Opis
Ponieważ wielki plan rzeczy służy ludzkiemu dobru, naszym obowiązkiem jest nauczyć się go rozumieć, a zrozumiawszy, świadomie z nim współpracować. Pamiętając o tym, że przebyliśmy już długą drogę w procesie ewolucji i o tym, że każdemu z nas dane będzie osiągnięcie ostatecznego spełnienia, zaczynamy inaczej postrzegać wszystko, czego doświadczamy.
W konsekwencji przyjęcia takiej postawy nie przerastają nas życiowe wyzwania. Uwalniamy się od lęku przed śmiercią, wszelkich obaw natury religijnej oraz lęku o przyszłość, nad którą zyskujemy kontrolę. Otrzymujemy całkowicie nowe spojrzenie na życie po śmierci i rozumiemy jego miejsce w procesie naszej ewolucji.
Cytaty z książki C. W. Leadbeater – Zarys teozofii:
Możemy opisać teozofię światu zewnętrznemu jako inteligentną teorię wszechświata. A jednak ci, którzy ją studiują, uważają ją nie tylko za teorię, lecz za precyzyjną naukę, którą można studiować, której przekaz można zweryfikować na podstawie badań i eksperymentów, jeśli zadamy sobie ten trud. Teozofia jest dla nich twierdzeniem o wielkich faktach natury w znanej nam postaci – ogólnym planem naszego zakątka wszechświata.
(…)
Ktoś mógłby zapytać, skąd znamy ten plan, kto go odkrył? Nie możemy go nazwać odkrytym, bo ludzkość zna go od początku, choć czasem zapomina o tym w różnych częściach świata. Na ziemi zawsze żyli wysoko rozwinięci ludzie – przedstawiciele nie tylko jednego narodu, lecz wszystkich zaawansowanych w rozwoju nacji – którzy głosili tę naukę bez ograniczeń. Ci ludzie zawsze mieli też swoich uczniów, zaangażowanych w proces nauki, której ogólne zasady zawsze były powszechnie znane. Taka grupa wysoko rozwiniętych ludzi żyje także dzisiaj, podobnie jak w przeszłości, a nauki teozoficzne są prezentowane zachodniemu światu w druku staraniem ich samych oraz kilkorga ich uczniów.
Ignoranci w tej dziedzinie twierdzą z uporem, że gdyby tak było, prawdy te powinny były zostać opublikowane dawno temu i wielce niesprawiedliwie oskarżają posiadających tę wiedzę o nieusprawiedliwione ukrywanie jej przed całym światem. Zapominają, że wszyscy, którzy naprawdę poszukiwali tych prawd, zawsze je odkrywali, a my, którzy żyjemy dziś w świecie zachodnim, dopiero podejmujemy te poszukiwania.
(…)
Europa przez wiele stuleci zadowalała się w większości życiem pośród przesądu. W reakcji na absurdy i bigoterię panujących tu powszechnie przekonań narodził się ateizm, równie zwodniczy i pełen bigoterii, tylko inaczej ukierunkowany. Tak więc dopiero teraz nasi co bardziej pokorni i racjonalnie myślący przedstawiciele zaczynają przyznawać, że nic naprawdę nie wiedzą, i rozglądają się w poszukiwaniu rzetelnych informacji.
Mimo iż ci racjonalnie myślący badacze stanowią wciąż jeszcze nieliczną mniejszość, utworzyli oni wspólnie Towarzystwo Teozoficzne, by się zjednoczyć i wydawać książki, by ci, których one zainteresują, mogli czytać, uczyć się i przyswajać sobie te wielkie prawdy. Zadaniem Towarzystwa nie jest narzucanie tych nauk niechętnym umysłom, lecz prezentowanie ich, aby mogli do nich sięgnąć ci, którzy odczuwają taką potrzebę. W żadnym razie nie żywimy złudzeń charakterystycznych dla nieszczęsnych aroganckich misjonarzy, którzy ośmielają się skazywać na nieprzyjemną wieczność każdego, kto nie podziela ich prowincjonalnego sposobu myślenia; jesteśmy doskonale świadomi tego, że wszystko dobrze się skończy dla tych, którzy jeszcze nie są gotowi przyjąć prawdy, jak również dla tych, którzy przyjmują ją entuzjastycznie.
(…)
Znajomość tej prawdy sprawiła, że nam, podobnie jak tysiącom innych ludzi, żyje się łatwiej i łatwiej jest nam konfrontować się z myślą o śmierci; dlatego chcemy dzielić się nią z innymi, dlatego poświęcamy się pisaniu i prowadzeniu wykładów na ten temat. Te wielkie prawdy znane są w zarysie całemu światu od tysięcy lat, podobnie jak znane są dzisiaj. Tylko my na Zachodzie, w naszej niewiarygodnej chełpliwości, pozostajemy wobec nich nieświadomi i krzywimy się na każdą wzmiankę o nich.
Podobnie jak w przypadku innych nauk, w nauce o duszy szczegóły znane są tylko tym, którzy poświęcają życie ich poszukiwaniu. Ludzie, którzy wiedzą naprawdę – ci, których nazywamy adeptami – cierpliwie kształtowali w sobie umiejętności niezbędne do prowadzenia doskonałych obserwacji. Bo w tym względzie istnieje różnica pomiędzy metodami badań w dziedzinie wiedzy tajemnej a metodami badań w zakresie współczesnych form nauki; te ostatnie poświęcają całą energię usprawnianiu narzędzi, podczas gdy te pierwsze mają na uwadze przede wszystkim rozwój obserwatora.
(…)
Szczegółowy opis tego procesu rozwoju zająłby więcej miejsca, niż możemy poświęcić w ramach tego wprowadzającego podręcznika. Odnajdziecie opis całego schematu w innych pracach z dziedziny teozofii. Musi nam więc tymczasem wystarczyć stwierdzenie, że jest to w całości kwestia wibracji. Wszelkie informacje docierające do nas ze świata zewnętrznego przyjmują postać wibracji, niezależnie od tego, czy odbieramy je za pośrednictwem wzroku, słuchu, czy dotyku. W konsekwencji jeśli człowiek zdolny jest uwrażliwić się na dodatkowe wibracje, zyskuje więcej informacji, staje się kimś, kogo powszechnie nazywamy „jasnowidzącym”.
To słowo w potocznym jego znaczeniu oznacza po prostu lekkie rozszerzenie normalnego wzroku; człowiek może jednak stać się dużo bardziej wrażliwy na subtelne wibracje w chwili, gdy jego świadomość, operująca poprzez wiele wykształconych zdolności, zaczyna funkcjonować na nowe, wyższe sposoby. Odkrywa wtedy on nowe światy subtelniejszej materii, choć w rzeczywistości one także są tylko nowymi fragmentami świata, który już zna.
(…)
Dowiaduje się więc, że wokół niego, przez całe jego życie, istniał przeogromny niewidzialny wszechświat, który nieustannie oddziaływał na niego na wiele sposobów, nawet jeśli on był tego zupełnie nieświadomy. Dopiero kiedy wykształci w sobie zdolności postrzegania tych światów, może je poddawać naukowej obserwacji, powtarzać te obserwacje po wielokroć, porównywać je z innymi, klasyfikować je i wyciągać na tej podstawie wnioski.
Cały ten proces powtarzał się tysiące razy. Adepci, o których mówię, korzystali z niego w najpełniejszym możliwym stopniu, ale także nasi studenci czynili w tym kierunku pewne starania. Rezultaty naszych badań posłużyły nie tylko weryfikacji wielu informacji przekazanych nam początkowo przez adeptów, lecz również ich objaśnieniu i znaczącemu wzmocnieniu.
Widok tego zwykle niewidzialnego dla nas fragmentu naszego świata uświadamia nam ogromną ilość nowych, nad wyraz interesujących faktów. Stopniowo rozwiązuje dla nas wiele najbardziej skomplikowanych problemów życiowych, objaśnia sens wielu tajemnic, których od tak dawna nie byliśmy w stanie zrozumieć tylko dlatego, że widzieliśmy do tej pory tak niewiele, patrząc na różne sprawy z naszego niższego poziomu i postrzegając je jako odrębne, niepołączone ze sobą części, zamiast wznieść się ponad nie, skąd widać je jako zrozumiałe cząstki wielkiej całości.
Ta nowa sytuacja pozwala nam zrozumieć wiele kwestii, o których tak długo dyskutowaliśmy, na przykład kwestię dalszej egzystencji człowieka po śmierci. Oferuje nam wyjaśnienie wszystkich niemożliwych twierdzeń wygłaszanych przez Kościół o istnieniu nieba, piekła i czyśćca; wydobywa nas z ignorancji i wyzwala z lęku przed nieznanym, pozwalając dostrzec racjonalny i uporządkowany plan rzeczy. Postaram się teraz przedstawić ten plan.
(…)
Ponieważ moim pragnieniem jest przedstawić treść nauk teozoficznych w sposób możliwie najbardziej zrozumiały, ograniczę się do ich bardzo ogólnych zasad, odsyłając tych, którzy potrzebują bardziej szczegółowych informacji, do innych książek i monografii poświęconych poszczególnym kwestiom. W zakończeniu każdego rozdziału tego skromnego traktatu postaram się zamieścić listę takich książek, do których sięgnąć mogą ci, którzy chcą lepiej zrozumieć ten jakże fascynujący system.
Rozpocznę więc od przedstawienia najciekawszych reguł, które objawiają się nam w trakcie studiów teozoficznych. Być może znajdą się wśród was tacy, którzy przyjmą moje oświadczenie z niedowierzaniem, albo ci, dla których okaże się ono całkowicie sprzeczne z tym, co do tej pory myśleli. Proszę więc, byście pamiętali, że nie prezentuję w tym miejscu teorii – w rozumieniu metafizycznych spekulacji czy też własnych pobożnych opinii – lecz określone naukowe fakty, wielokrotnie udowadniane i poddawane badaniom nie tylko przeze mnie, lecz przez wielu innych osób.
Co więcej, twierdzę, że są to fakty, które można zweryfikować samodzielnie, jeśli poświęcimy temu czas i trud. Nie oferuję czytelnikowi wyznania wiary, które ma on przełknąć jak pigułkę; próbuję przedstawić mu plan systemu wymagający przestudiowania, a przede wszystkim życie, które należy przeżyć. Nie proszę, by uwierzył mi na słowo, sugeruję tylko, by wziął pod rozwagę nauki teozoficzne jako hipotezę, choć dla mnie nie jest to hipoteza, lecz żywy fakt.
(…)
Jeśli nasz system okaże się dla niego bardziej satysfakcjonujący niż inne przedstawiane mu wyjaśnienia, jeśli uzna, że pozwala mu zrozumieć w większym stopniu problemy życia, odpowiedzieć na wiele więcej pytań, jakie rodzą się w umyśle myślącego człowieka, zacznie zgłębiać tę wiedzę i mam nadzieję, a nawet jestem o tym przekonany, że odnajdzie tu rosnącą satysfakcję i radość, jakich sam doświadczam.
Jeżeli jednak czytelnik uzna, że inne systemy wiedzy przemawiają do niego w większym stopniu, to wystarczy, że dowiedział się czegoś więcej o ludziach, z którymi do tej pory nie znalazł porozumienia. Pokładam tak duże zaufanie w naszych naukach, iż wierzę, że prędzej czy później takie porozumienie nastąpi, kiedy tylko czytelnik dowie się tego, co my już wiemy.
(…)
W jednej z naszych najwcześniejszych publikacji z dziedziny teozofii napisano o istnieniu trzech prawd absolutnych, które nigdy nie zostaną utracone, nawet jeśli nie potrafimy ich wyrazić naszym językiem. Są to prawdy tak wielkie jak samo życie, a zarazem tak proste jak najmniej rozwinięty z ludzkich umysłów. Mogę je tu tylko sparafrazować jako najważniejsze treści przyjętych przeze mnie zasad.
Przedstawię następnie naturalnie nasuwające się z nich wnioski, a potem najważniejsze sposoby zastosowania tej określonej wiedzy. Sporządziwszy w ten sposób ogólny schemat, omówię go punkt po punkcie, by przedstawić jego najprostsze objaśnienie, możliwe w ramach tej niewielkiej książki stanowiącej wprowadzenie do naszych nauk.
Bóg istnieje i jest dobry. Jest wielkim dawcą życia, który mieszka w nas i poza nami, nieśmiertelny, rozdający nieustającą łaskę. Nie słyszymy Go, nie widzimy ani nie możemy Go dotknąć, a jednak może Go postrzegać ten, kto tego pragnie.
Człowiek jest nieśmiertelny, a jego pełna chwały i splendoru przyszłość nie ma granic.
Światem rządzi Boskie prawo absolutnej sprawiedliwości, tak więc każdy człowiek jest w istocie własnym sędzią, obdarza siebie chwałą albo klęską, jest piewcą własnego życia, sam wyznacza sobie nagrody lub kary.
(…)
Oto, co wynika z pierwszej prawdy:
To, że pomimo pozorów wszystkie rzeczy zdecydowanie i inteligentnie zdążają ku dobru; że wszelkie okoliczności, choćby wydawały się zmierzać w innym kierunku, są w rzeczywistości takie, jakie być powinny; że wszystko wokół nas nie jest przeszkodą, lecz pomocą, jeśli potrafimy to właściwie zrozumieć.
Ponieważ wielki plan rzeczy służy ludzkiemu dobru, naszym obowiązkiem jest nauczyć się go rozumieć.
Zrozumiawszy go, mamy obowiązek współpracować.
(…)
Z drugiej wielkiej prawdy wynika, że:
Prawdziwy człowiek jest duszą, a jego ciało jest tylko dodatkiem.
Powinien więc on postrzegać całą rzeczywistość z punktu widzenia duszy i za każdym razem, gdy budzi się w nim wewnętrzny konflikt, powinien utożsamiać się z tym, co w nim wyższe.
To, co powszechnie nazywamy życiem, jest tylko jednym dniem prawdziwego, większego życia.
Śmierć jest dużo mniej istotna, niż sądzimy, nie jest bowiem w żadnym razie kresem życia, a jedynie przejściem z jednego etapu do drugiego.
Człowiek przebył daleką drogę w procesie ewolucji, której przestudiowanie jest niezwykle fascynujące, interesujące i pouczające.
Ma także przed sobą wspaniałą przyszłość na tej drodze, której studiowanie okaże się jeszcze bardziej fascynujące i pouczające.
Każda dusza ludzka z całą pewnością osiągnie ostateczne spełnienie, nieważne, jak daleko zdaje się błądzić poza ścieżką ewolucji.
(…)
Z trzeciej prawdy wynika, że:
Każda myśl, słowo i działanie powodują określony skutek – nie nagrodę czy karę wyznaczaną z zewnątrz, lecz skutek wpisany w samo działanie, definitywnie z nim powiązany prawem przyczyny i skutku, będącymi w istocie dwiema nierozłącznymi częściami jednej całości.
Zarówno obowiązkiem, jak i przedmiotem zainteresowania człowieka jest wnikliwe przestudiowanie tego Boskiego prawa, aby nauczył się on do niego dostosowywać i korzystać z niego, jak korzystamy z innych wielkich praw natury.
Powinnością człowieka jest osiągnięcie doskonałej kontroli nad sobą, aby mógł on kierować swoim życiem inteligentnie, w zgodzie z tym prawem.
(…)
Kiedy w pełni przyswoimy sobie tę wiedzę, diametralnie zmieni ona ten aspekt naszego życia i nie potrafię opisać wszystkich korzyści płynących z tego faktu. Mogę jedynie wymienić kilka procesów zapoczątkowanych przez tę zmianę, a umysł czytelnika bez wątpienia wypełni je własnym doświadczeniem.
Musimy jednak zrozumieć, że nie wystarczy nam wiedza ogólna. Przekonania, jakie większość ludzi żywi co do założeń wyznawanych przez nich religii, okazują się w tej mierze bezużyteczne, ponieważ nie powodują praktycznych skutków w ich życiu. Jeżeli jednak wierzymy w te prawdy, tak jak wierzymy w inne prawa natury – w to, że ogień spala, a woda zatapia – ich efekty w naszym życiu będą ogromne.
Bo nasze przekonanie o prawdziwości tych praw natury wystarcza, byśmy dostosowali do nich swoje życie. Przekonani o tym, że ogień spala, staramy się go unikać. Świadomi tego, że możemy utopić się w wodzie, nie wchodzimy do niej zbyt głęboko, jeśli nie potrafimy pływać.
(…)
Przekonania te są dla nas czymś tak określonym i realnym, ponieważ wypływają z wiedzy i potwierdziliśmy je codziennym doświadczeniem. Przekonania studenta teozofii są dla niego równie realne i zdefiniowane z tego samego powodu. To dlatego wynikają z nich skutki, które teraz przedstawię:
Zyskujemy racjonalne zrozumienie życia – wiemy, jak powinniśmy żyć i dlaczego, uczymy się, że życie jest warte doświadczania, kiedy je właściwie pojmujemy.
Uczymy się nad sobą panować i dlatego się rozwijamy.
Uczymy się, jak najlepiej pomagać tym, których kochamy, jak stać się użytecznymi dla tych, z którymi się stykamy i ostatecznie dla całej ludzkości.
Uczymy się postrzegać wszystko z szerszego, filozoficznego punktu widzenia – nigdy z małostkowej, czysto osobistej perspektywy.
(…)
W konsekwencji:
Nie przerastają nas nigdy życiowe problemy.
Nie mamy poczucia niesprawiedliwości związanego z naszym otoczeniem czy przeznaczeniem.
Jesteśmy całkowicie wolni od lęku przed śmiercią.
Nasz smutek wywołany śmiercią tych, których kochamy, jest dużo łagodniejszy.
Zyskujemy całkowicie nowe spojrzenie na życie po śmierci i rozumiemy jego miejsce w procesie naszej ewolucji.
Jesteśmy całkowicie wolni od lęku i obaw natury religijnej, zarówno wobec siebie, jak i naszych przyjaciół – na przykład lęku o zbawienie duszy.
Nie trapi nas poczucie niepewności co do naszych przyszłych losów, żyjemy w doskonałym spokoju, wyzwoleni od wszelkiego lęku.
Przyjrzyjmy się teraz każdemu z tych twierdzeń z osobna i postarajmy się je pokrótce objaśnić.
(…)
Kiedy przyjmiemy istnienie Boga jako naszą pierwszą i najważniejszą zasadę, musimy zdefiniować znaczenie tego wielce nadużywanego, aczkolwiek pełnego mocy słowa. Próbujemy je wyzwolić z wąskich ograniczeń stworzonych przez ignorancję nierozwiniętych ludzi i przywrócić mu jego splendor – choć nieoddający w najmniejszym stopniu jego prawdziwej wielkości – nadany mu przez założycieli religii. Dokonujemy więc rozróżnienia Boga jako Nieskończonej Egzystencji oraz manifestacji tej Najwyższej Egzystencji jako Boga przejawionego, ewoluującego i kierującego wszechświatem.
Tylko w odniesieniu do tej ograniczonej manifestacji można zastosować pojęcie „Boga osobowego”. Bóg w Nim jest poza ograniczeniami osobowości, jest „we wszystkimi i przez wszystko” i zaiste jest wszystkim. O Nieskończonym, Absolutnym, Wszystkim możemy jedynie powiedzieć „On jest”.
Dla wszelkich praktycznych celów nie musimy wykraczać poza tę Jego wspaniałą i chwalebną manifestację (nieco poniżej naszego poziomu rozumienia) wielkiej Kierującej Siły albo bóstwa naszego układu słonecznego, które filozofowie nazywają Logosem. To w odniesieniu do Niego prawdą jest to, co kiedykolwiek słyszeliśmy o Bogu – co słyszeliśmy dobrego – wykluczając wysuwane czasem bluźniercze teorie przypisujące Mu ludzkie wady.
(…)
Wszystko, co kiedykolwiek powiedziano o miłości, mądrości, mocy, cierpliwości i współczuciu, o wszechwiedzy, wszechobecności, wszechmocy – to wszystko, i wiele więcej, jest prawdą o Logosie naszego układu. Zaprawdę „w Nim żyjemy, poruszamy się i mamy swoje istnienie”. Nie jest to w żadnym razie figura poetycka, lecz (choć może się to wydawać nam obce) pewny fakt naukowy; tak więc kiedy mówimy o bóstwie, nasza pierwsza myśl odwołuje się naturalnie do Logosu.
Nie mamy tylko nadziei, że On może istnieć; nie chodzi tu nawet o wiarę w Jego istnienie; my po prostu to wiemy, tak jak wiemy, że słońce świeci, bo dla wyszkolonego i ukształtowanego jasnowidzącego ta potężna egzystencja jest potwierdzonym faktem. Człowiek przeciętnie rozwinięty nie może Go bezpośrednio zobaczyć, ale nieomylne dowody Jego działania i Jego dążeń przemawiają zewsząd do nas, którzy studiujemy życie niewidzialnego świata, będącego w rzeczywistości tylko wyższą częścią tego świata.
(…)
Napotykamy tu wyjaśnienie dogmatu wspólnego wszystkim religiom – dogmatu Trójcy. Mimo iż jest on niezrozumiały dla przeciętnego czytelnika, podobnie jak wiele innych twierdzeń powtarzanych w naszych wyznaniach wiary, nabiera znaczenia i przynosi nam oświecenie, kiedy zaczynamy rozumieć prawdę. On, który ukazuje nam się w swoim dziele, Solarny Logos, jest bez wątpienia potrójny – jest trzema, a zarazem jednym, jak od dawna wpaja nam religia. Objaśnienie tej kwestii, na takim poziomie, na jakim ludzki intelekt zdolny jest na obecnym etapie pojąć tę tajemnicę, odnajdziecie w książkach, które wam polecam.
To, że On jest w nas jak i poza nami albo, inaczej mówiąc, że człowiek jest w istocie Boską esencją, to kolejna wielka prawda, choć ci, którzy pozostają ślepi na wszystko, co nie wiąże się z tym zewnętrznym, niższym światem, wciąż mogą z nią polemizować. Prawdę tę przyjmuje jednak z pełnym przekonaniem studiujący wyższą stronę życia. O konstytucji ludzkiej duszy i jej różnych wehikułach opowiemy podczas omawiania drugiej prawdy, tymczasem zaś nadmienimy tylko, że wrodzona nam Boskość jest faktem, który gwarantuje, że każda istota ludzka powróci ostatecznie do swojego Boskiego poziomu.
(…)
Zapewne żadne z naszych postulatów nie będą przedstawiały większej trudności dla przeciętnego umysłu niż ten pierwszy wniosek o pierwszej wielkiej prawdzie. Rozglądając się wokół, w naszym codziennym życiu dostrzegam tak wiele zamętu i stresu, smutku i cierpienia, tak wiele tego, co wydaje się triumfem zła nad dobrem, że niemal niemożliwością jest zakładać, że cały ten pozorny zamęt jest w rzeczywistości częścią uporządkowanego procesu. A jednak taka jest prawda i dostrzeżemy ją, kiedy tylko wzniesiemy się ponad pył i kurz wzniecony przez zmagania w świecie zewnętrznym i spojrzymy na wszystko z poziomu pełniejszej wiedzy, napełnieni wewnętrznym spokojem.
Wtedy prawdziwy ruch całej tej złożonej maszynerii stanie się zrozumiały. Zobaczymy, że to, co wydawało się być sprzecznym nurtem zła dominującym nad strumieniem postępu, jest tylko niewielkim zagłębieniem, w którym zbiera się na chwilę woda, albo słabym wirem na jej powierzchni sprawiającym wrażenie, że cały wielki nurt lada chwila zawróci w przeciwną stronę.
(…)
Zaiste, jak głosi nasza trzecia wielka prawda, absolutna sprawiedliwość obejmie wszystkich, tak więc niezależnie od okoliczności, w jakich znajdzie się człowiek, powinien on wiedzieć, że to on sam je stworzył; ale może też wiedzieć wiele więcej. Może być pewien, że każda sytuacja działaniem prawa ewolucji została skonstruowana w taki sposób, by stworzyć mu najlepszą możliwość rozwijania w sobie tych cech, których najbardziej potrzebuje.
Być może sam nie wybrałby okoliczności, w jakich się znalazł, są one jednak dokładnie tym, na co zasłużył. Wymagające od niego zastanowienia okresy pustki (które często narzucają poważne ograniczenia) najlepiej służą jego rozwojowi. Mogą nastręczać wielu trudności, lecz tylko po to, by nauczył się je przezwyciężać i tym samym rozwijać odwagę, determinację, cierpliwość, wytrwałość i inne cechy, których mu brakuje. Ludzie mówią często, że siły natury sprzysięgły się przeciwko nim, podczas gdy tak naprawdę wszystko wokół zostało starannie obmyślone, by wspierać ich w dążeniu w górę.
(…)
Istnienie Boskiego planu, którego zrozumienie jest ludzkim zadaniem, nie wymaga więc dodatkowej argumentacji. Nawet choćby ze względu na osobistą korzyść ci, którzy zmuszeni są żyć w określonych warunkach, zrobią najlepiej starając się go poznać; a kiedy człowiek obiera sobie altruistyczne cele, to zrozumienie jest dla niego tym ważniejsze, by móc bardziej skutecznie pomagać innym.
Bez wątpienia częścią tego planu dla postępu ludzkiej ewolucji jest to, by człowiek inteligentnie z nim współdziałał, kiedy tylko wykształci w sobie wystarczający poziom tej inteligencji i odpowiednią gotowość do wspierania go. Doprawdy, ów Boski plan jest tak cudowny i piękny, że kiedy człowiek zaczyna go dostrzegać, nie może postąpić inaczej niż skierować całą swoją energię na współpracę z nim, choćby mógł w tym planie wypełniać najskromniejszą rolę.
(…)
Zadziwiająco praktyczny materializm, do poziomu którego zostaliśmy zredukowani, trudno zaprezentować lepiej niż poprzez jego przykłady w życiu codziennym. Mówi się powszechnie o tym, że człowiek posiada duszę, o „zbawieniu naszych dusz” i tak dalej, ewidentnie postrzegając ciało fizyczne jako prawdziwego człowieka, a duszę jako ledwie dodatek, coś nieokreślonego, co jest jedynie właściwością ciała.
Tak niedoprecyzowane wyobrażenia powodują z konieczności, że wielu ludzi zaczyna wątpić w istnienie czegoś tak nieokreślonego jak dusza. Wydaje się więc, że zwykły człowiek nie ma pewności, czy w ogóle ją posiada, a w jeszcze mniejszym stopniu jest przekonany o jej nieśmiertelności. Wydaje się dziwne, by miał trwać w takiej godnej ubolewania ignorancji, bo nawet w świecie zewnętrznym jest bardzo wiele dowodów zdolnych wykazać, że człowiek istnieje poza ciałem, że zdolny jest pokonywać duże odległości poza nim za życia, a co dopiero po śmierci.
(…)
Dopóki nie wyzwolimy się ostatecznie z tej nadzwyczajnej iluzji, że ciało jest człowiekiem, nie zdołamy docenić prawdy. Wystarczy krótkie zastanowienie, by dowieść, że ciało jest tylko wehikułem, w którym człowiek się manifestuje w tej surowej materii, z której zbudowany jest nasz widzialny świat.
Co więcej, współczesna nauka poświadcza istnienie innych, subtelniejszych rodzajów materii – nie tylko eteru, który przenika wszystkie znane nam substancje, lecz także materii innego rodzaju, które z kolei przenikają eter, które są od niego tyleż subtelniejsze, co eter od materii ciał stałych. Czytelnik naturalnie zada sobie pytanie, jak to możliwe, że człowiek uświadamia sobie istnienie rodzajów materii tak cudownie subtelnej, tak nieskończenie małej w podziałach. Odpowiadam, że może je sobie uświadamiać tak samo, jak uświadamia sobie materię niższego rodzaju – odbierając jej wibracje.
(…)
Człowiek może odbierać te wibracje, bo ma w sobie materię tego subtelniejszego rodzaju – tak jak jego ciało zbudowane z gęstszej materii jest wehikułem do postrzegania i komunikowania się ze światem gęstej materii, tak jego subtelniejsza materia tworzy wehikuł, dzięki któremu może postrzegać i komunikować się ze światem subtelniejszej materii niedostrzegalnej dla bardziej prymitywnych zmysłów fizycznych.
(…)
Wehikuły te możemy opisać jako ciała w relacji do odpowiadających im poziomów materii. Można powiedzieć, że wokół nas istnieje wiele światów, zawierających się w sobie (poprzez wzajemne przenikanie) i że człowiek posiada odrębne ciało w każdym z tych światów, za pośrednictwem którego może te światy obserwować i w nich istnieć. Stopniowo uczy się, jak używać tych ciał, i w ten sposób zyskuje dużo pełniejsze wyobrażenie o wielkim złożonym świecie, w którym żyje; bo wszystkie te światy wewnętrzne są w rzeczywistości jego częścią.
I tak człowiek dochodzi do zrozumienia bardzo wielu zjawisk, które do tej pory były dla niego tajemnicą; już nie utożsamia się ze swoimi ciałami, wie, że są to tylko stroje, które może zdjąć i założyć inne i że nie będzie to miało na niego żadnego wpływu. Musimy w tym miejscu powtórzyć, że nie są to w żadnym razie spekulacje metafizyczne ani pobożne życzenia, lecz określone fakty naukowe doskonale znane poprzez eksperymenty tym, którzy studiują teozofię.
(…)
Mówimy o świecie widzialnym jako o „wymiarze fizycznym”, choć obejmuje on także gazy i różne warstwy eteru.
Kolejnemu poziomowi istnienia materii średniowieczni alchemicy (doskonale świadomi tej rzeczywistości) nadali nazwę „wymiaru astralnego”, a my ją od nich przejęliśmy. W tym świecie zawiera się inny świat, zbudowany z jeszcze subtelniejszej materii, który nazywamy „wymiarem mentalnym”, bo jego materia zbudowana jest z tego, co potocznie nazywamy ludzkim umysłem. Istnieją także inne, jeszcze wyższe wymiary, nie muszę jednak kłopotać czytelnika ich opisywaniem, ponieważ obecnie zajmujemy się tylko ludzką manifestacją w światach niższych.
(…)
Czym więc jest prawdziwy człowiek? Emanacją Logosu, iskrą Boskiego płomienia. Duch w nim jest samą istotą Boskości, która zakłada na siebie strój, czyli duszę. Dusza spowija go i nadaje mu cechy indywidualne, co powoduje, że w naszym ograniczonym rozumieniu oddzielamy go na jakiś czas od reszty Boskiego Życia. Historia pierwotnego formowania się ludzkiej duszy, która spowija ducha, jest piękna i ciekawa, lecz nazbyt długa, by ją przedstawiać w tym wprowadzeniu do naszych nauk. Odnajdziecie jej szczegółowy opis w naszych innych, poświęconych temu zagadnieniu książkach.
(…)
Tak więc, jak powiedziano, to, co zwykle nazywamy ludzkim życiem, jest tylko jednym dniem rzeczywistego i szerszego życia – dniem spędzonym w szkole, w którym opanowuje określone lekcje. Ale jako że jedno krótkie życie trwające siedemdziesiąt albo osiemdziesiąt lat nie wystarczy, by stworzyć mu możliwość opanowania wszystkich lekcji, jakie oferuje mu ten cudowny i piękny świat, i jako że Bóg wyznaczył mu opanowanie ich wszystkich w określonym czasie, człowiek musi powracać na ziemię wiele razy, by spędzać kolejne dni w szkole, którą nazywamy życiem, w różnych klasach prowadzonych przez różnych nauczycieli. Kiedy zaś nauka na tym najniższym etapie dobiega końca, przechodzi on do wyższych, bardziej wzniosłych i chwalebnych zadań – podejmuje prawdziwie boską pracę życia, do której przygotowuje go ta ziemska szkoła.
To właśnie jest doktryna reinkarnacji albo ponownych narodzin – doktryna powszechnie znana w starożytnych cywilizacjach, wyznawana po dziś dzień przez większość ludzkiej rasy.
(…)
Dla tego, kto zna prawdę, życie zwyczajnego człowieka poświęcone wyłącznie przedmiotom materialnym, dążeniu do bogactwa i sławy jawi się jako dziecinna zabawa – bezsensowne wyrzeczenie się wszystkiego, co naprawdę istotne, dla kilku chwil gratyfikacji niższej strony naszej natury. Student „kieruje swoje uczucia ku wyższym rzeczom, nie ku ziemskim sprawom” nie tylko dlatego, że dostrzega w tym właściwy sposób postępowania, lecz dlatego, że uświadamia sobie bezwartościowość tego, co ziemskie. Niezmiennie stara się obierać wyższą perspektywę, widząc, że to, co przynależy do niższej natury, jest niewiarygodne – że niższe pragnienia i uczucia gromadzą się wokół niego jak gęsta mgła, przesłaniając mu obraz rzeczywistości.
(…)
Jednym z ważniejszych praktycznych skutków głębokiego zrozumienia prawdy teozoficznej jest całkowita przemiana naszej postawy wobec śmierci. Nie jesteśmy w stanie pojąć ogromu całego niepotrzebnego smutku, lęku i cierpienia, które stały się udziałem ludzkości na skutek jej ignorancji i przesądów wobec kwestii śmierci. Tak wielu ludzi żywi fałszywe i głupie przekonania w tej kwestii, które odpowiadają za niewypowiedziane zło w przeszłości i które powodują nieopisane cierpienie dzisiaj. Dlatego wyzbycie się tych przekonań będzie jedną z największych korzyści, jakie staną się udziałem ludzkiego gatunku.
Tym dobrem nauki teozoficzne obdarzają tych, którzy dzięki studiom filozoficznym w poprzednich wcieleniach są dziś zdolni do ich przyjęcia. Uwalniają one śmierć z całego otaczającego ją lęku i smutku, pozwalając nam dostrzec jej prawdziwe proporcje i zrozumieć jej miejsce w planie naszej ewolucji.
(…)
Tak długo, jak będziemy postrzegali śmierć jako koniec życia, bramę do nieznanej, lecz budzącej lęk krainy, nie będziemy potrafili zaufać temu procesowi, będzie on dla nas źródłem przerażenia. Ponieważ pomimo nauk głoszonych przez wszystkie religie, które zaprzeczają takim bezpodstawnym przesądom, jest to pogląd panujący dziś w świecie zachodnim, narosło wokół niego wiele budzących lęk mitów i zwyczajów, którym bezmyślnie hołdują ci, którzy powinni przyjąć bardziej światłą perspektywę myślenia.
Wszystkie upiorne atrybuty żałoby – milczenie, świece, czarny aksamit, krepa, żałobne stroje, czarna obwódka na nekrologach – świadczą o ignorancji tych, którzy im hołdują. Kto naprawdę rozumie, czym jest śmierć, odrzuca całą tę dziecinną maskaradę, widząc, że płacz nad wyzwoleniem przyjaciela wywołany wyłącznie bólem rozłąki jest jedynie przejawem egoizmu.
(…)
Nie potrafimy wyzwolić się z bólu wywołanego tą tymczasową rozłąką, możemy jednak powściągnąć się przed próbami zamykania drogi przed odchodzącym. Wiemy, że nie musimy się bać ani płakać nad śmiercią, niezależnie od tego, czy przychodzi ona do nas, czy do tych, których kochamy. Przychodziła już wiele razy przedtem, znamy ją. Zamiast więc przedstawiać ją jako króla upiora, dużo sensowniej będzie widzieć w niej anioła ze złotym kluczem, otwierającym bramę do pełnego chwały wymiaru wyższego życia.
Ci, którzy o tym wiedzą, przyjmują fakt ciągłości życia, rozumieją, że utrata ciała fizycznego nie jest niczym więcej jak zrzuceniem stroju, co w najmniejszym stopniu nie zmienia prawdziwego człowieka, który ten strój dla siebie utkał. Widzą, że śmierć jest awansem po życiu spędzonym w połowie w wymiarze fizycznym, przejściem do wymiaru astralnego, a zatem wyższego. To sprawia, że witają ją z radością, a kiedy śmierć spotyka tych, których kochają, dostrzegają w niej wielką dla nich korzyść, nawet kiedy odczuwają egoistyczny żal wobec tymczasowej z nimi rozłąki.
(…)
Jednocześnie wiedzą, że ta rozłąka jest złudzeniem, że nie jest czymś rzeczywistym. Mają świadomość tego, że tak zwani zmarli wciąż nam towarzyszą, że wystarczy odrzucić nasze ciała fizyczne we śnie, by stanąć obok nich, by się z nimi naprawdę spotkać. Widzą wyraźnie, że ten świat jest jednością i że rządzą nim wszędzie te same Boskie prawa, nawet jeśli nie widzimy tego za pośrednictwem naszego fizycznego wzroku. W konsekwencji fakt przejścia z jednej części życia do drugiej nie budzi w nas niepokoju, nie wydaje się czymś osobliwym, nie obawiamy się tego, co nas czeka po drugiej stronie.
Dzięki staraniom badaczy w dziedzinie teozofii otrzymaliśmy mapę całego niewidzialnego świata już za życia fizycznego, jesteśmy więc przygotowani, by przejść do nowego wymiaru bez wahania, wiedząc, iż służy to najlepiej naszej ewolucji. Czytelników chcących poznać więcej szczegółów na temat kolejnych etapów tego wyższego życia odsyłamy do książek poświęconych tej dziedzinie. Wystarczy w tym miejscu powiedzieć, że warunki w nich panujące są naszym własnym tworem. Myśli i pragnienia, które żywiliśmy w naszej ziemskiej egzystencji, przyjmują realną postać i oddziałują na nas tak długo, aż wyczerpią się zasoby energii, którą je obdarzyliśmy.
(…)
Jeśli więc nasze myśli i pragnienia zyskały wielką siłę i jeśli były ukierunkowane na zło, stworzyliśmy sobie naprawdę okrutne towarzystwo. Szczęśliwie jednak są to przypadki należące do zdecydowanej mniejszości w świecie astralnym. Najgorszym losem, jaki przeciętny człowiek tego świata gotuje sobie po śmierci, jest bezcelowa i niewypowiedzialnie nużąca egzystencja, pozbawiona wszelkiego racjonalnego zainteresowania. To naturalny skutek życia zmarnowanego, poświęconego sprawom trywialnym, plotkowaniu i folgowaniu swoim niskim potrzebom.