
W roku 1763 książę Karol Cobenzl napisał w liście, że Saint Germain dokonał „na moich oczach […] transmutacji żelaza w metal tak piękny jak złoto, a przynajmniej równy materiałowi używanemu w złotnictwie”. Markiz de Valbelle opowiadał, że widział, jak Saint Germain zmienił srebrną sześciofrankową monetę w złoto.
Casanowa opisał podobny eksperyment, w którym Saint Germain zmienił dwunastosoldową monetę w złotą. Jednakże posądził on mistrza o oszukańcze zastąpienie jednej monety drugą. Saint Germain skarcił go słowami: „Ci, którzy są zdolni żywić wątpliwości co do mojej pracy, nie są godni, by rozmawiać ze mną”, po czym raz na zawsze oddalił tego niedowiarka z ukłonem ze swego laboratorium.
Hrabia był nie tylko alchemikiem, ale i wschodnim adeptem zachowującym się jak jogin, medytującym w pozycji kwiatu lotosu i zdolnym ujarzmiać zwierzęta siłą swego ognistego ducha.
Pewien jego holenderski wielbiciel, J. van Sypesteyn, napisał: „Czasami popadał w trans, a kiedy powracał, mówił, że gdy leżał nieprzytomny, przebywał w odległych krajach. Czasami znikał na dłużej, a potem nagle się pojawiał. Dawał wtedy do zrozumienia, że był w świecie pozagrobowym i rozmawiał ze zmarłymi. Ponadto szczycił się tym, że potrafi oswajać pszczoły i sprawiać, że węże słuchają muzyki”.
Ten mistrz nad mistrzami nie był szarlatanem. Ani też wymysłem wyobraźni. Wspominany jest w listach Fryderyka Wielkiego, Woltera, Horacego Walpola, Casanowy, a nawet pisze o nim ówczesna prasa – The London Chronicle w czerwcu 1760 r., florencka Le notizie del Mondo w lipcu 1770 r., a także Gazette of the Netherlands.
Powierzano mu sekrety stanu kilku krajów, co dowodzi, że cieszył się długotrwałym zaufaniem tych, z którymi miał do czynienia na dworze. Ludwik XV, który jako jeden z pierwszych uprawiał tajną dyplomację, wysyłał hrabiego z misjami negocjacyjnymi. Archiwa francuskie zawierają dowody, że angielscy, holenderscy i pruscy mężowie stanu ówczesnej doby uważali hrabiego za autorytet w wielu dziedzinach.
„Wydawało się, że jest lepiej poinformowany o sekretach każdego dworu niż chargé d’affaires króla” – pisała Madame de Pompadour. Wolter zauważył zaś, że Saint Germain znał tajemnice premierów Anglii, Francji i Austrii.
Choć wielu podejrzewało, że jest awanturnikiem i oszustem, jest jasne, że pieniądze nie były jego celem. Zawsze był dobrze zabezpieczony, a Madame de Pompadour dodaje, że hrabia podarował królowi piękne obrazy i rozdawał „diamenty i kamienie szlachetne ze zdumiewającą szczodrością”. Z pewnością nie było to zachowanie łowcy skarbów.
Był prawdziwym filantropem. Książę Karol von Hesse pisze, że był to „przyjaciel ludzkości, pragnący pieniędzy tylko po to, by dać je biednym, przyjacielski dla zwierząt, o sercu pełnym troski o szczęście innych”.
„Gdziekolwiek znano go osobiście, pozostawiał korzystne wrażenie i wspomnienie o wielu dobrych, a czasami i szlachetnych czynach. Pomagał w sekrecie wielu biednym ojcom rodzin i niejednej instytucji charytatywnej” – pisze van Sypesteyn.
W swym Studium alchemii Saint Germain wyjaśnia, że faktycznie precypitował dobra, by dać je ubogim. „Służąc w Europie, aby ulżyć ludziom w nędzy i ustabilizować chaos tak tam rozpowszechniony” – pisze – „rzeczywiście posługiwałem się uniwersalną alchemią do wytwarzania substancji, która, pomimo, że czasowa w swej istocie, zaspokajała wiele ludzkich potrzeb”.
Lecz po cóż ta ekstrawagancja na dworze? Czego chciał dowieść? Próbował – posługując się dowcipem, humorem i swą proroczą, mistrzowską obecnością – poruszyć wiek w obliczu nieuniknionego odejścia starego porządku. Celem jego działania było ustanowienie Stanów Zjednoczonych Europy – zanim wydarzenia krwawej Rewolucji Francuskiej nie pozostawią nic, ani dobrego, ani złego, z królewskich domów Europy.
Innym celem Saint Germaina było przyspieszenie postępu nauki i techniki, by wznieść duchową świadomość człowieka. Odgrywał on także czasem rolę świętego patrona Rewolucji Przemysłowej.
(…)
Dwa tysiące lat temu Chrystus, stąpając po wodach Morza Galilejskiego, zademonstrował naturalne prawo lewitacji działające w energetycznym obrębie kohezji, adhezji i magnetyzmu – zasad, które umożliwiają lot orbitalny. Atomy światła stanowiące ciało Chrystusa na żądanie wchłonęły dodatkową ilość promieni kosmicznych i substancji duchowej, których pokrewieństwo z fizycznym światłem uczyniło całe jego ciało lekkim, umożliwiając mu chodzenie po morzu z równą łatwością jak po suchym lądzie.
Ciało jego było promieniem światła jaśniejącym nad wodami. Najbardziej oszałamiająca była jego zdolność przeniesienia tej władzy nad energią na Piotra, co stało się dzięki sile Piotrowej wizji Chrystusa w promiennym, jaśniejącym przejawieniu.
Piotr jednak, odrywając chwilowo wzrok od Chrystusa, dostał się w wibrację ludzkiego strachu i wir, co natychmiast zagęściło jego ciało, w wyniku czego zaczął tonąć w wodach szalejącego morza. Dodająca otuchy ręka Chrystusa, wyciągnięta w poczuciu czystej miłości, przywróciła więź alchemiczną, a przepływająca duchowa przez nią energia na powrót uniosła Piotra ku bezpieczeństwu.
Następny przykład uwalniania przez Mistrza Jezusa przepływu energii – jak w przypadku niewiasty, która dotknęła rąbka jego szaty bez jego wiedzy – wskazuje na bezosobową miłość Boga, który odpowiada bez różnicy na każde wołanie wiary płynące ze strony jakiegokolwiek stworzenia, które tak cudownie i nieskalanie ukształtował w najgłębszej nadziei całkowitej kosmicznej wolności dla wszystkich.
Oba te przykłady odnoszą się do aspektów Wielkiego Prawa Kosmicznego, które nie są powszechnie znane, choć stale są dyskutowane lub rozważane w grupach religijnych. Prawo przeniesienia energii jest czymś zasadniczym w nauce alchemii, gdyż bez niego nie jest możliwe „stworzenie” Materii. To prawo oznajmia, że nic nie może stworzyć czegoś.
(…)
Próżnia jest bezpłodną energią. Alchemik musi rozwinąć w sobie poczucie wartości czasu i przestrzeni oraz możliwość manipulowania obojgiem. Wolność zdobywa się drogą poszukiwań i podboju, ale głównie dzięki podbojowi skończonego ja. Prawdziwe opanowanie skończoności następuje poprzez nieodpartą miłość, poprzez zniewalające, niemal magnetyczne wołanie duszy do jej Boskiego Źródła.
Jedynie wielki przypływ kosmicznego światła Boga może uwolnić duszę z wiążących ją cieni ludzkiej działalności. Przywołajcie zatem czystość celu, która uczyni wasz twórczy projekt dobrym, zaś bezlitośnie zakwestionujcie niskie elementy, które jak straszydła unoszą się nad rozpoczętym dziełem, by je zakłócić i wypróbować. Następnie cierpliwie rozwijajcie Boży wzór – cel waszego alchemicznego eksperymentu.
Prawdziwa nauka Ducha jest bardziej precyzyjna, niż ziemskie środki są ją w stanie ocenić. Zatem poznajcie swoje Ja jako ten biały kamień lub eliksir, z którego wszystko, co stworzycie, musi się wywodzić w sposób uporządkowany. Jeżeli kluczowe idee nie wywodzą się z waszego wnętrza, z was alchemików, wtedy całe dzieło jest albo niefortunne, albo jest imitacją dzieła cudzego.
Tak więc jeżeli to Boga postanowiliście naśladować, wówczas prawdziwie można o was powiedzieć: „Dobrze uczyniliście”. Lecz jeśli ludzką pustotę, wtedy niech wasza świadomość godną litości będzie. Warto poradzić się człowieczego Prawdziwego Ja, od którego bierze początek każdy boży zamysł, odnośnie tego, co lepiej stworzyć. Tak więc prawdziwy alchemik rozpoczyna swój eksperyment od rozmowy z samym sobą w celu dostrzeżenia inspirujących myśli promieniującego umysłu swego Stwórcy.
(…)
Dziedzina indywidualnego przeznaczenia jest kontrolowana przez wzajemne oddziaływanie wielu sił kosmicznych, głównie dobrotliwych, ale w społeczeństwie dnia dzisiejszego na skutek braku zrozumienia przez ludzi zarówno ziemskich, jak i niebiańskich celów, siły te zostały skierowane ku innym zastosowaniom, często chaotycznym i niszczycielskim.
Początkowym założeniem alchemii było wzbogacenie celu istnienia jednostki przez udostępnienie jej techniki przemiany metali nieszlachetnych w złoto, zasilając tym sposobem praktykanta, którego wysiłki uwieńczone zostały powodzeniem. Pierwsi alchemicy byli całkowicie oddani sprawie zgłębienia sekretów tej nauki i była ona uświęcona przez współpracę ich umysłów i rąk.
Alchemicy ci dokonywali prób pod presją prześladowań prowadzonych przez ówczesne siły reakcyjne i chwała im i cześć za wytrwałość w poszukiwaniach. Tak więc wnieśli oni i przekazali potomnym rezultaty swych wysiłków dobrej woli jako uznane osiągnięcia naukowe i istotnej wagi wiedzę filozoficzną , błogosławiącą kulturę i archiwa świata.
Powinno być coraz bardziej jasne dla uczniów tego kursu, że postanowiłem wprowadzić do waszych umysłów i uczuć nowe pojęcie wolności. Zaprezentowane tu zdrowe pojęcia muszą wskazać całemu waszemu jestestwu, że kluczem do alchemii, który musi poprzedzać przyswojenie sobie wszystkich innych kluczy, jest opanowanie siebie samego w mniejszym lub większym stopniu.
(…)
Tak to ludzkie błędy wyraziły się w ciele planety w formach kolca, ostu, insektów i zwierząt drapieżnych. A pełna form astralnych puszka Pandory została otwarta przez opieszałe cywilizacje, które wypaczyły energie Życia nawet innych systemów światów przez nadużycie wolnej woli i egoizm. Ten właśnie dysonans, narzucony samym atomom substancji, alchemik musi usunąć ze swego laboratorium, zanim będzie mógł tworzyć. To te zanieczyszczenia alchemik wypali ogniem.
Nie oczekuję, że każdy czytelnik natychmiast zrozumie wszystkie koncepcje zawarte w tym kursie. Jakkolwiek prawdą jest, że zalecam prostotę w formułowaniu podstawowych praw Boga, jestem również świadom, że myślokształty ujęte w słowa wyższego rzędu, wydadzą więcej owoców dobra, gdy świat będzie w stanie je przyjąć.
(…)
Najbardziej zdradzieckie okowy to te, z których istnienia więzień nie zdaje sobie sprawy. Jestem pewien, że prawdziwa nauka alchemii może służyć wyzwoleniu na ziemi wszystkich, którzy ją zaakceptują. Tak więc z poszanowania dla jej najwyższego celu, uważam ją za świętą naukę.
Pamiętajcie, błogosławione dzieci człowiecze, że celem prawdziwej nauki powinno być przysporzenie szczęścia i uwolnienie rasy ludzkiej od wszelkich zewnętrznych warunków, które nie służą wyniesieniu człowieka na wyżyny dziewiczej wielkości jego pierwotnego kosmicznego celu.
Wszelkie żądania – społeczne, ekonomiczne, religijne czy naukowe – powinny być nasycone wolnością, która pozwala ludziom rozwijać się. Wszyscy, którzy zamierzają stopniowo poprowadzić ludzkość w tych dziedzinach, powinni dopuścić możliwość zmiany nie podcinając w żaden sposób tych nieomylnych skrzydeł ludzkiego ducha, którego zwykło się nazywać „życiem, wolnością i dążeniem do szczęścia”.
(…)
Ponieważ zawsze byłem oddany świętej sprawie wolności, to stale od chwili wniebowstąpienia utrzymywałem kontakt z jednym lub więcej istnieniem wcielonym na ziemi – a to na mocy dekretu kosmicznego i za aprobatą niebieskiej hierarchii. Umiłowany Jezus i inni wielcy luminarze, którzy zstępowali do świata w pełni swego bożego planu, również objawiali się swym uczniom w ciągu wieków i od czasu do czasu objawiają się współczesnym kobietom i mężczyznom z wysiłkiem nie większym, niż nastawienie radia lub telewizji.
(…)
Ukochani, musicie być rozsądni i zrównoważeni we wszystkim, co czynicie, ale uprzytomnijcie sobie, że prawdziwa nauka graniczy ze światem cudów dla tych, którzy nie pojmują jej formuł. Można podejść do twardej ściany w przekonaniu, że nie da się przez nią przejść, jednakże nie jest ona wcale spójna, lecz pełna dziur jak druciana siatka. Nie można chodzić po żarzących się węglach, nie parząc stóp, a jednak znachorzy mniej oświeconych kultur niż wasza czynią to bezkarnie.
Niezliczone cuda Chrystusa powtórzyli mężczyźni i kobiety w różnych epokach i szerokościach geograficznych od czasu jego cudownego przybycia, a jednak na skutek ludzkiego sceptycyzmu i lekceważenia wszystkie te cuda zostały zaliczone do dziedziny mitu czy urojeń łatwowiernych umysłów. Niech mi wolno będzie orędować za odnowieniem wiary w moc Boga, ponieważ wymaga się tego od każdego, kto zamierza być duchowym cudotwórcą w imię świętych celów samego uniwersalnego prawa.
ISBN 10: 83-60280-00-2
ISBN 13: 978-83-60280-00-3
EAN: 9788360280003