Opis
Cytaty z książki Gottfried de Purucker Ścieżka Współczucia:
Jest tylko jedna wiedza tajemna, jedna prawda. Źródłem mądrości na tej ziemi jest Bractwo adeptów, duchowe serce świata, z którego nieustannie wypływają strumienie inspiracji i oświecenia. To jedyne najwyższe źródło, z którego pochodzą wszystkie oblicza prawdy prezentowane w systemach religijnych i filozoficznych świata. Wyszli z niego nie tylko wielcy mędrcy i nauczyciele służący ludzkości jako przewodnicy i instruktorzy, lecz także posłańcy, znani i nieznani, pracujący w świecie dla dobra ludzi.
(…)
To źródło mądrości tworzą najszlachetniejsi duchowi i intelektualni tytani, jakich wydała ludzkość – ludzie, którzy osiągnęli jedno z wewnętrznym bogiem. Znają się nawzajem i tworzą wielką szkołę światła i mądrości, wielkie Bractwo. W ciągu wieku nadawano im różne nazwy, ci wyżsi znani są w krajach buddyjskich dhyani-chohanami, w starożytnej Persji nazywano członków tej solarnej hierarchii Amshaspendami. Żydowscy mistycy i kabaliści mówią o nich Bnei Elohim, Synowie Bogów; w innych krajach występowali jako Synowie Światła lub Synowie Słońca, jak w starożytnym Egipcie.
(…)
Niezliczone szkoły wiedzy tajemnej wywodzą się z jednej macierzystej szkoły, która istniała w przeszłości, istnieje dzisiaj i będzie istnieć w przyszłości. Jedną z takich szkół były greckie misteria, podobnie jak perskie i egipskie; misteria celebrowane w starożytnych Amerykach przez Peruwiańczyków i Majów były szkołami wywodzącymi się z tej samej świętej tradycji. Zarówno tybetański lamaizm, jak i hinduska wedanta, są zasadniczo szkołami wiedzy tajemnej, choć jednocześnie ezoterycznej filozofii. Średniowieczni różokrzyżowcy byli pierwotnie grupą mistyczno-teozoficzną i quasi ezoteryczną. Istniejący do dziś francuscy martyniści także tworzą jedną ze szkół wiedzy tajemnej. Pozostają jeszcze tak zwane organizacje alchemiczne, w Indiach, Azji Mniejszej czy w Europie, których członków cechują umiarkowane wprawdzie aspiracje duchowe, które dążą jednak do rozwijania coraz głębszych zdolności w świecie zjawisk.
(…)
Co więcej, w krajach Wschodu napotykamy pewną liczbę grup quasi tajemnych, większych lub mniejszych, studiujących własnymi metodami zachowane fragmenty literatury mistycznej z przeszłości. W Persji, Egipcie, Syrii i w niektórych częściach Turcji istnieją podobne organizacje, choć w utajnieniu i zwykle nic o nich nie wiadomo.
(…)
Wszystkie te stowarzyszenia, w każdym kraju i epoce, dokładają się w jakimś stopniu do wspólnego dobra proporcjonalnie do poziomu starożytnej mądrości, jakiej nauczają. Prawda, jaką głoszą, jest jednak nazbyt często postrzegana przez zniekształcający pryzmat umysłowości tych, którzy zabłądzili daleko od jej pierwotnego źródła. Tylko to, które wiernie przekazuje cały splendor w pierwotnej postaci pochodzącej ze szkoły macierzystej, ma prawo powoływać się na tytuł szkoły wiedzy tajemnej. Możemy dodać, że jest ich obecnie na świecie – na każdym wielkim kontynencie – zaledwie kilka i są to prawdziwe szkoły wiedzy tajemnej działające w połączeniu z Bractwem.
(…)
Grupka posiadających intuicję badaczy tropi nauki tajemne w przekazach o archaicznych szkołach misteryjnych, nie zdołała jednak do tej pory odtworzyć spójnego przekazu. W różnych tekstach literackich starożytności napotykamy aluzje i odwołania do nich, ale uporządkowane i opracowane systemy tej nauki można znaleźć tylko w miejscach, do których nie sięga świadomością żaden nieinicjowany student.
(…)
Pragnąc zachować te głębsze prawdy dla przyszłych pokoleń, starożytni mędrcy i widzący posługiwali się metaforą, często ujętą w fantastyczne, osobliwe opowieści: legendy, bajki czy mity. Na przykład Platon korzystał z mitów, by przekazać wiele ukrytych informacji na temat misteriów; ponieważ wiedział, co robi, i uzyskał na to pozwolenie, a jednocześnie ukrył tę wiedzę w metaforach, nie złamał litery ani ducha swojej przysięgi.
(…)
Wielcy nauczyciele przeszłości korespondowali ze sobą posługując się w taki sam utajniony sposób, tym językiem pisali książki, które przekazywali sobie z rąk do rąk. Inicjowani rozumieli ich głębszą treść, była ona dla nich czytelna i jasna. Jednak ten, kto nie został przyjęty w „murach świątyni”, pojmował te nauki jako czysto spekulatywną filozofię albo pozbawiony sensu bełkot.
(…)
Nauki mądrości przekazywali sobie mędrcy od czasu, gdy zostały ustanowione pierwsze misteria, do schyłku istnienia Lemurii i Atlantydy – okazało się to bardzo istotne, bo ludzkość utraciła zdolność bezpośredniego i świadomego kontaktowania się ze swoimi boskimi przodkami. Uczono więc wznoszenia duszy wysiłkiem woli połączonej z żarliwą aspiracją w celu nawiązania bezpośredniego kontaktu, duchowego i intelektualnego, z wewnętrznym bogiem każdego człowieka albo z jakąś inną istotą boską. W ten sposób zgłębiano najszlachetniejsze prawdy o człowieku i wszechświecie, które potem „wyśpiewywano” – by posłużyć się określeniem zaczerpniętym z Wed, tj. przekładano je na ludzką mowę.
(…)
Dlaczego praktycznie w całej starożytnej literaturze nauki duchowe wykładano w terminologii pola bitwy? Na przykład Bhagavad-Gita opowiada o konflikcie pomiędzy opozycyjnymi armiami Kuru i Pandawa. W mitologii germańskiej i skandynawskiej toczy się nieustanna walka bogów i herosów; tak samo jest w mitologiach Greków, Egipcjan, Persów i Babilończyków.
Nietrudno odpowiedzieć na to pytanie: małym dzieciom opowiadamy bajki; tym, którzy nie rozumieją znaczenia wielkiej siły spokoju i ciszy, opowiadamy o walce i bitwach, bo w nich zawsze występuje zwycięzca i pokonany. Tak więc w literaturach świata tajemne prawdy mistyczne zapisywano w epickich poematach przeznaczonych dla umysłów tamtych epok. Opowieści te zostały jednak opracowane przez szkoły wiedzy tajemnej, w których nauczano prawdy i współczucia wprost, jak czynił to Lao-Tze w Chinach: „Drogą Tao nie jest walka”. Jest to przeciwieństwo kwietyzmu, bo ten wynika zwykle z duchowego oszołomienia, podczas gdy cały wysiłek powinien się skupiać na życiu człowieka, w każdej tkance jego istoty powinien przejawiać się aktywny duch współczucia dla całej ludzkości.
(…)
Tak jak pierwotne komórki wiedzy tajemnej przekształciły się w wielkie religijne i filozoficzne szkoły przeszłości, tak współczesny ruch teozoficzny miał stać się duchowo-intelektualnym przedszkolem, z którego narodzą się wielkie filozoficzne, religijne i naukowe systemy przyszłości – zaiste, sercem cywilizacji nadchodzących cyklów.
W każdej ważnej epoce tworzyły się ruchy teozoficzne w różnych częściach świata. Kilka z nich odniosło sukces; większość istniała krótko, uczyniła coś dobrego, wykonała jakąś część pracy i upadała, stawała się kościołem, sektą czy dogmatycznym zbiorem przekonań. Te okresowe wysiłki przekazania ludzkiemu sercu odwiecznych prawd będą powtarzały się w przyszłości, póki istoty ludzkie nie ewoluują wystarczająco, by rozpoznać i powitać nadchodzące światło, uhonorować je jako najcenniejszy z darów.
(…)
Strażnicy rodzaju ludzkiego – możecie ich nazwać, jak chcecie, mistrzami, mahatmami, adeptami czy starszymi braćmi ludzi – pracują zawsze wtedy, gdy dostrzegają najmniejszą szansę czynienia dobra, pielęgnowania duchowej natury ich ludzkich towarzyszy. Oczywiście każde społeczeństwo, grupa ludzi czy pojedynczy człowiek starający się podążać szlachetną ścieżką w życiu otrzyma ich pomoc, jeśli okaże się jej godny. Bycie godnym jest testem, jedynym. Na każde uprawnione wołanie przychodzi odpowiedź. Jednak wołanie o korzyść dla siebie z całą pewnością nie jest uprawnione. Te istoty rozpoznają jedynie ten głos, który wyraża tęsknotę serca za światłem, umysłu za mądrością i duszy za współczuciem. Co więcej, człowiek musi pragnąć takiej mądrości i światła w jedynym celu złożenia ich na ołtarzu służby ludzkości. Ani jedno szczere bijące serce nie pozostanie bez odpowiedzi, ani jedna aspiracja duszy do pomagania innym nie zostanie pominięta.
(…)
W naukach tradycji ezoterycznej tkwi głęboka nadzieja i duchowe piękno. Oferują one ścieżkę ewolucji, jednak to od człowieka zależy, czy będzie się wspinał po promieniu żywym i pracującym w nim. Podczas gdy prawdą jest, że pełne zrozumienie głębszej myśli filozoficznej wymaga wysokich zdolności intelektualnych i duchowej wizji, często to bardzo prostym naturom zdarza się ujrzeć wielkie światło. Światło przenika wszystko. Wystarczy otworzyć zamknięte drzwi naszej osobowości, by je wpuścić, a wtedy instynktownie zrozumiemy najgłębiej ukryte sekrety natury.
Jezus awatar, całkowicie niezrozumiany na Zachodzie, nauczał tych samych prawd. Szukajcie najpierw skarbów ducha, królestwa niebieskiego, a cała reszta będzie wam dana – wszystkie psychiczne zdolności, moce i energie naturalnie i bezpiecznie znajdą się na swoim miejscu, a oświecony człowiek będzie podążał pod przewodnictwem duchowego wewnętrznego słońca.
(…)
Jakie są te skarby ducha? To nic innego jak duchowe i intelektualne zdolności i energie, które czynią nas podobnym bogom w myślach i uczynkach: siła woli, wizja, intuicja, instynktowne współodczuwanie ze wszystkimi żywymi istotami. Nie ma powodu, by człowiek nie korzystał ze swojego dziedzictwa. Już teraz mamy w sobie wszystkie moce, zdolności i cechy, choć w większości uśpione, ponieważ nie nauczyliśmy się ich wydobywać. W rzeczywistości to my na niższym, zwykłym poziomie myślenia i odczuwania „śpimy”, podczas gdy nasza wyższa natura przejawia intensywną aktywność.
(…)
Na przykład kiedy duchowa wola zostaje przebudzona i działa w człowieku, wznosi się on ponad siebie samego, obejmuje pełne panowanie nad sobą i nawet mieszkańcy świata astralnego nie mogą przejąć nad nim kontroli. Wola w działaniu jest nurtem energii, co oznacza nurt substancji, dokładnie tak jak w przypadku elektryczności, która jest zarazem siłą i materią. U podłoża woli tkwi pragnienie. Jeśli to pragnienie jest czyste, wola również jest czysta. Jeśli pragnienie jest złe, wola także jest zła. U podłoża pragnienia tkwi świadomość. Dlatego wola ma źródło w świadomości poprzez pragnienie. Pragniemy czegoś i od razu budzi się w nas inteligencja kierująca tą wolą. Zaczynamy działać – albo powstrzymujemy się przed działaniem, co jest jeszcze bardziej szlachetne.
(…)
Intuicja wyraża się jako nagła wizja, nagłe poznanie. Jest jednak wielka różnica pomiędzy mądrością a wiedzą. Mądrość można nazwać wiedzą wyższego ego, duchowej duszy, wiedzę zaś mądrością osobowości. W każdym przypadku jest to gromadzenie cennych doświadczeń z tego, czego się nauczyliśmy albo oduczyliśmy – to skarbiec, lecz nie w postaci małego czy dużego pomieszczenia, lecz nas samych. Każde doświadczenie zmienia nasze rozumienie ja, a repozytorium pamięci pełne jest wielowiekowych zapisów, dokładnie tak jak osobowość jest naznaczona karmicznym zapisem wszystkich wcześniejszych osobowości, które ją stworzyły.
(…)
Mądrość, wiedza, wewnętrzna moc, to wszystko zdolności ducha, owoce ewolucyjnego rozwijania wewnętrznej siły ducha-duszy. Intuicja jako taka jest duchową mądrością i wiedzą gromadzoną w skarbcu ducha-duszy we wcześniejszych istnieniach. Z kolei instynkt można nazwać bierną stroną intuicji, która jest energiczna, obdarzona wolą, uważna i aktywna. Instynkt wyraża się w naturalnym funkcjonowaniu: atomy przemieszczają się i śpiewają instynktownie, choć człowiek korzystający ze świadomości i woli może robić to samo; ale pieśń i ruch intuicji są nieporównanie szlachetniejsze niż pieśń i ruch instynktu. Jedno i drugie jest funkcją świadomości, to pierwsze wegetatywną, automatyczną, drugie zaś energiczną, przebudzoną.
(…)
Wszystkie szkoły ezoteryczne głoszą tę samą fundamentalną maksymę: „Człowieku, poznaj samego siebie!”. Klucz do niej można odnaleźć w wielu rzeczach. W zgłębianiu cierpienia osobowości w wielkim labiryncie egoizmu, w postaci bardziej zewnętrznej w uważnej lekturze wielkich dzieł, w pracy umysłu, serca i duszy widzących i mędrców wszystkich epok. Przede wszystkim jednak w zgłębianiu miłości do innych i w całkowitym zapomnieniu o sobie. Tu tkwi tajemnica Buddy i Chrystusa: w zapomnieniu o sobie, w zanurzeniu się w bezgranicznej miłości obejmującej bez wyjątku wszystko, co istnieje.
(…)
Każdy może wejść na tę ścieżkę, jeśli tego zapragnie, jeśli jego oddanie i tęsknota skłaniają go do bycia bardziej użytecznym dla innych. Jedynym, co powstrzymuje go przed postawieniem tego najpiękniejszego kroku, są jego przekonania, psychologiczne i mentalne uprzedzenia zaburzające perspektywę. Wszyscy się uczymy i wszyscy ulegamy iluzjom. Ulegają im nawet mahatmowie i adepci, choć są to iluzje nad wyraz subtelnego i szlachetnego charakteru, które nie pozwalają im wznieść się jeszcze wyżej – to jeden z powodów, dla których przejawiają tak wiele współczucia dla tych, którzy pragną podążać tą samą ścieżką, którą oni przebyli.
(…)
Najszybszą drogą do przezwyciężenia tych iluzji jest odcięcie ich korzenia, którym jest egoizm w jego niezliczonych formach. Nawet pragnienie rozwoju, gdy służy wyłącznie ludzkiemu ja, wynika z egoizmu snującego własną, subtelną i silną sieć mai. Dlatego każda ambicja, jeśli nie zostanie obmyta z osobowości, nieuchronnie doprowadzi do własnej klęski, bo drogą do wewnętrznego wzrostu jest zapomnienie o sobie, poddanie osobistych ambicji i pragnień, by stać się bezinteresownym sługą wszystkiego, co żyje.
(…)
Powinniśmy jednak nadmienić, że celem prawdziwej wiedzy tajemnej nie jest „produkowanie uczniów” ani przemiana opornego ludzkiego materiału w indywidualność dążącą do własnego rozwoju. Celem jest regeneracja naszej niedoskonałej ludzkiej natury w początkowo szlachetną istotę ludzką, a następnie w podobną boskiej. Archaiczne, tradycyjne nauczanie i dyscyplina od wieków służą właśnie osiągnięciu tego celu.
(…)
Bycie uczniem jest wizją, z której rodzi się przekonanie i zdecydowane działanie. Wszystkie reguły etycznego postępowania, jakie można wyczytać w wielkich dziełach starożytnej filozofii i pismach teozoficznych, są wielką pomocą dla aspirującego do oczyszczenia się z egoizmu. Prawdziwy kodeks moralny nie został spisany i dlatego nie uległ dogmatyzacji, nie daje się łatwo zniewolić przez konwencjonalną myśl czy zniekształcenia umysłów debatujących czy spierających się o same słowa. Jest on w istocie w największym stopniu prosty, bo najpiękniejsze i najrozumniejsze prawdy cechuje zawsze największa prostota. Zdarza mi się czasem odłożyć pióro i powiedzieć sobie: spróbujmy wyrazić proste prawdy, takie, które potrafi w lot pojąć nieskażona natura dziecka. Niezwykle trudno jest oszukać dziecko. Kiedy jednak mówi się, że neofita powinien odzyskać swój dziecięcy stan, nie oznacza to zdziecinnienia ani naiwności! Potrzebujemy dziecięcego serca – ufnego, intuicyjnego i czujnego.
(…)
Bycie uczniem jest wizją, z której rodzi się przekonanie i zdecydowane działanie. Wszystkie reguły etycznego postępowania, jakie można wyczytać w wielkich dziełach starożytnej filozofii i pismach teozoficznych, są wielką pomocą dla aspirującego do oczyszczenia się z egoizmu. Prawdziwy kodeks moralny nie został spisany i dlatego nie uległ dogmatyzacji, nie daje się łatwo zniewolić przez konwencjonalną myśl czy zniekształcenia umysłów debatujących czy spierających się o same słowa. Jest on w istocie w największym stopniu prosty, bo najpiękniejsze i najrozumniejsze prawdy cechuje zawsze największa prostota. Zdarza mi się czasem odłożyć pióro i powiedzieć sobie: spróbujmy wyrazić proste prawdy, takie, które potrafi w lot pojąć nieskażona natura dziecka. Niezwykle trudno jest oszukać dziecko. Kiedy jednak mówi się, że neofita powinien odzyskać swój dziecięcy stan, nie oznacza to zdziecinnienia ani naiwności! Potrzebujemy dziecięcego serca – ufnego, intuicyjnego i czujnego.
(…)
Oto osobliwy paradoks: ten, kto chce być panem siebie, musi wykazać się najwyższą bezinteresownością, a jednocześnie stać się sobą do końca. Musi wyzbyć się niższego ja – nie zabić je, lecz wykasować, co oznacza wycofanie się w głąb siebie i zanurzenie w wyższym ja. Bo to wyższe ja jest naszą prawdziwą istotą, a niższe jest tylko jego promieniem – zabrudzonym, by tak rzec, ponieważ przywiązało się do świata niezliczonych iluzji.
(…)
Najłatwiej zwieść tego, kto najgłębiej zanurzył się w świecie mai; to często człowiek posiadający tak zwaną życiową mądrość. Nie można zwieść adepta, który od razu przejrzy każdą taką próbę; nie złapie się on na żaden rzucony mu haczyk. Żadne słowa ani czyny nie wpłyną na niego ani nie przekonają do waszego sposobu myślenia, jeśli jest w nich choćby ziarnko egoizmu, tego, co nie jest uniwersalnym dobrem. On wzniósł się ponad te iluzje, zwalczył je, odkrył, czym są, i odrzucił. A jednak mistrzowie wyczuwają pierwsi najlżejsze poruszenie prawdziwego ducha ucznia w człowieku. Wołanie tego ducha wybrzmiewa donośnie i w jednej chwili odpowiadają na nie wielką współczującą siłą.
(…)
Idąc o krok dalej w naszych rozważaniach: kiedy neofita dokonuje świadomego wyboru z całą mocą swojego jestestwa, rozpala wewnętrzne światło i to jest właśnie splendor buddhi; jak już powiedziałem, to światło natychmiast zostaje dostrzeżone przez nauczycieli, którzy od tej pory obserwują je i chronią, a neofita zostaje „przyjęty na ucznia”. Jak długo nim pozostaje? Nikt nie jest wybrany przez wędrownych magów przemierzających świat w poszukiwaniu odpowiedniego materiału na ucznia – absolutnie nie. Wyboru dokonuje sam neofita: to on wybiera swoją ścieżkę; on dokonuje postanowienia; a jeśli nauczyciel dostrzega w nim światło buddhi, choćby tylko w postaci iskry, zostaje przyjęty, nawet jeśli przez jakiś czas jeszcze nie jest tego świadomy. Od tej pory wszystko zależy od niego, każdy jego sukces i porażka na tej drodze.
(…)
Niezwykle rzadko zdarza się, by ktoś od razu dowiedział się, że został przyjęty, zwykle bowiem jest najpierw testowany na sto tysięcy sposobów pośród zwyczajnych życiowych okoliczności, pod kątem jego reakcji. Kiedy jednak poznaje swojego nauczyciela, jego droga staje się łatwiejsza i trudniejsza zarazem – łatwiejsza, bo zrodziła się w nim pewność, że coś osiągnął, zyskał odwagę i pewność siebie. Nieskończenie trudniejsza, bo od tej pory podlega bezpośredniemu kierowaniu, treningowi, dlatego każdy krok wstecz, który na początku tej drogi byłby dozwolony, przynosi teraz bardzo poważne konsekwencje.
(…)
Co więcej, żaden nauczyciel nie daje się poznać uczniowi, jeśli ten nie otrzymał wcześniej intuicyjnych sugestii płynących z jego wnętrza. Powód jest oczywisty: nikt nie zostaje przyjęty, o ile najpierw nie przyjęła go jego wewnętrzna boskość, tj. jeśli nie uświadamia sobie choćby w niewielkim stopniu drgnienia tej cudownej tajemnicy.
Pewien postęp jest oczywiście niezbędny, zanim taki wybór stanie się możliwy; jednak każdy normalny człowiek może go podjąć, bo duch i materia w nim osiągnęły pewną stabilną równowagę. Innymi słowy, uczniem może zostać każdy, kto potrafi rozpalić światło Chrystusowe w swoim umyśle i sercu. Liczy się złożenie na ołtarzu naszego niższego ja; żadne ludzkie wołanie o pomoc nie przechodzi wówczas nieusłyszane, jeśli jest bezinteresownym wołaniem o światło. Testem jest bezinteresowność.
(…)
Nie wyobrażajmy sobie jednak, że ponieważ słowa wyrzeczenie i poświęcenie są tak często używane, implikują utratę czegoś cennego. Przeciwnie, przynoszą one nieopisane korzyści. Rezygnacja z tego, co nas pomniejsza, czyni małostkowymi i podłymi, przypomina zrzucenie łańcuchów, wyzwolenie do bogactwa wewnętrznego życia, a nade wszystko świadomego rozpoznania naszej istotnej jedności ze Wszystkim.
(…)
Powinniśmy dobitnie rozumieć, że ten trening, polegający na studiach i dyscyplinie wynikających z duchowych i intelektualnych poruszeń duszy ucznia, nigdy nie obejmował ani nie będzie obejmował ingerencji w jego życie i obowiązki względem rodziny. Uczeń nie jest dziwakiem izolującym się od innych. Gdyby tak było, nie byłby uczniem. Podąża najbardziej naturalną ścieżką, bo sprzymierzając się z tym, co jest w nim najszlachetniejsze, sprzymierza się z duchowymi siłami kontrolującymi i rządzącymi wszechświatem. Ta myśl niesie wielką inspirację.