Opis
Cytaty z książki Geoffrey Hodson Reinkarnacja:
Niniejsza książka została poświęcona zaprezentowaniu nauki uznawanej przez niezliczone miliony ludzi od zarania dziejów o tym, że człowiek ewoluuje duchowo ku doskonałości w kolejnych istnieniach na ziemi. To przekonanie wyrażające się w różnej postaci było i jest do dziś źródłem pocieszenia i inspiracji dla nieprzebranej rzeszy ludzi. Dlatego doktryna ponownych narodzin zasługuje na bliższe jej zbadanie.
Jeśli pominiemy zdolność percepcji duchowej, jakiej próbie możemy poddać prawdę? Jak wyłowimy to, co jest faktem, a co zmyśleniem w nauce o reinkarnacji? Możemy wprowadzić kryteria rozumu i intuicji, ale możemy też odwołać się do innej miary – pewnych podstawowych problemów życia. To właśnie zamierzam uczynić.
(…)
Pierwszym z tych problemów jest kwestia sprawiedliwości ludzkiego losu, istnienia na pozór niezasłużonego cierpienia – szczególnie małych dzieci – oraz boskiej sprawiedliwości. Do tej kwestii odniósł się Dryden, stwierdzając, że „skazana na opresję cnota i triumf podłości czynią z nas ateistów”. Bez wątpienia nieprzerwane pasmo ludzkiego cierpienia, od którego wydaje się nie być ucieczki, zdaje się przeczyć istnieniu zasady równości.
(…)
Ludzkie serce pragnie w to wierzyć. Dusza ludzka wierzy w to instynktownie, jest pełna czci i uwielbienia dla Boga, boskiej sprawiedliwości i miłosierdzia, dla wszechmiłującego Ojca w niebie.
A jednak nikt, kto przypatruje się powszechnemu ludzkiemu doświadczeniu, szczególnie cierpieniu, nie zaprzeczy przynajmniej istnieniu najbardziej okrutnej niesprawiedliwości.
(…)
Żaden myślący człowiek nie może dłużej pozostawać ślepy na przykład na nierówności w stanie zdrowia i możliwości objawiające się już w chwili narodzin niewinnych i bezbronnych dzieci. W tej kwestii, jak i w wielu innych, musimy przyznać, że nierówności istnieją. Niektóre dzieci rodzą się w zdrowych ciałach i szczęśliwych domach, otaczane są miłością i opieką. Mogą korzystać z wszelkich możliwości szczęśliwego życia i swobodnie się rozwijać, podczas gdy miliony innych dzieci od początku skazane są na wielkie trudności. Ich ciała są zdeformowane, skażone chorobą. Jeszcze inne rodzą się niewidome, głuche i nieme, skazane od początku, jak się wydaje, na życie pośród najsurowszych ograniczeń, jeśli nie niedoli. Dzieci rodzą się także w domach, gdzie panuje występek, nędza, brud i choroby. Są niekochane, głodne, zaniedbywane i bite. Zaczynają życie w najgorszych, upośledzających ich los okolicznościach i część z nich wyrasta na zatwardziałych złoczyńców.
(…)
Druga kwestia dotyczy znaczenia, sensu i ostatecznego celu ludzkiej egzystencji, jeśli taki w ogóle istnieje. Możemy nazywać pesymistami tych, którzy dostrzegają niepewność, beznadziejność i bezcelowość ludzkiego życia, co nie jest jednak odpowiedzią na zadawane przez nich pytanie; drugi problem bowiem wynika z faktu, że w przypadku ogromnej większości przedstawicieli ludzkiej rasy życie upływa w cieniu wiecznego lęku zrodzonego z braku bezpieczeństwa finansowego, zagrożenia chorobą, kryzysem czy wojną. Tak zwany pesymista ma więc pełne prawo pytać: Jaką nadzieję może nam dawać życie, które w każdej chwili może odmówić nam wsparcia albo zostać nam odebrane? Jaka przyszłość czeka ludzkość nieustannie dziesiątkowaną przez wojny, epidemie, powodzie, głód i choroby? Gdzie szukać światła w świecie spowitym tymi czarnymi chmurami? Jaką wartość albo cel może mieć takie życie?
(…)
Trzeci problem dotyczy cudownych dzieci, chłopców i dziewcząt przejawiających szlachetność niedającą się objaśnić dziedziczeniem ani doświadczeniem. Tę czwartą tajemnicę reprezentuje duża liczba ludzi twierdzących, że pamięta swoje poprzednie istnienia, a tę pamięć potwierdzają czasem ich relacje na temat faktów historycznych, których nie mają prawa znać.
Oto cztery wielkie kwestie, z jakimi konfrontuje się ludzkość. Szukając odpowiedzi na stawiane pytania, proponuję przetestowanie prawdziwości nauki nazywanej reinkarnacją i prawem kompensacji.
(…)
Proponując rozwiązanie czterech problemów wymienionych w poprzednim rozdziale, sięgnę do gromadzonej przez wieki mądrości, której jesteśmy spadkobiercami i która w dawnych czasach nazywana była mądrością starożytną. Greccy filozofowie z Aleksandrii zwali ją theosophia, co oznacza Boską Mądrość, jej współczesna nazwa zaś brzmi teozofia. Bo problemy, o których mówimy, nie są nowe. Ludzki umysł dostrzegał je i próbował rozwiązać od narodzin naszej zdolności obserwacji, rozumowania i dociekania.
Mogę już teraz powiedzieć, że starożytna mądrość naucza, iż boska sprawiedliwość naprawdę rządzi tym światem, a ludzkie życie ma sens i cel. Mimo pozorów niesprawiedliwości każda istota ludzka ma gwarantowaną doskonałą sprawiedliwość wynikającą z działania prawa kompensacji, prawa przyczynowo-skutkowego.
(…)
Celem życia jest ewolucja ludzkiej duszy, duchowego ja, do poziomu człowieka udoskonalonego, do stanu całkowitego spełnienia i najwyższego rozwoju.
(…)
Starożytna mądrość mówi także, że osiągniecie doskonałości jest gwarantowane duchowej duszy każdej istoty ludzkiej.
(…)
Mimo to myślący umysł nieuchronnie postrzega problem czasu i możliwości związany z tą drogą. Żadne bowiem pojedyncze istnienie, nawet dłuższe niż inne, nie stworzy nam wystarczających możliwości doświadczania i przekraczania ograniczeń w procesie stawania się człowiekiem doskonałym. Spełnienie ludzkiego życia – doskonałość fizyczna, intelektualna i duchowa – jest niemożliwością w tak krótkim czasie. Gdyby więc dane nam było tylko jedno życie, zadanie osiągnięcia poziomu chrystusowego byłoby beznadziejne. Człowiek byłby skazany na klęskę od samego początku, zabrakłoby mu bowiem czasu i możliwości rozwijania do poziomu geniuszu wszystkich jego zdolności, przezwyciężenia każdej słabości i ostatecznie przejawienia całej równej boskiej potęgi.
(…)
Gdyby jednak nauka o reinkarnacji była prawdziwa, gdybyśmy powracali na ziemię raz po raz, rozwijając się przy każdej takiej okazji, moglibyśmy osiągnąć absolutne spełnienie. Dokonując postępu z końcem każdego życia – w niektórych szczęśliwych przypadkach znacznego postępu – na drodze do tego wielkiego celu, pod koniec szeregu istnień moglibyśmy stać się doskonałymi. Jeśli więc takie są warunki, według których ma przebiegać ludzkie życie, otwierają się przed nami niemal nieograniczone możliwości. Mamy przed sobą przyszłość rozświetloną blaskiem i obietnicą duchowego zwycięstwa. Nietrudno zrozumieć, że wiara w duchową ewolucję w szeregu ziemskich istnień może być źródłem nadziei, pewności i odwagi dla tych, którzy ją przyjmują.
(…)
Cudowne dzieci, które od najwcześniejszych lat przejawiają zadziwiające naturalne zdolności umożliwiające im nadzwyczajny rozwój – w dziedzinie matematyki, literatury czy jakiejś sztuki – są reinkarnacjami ludzi, którzy, osiągnąwszy mistrzostwo w poprzednich istnieniach, przynieśli ze sobą te zdolności jako tak zwane naturalne „dary”.
(…)
Szczegółowe relacje o wydarzeniach historycznych z ust tych, którzy twierdzą, że w nich uczestniczyli i nie mogli poznać prawdy o nich z żadnego istniejącego źródła, można wyjaśnić przenoszeniem z jednego ciała do drugiego pamięci o tych wydarzeniach. Jeśli przekonamy się, że te relacje można sprawdzić i dowieść ich prawdziwości, jak w przypadkach omawianych w rozdziale VI, będziemy musieli przyznać, że ludzie ci pamiętają swoje poprzednie wcielenia.
Oto przedstawione pokrótce rozwiązania czterech problemów w świetle nauki o reinkarnacji i karmie. Zaprezentujemy je obszerniej w dalszej części tej pracy.
(…)
Czy teorie reinkarnacji i karmy są prawdziwe? Czy te starożytne nauki opierają się na faktach? Do takich pytań należy podejść z otwartym umysłem, uprzedzenia są bowiem jedną z największych przeszkód w zdobywaniu wiedzy. Czy nie zadziwia was fakt, że podczas gdy od niepamiętnych czasów ludzie Wschodu akceptują reinkarnację w takiej czy innej formie jako podstawowy i niezmienny fakt życia, my na Zachodzie wciąż mamy co do tego wątpliwości? Dla ułatwienia wolnych od uprzedzeń rozważań nad nauką o ponownych narodzinach przytoczę teraz najważniejsze argumenty jej przeciwne i spróbuję na nie odpowiedzieć.
(…)
Jednym z najczęściej powtarzanych głosów sprzeciwu jest ten wyrażający niechęć wobec powrotu do życia w ciele i cierpienia będącego udziałem człowieka na tym etapie ludzkiej ewolucji. „Nie chcę tu wracać”, mówi wielu ludzi, „jedno życie w zupełności mi wystarczy!” Trudno się nie zgodzić z tymi, dla których doświadczenie życia okazało się tak niefortunne, że przywiodło ich do takiego wniosku. Mimo to, wedle doktryny reinkarnacji ten sprzeciw jest bezsensowny i wynika z niezrozumienia. Bo ponowne narodziny nie implikują powrotu na ziemię do naszego obecnego ja. To nie my się reinkarnujemy. To osobowe ja z jego cechami fizycznymi i mentalnymi, imieniem, rasą, wyznaniem, płcią i wyglądem, czyli ta osoba, nie wraca. Teozofia naucza, że w chwili śmierci to tymczasowe, śmiertelne ciało zostaje ostatecznie odrzucone, podobnie jak później ciało emocjonalne i mentalne.
(…)
To, z czym się utożsamiamy żyjąc na ziemi, nie jest naprawdę naszym prawdziwym ja. Prawdziwe ludzkie Ja jest wieczną, nieśmiertelną, duchową istotą, całkowicie różną od ciała fizycznego nawet w czasie, gdy w nim rezyduje. Jako nieśmiertelna i wieczna nie umiera, nie może umrzeć. Z drugiej strony, ciało jako śmiertelne naturalnie przemija. Ponieważ miało początek, musi mieć również koniec. Duchowe Ja jest wieczne, trwałe; nie ma początku ani końca.
(…)
Kolejny sprzeciw dotyczy założenia, że reinkarnacja może implikować transmigrację dusz z ciała ludzkiego w zwierzęce. Jest to zupełne niezrozumienie tej doktryny, a zatem ten głos sprzeciwu jest pozbawiony podstaw. Kiedy raz życie w jakiejś formie osiągnęło określony poziom rozwoju, choćby miało ulec spowolnieniu, nigdy nie cofnie się do niższej postaci.
(…)
Myśl, że proces zstępowania w inkarnację może być na nas wymuszony przez jakąś zewnętrzną siłę wbrew naszej woli, jest także niemożliwa do zaakceptowania dla niektórych umysłów. Odpowiadając na ten protest, podkreślmy, iż impuls do zstąpienia w nowe ciało rodzi się w duchowym Ja, w inkarnującej Zasadzie.
(…)
Wewnętrzny impuls, nie zewnętrzny przymus, inicjuje proces inkarnacji w kolejne formy.
(…)
Widzimy więc, że duchowe Ja człowieka dobrowolnie przyjmuje możliwość osiągnięcia dalszego etapu rozwoju ewolucyjnego, jaki zapewniają mu doświadczenia ziemskiego życia.
(…)
Umysł ludzki może się też wzdragać przed pogodzeniem z doktryną reinkarnacji dlatego, że ponowne narodziny rozdzielą go z bliskimi osobami, wykluczając wszelką możliwość ponownego się z nimi połączenia w przyszłości. Ten sprzeciw także jest bezcelowy. Ani narodziny, ani śmierć i ponowne narodziny nie oddzielają nas ostatecznie od tych, z którymi stworzyliśmy głębokie duchowe, intelektualne czy fizyczne więzi. W naszych duchowych Ja, w których te najgłębsze więzi zostały zadzierzgnięte, przetrwają na zawsze, nawet w czasie poza wcieleniami. W tym stanie świadomości bowiem, w jakim istnieje duchowe Ja człowieka, oddzielenie nie jest możliwe, rozłąka nie istnieje.
(…)
Co więcej, sam fakt istnienia tak bliskich więzi sprawia, że dusze te inkarnują się ponownie w tym samym czasie i okolicznościach, sprzyjających ich ponownemu spotkaniu. Decyduje o tym prawo pokrewieństwa oraz przyczyny i skutku. W chwili takiego spotkania, choć nowy mózg, siedlisko pamięci, może nie przywołać wydarzeń świadczących o bliskiej więzi, przemawia serce, ludzie ci przyciągają się wzajemnie, łącząca ich miłość budzi się na nowo, czasem nawet od pierwszego wejrzenia. Ponownie nawiązują życiową relację w różnych wcieleniach. Może to być relacja rodziców, rodzeństwa albo braterska, nawet poza więzami rodzinnymi. Każda taka nowa relacja pogłębia miłość, staje się coraz bardziej bezinteresowna, szlachetniejsza, do chwili osiągnięcia stanu doskonałego, udoskonalonego życia. Są dowody na to, że nawet po przekroczeniu wymiaru ludzkiego królestwa i przejścia do królestwa nadludzkiego, te bliskie związki trwają nadal.
(…)
Wyznawcy wiary chrześcijańskiej sprzeciwiają się czasem doktrynie reinkarnacji mówiąc, że przyjęcie jej jest sprzeczne z tym, czego naucza ich religia. Prawdą jest, że Sobór w Konstantynopolu w szóstym wieku naszej ery potępił wiarę w preegzystencję duszy jako heretycką, ale wnikliwa lektura Pisma silnie sugeruje, że doktryna ponownych narodzin była w czasie jego powstania powszechnie akceptowana i że wierzył w nią nasz Pan. Czy tak było w istocie, czy nie, studiujący doktrynę chrześcijańską ma pełne prawo pytać, czy decyzja podjęta przez grupę ludzi w szóstym wieku powinna być uznawana za obowiązującą.
Ten sprzeciw wobec reinkarnacji wnoszony przez chrześcijan głoszących wierność religii jest na tyle ważny, by szczegółowo zbadać problem. Dowiadujemy się więc, że reinkarnacji nigdy nie głosiła ani się jej nie sprzeciwiała żadna Najwyższa Rada Kościoła ani żadne kredo akceptowane przez tę Radę. Sobór w Konstantynopolu w 543 roku naszej ery, który nazwał herezją nauki Orygenesa o preegzystencji duszy i potwierdził doktrynę aktu stworzenia, nie był głosem Rady Najwyższej, nie posiadał więc najwyższego autorytetu. Był zgromadzeniem w wymiarze lokalnym, nie ekumeniczną Radą czy Synodem. Co więcej, nie potępił samej reinkarnacji, a jedynie preegzystencję, która nie ma nic wspólnego z ponownymi narodzinami.
(…)
Wspominałem już o przykazaniu Chrystusa skierowanym do jego wyznawców: „Bądźcie wy doskonali, jak doskonały jest wasz Ojciec w niebie”. (Mt, 5:48) Gdyby człowiekowi było dane tylko jedno życie, w którym miałby osiągnąć taką doskonałość, byłoby to niemożliwością dla prawie wszystkich ludzi i nasz Pan postawiłby ludzkości ideał niemożliwy do osiągnięcia. Ponieważ jednak jego mądrość była doskonała, nie sposób zakładać, że uczyniłby coś podobnego. Jeśli jednak człowiek ma niemal nieograniczony czas i wszelkie możliwości w kolejnych wcieleniach, by zrealizować wyznaczony mu cel, słowa naszego Pana są nie tyle nakazem, ile opisem losu każdego człowieka. Zaiste, w pierwotnej, greckiej, oraz w poprawionej wersji stają się prostym stwierdzeniem faktu: „Dlatego będziecie doskonali, jak doskonały jest wasz Ojciec w niebie”.
(…)
Większość członków Kościoła Katolickiego akceptuje nauki o wieczności i nieśmiertelności ludzkiej duszy, o możliwości osiągnięcia doskonałości przez człowieka, o zestrojeniu się z Chrystusem w formie nieprzerwanego doświadczenia wewnętrznego, w którym dusza nieustannie otrzymuje od Niego udoskonaloną Światłość, Życie i Łaskę, będąc tym samym oczyszczona i wybawiona od popełniania daleko gorszych błędów i wynikającego z nich cierpienia, i że działaniem niezmiennego i nieprzekraczalnego prawa przyczyny i skutku każdego człowieka spotka absolutna sprawiedliwość, zarówno w świecie fizycznym, jak i w światach ponadfizycznych.
(…)
Kolejnym głosem sprzeciwu wobec prawdziwości reinkarnacji jest to, że nie pamiętamy naszych poprzednich wcieleń. Wystarczy się jednak krótko zastanowić, by zrozumieć, że proces edukacji w żadnym razie nie wiąże się z posiadaniem przekazywanej wiedzy i umiejętności. Nie musimy pamiętać, jak uczyliśmy się chodzić, mówić, czytać i pisać, by używać tych umiejętności. Podobnie brak pamięci o wydarzeniach i doświadczeniach minionych istnień nie przeszkadza nam w korzystaniu z osiągniętych wówczas umiejętności w późniejszych inkarnacjach. Inkarnujące Ego zachowuje pamięć o wszystkich wydarzeniach z poprzednich istnień, podobnie jak wszystkie nabyte umiejętności i zdolności. Co więcej, tak jak pamięć o dziecięcych zmaganiach z czasu, gdy uczyliśmy się chodzić, mówić, czytać i pisać rzadko towarzyszy nam w życiu dorosłym, tak wspomnienia o rozlicznych doświadczeniach edukacyjnych z poprzednich wcieleń nie mają dostępu do nowego umysłu-mózgu. Fakt ten nie obciąża umysłu dramatyzmem poprzednich egzystencji i pozostawia mu wolność poznawania i przyswajania nowych idei.
(…)
Co więcej, jak wykażę, dysponujemy zapisami wielu udowodnionych przypadków zachowania wyraźnych wspomnień z poprzednich inkarnacji. Ludzie, którzy twierdzą, że pamiętają swoje dawne wcielenia, dostarczają więc rozwiązania czwartego problemu: te wspomnienia są w niektórych przypadkach prawdziwe, stanowią więc tym samym mocne dowody potwierdzające doktrynę ponownych narodzin.
(…)
W pewnym typowym przypadku taką szczególnie wrażliwą osobą była młoda służąca, niewykształcona i posiadająca jedynie podstawową wiedzę historyczną, która, gdy przeniesiono ją do poprzedniego życia, opisała z wielkim bogactwem szczegółów wydarzenia, mało znane fakty, starożytne zwyczaje i inne kwestie, o których nie miała najmniejszego pojęcia w swej obecnej inkarnacji.
(…)
Miłość od pierwszego wejrzenia – ta miłość, która wybucha nagle i może trwać przez całe życie – jest tylko spontanicznym odnowieniem pradawnej więzi. Spotykamy też ludzi, których od razu nie lubimy, co jest reminiscencją z poprzednich istnień, gdy łączyły nas z nimi nieszczęśliwe więzi. Przynosimy więc ze sobą do nowej inkarnacji bardziej intuicję niż szczegółową pamięć o dawnych związkach. Owoce tych doświadczeń przejawiają się w nowej osobowości jako wrodzone zdolności, sympatie i antypatie, których nie sposób wyjaśnić inaczej.
(…)
Kompletna pamięć o wszystkich poprzednich wcieleniach jest przechowywana nie w mózgu kolejnych ciał, lecz w świadomości Ego, indywidualnego, nieśmiertelnego continuum, jakim jest wewnętrzne Ja. Sięgnięcie do tych zasobów przez mózg wymaga pewnego mentalnego wysiłku. Wykształcenia zdolności świadomego oddzielania się od ciała fizycznego, emocjonalnego i mentalnego, dla utożsamienia się z Ego. Nawykliśmy do identyfikowania się z naszymi ciałami, podczas gdy w rzeczywistości są one tylko odzieniem noszonym przez prawdziwego człowieka. Mózg jest tylko narzędziem, myśl siłą nim kierującą, a duchowe Ja myślącego źródłem inteligencji, w którym powstaje myśl. Ten, kto chce czerpać wiedzę z pierwszej ręki o filozoficznych i duchowych prawdach, musi odłączyć się od ciała i w stanie głębokiej medytacji poznać siebie jako Wewnętrznego Nieśmiertelnego Władcę w ciele. Ponieważ Ego zna wszystkie szczegóły przeszłości, może w ten sposób uzyskać pełną o niej wiedzę.
(…)
Nadrzędnym celem medytacji jest podniesienie świadomości fizycznego mózgu do stanu jedności z wewnętrznym Ja. Jest to możliwe, a cały proces ma charakter naukowy.