Opis
W dziejach ludzkości nie było wcześniej tak dynamicznego, jak obecnie, ruchu w kierunku odkrywania tkwiących w ludzkim Duchu możliwości, zwłaszcza zdolności prawidłowego myślenia. Odsłania to cały szereg możliwości kształtowania charakteru, ciała oraz osiągania powodzenia, tym samym niosąc światu niezmierzone błogosławieństwa. Wszyscy mamy świadomość, że istnieje w nas coś, co nigdy nie podlega chorobie, nigdy nie grzeszy i nigdy nie umiera – moc pochodząca spoza naszego fizycznego życia, która zespala nas z Bóstwem i jednoczy z Nieskończonością Bytu. Zaczynamy krok po kroku odkrywać istotę tej potężnej mocy, która odradza, odmładza i harmonizuje, a ostatecznie doprowadzi nas do stanu owej błogości, którą instynktownie uważamy za wrodzone prawo każdej istoty ludzkiej.
Celem niniejszej książki jest przekazanie prostym i jasnym językiem zasad owej filozofii mającej wyzwolić człowieka od tego co powszednie, od rozterek i uczynić naszą egzystencję godną przeżycia; chodzi również o pokazanie, w jaki sposób zasady te można zdobyć i praktycznie stosować w każdym przypadku codziennego życia.
Cytaty z książki:
Autor stara się wykazać, że ciało jest wyrazem Ducha, odbiciem jego zwykłych stanów; że nasze stany fizyczne są wypływem myśli, że jesteśmy zdrowi lub chorzy, szczęśliwi lub nieszczęśliwi, starzy lub młodzi, sympatyczni lub wstrętni, zależnie od stopnia opanowania naszych procesów psychicznych. Stara się nadto wykazać, że odnawiając swoją myśl, człowiek zdolny jest odnawiać swoje ciało lub przetworzyć swoje ciało i charakter przez przetworzenie myśli.
Książka niniejsza poucza, że człowiek nie potrzebuje być ofiarą stosunków, gdyż może być ich władcą; że poza nim nie ma losu kształtującego jego życie i cele; że każdy może stworzyć sobie warunki; że ubóstwo, chorobę i nieszczęście możemy uleczyć przez świadome zespolenie się za pomocą odpowiedniego myślenia z wielkim źródłem nieskończoności życia, ze źródłem obfitości, zdrowia, harmonii. To świadome zespolenie się ze Stwórcą, to zharmonizowanie się z nieskończonością bytu jest tajemnicą wszelkiej pogody, siły i szczęścia.
(…)
Autor głosi jedność człowieka z nieskończonością życia i tę wielką prawdę, że z chwilą, gdy człowiek zyska pełną świadomość swej nierozdzielnej łączności z energią twórczą wszechświata – z chwilą tą przestanie raz na zawsze odczuwać brak i niedolę. Głosi zasadę, że człowiek może niby odźwierny stać u wejścia swojego Ducha i dopuszczać doń jedynie myśli przyjazne, mogące stwarzać radość i szczęście, a wykluczać myśli nieprzyjazne, wnoszące cierpienie, rozterkę lub niepowodzenie.
Naucza, że „nasz ideał jest przepowiednią tego, czym kiedyś mamy się stać”, że „myśl jest nazwą jednoznaczną z losem”, że myślą możemy rozterkę przetworzyć w harmonię, chorobę w zdrowie, mrok w światło, nienawiść w miłość, ubóstwo i niepowodzenie w pomyślność i szczęście.
Zanim człowiek będzie potrafił wznieść się wyżej, musi wpierw podnieść swą myśl. Gdy zdołamy swą myśl wdrożyć w pewien określony kierunek, a Ducha trzymać otwartego dla wielkiego Boskiego przypływu siły życiowej, posiądziemy tym samym tajemnicę szczęścia i wówczas nastanie dla ludzkości nowa era.
(…)
Nasz los zależny jest od naszego myślenia; możemy stać się tym, czym być pragniemy, dokonać czego chcemy, jeśli naszemu pragniemy towarzyszy ustawicznie odpowiednia myśl.
„Bóstwo kształtujące nasze losy jest w nas samych; jest naszą własna jaźnią.”
(…)
Najgorszą stroną ubóstwa jest myśl o ubóstwie. Przekonanie, że jesteśmy ubodzy i nimi musimy pozostać, stanowi fatalną przeszkodę uniemożliwiającą wydobycie się z istniejącego stanu. Myśl o ubóstwie więzi nas w stanie ubóstwa i wytwarza warunki ubóstwa.
Ubóstwo jest stanem anormalnym. Sprzeciwia się ludzkiej naturze. Jest zaprzeczeniem Bóstwa w człowieku. Absolut nie chciał, by którekolwiek z jego dzieci było żebrakiem lub niewolnikiem. W cudownej konstrukcji człowieka nic nie wskazuje na to, że został on stworzony do życia w ubóstwie. Jego przeznaczenie jest wyższe nad ustawiczną niewolę dla zdobycia chleba.
Nikt nie może rozwinąć całkowicie swoich sił, wydobyć swoich najlepszych pierwiastków, dopóki bieda ciąży mu ołowiem u nóg, dopóki jest ograniczony, gnębiony, zdany na łaskę przygnębiających go warunków. Biedak zmuszony walczyć o zaspokojenie najniezbędniejszych potrzeb nie może być niezależny. Nie może uregulować swego życia; często nie może sobie pozwolić na wypowiedzenie swojego poglądu ani nawet na posiadanie osobistych przekonań. Nie może nawet żyć przyzwoicie i zdrowo.
(…)
Ciasne, zgnębione umysły nie przyciągają fortuny. Jeśli zdobywają mienie, to raczej przez drobne oszczędności, niż przez poddanie się prawu bogactwa. Tylko szeroki, swobodny umysł przyciąga mienie, gdy ciasny, małostkowy odcina przypływ fortuny.
Umysł pełen nadziei, zapału i pogody zwycięża. Optymizm jest budowniczym cieszącym się powodzeniem, pesymizm natomiast mordercą powodzenia. Optymizm jest wielkim twórcą, jest nadzieją, życiem. Zawiera w sobie wszystkie twórcze i radosne czynniki Ducha.
Pesymizm jest wielkim niszczycielem; mieści w sobie rozpacz i śmierć. Jeśli utracisz mienie, zdrowie, a nawet dobre imię, zawsze jeszcze możesz żywić nadzieję, o ile zdołasz zachować silną wiarę w siebie.
Dopóki wypromieniowujesz z siebie zwątpienie i beznadziejność, dopóty towarzyszyć ci musi niepowodzenie. Jeśli pragniesz pozbyć się ubóstwa, musisz utrzymywać swój umysł w nastroju produktywnym, twórczym. Do tego potrzebne ci są myśli pogodne, pełne otuchy, twórcze. Pomnik musi być poprzedzony modelem. Chcąc żyć w nowym świecie, musisz go najpierw widzieć swoją myślą.
(…)
Do urzeczywistnienia jakiegoś marzenia potrzebna jest ustawiczna myśl o nim jako o czymś realnym, już istniejącym. Chcąc zdobyć dobrobyt, należy ciągle o nim myśleć, powtarzać sobie raz po raz: „Wszystko, co posiada mój ojciec, jest moje. Pan jest moim pasterzem, nie mogę zaznać niedostatku”. Jeśli w słowach tych mieści się prawda – a wiecie, że tak jest – w takim razie wszelkie braki i niedobory życiowe są czymś anormalnym.
Wielka podstawowa zasada prawa dobrobytu polega na naszym nierozłącznym związku z energią twórczą wszechświata. Uświadomiwszy sobie w całej pełni tę naszą dążność, nie możemy już nigdy zaznać niedostatku. Jedynie uczucie odosobnienia od niewyczerpanego źródła dobrobytu czyni nas bezsilnymi.
Dopóki się sami ograniczamy, uważając się za odosobnione, mało znaczące i oderwane od wszechświata atomy, dopóty sądzimy, że wielkie źródło dobrobytu, energia twórcza, jest poza nami, w jakiś tajemniczy sposób dostępne jedynie nielicznym „mającym szczęście”, dopóty nie zaczerpniemy nigdy z tego źródła dobrobytu, który jest naszym prawem.
(…)
Wszelkie udręki i ograniczenia w naszym życiu płyną z niezdolności zjednoczenia się z wielkim źródłem bogactw. Ograniczenia owe istnieją tylko w naszym umyśle, gdyż w rzeczywistości czeka nas nadmiar, z którego trzeba tylko umieć czerpać. Bierzemy mało, ponieważ mało żądamy, lękając się czerpać do woli z naszej spuścizny, korzystać z bogactw będących naszym wrodzonym prawem. Głodujemy wśród nadmiaru skutkiem dławiących nas myśli. Bujne, bogate życie czeka tylko, byśmy sięgnęli do jego skarbnicy, lecz nasza nieświadomość paraliżuje nasze ruchy. I bogate życie, źródło niewyczerpanego nadmiaru, przepływa obok naszych drzwi, a my giniemy z głodu na brzegach owego źródła.
(…)
Musimy wczuć się w atmosferę bogactwa, zanim będziemy mogli ją stworzyć. Jeśli trzymamy się ustawicznie myśli ubóstwa, myśli zgnębienia i braku, nie możemy spodziewać się bogactwa. Jeśli sobie należycie uświadomimy fakt, że nie potrzebujemy spodziewać się pomocy z zewnątrz, że źródło nieprzebranych bogactw, strumień Boski, orzeźwiający i gaszący pragnienie, jest w nas samych, wówczas nie możemy już odczuwać braków, gdyż wiemy, iż wystarczy sięgnąć w głąb naszej własnej istoty, by dotrzeć do niewyczerpanych źródeł. Błąd tkwi w tym, że nie umiemy korzystać z obfitości, zespolić się z twórczym źródłem wszechistnienia.
Powiadają o pewnym bardzo wybitnym człowieku, że nie umie wprost dostrzegać ubóstwa. Jego umysł jest tak skonstruowany, że wokół widzi same tylko bogactwa, niezłomnie wierząc w prawo dobrobytu. Żadne też wątpliwości nie paraliżują nigdy jego przedsięwzięć.
(…)
Znałem ludzi, którzy przez całe życie pragnęli szczęścia, a jednak myśleli ciągle o swoim osamotnieniu, nieszczęściu, braku przyjaciół. Wiecznie się tylko uskarżali na brak szczęścia, wytwarzając w sobie stan Ducha, który absolutnie nie mógł przyciągać tego, czego pragnęli. Tęsknili do szczęścia, a myśleli i pracowali dla czegoś wręcz odmiennego.
(…)
Bardzo niewielu ludzi zdaje sobie sprawę, w jak znacznej mierze ich fizyczne zdrowie zależne jest od zdrowia ich myśli. Nie można żywić myśli chorych, by nie odbiły się one na ciele. Każda myśl musi w jakiś sposób przejawiać się w naszym ciele, a jej jakość stanowi też o wynikach – zdrowiu lub chorobie. Podobnie jak człowiek obcujący ustawicznie z myślami brudnymi nie może zachować całkowicie czystego Ducha, tak samo też nie może być zdrowy człowiek otaczający się myślami o chorobie. Harmonia ciała jest niemożliwa przy chorobie Ducha. Strumień zdrowia, o ile jest zanieczyszczony, to jest nim tylko u źródła – w myśli. Pewne organy są specjalnie wrażliwe na rozmaite wpływy psychiczne. Nadmierne samolubstwo, chciwość i zawiść działają przede wszystkim na wątrobę i śledzionę; nienawiść i gniew powodują pewne choroby nerek; zazdrość szkodzi zarówno wątrobie, jak i sercu.
Umysł gnębiony przez troskę, strach, niepokój, zakłóca normalną akcję serca. Nie ulega wątpliwości, że długotrwały rozstrój Ducha spowodowany przez zawiść, ustawiczny lęk, cierpienie, spowoduje chorobę serca. Tysiące ludzi umiera na tę chorobę wywołaną rozstrojem Ducha.
(…)
Powinniśmy stale piastować w duszy ideał zdrowia i harmonii, a zwalczać wszelką niepokojącą myśl, wszelkiego wroga harmonii, z taką samą energią, z jaką zwalczalibyśmy pokusę do zbrodni. Nie mów nigdy o swoim zdrowiu nic takiego, czego sobie nie życzysz, by to było prawdą. Nie przebywaj myślą przy swojej chorobie, nie analizuj jej symptomów. Sami lekarze przyznają, że niepodobna być zdrowym, rozpatrując ustawicznie swoje dolegliwości, myśląc o nich, czatując niejako na najlżejszy objaw choroby.
Niektórzy ludzie wmówiwszy sobie jakąś chorobę, przejawiają niepokojącą wprost ciekawość zapoznania się z wszelkimi jej szczegółami. Jeśli odnajdują jakiś mało znaczący punkt styczny, utwierdzają się niezłomnie w przeświadczeniu, że na pewno mają tę chorobę, a przeświadczenie to stanowi oczywiście największą przeszkodę w odzyskaniu zdrowia.
Ludzie nerwowi, o żywej wyobraźni, rzadko widzą życie we właściwym świetle; skłonni są do przesady i każdą drobnostkę wyolbrzymiają. Najlżejszy ból urasta w ich pojęciu do groźnego symptomu poprzedzającego ciężką chorobę.
(…)
Zdrowie można utrwalić jedynie przez myślenie o zdrowiu, nie o chorobie, o sile, nie o słabości, o harmonii, nie o dysharmonii, o prawdzie, nie o kłamstwie, o miłości, nie o nienawiści; przez myśli twórcze, a nie niszczące.
Potężnym czynnikiem w utrwalaniu zdrowia jest ufność. Powinniśmy być głęboko przeświadczeni, że możemy utrzymać się w dobrym zdrowiu przez harmonijne, pogodne myśli. Dopóki wątpimy o zdolności utrwalenia zdrowia, wmawiając sobie choroby czy skłonności odziedziczone – nie zdołamy nigdy osiągnąć normalnych, zdrowych warunków fizycznych.
Przyjdzie czas, gdy wszelkie myśli rozstrajające będą miały wzbroniony wstęp do naszego Ducha, podobnie jak teraz bronimy swojego ogrodu przed zachwaszczeniem. Wiedząc, że myśl jest budowniczym ciała, będziemy dbać o to, by jej realizacja cielesna była możliwie najlepsza.
(…)
Człowiek nie powinien być igraszką swoich namiętności lub ofiarą szkodliwych urojeń. Dana nam jest moc panowania nad sobą; musimy tylko zdolność tę rozwijać, ćwiczyć, potęgować. Naprawdę wielki jest człowiek umiejący panować w swoim królestwie duchowym, trzymać na wodzy swoje chwilowe kaprysy; człowiek znający na tyle chemię Ducha, by neutralizować napady melancholii, zgnębienia, trujących myśli przez przeciwstawienie im myśli wręcz przeciwnych, podobnie, jak chemik neutralizuje kwasy za pomocą środków alkalicznych. Człowiek nieznający się na chemii zastosowałby może inny środek alkaliczny, pogarszając jeszcze sytuację; lecz chemik wie, jakie antidotum zabija działanie każdego poszczególnego kwasu i już w zarodku unicestwia jego szkodliwy wpływ.
(…)
A nic nie wyczerpuje tak bardzo siły życiowej, jak gwałtowne ataki gniewu, gorzkiej zawiści i żądzy zemsty. Ofiary tych namiętności robią wrażenie istot załamanych, wynędzniałych, starych, zanim jeszcze dojdą do wieku średniego. Zdarzają się wypadki, że ludzie szarpani nadmiernie zazdrością czy nienawiścią w ciągu paru dni postarzeli się o całe lata.
A jednak te trucizny duchowe można tak samo neutralizować, jak zatrucia ciała. Gdy trawi nas gorączka, zwracamy się do lekarza po środek przeciwgorączkowy; gdy natomiast zazdrość lub nienawiść szaleją w naszej duszy, znosimy tortury, dopóki gorączka sama się nie wyczerpie; nie wiemy bowiem, że miłość zneutralizowałaby natychmiast działanie zabójczych namiętności, oszczędzając nam cierpienia i strasznych wstrząsów osłabiających cały organizm, a zwłaszcza delikatne komórki mózgowe.
(…)
Jedynym sposobem pozbycia się dysharmonii jest wypełnienie duszy harmonią; natychmiast ustąpi dysharmonia, podobnie jak mrok ustępuje przed światłem. Zniechęcenie i przygnębienie ucieka przed przypływem myśli radosnych, pogodnych, pełnych nadziei. To naturalne antidotum na wszelką beznadziejność i smutek.
(…)
Każdy z nas wie z doświadczenia, jak krzepiąco i ożywczo wpływają podczas choroby odwiedziny osób wesołych, optymistycznych, inspirując nam nadzieję i odwagę. A z drugiej strony obawiamy się osób zniechęconych, smutnych, gdyż odbierają nam one resztki nadziei, pozostawiając za sobą cień własnej melancholii.
Ludzie chorzy, podobnie jak dzieci, potrzebują zachęty, podniecenia, umocnienia od innych. Wyobraźcie sobie, jaką ulgę odczułby chory, gdyby lekarz, pielęgniarka, krewni i przyjaciele wytwarzali wokół niego nastrój radosny, pełen nadziei – jak też niewątpliwie postępować będą w przyszłości!
Lekarz wesoły, uspokajający swoich pacjentów, rozbudzający w nich potencjalne zasoby zdrowia, tkwiące w każdym człowieku, zapewniający ich, że dobrze wyglądają, że szybko wrócą do zdrowia – wywiera zbawienny wpływ. Optymizm lekarza jest znacznie cenniejszy dla chorego, niż lekarstwa, które mu zapisuje.
(…)
Myśl jest przewodnikiem. Jeśli się poddasz myśli starości, przyciągniesz starość. Jeśli wytworzysz w sobie myśl młodzieńczą, energiczną, twórczą, ciało będzie się do niej stosować. Starość bierze początek w Duchu. Oznaki fizyczne starości są żniwem starych myśli, wyrosłych na gruncie twojej duszy. Widzimy, że nasi rówieśnicy zaczynają się starzeć i niedołężnieć, i sądzimy, że oto i dla nas nadeszła starość. Zaczynamy więc przejawiać oznaki starości, uważając je za nieuniknione – gdy w rzeczywistości są one tylko wynikiem naszej starczej myśli i odziedziczonych wierzeń.
Gdybyśmy jednak postanowili, że się nie poddamy starości, gdybyśmy zdołali utrzymać w sobie silne ognisko myśli młodzieńczych, entuzjastycznych, oznaki starości wcale by się nie ukazały.
(…)
Eliksir młodości tkwi w naszym Duchu, nigdzie indziej. Nie będziesz młody, usiłując zachować pozory młodości, ubierając się jak człowiek młody. Przede wszystkim musisz pozbyć się wszelkiego śladu starczej myśli. Dopóki taka myśl będzie ci towarzyszyć, na nic nie zdadzą się kosmetyki i młodzieżowy strój. Najpierw należy zmienić przekonanie, odrzucić starcze myśli.
Jeśli zdołamy wytworzyć w sobie młodzieńczy nastrój duszy, jeśli będziemy czuli się młodzi – walka ze starością będzie już w połowie wygrana. Bądź pewny, że charakter twoich myśli odbije się w twoim wyglądzie.
Młodość przedłużyć można jedynie przez młodzieńczy nastrój Ducha; żaden środek nie pomoże nam w odmłodzeniu wyglądu, dopóki będziemy żywić przekonanie, że się starzejemy.
Najskuteczniejszym środkiem opóźniania starości jest właśnie utrzymywanie Ducha w stanie nadziei, radości, optymizmu, wytwarzanie w sobie obrazów piękna, wspaniałości, marzeń i ideałów młodości.
(…)
Ludzie biorący życie z jego jasnej, słonecznej strony nie starzeją się nawet w przybliżeniu tak szybko, jak ci, którzy patrzą na nie wzrokiem chmurnym, posępnym.
Jeszcze innym powodem przedwczesnego starzenia się wielu ludzi jest stagnacja ich życia duchowego. Fakt to godny ubolewania, że doszedłszy wieku średniego, mnóstwo ludzi czuje się niezdolnymi do przyswajania sobie nowych idei. Miedzy czterdziestym a pięćdziesiątym rokiem życia następuje u nich całkowity zastój umysłowy.
Nie myśl, że musisz zwinąć żagle, przystanąć w rozwoju umysłowym dlatego, że jesteś w późniejszym wieku. Rozumując w ten sposób, szybko zaczniesz się chylić ku upadkowi. Nie odzwyczajaj się od młodości; nie mów, że nie możesz robić tego lub owego tak dobrze, jak dawniej. Żyj życiem młodym. Nie lękaj się, że będąc w podeszłym wieku, myślą czujesz się młody. Zachowuj się tak, byś niczym nie przypominał starości. Pamiętaj, że znużona myśl, wyczerpanie Ducha, sprowadzają starość. Rozwijaj się, okazuj zainteresowanie dla wszystkich zagadnień życiowych.
(…)
Nigdy nie będziesz olbrzymem, żywiąc pragnienia karła, spodziewając się od życia udziału należnego karłowi. Nie ma prawa, na mocy którego myśl karła wytworzyłaby olbrzyma. Posąg musi odpowiadać wcześniejszemu modelowi, a modelem jest nasza wizja duchowa.
(…)
Jest ogromna różnica między człowiekiem, który powiada, że „może”, potrafi coś zrobić lub „będzie próbował”, a człowiekiem, który „wie”, że dokona swojego dzieła i zdecydowany jest go dokonać. Człowiek taki czuje w sobie potężną, nieprzepartą siłę, mogącą sprostać wszystkim trudom i przeciwnościom.
Ta różnica pomiędzy niepewnością a pewnością, wahaniem a stanowczością, między człowiekiem chwiejnym a energicznym, między „mam nadzieję” a „chcę” – ta drobna różnica odgranicza właśnie słabość od mocy, przeciętność od doskonałości, pospolitość od niezwykłości.
(…)
Czym jest strach? Niczym. Złudzeniem, poza którym nie ma ani cienia rzeczywistości. Dla człowieka dorosłego jest tym, czym dla dziecka „strachy”. W strachu i całym jego orszaku nie ma ani jednego dodatniego rysu – wszędzie i zawsze jest on tylko klątwą ludzkości. Pozbawiony prawdy i rzeczywistości, ujarzmił on jednak mnóstwo ludzi, którzy stają się niewolnikami tego potwora wyobraźni.
Strach jest jednym z najskuteczniejszych uczuć, jeśli chodzi o obezwładnienie i zniszczenie żywotnych sił człowieka. Wprowadza trujące składniki do krwi, zakłóca trawienie, przeciwdziała normalnemu odżywianiu organizmu, obniża naszą sprawność fizyczną i duchową. Druzgocze nadzieję, zabija odwagę i osłabia czynności ciała do tego stopnia, że pozbawia go zdolności twórczych.
Pod naciskiem strachu niepodobna dokonać czegoś wielkiego. Lęk dławi w nas wszelką oryginalność, śmiałość, polot, zabija indywidualizm, osłabia wszystkie procesy myślowe – jest niezawodną oznaką słabości i tchórzostwa. Ten nieuchwytny potwór skraca nasze życie, niszczy powodzenie, zabija ambicję i szczęście. Pismo Święte powiada: „Duch złamany wysusza kości”. Wiadomo, że zgnębienie, melancholia wywierają najszkodliwszy wpływ na organizm, wysuszając pewne tkanki.
Strach obniża czynności umysłowe i pozbawia możliwości rozsądnego i celowego działania, gdyż nie sposób jasno myśleć i działać rozsądnie pod paraliżującym uciskiem strachu.
Straciwszy odwagę i nadzieję powodzenia, trapiony strachem przyszłych nieszczęść, widmem ubóstwa i innych klęsk życiowych, człowiek taki bezwiednie przyciąga to, czego najbardziej się obawiał – powoduje swoją klęskę życiową. Wpierw jednak sam jest już ucieleśnieniem owej klęski. Gdy zamiast pozwolić na dostęp strachowi, człowiek będzie się utwierdzał w pogodnym stanie Ducha, jasnym, radosnym, co oczywiście musi się przyczynić do systematycznego, energicznego spełniania jego zajęć – niepowodzenie stanie się zjawiskiem stosunkowo rzadkim. W stanie beznadziejności i lęku człowiek nie jest zdolny do skupienia wszystkich sił wokół jednego celu – upragnionego, pożądanego; zamiast więc zdążać do zwycięstwa, cofa się na całej linii. Nie sposób bowiem skutecznie stawić czoła grożącemu niebezpieczeństwu, gdy wszystkie siły żywotne są w stanie rozprzężenia i osłabienia.
Jedną z najgorszych form strachu jest przeczuwanie grożącego niebezpieczeństwa, ciążącego nad życiem niby czarna chmura, która wisi nad kraterem wulkanu, tuż przed wybuchem.
Niektórzy ludzie są prawdziwymi ofiarami tego rodzaju strachu. Ciągle żyją w obawie jakiegoś niebezpieczeństwa; przeczuwają utratę majątku lub stanowiska, boją się nieszczęśliwych wypadków lub choroby, rzekomo się w nich rozwijającej. Gdy ich dzieci są nieobecne, wyobrażają sobie najrozmaitsze niebezpieczeństwa – wykolejenie pociągu, pożar itp. Stale są jakby na czatach nieszczęścia, mającego spaść na nich niechybnie. „Nie wiadomo, co się może zdarzyć, ale lepiej być przygotowanym na najgorsze” – powiadają.
(…)
Człowiek nieumiejący nad sobą panować nie dokona rzeczy wielkich. Brak tej zdolności zniszczył niezliczone rzesze ludzi o ogromnych zdolnościach, po których można było się spodziewać najpiękniejszych owoców.
Prawie każdego dnia gazety opisują smutne wypadki, kiedy to ludzie w przystępie gniewu popełniają czyny niepoczytalne, za które nieraz muszą pokutować przez całe życie. Zapytajcie nieszczęsnych „mieszkańców” naszych więzień, ile kosztowała ich popędliwość nieutrzymana na wodzy w decydującej chwili. Ilu z nich swobodą całego życia zapłaciło za wybuch gniewu trwającego nie dłużej, jak minutę! W jednej sekundzie padł nieszczęsny strzał lub błysnęło ostrze noża, lecz przyjaciel już nie zmartwychwstał i zbrodnia była popełniona. Niejeden człowiek raz na zawsze zwichnął swoją karierę, stracił sposobność nadarzającą się raz w życiu, tylko dlatego, że nie umiał się opanować. W chwilowym uniesieniu zniweczył dzieło wielu lat, zagrodził sobie własnowolnie drogę do szczęścia.