Opis
Annie Besant następnie zajmuje się karmą, jej wpływem na każdego z ludzi oraz tym, jak akceptacja reinkarnacji i karmy wprowadzają w codzienne życie spokój i zadowolenie. Nakreśla prawo służby wszystkiemu co istnieje, pokazuje jak Wszechświat nieustannie przyjmuje stanowisko służby, a ten kto działa w taki sposób dostraja się do najwyższych uniwersalnych praw. Taki człowiek „nie mając nic – posiada wszystko, o nic nie prosi, a wszystko mu się oddaje; jego życie jest szczęśliwością, gdyż jest w jedności ze Wszechświatem, który jest Najwyższą Sprawiedliwością, kładzie on kres cierpieniu”.
Autorka opisuje również, jak ewolucja człowieka umiejscowiona jest we wielkiej ewolucji Wszechświata, opowiada o Wielkich Duszach, Mistrzach rządzących naszą planetą oraz nakreśla ścieżkę, jaką będzie podróżowała każda ludzka dusza, aż osiągnie poziom Mistrza i stanie się częścią zastępów Wielkiego Białego Braterstwa.
Cytaty z książki:
Przystępujemy do przestudiowania jednej z podstawowych doktryn Odwiecznej Mądrości, doktryny reinkarnacji. Nasze wyobrażenie o niej zyska na jasności i będzie bardziej zgodne z ogólnym porządkiem natury, jeśli rozpatrzymy ją najpierw jako zasadę przejawiającą się powszechnie w przyrodzie, a dopiero później przejdziemy do tego szczególnego przypadku, jakim jest reinkarnacja duszy ludzkiej. Zazwyczaj przytacza się ten szczególny przypadek z całości naturalnego porządku rzeczy i z wielką szkodą dla wyniku badań rozpatruje się go jako oderwany fragment. Wszelka bowiem ewolucja polega na tym, że życie w miarę swego rozwoju przechodzi z jednej formy w drugą i gromadzi w sobie zdobyte z pomocą tych form doświadczenia. Reinkarnacja duszy ludzkiej nie wprowadza więc do ogólnego procesu ewolucji jakiegoś nowego czynnika, lecz jest tylko zastosowaniem powszechnej zasady do nowych warunków – nieodzownych wskutek indywidualizacji rozwijającego się nieprzerwanie życia.
(…)
Zrozumiawszy ten zasadniczy fakt, że życie posiada w sobie zdolność odpowiadania na każde drganie, jakie przychodzi z zewnątrz, i że gra sił zewnętrznych wydobywa z niego kolejno jedną odpowiedź po drugiej, wypada nam zastanowić się z kolei nad ciągłością życia i formy jako nad następnym zasadniczym pojęciem. Formy przekazują swe właściwości innym, od nich pochodzącym formom, oddając im cząstkę swej własnej substancji, która oddziela się, by prowadzić niezależne życie. Ciągłość życia fizycznego otrzymuje się przez podział, pączkowanie, wysiew zarodników i przez rozwój potomstwa w łonie matki, a każda nowa forma pochodzi od poprzedniej i odtwarza jej charakterystyczne cechy. Nauka łączy te fakty pod ogólną nazwą prawa dziedziczności, a jej obserwacje o przekazywaniu formy z pokolenia na pokolenie godne są szczególnej uwagi, gdyż rzucają światło na działanie natury w świecie zjawisk. Trzeba jednak pamiętać, że prawo to stosuje się tylko do ciała fizycznego, w skład którego wchodzą dostarczane przez rodziców cząstki fizyczne. Bardziej tajemnych działań natury – owych działań życia, bez których nie mogłaby istnieć żadna forma – nie brano dotąd wcale pod uwagę z powodu ich niedostępności dla fizycznej obserwacji. Lukę tę mogą zapełnić jedynie wyniki badań Odwiecznej Mądrości dane nam przez tych, którzy od wieków mieli możliwość obserwowania natury z pomocą zmysłów ponadfizycznych; badania te mogą być zresztą stopniowo sprawdzane przez każdego cierpliwego ucznia ich szkoły.
Ciągłość życia istnieje w równej mierze jak ciągłość formy. I właśnie to nieprzerwane życie – wraz ze swymi coraz bardziej ujawniającymi się energiami, które przechodzą ze stanu utajenia w stan czynny pod wpływem bodźców zewnętrznych, otrzymywanych za pośrednictwem kolejno po sobie następujących form – to życie wchłania i przechowuje doświadczenia nabyte w tych formach. Gdy bowiem pewna forma umiera – życie zachowuje owoc przeżyć w postaci różnych uzdolnień i władz przez nie rozbudzonych; uzdolnienia te unosi z sobą i czeka gotowe ożywić nowe formy pochodzące od starych. Gdy życie zajmowało jeszcze poprzednią formę, działało ono za jej pośrednictwem i przystosowywało ją do potrzeb wyrażenia każdej swej nowo obudzonej władzy. To przystosowanie, utrwalone w substancji formy, zostaje przekazane oddzielnym od niej częściom, które zwiemy potomstwem, a które mając wspólną z tą formą substancję – muszą z konieczności posiadać jej charakterystyczne cechy. W potomstwo to wlewa się życie wraz ze wszystkimi swoimi wzmożonymi uzdolnieniami, by dalej doskonalić te zmienione już nieco formy i rozwijać w nich nowe siły; i tak wciąż bez końca.
(…)
Z drugiej strony współczesna nauka ukazuje coraz jaśniej, że w ewolucji stworzeń wyższych dziedziczność odgrywa coraz mniejszą rolę, że cech umysłowych i moralnych nie przekazuje się z rodziców na potomstwo i że im wyższy poziom osiągają te cechy, tym wyraźniej ten fakt występuje. Dziecko geniusza bywa nieraz idiotą, a rodzice zupełnie przeciętni dają życie geniuszowi.
(…)
Istnieją dziś dwie drogi, którymi człowiek może z tego pierwotnego stanu umysłowego dźwignąć się stopniowo w górę. Może się on mianowicie podnosić dzięki kierownictwu i opiece istot bez porównania bardziej od niego rozwiniętych lub też wzrastać powoli, pozostawiony samemu sobie bez niczyjej pomocy. W tym drugim przypadku ewolucja człowieka wymagałaby niezliczonych tysiącleci, gdyż nie mając dobrego przykładu ani określonej metody działania, ulegając zmieniającym się wciąż wpływom rzeczy zewnętrznych i stykając się z równie prymitywnymi bliźnimi, człowiek rozwijałby swe ukryte zdolności i władze niesłychanie wolno. W rzeczywistości człowiek wzrastał drogą nauki i przykładu oraz narzuconej mu dyscypliny życia. Widzieliśmy już, że gdy w ogół przeciętnej ludzkości zstąpiła iskra Boża, z której narodził się myśliciel, niektórzy najwyżej rozwinięci Synowie Umysłu zrodzili się w tej młodej ludzkości jako jej nauczyciele, a inni Synowie Umysłu stojący na niższych stopniach rozwoju wcielali się tu również i tworzyli we wzbierającym potoku ewolucji ludzkiej przodującą falę. Oni to z natchnienia wielkich nauczycieli rządzili mniej rozwiniętą ludzkością i narzucone przez nich posłuszeństwo pewnym prostym przepisom – bardzo prostym z początku – przyśpieszyło w dużym stopniu rozwój umysłowy i moralny owych niemowlęcych dusz. Pomijając wszelkie inne dowody, już same imponujące zabytki dawno znikłych cywilizacji – szczątki, które świadczą o wielkiej wiedzy i umiejętności w dziedzinie techniki, wykraczające daleko poza możliwości ówczesnej dziecięcej jeszcze ludzkości – wystarczają jako dowód, że działały wtedy na Ziemi istoty zdolne do wielkich zamierzeń i wspaniałych dokonań.
(…)
Pierwszym ciałem, które musi być przystosowane do harmonijnego działania jako narzędzie świadomości, jest jej powłoka zewnętrzna – widzialne ciało fizyczne. Mózg i system nerwowy muszą się rozwinąć i wykształcić do tego stopnia, aby były wrażliwe na każde drganie życia w zakresie swych możliwości drgania. W początkowym okresie rozwoju człowieka, gdy grubsze ciało fizyczne składa się z najcięższych i najgęstszych rodzajów materii, skala tych możliwości jest bardzo ograniczona i organ fizyczny umysłu potrafi odpowiadać tylko na najpowolniejsze z drgań wysyłanych przez myśliciela.
(…)
Drugim narzędziem świadomości, które z kolei podlega ożywieniu, jest ciało astralne. Widzieliśmy już, przez jakie zmiany ono przechodzi, w miarę jak stopniowo staje się zorganizowanym narzędziem działania. Dopóki organizowanie to nie jest doprowadzone do końca za każdym razem, gdy ciało astralne opuszcza swe uśpione ciało fizyczne, by unosić się swobodnie i bez celu w sferze astralnej, dopóty świadomość pozostaje w nim zamknięta bez możliwości wypowiadania się na zewnątrz. Gdy jednak zostaje już całkowicie zorganizowane, świadomość nie jest ograniczona do odbierania za jego pośrednictwem od przedmiotów astralnych mglistych wrażeń stanowiących to, co nazywamy świadomością w stanie snu. Obecnie za pomocą zmysłów astralnych zaczyna spostrzegać przedmioty astralne – to znaczy kojarzyć otrzymane wrażenia z przedmiotami, które je wywołują. Spostrzeżenia te są z początku niejasne, podobnie jak te, które umysł otrzymuje za pośrednictwem dziecięcego ciała fizycznego. Jedne i drugie muszą być prostowane przez doświadczenie. W ten sposób myśliciel odkrywa stopniowo coraz to nowe władze, które stawia do dyspozycji ciału to subtelniejsze narzędzie; dzięki niemu może opanowywać elementy świata astralnego i bronić się przed jego niebezpieczeństwami. Gdy przychodzi mu stanąć twarzą w twarz z tym nowym dla siebie światem, wtedy nie jest pozbawiony pomocy z zewnątrz. Dopóki nie potrafi sam sobie radzić – korzysta z nauki i osłony tych, którzy posiadają więcej od niego doświadczenia w świecie astralnym. Stopniowo opanowuje całkowicie nowe narzędzie świadomości, a świadome życie w sferze astralnej staje się dla niego czymś tak zwykłym i znanym, jak życie w świecie fizycznym.
(…)
Trzecie narzędzie i siedlisko świadomości, ciało mentalne, tylko bardzo rzadko bywa ożywione do życia niezależnego inaczej jak z pomocą nauczyciela – a może nawet w ogóle taki wypadek nie zachodzi. Na obecnym poziomie ludzkiej ewolucji niezależne działanie ciała mentalnego jest w zasadzie dopiero udziałem ucznia. Jak widzieliśmy, ciało to ulega przebudowie, aby mogło działać w świecie mentalnym niezależnie od ciał niższych. Tu także trzeba wielu doświadczeń i długiego ćwiczenia, zanim ciało to stanie się całkowicie posłuszne swemu właścicielowi, a tymczasem często się o tym zapomina. A mianowicie, mówiąc o ciałach subtelniejszych, traci się z oczu oczywisty fakt w odniesieniu do ciała fizycznego, że wszystkie nasze ciała podlegają prawu ewolucji i że tylko w miarę rozwoju wzrasta ich wrażliwość i zdolność odpowiadania na podniety. O ileż więcej odcieni barw rozróżni oko wyćwiczone od niewprawnego! Ileż harmonijnych tonów odróżni ucho wyćwiczone tam, gdzie niewprawne słyszy tylko ton zasadniczy! W miarę wysubtelniania się zmysłów fizycznych, otaczający nas świat staje się coraz bogatszy i tam, gdzie prosty chłop świadom jest tylko pługa, za którym kroczy, i wyoranej bruzdy, tam umysł człowieka o wysokiej kulturze spostrzega dziko rosnące kwiaty, drżenie liści na drzewach, zachwycającą pieśń skowronka, brzęczenie delikatnych skrzydeł owadów wśród pobliskiego lasu – jest świadomy wszystkich pełnych dźwięku poruszeń leśnych stworzeń i wszystkich wonnych zapachów pól i lasów, wspaniałości nieba, gdzie gonią się obłoki, gry świateł i cieni na zboczach wzgórz. Każdy z nich, zarówno chłop, jak i człowiek o wysokiej kulturze, posiada oczy i każdy ma mózg, lecz jakże różnią się oni umiejętnością obserwowania i wrażliwością!
(…)
Ożywienie ciała przyczynowego jako odrębnego narzędzia świadomości przychodzi we właściwym czasie po ożywieniu ciała mentalnego i otwiera przed człowiekiem jeszcze cudowniejsze stany świadomości – stany sięgające w przeszłość, która nie ma granic, w przyszłość spowitą w mgłę tajemnicy. Myśliciel posiada wtedy nie tylko pamięć własnej przeszłości, nie tylko jest w stanie zdać sobie sprawę z własnego rozwoju w ciągu niezliczonych okresów życia w ciele i poza ciałem fizycznym, lecz może również badać dowolnie przeszłość Ziemi i uczyć się ważkich nauk korzystając z minionych i okrytych mgłą niepamięci doświadczeń świata. Poznaje on ukryte prawo rządzące ewolucją i najgłębsze, utajone w łonie przyrody tajemnice życia.
(…)
Gdy ciało buddhi budzi się i ożywia do tego stopnia, że może służyć za narzędzie świadomości, człowiek wkracza w stan szczęścia, jakie daje mu wyzwolenie z poczucia oddzielności i poznania w całej swej żywej jedności ze wszystkim, co istnieje. Podobnie jak górującą cechą świadomości działającej w ciele przyczynowym jest wiedza, która prowadzi w ostatecznym wyniku do mądrości, tak zasadniczą cechą świadomości działającej w ciele buddhi jest szczęśliwość i miłość. Pogoda mądrości cechuje człowieka posługującego się swym ciałem przyczynowym, podczas gdy najtkliwsze, bezgraniczne współczucie promieniuje z człowieka działającego w ciele buddhi. Gdy dołączy się do tego niezłomna, boska moc cechująca przejawy Atmy, człowieczeństwo zostaje uwieńczone koroną boskości, a człowiek-Bóg objawia się w całej pełni swej potęgi, mądrości i miłości.
(…)
Pomimo wszystko spotykamy jednak wiele osób posiadających pamięć swych przeszłych żyć dzięki temu, że ich organizm fizyczny osiągnął potrzebny stopień wrażliwości. Dla osób tych reinkarnacja nie jest już teorią, lecz faktem osobistego doświadczenia. Przekonały się one, jak bardzo wzbogaca się życie dzięki pamięci dawnych wcieleń, gdy np. w przyjaciołach tego krótkiego, jednodniowego życia odnajdują przyjaciół z dawnej przeszłości i gdy stare wspomnienia wzmacniają nici obecnej przyjaźni. Życie nabiera nieznanej przedtem powagi, dostojeństwa i poczucia bezpieczeństwa, gdy oglądając się wstecz widzimy poza sobą cały szereg istnień, i gdy w przywiązaniach dnia dzisiejszego rozpoznajemy dawne uczucia. Lęk przed śmiercią zanika; staje się ona jednym z wielu zdarzeń nieustającego życia, zwykłą zmianą miejsca, podobną do podróży, która oddala ciała, lecz nie może np. rozdzielić serc przyjaciół. Więzy łączące ludzi w teraźniejszym życiu okazują się ogniwem złotego łańcucha, którego początek ginie w dalekiej przeszłości, a myśl, że więzy te trwać będą także w odległej przyszłości, sprawia, że możemy w nią spoglądać z radosnym zaufaniem.
(…)
Teraz, gdy przyjrzeliśmy się już ewolucji ludzkiej duszy drogą reinkarnacji, możemy przejść do zapoznania się z wielkim prawem przyczynowości, rządzącym wcielaniem się człowieka, a zwanym prawem karmy. Karma jest terminem sanskryckim i dosłownie znaczy „działanie”. Wobec tego, że wszelkie działanie jest skutkiem poprzedzających je przyczyn, a każdy skutek jest z kolei przyczyną późniejszych skutków, pojęcie przyczyny i pojęcie skutku stanowi zasadniczy składnik pojęcia działania. Dlatego też słowa „karma”, czyli „działanie”, używa się w znaczeniu „przyczynowość” i oznacza się nim nieprzerwany łańcuch przyczyn i skutków, z jakich się składa ludzka działalność. Stąd, gdy mowa o jakimś zdarzeniu, często używane wyrażenie „to moja karma” znaczy:
„Zdarzenie to jest wynikiem przyczyny stworzonej przeze mnie w przeszłości”.
Żadne życie ludzkie nie stanowi odrębnej całości; każde jest owocem wszystkich poprzednich żyć i zalążkiem wszystkich, które po nim nastąpią. Nie istnieje „traf” ani „przypadek”; każde zdarzenie wiąże się z poprzedzającymi je przyczynami i z następującymi po nim skutkami; każda myśl, każdy uczynek i wszystkie warunki naszego obecnego życia wynikają przyczynowo z przeszłości i oddziałują jako przyczyny na przyszłość. Niewiedza zasłania przed nami zarówno przeszłość, jak i przyszłość. Wydaje się nam często, że zdarzenia wyłaniają się nagle z nicości i są „przypadkowe”, lecz są to tylko słuszne pozory płynące wyłącznie z naszej nieświadomości.
(…)
Człowiek wysyła nieustannie energie w każdą ze sfer, w których działa – energie, które jakościowo i ilościowo są wynikiem jego przeszłych czynów, a które jednocześnie są przyczynami działającymi w każdym z zamieszkałych przez niego światów. Wywierają one zupełnie określony wpływ zarówno na swego twórcę, jak i na inne otaczające go istoty; człowiek jest jakby ośrodkiem sił promieniujących na całe pole jego działalności i ponosi odpowiedzialność za wywołane działaniem tych sił skutki. Podobnie jak magnes posiada swe pole magnetyczne, w którym przejawia się gra jego sił – większych lub mniejszych, zależnie od jego mocy – tak samo człowiek posiada swe pole wpływu, w którym działają promieniujące z niego siły. Siły te działają wzdłuż linii i po nich wracają do swego punktu wyjścia.
(…)
Naprawdę sprawiedliwe są drogi karmy! Nie odmawia ona złemu człowiekowi należnych mu owoców dobrego czynu, lecz przynosi mu również skutki złych pobudek czynu obdarzając go niskim charakterem; człowiek taki mimo bogactwa będzie się czuł niezadowolony i nieszczęśliwy. Podobnie człowiek dobry nie uniknie złych warunków fizycznych, jeśli mimo dobrych intencji przyniesie komuś szkodę swym błędnym postępowaniem; niedola, jaką sprawi, przyniesie mu w przyszłości złe warunki materialne, lecz jego dobre i szlachetne pobudki, doskonaląc jego charakter, staną się dlań źródłem trwałego szczęścia, tak, iż będzie on cierpliwie i pogodnie znosił wszystkie strapienia. Wiele zagadek życia ludzkiego da się rozwiązać, jeśli zastosujemy do nich powyższe zasady.
(…)
Następnie rozróżnić musimy trzy rodzaje karmy:
- Karmę dojrzałą – gotową do przejawienia się w życiu obecnym w postaci nieuniknionych wydarzeń.
- Karmę nagromadzonych doświadczeń, czyli karmę charakteru – wyrażającą się w postaci wrodzonych skłonności; skłonności te są wynikiem zebranych doświadczeń i można je jeszcze przekształcić w obecnym życiu z pomocą tej samej siły – siły jaźni – która je stworzyła w przeszłości.
- Karmę nowo tworzącą się w życiu obecnym – budującą przyszły charakter człowieka i wywierającą wpływ na przyszłe zdarzenia.
(…)
Droga człowieka ku szczytom, na które niektórzy synowie ludzkości już się wspięli, a inni wciąż się wspinają, jest tak stroma i długa, że próbując ogarnąć ją wysiłkiem myśli, cofamy się zniechęceni samym wyobrażeniem tak długiej i ciężkiej wędrówki. Różnice między duszą pierwotną najniżej stojącego człowieka dzikiego a duszą duchową człowieka boskiego, wolną i tryumfującą w swej doskonałości, są tak olbrzymie, że wydaje się wprost nie do wiary, by pierwsza posiadała w zarodku to wszystko, co przejawia druga, i by różnica, która je dzieli, była tylko różnicą stopnia rozwoju; wydaje się nieprawdopodobne, by cała rzecz sprowadzała się do tego, że jedna dusza znajduje się na początku drogi, podczas gdy druga stoi u celu. Poniżej poziomu najprymitywniejszej ludzkiej duszy ciągnie się długi łańcuch istot niższych od człowieka – zwierząt, roślin, minerałów, treści elementalnych; powyżej poziomu człowieka doskonałego wznoszą się niezliczone rzesze coraz to wyższych istot nadludzkich – Czochani, Manu, Buddów, Budowniczych, Lipików. Któż zdoła nazwać lub wyliczyć wszystkie hierarchie tych potężnych istot? Jeśli spojrzymy na ludzką ewolucję jak na odcinek o wiele szerszej ewolucji życia, wtedy wielka ilość kolejnych stopni rozwoju w obrębie królestwa ludzkiego przedstawi się nam w znacznie mniejszej skali, a wznoszenie się człowieka w górę okaże się jednym ze stopni ewolucji życia, które rozwija się nieprzerwanie od treści elementalnej aż do chwały Boga przejawionego.
(…)
Te wyższe stadia życia ludzkiego dzieli się zazwyczaj na dwa etapy. O pierwszym z nich mówi się zwykle jako o „ścieżce próby”, o drugim zaś jako o „ścieżce właściwej”. W tym też porządku będziemy je rozpatrywali. W miarę jak rozwija się natura intelektualna, moralna i duchowa człowieka, staje się on coraz bardziej świadomy celu życia ludzkiego i cel ten bardziej pragnie w sobie samym urzeczywistnić. Nienasycony głód ziemskich uciech, pociągający za sobą ich osiągnięcie i nieunikniony przesyt, nauczyły go stopniowo prawdy o zmienności i znikomości wszelkich darów ziemi. Tyle razy ich szukał i zdobywał je, tyle razy cieszył się nimi i nasycał, tyle razy doznawał przesytu, że odwraca się w końcu zniechęcony od wszystkiego, co ziemia może mu ofiarować. „I po co?” – wzdycha znużona dusza. „Wszystko to próżność i udręka. Setki, tysiące razy posiadałem, by posiadając znaleźć rozczarowanie. Radości te są tylko złudą podobną do baniek mydlanych, grających wszystkimi kolorami tęczy, lecz rozpryskujących się przy pierwszym dotknięciu. Dość mam gry; cieni – pragnę rzeczywistości, łaknę wiecznego i prawdziwego, tęsknię za wyzwoleniem z pęt, które mnie krępują i czynią więźniem złudnych pozorów.”
(…)
Zadanie, jakie człowiek ma do spełnienia na ścieżce próby, jest wyłącznie natury intelektualnej i moralnej – ma się on przygotować stopniowo, by móc stanąć przed „swym mistrzem twarzą w twarz”. Tu musimy wyjaśnić, co oznacza słowo „mistrz”. Istnieją istoty wyższe, należące do naszej ludzkości, które ukończyły już ludzką ewolucję i o których wspominaliśmy jako o członkach Wielkiego Braterstwa kierującego ewolucją i przyspieszającego jej bieg. Te wielkie istoty – mistrzowie, wcielają się dobrowolnie w ciała ludzkie, aby służyć za łącznik między królestwem ludzkim i ponadludzkim. Każdego, kto odpowiada pewnym warunkom, a pragnie tylko jednej rzeczy – móc służyć ludziom – przyjmują oni na ucznia, dając mu w ten sposób możliwość przyspieszenia swej ewolucji i przygotowania się do wejścia w grono Wielkiego Braterstwa, by uczestniczyć w jego wielkiej i świętej pracy.
Mistrzowie czuwają nieustannie nad ludzkością i dostrzegają od razu każdego, kto swą cnotą, bezinteresownością wysiłków i pracą w służbie ludzkości oraz prawdziwą żarliwością, pobożnością i czystością życia wyprzedza ogół swych bliźnich, staje się przez to godniejszy opieki i pomocy duchowej niż reszta ludzkości. Lecz zanim człowiek otrzyma szczególną pomoc, musi przedtem wykazać, że wyrobił w sobie odpowiednią wrażliwość na nią, zdolność przyswajania jej i dzielenia się. Mistrzowie bowiem są rozdawcami energii duchowych pomagających ludzkości w jej rozwoju, a użycie tych energii dla przyspieszenia wzrostu duszy poszczególnej jednostki dopuszczalne jest tylko wtedy, gdy dusza ta jest rzeczywiście zdolna do szybkiego rozwoju – bo wtedy sama stanie się wkrótce służebnicą ludzkości i pośpieszy oddać swym bliźnim otrzymany dar.
(…)
Wchodząc na tę ścieżkę człowiek staje się uczniem na stopniu próby; jeden z mistrzów bierze go pod swą opiekę jako tego, który porzucił szeroki gościniec zwykłej ludzkiej ewolucji i szuka nauczyciela do kierowania jego krokami po stromej i wąskiej ścieżce wiodącej do wyzwolenia. Nauczyciel ten oczekuje go u wejścia na ścieżkę. Uczeń wprawdzie nie zna swego nauczyciela, ten jednak zna swego ucznia, widzi jego wysiłki, kieruje jego krokami, stawia go w warunkach najkorzystniejszych dla przyspieszenia jego rozwoju, czuwa nad nim z delikatną pieczołowitością matki i mądrością płynącą z doskonałej intuicji. Droga ta może się wydawać uczniowi samotna i mroczna, a jednak „przyjaciel bliższy od rodzonego brata” stoi zawsze u jego boku, a pomoc, której zmysły nie odczuwają, spływa bezpośrednio do duszy.
(…)
Są cztery „umiejętności”, które uczeń musi zdobyć na stopniu próby, a które są warunkiem stawianym przez Wielkie Braterstwo każdemu, kto chce dojść do właściwego uczestnictwa. Nie jest rzeczą konieczną posiadać je w stopniu doskonałym już w tym okresie, lecz uczeń musi dążyć do ich zdobycia i musi je posiąść choćby w części, zanim wtajemniczenie stanie się dla niego dostępne.
(…)
W ciągu lat poświęconych wyrabianiu w sobie tych czterech zasadniczych umiejętności uczeń będący w okresie próby czyni znaczne postępy także na innych polach. Otrzymuje on od swego mistrza wiele nauk udzielanych mu zazwyczaj podczas głębokiego fizycznego snu. Dusza obleczona w należycie ukształtowane ciało astralne przyzwyczaja się stopniowo do używania tego ciała jako przewodnika świadomości i przyciągana ku mistrzowi, otrzymuje od niego naukę i oświecenie duchowe. Poza tym uczeń ćwiczy się dalej w medytacji, a to ćwiczenie – przeprowadzane poza ciałem fizycznym – ożywia i wprowadza w działanie niejedną wyższą władzę duchową. Podczas medytacji uczeń dociera do wyższych sfer bytu i poznaje coraz lepiej życie w sferze mentalnej. Służąc ludziom uczy się on używać swych wciąż rozwijających się władz i przez wiele godzin snu pracuje pilnie w świecie astralnym, niosąc pomoc duszom, które przekroczyły wrota śmierci, uspokajając ofiary nieszczęśliwych wypadków, nauczając dusze mniej rozwinięte i świadcząc pomoc każdemu, kto jej potrzebuje. W ten sposób uczestniczy w miarę swych skromnych sił w błogosławionej pracy mistrzów i staje się w drobnej chociaż mierze ich współpracownikiem.
(…)
Wróciwszy na ziemię mistrz oddaje się służeniu ludzkości, rozporządzając siłami o wiele potężniejszymi niż te, które posiadał, gdy kroczył ścieżką wiodącą do wtajemniczenia. Poświęca się całkowicie doskonaleniu ludzkości i całej swej najwyższej potęgi używa tylko w celu przyspieszenia ewolucji świata. Tym, którzy zbliżają się ku ścieżce, spłaca dług, jaki sam zaciągnął w dniach swej nauki; kieruje nimi, pomaga im i poucza ich – podobnie jak sam niegdyś był kierowany, wspierany i nauczany.
Takie oto są stopnie wznoszenia się człowieka od stanu dzikiego aż do poziomu człowieka przebóstwionego. Ku takiemu celowi dąży cała ludzkość i taka jest bezgraniczna chwała, która z czasem stanie się udziałem nas wszystkich.