Opis
Prawem rządzącym naszym wszechświatem jest nieustające dążenie do doskonałości przejawiające się we wszystkich królestwach natury. Umieramy i rodzimy się ponownie, za każdym razem odczuwając głęboką tęsknotę za sięganiem dalej i wyżej, nadawaniem jeszcze piękniejszej, mądrzejszej, doskonalszej formy swojemu życiu i światu wokół nas.
Reinkarnacja, jak żadna inna teoria ludzkiej egzystencji, prezentuje rozwiązanie problemów nierówności pod względem warunków środowiskowych, zdolności i możliwości życiowych, pozornie świadczących o braku sprawiedliwości, o tym, że niektórzy ludzie są faworyzowani przez kapryśnego Stwórcę albo jakieś ślepe siły działające w bezdusznej Naturze. Tłumaczy także przychodzenie na świat wielkich geniuszy czy Przewodników takich jak Budda, czy Jezus.
Cytaty z książki Annie Besant Reinkarnacja:
Reinkarnacja jest prawdą, która poruszyła umysły niezliczonych milionów ludzi, ukształtowała sposób myślenia ogromnej większości z nas na niezliczone stulecia. Porzuciła umysł europejski w mrocznej epoce jego rozwoju, a jej wpływ na nasz rozwój mentalny i moralny znacząco osłabł – co spowodowało, że ten rozwój bardzo ucierpiał. W minionym wieku prawda ta świtała raz po raz w umysłach niektórych wielkich przedstawicieli świata Zachodu jako możliwe wyjaśnienie najbardziej intrygujących problemów życia, a w ostatnich latach, jako że stanowi istotną część nauk ezoterycznych, stała się przedmiotem licznych debat, zyskując wielkie zainteresowanie wielu myślących studentów tajemnic życia i ewolucji.
(…)
Nie ma, rzecz jasna, wątpliwości, że wielkie religie historyczne Wschodu obejmowały naukę o reinkarnacji, którą traktowały jako fundamentalną. W Indiach, podobnie jak w Egipcie, idea ta była podstawą systemu etycznego. U Żydów głosili ją faryzeusze. Była powszechnym wierzeniem, często wspominanym w Nowym Testamencie choćby w tym, że Jan Chrzciciel był uważany za reinkarnację Eliasza albo w pytaniu uczniów o to, czy człowiek ociemniały od urodzenia cierpi za grzech swoich rodziców, czy własny, popełniony we wcześniejszym życiu.
(…)
Nie muszę dodawać, że gnostycy i neoplatończycy traktowali ją jako integralną część swojej nauki. Jeśli zwrócimy się ku półkuli zachodniej, odnajdziemy tam reinkarnację jako głęboko zakorzenione przekonanie wielu plemion Ameryki Północnej i Południowej. Majowie ze swoim wielce interesującymi powiązaniami z językiem i symboliką starożytnego Egiptu wierzyli w reinkarnację, co potwierdzają badania.
To samo można powiedzieć o wielu ludach, potomkach dawnych wielkich narodów, które w tym schyłkowym okresie istnienia zachowały wiarę przodków łączącą ich z najpotężniejszymi narodami starego świata.
(…)
Kiedy pierwsza fala chrześcijaństwa zalała Europę, głęboka myśl jego nauczycieli była zabarwiona tą prawdą. Daremne okazały się wszelkie próby Kościoła, by ją wyrugować, bo od czasów Orygenesa i Bonawentury powstawały jego nowe odłamy, głoszące tę prawdę. Wielkie, obdarzone intuicją dusze, jak Paracelsus, Boehme czy Swedenborg głosiły wiarę w reinkarnację. Włoscy luminarze, Giordano Bruno i Campanella także. Doktryna reinkarnacji wzbogaciła filozofię niemiecką. Wyznawał ją Schopenhauer, Lessing, Hegel, Leibnitz, Herder i Fichte, z całą młodzieńczą żarliwością. Antropologiczne systemy Kanta i Schellinga także powołują się tu i ówdzie na tę naukę.
(…)
Czytelnikowi Schopenhauera znany będzie reinkarnacyjny aspekt jego filozofii. Wielki Niemiec był głęboko zafascynowany myślą Wschodu dzięki lekturze Upaniszad i byłoby doprawdy dziwne, gdyby ten kamień węgielny filozofii hinduistycznej nie znalazł miejsca w jego systemie. Schopenhauer nie był jedynym filozofem intelektualnego i mistycznego narodu niemieckiego, który zaakceptował reinkarnację jako niezbędny czynnik w naturze.
(…)
Ciekawe, że sama idea reinkarnacji nie jest już postrzegana na Zachodzie – przynajmniej przez ludzi wykształconych – jako absurdalna. Stopniowo staje się ona realną hipotezą, wartą rozważania ze względu na jej zdolność objaśnienia intrygujących i pozornie niezwiązanych ze sobą zjawisk. Co do mnie, uważam ją za dowiedziony fakt, interesuje mnie zatem zaprezentowanie jej na tych stronach jako hipotezy, rzucającej więcej światła niż pozostałe teorie na nierozwiązane problemy ludzkiej natury, jej charakter, ewolucję i przeznaczenie. Reinkarnacja i karma, jak twierdzi pewien mistrz, to dwie doktryny, których Zachód potrzebuje najbardziej; tak więc ten, kto wierzy w istnienie mistrzów, nie może postępować źle, starając się przybliżyć przeciętnemu czytelnikowi te kluczowe nauki filozofii ezoterycznej.
(…)
Zacznijmy od klarownego objaśnienia samego pojęcia reinkarnacji. Oznacza ono każde powtarzające się przechodzenie do powłoki fizycznej albo cielesnej. Implikuje więc istnienie czegoś relatywnie trwałego, co przenika i zamieszkuje kolejno w czymś, co jest relatywnie nietrwałe. To nie mówi nam jednak nic o naturze tych relatywnie trwałych i nietrwałych zjawisk, poza tym, że te nietrwałe są „cielesne”. Inne pojęcie, stosowane wymiennie z reinkarnacją, to metempsychoza. Uwypukla ono drugą stronę tej transakcji. Samo miejsce zamieszkiwania jest w nim pomijane, a nacisk kładziony jest na wędrówkę psyche, relatywnie trwałej. Zestawienie ze sobą tych dwóch jako składników pełnej idei daje nam obraz przechodzenia psyche albo „duszy” do kolejnych ciał fizycznych. I chociaż słowo „dusza” może budzić duży sprzeciw na skutek jego nieokreśloności i konotacji teologicznych, dla większości ludzi reprezentuje ono tę formę egzystencji, która jest trwalsza od formy fizycznej, z którą jest połączona w czasie ziemskiego życia.
(…)
Teoria reinkarnacji zatem zakłada w filozofii ezoterycznej istnienie żywej, zindywidualizowanej zasady mieszkającej i kierującej ciałem człowieka, która w chwili śmierci ciała przechodzi do innego ciała, po dłuższej lub krótszej przerwie. Kolejne ciała są ze sobą połączone niczym perły na sznurku, sznurku będącym żywą zasadą, podczas gdy perły są odrębnymi ludzkimi istnieniami.
(…)
Rozumiejąc, że idea reinkarnacji to istnienie czegoś w kolejnych ludzkich ciałach, zadajemy sobie naturalnie pytanie, czym jest to istnienie, ta trwała inkarnująca zasada. Jako że nasze pojmowanie całej tej nauki opiera się na znalezieniu wyczerpującej odpowiedzi na to pytanie, nie zmarnujemy czasu zastanawiając się nad okolicznościami, które prowadzą do powstania pierwszej inkarnacji tej żywej zasady w ludzkiej formie. Aby ją w pełni uchwycić, musimy prześledzić cały proces ewolucji człowieka.
(…)
Człowiek dzisiejszy jest ogniwem łączącym boskość i zwierzęcość, ogniwem niezbędnym, lecz niewchodzącym w bliskie więzi z żadnym z tych poziomów. Wyciąga on jedną rękę w górę ku Boskiej Monadzie, Duchowi, z którego powstał; dąży ku górze, by przyswoić sobie tę szlachetniejszą naturę, by napełnić duchem swoją inteligencję, a wiedzę mądrością. Drugą ręką sięga ku zwierzęciu, dzięki któremu może podporządkować sobie niższe wymiary, może je tresować i zmusić do działania na swoją korzyść, uczynić z niego doskonały instrument manifestacji wyższego życia. Czeka go długa praca. Musi wznieść zwierzę do poziomu Boskości, subtelną materię do poziomu Ducha, poprowadzić po wznoszącym się łuku życia to życie, które po nim zstąpiło. Musi się wspinać ponownie, zabrawszy ze sobą wszystkie owoce tego długiego wygnania ze swojego prawdziwego domu. Na koniec powinien połączyć na nowo oddzielone aspekty Jedynego, sprawić, że Duch osiągnie samoświadomość we wszystkich wymiarach, a materia będzie jego doskonałą manifestacją. Takie jest jego szlachetne zadanie, w którym narzędziem będzie mu reinkarnacja.
(…)
Ten człowiek zatem jest naszym prawdziwym ludzkim Ja. Mylimy się, utożsamiając się z naszym ciałem, przywiązując zbyt wielką wagę do tego przejściowego „okrycia ze skóry”. To tak jakby człowiek uważał siebie za samo ubranie. Jako że nasze ubrania istnieją dla nas, a nie my dla nich, są tylko rzeczami, których potrzebujemy ze względu na klimat, wygodę i obyczaj, nasze ciała są nam potrzebne z powodu okoliczności, w jakich przyszło nam żyć, mają nam służyć, a nie zmuszać nas do posłuszeństwa. Niektórzy Hindusi nigdy nie utożsamiają się z potrzebami swojego ciała. Mówią: „Moje ciało jest głodne”, „Moje ciało jest zmęczone”, nie „Jestem głodny” czy „Jestem zmęczony”. I chociaż może to brzmieć obco w naszych uszach, jest bliższe prawdy niż nasze utożsamianie się z ciałem.
(…)
Niech więc początkujący zrozumie jasno ideę, że Myślący jest człowiekiem, indywiduum, inkarnującym ego, i że to ego chce się połączyć z Boską Monadą, trenując i oczyszczając zwierzęce Ja, z którym jest połączony w ziemskim życiu. Połączony z tą Boską Monadą jako iskra Uniwersalnego Życia i nierozdzielny z nią, myślący staje się duchowym ego, boskim człowiekiem.
(…)
W tym Myślącym rezydują wszystkie zdolności, które nazywamy umysłem. Są to pamięć, intuicja i wola. Gromadzi on wszystkie doświadczenia ziemskich istnień, przez które przechodzi, i gromadzi je jako skarby wiedzy, poddaje wewnętrznej transmutacji w procesie boskiej alchemii, wyciągając z nich samą esencję doświadczenia i wiedzy, która jest mądrością.
(…)
Tak więc pytanie, które tak często słyszymy: „Dlaczego nie pamiętam swoich wcześniejszych wcieleń?” wynika z niezrozumienia teorii reinkarnacji. „Ja”, to prawdziwe „Ja”, pamięta; ale zwierzę-człowiek, który nie doprowadził jeszcze do pełnej jedności ze swoim prawdziwym Ja, nie może pamiętać przeszłości, w której osobiście nie uczestniczył. Pamięć mózgu może zawierać tylko zapis wydarzeń, w których ten mózg miał udział.
(…)
W czasie, gdy trudny proces otwierania się człowieka cielesnego na wpływy wyższych wymiarów stopniowo postępuje, a prawdziwe Ja w coraz większym stopniu oddziałuje na swoje cielesne mieszkanie, niższa świadomość zaczyna odbierać fragmentaryczne obrazy z wcześniejszych inkarnacji. Z czasem przekształcają się one w trwałe wizje, aż wreszcie przeszłość zostaje rozpoznana jako „moja” przez nieprzerwany strumień pamięci, dający poczucie indywidualności. Wtedy też obecna inkarnacja zostaje rozpoznana jako zaledwie ostatni strój, w który ubrało się Ja, nie jest już mylona z tym Ja. Nikt nie myśli, że płaszcz, który zakłada, jest jego częścią, bo może go zdjąć i zobaczyć jako coś odrębnego od siebie. Kiedy prawdziwy człowiek postępuje tak ze swoim ciałem, czyniąc to świadomie w tym wymiarze, z pewnością osiąga stan pełni.
A zatem ten płaszcz – „okrycie skóry”, powłoka eteryczna, witalność, natura namiętna – nie inkarnuje, jej elementy ulegają rozkładowi i powracają do tego, do czego przynależą w niższych światach. Wszystko to, co było najlepsze w człowieku, przechodzi wraz z ego do stanu błogości i pozostanie w nim do czasu, gdy impuls, który zabrał je z życia ziemskiego, zaniknie i powróci na ziemię.
(…)
Drugi przykład to człowiek, który nieustannie tworzy myślokształty przepełnione altruizmem, pragnieniem pomagania innym, miłością służącą ich dobru i szczerą nadzieją polepszenia ich losu. Te myślokształty gromadzą się wokół niego, powodując, że nawykowo postępuje on bezinteresownie, przedkładając cudze dobro nad własne. Kiedy taki człowiek umiera, pozostaje po nim bezinteresownie ukształtowany charakter. Powracając do ziemskiego życia, model reprezentujący dawne cechy zostaje przyciągnięty przez rodzinę zdolną dostarczyć mu czystej materii, nawykowo reagującej na wezwania wyższego człowieka. Wbudowany w powłokę eteryczną, tworzy mózg zdolny przejawiać te bezinteresowne skłonności oraz korespondujący z nimi brak fizycznych podstaw do manifestacji brutalnych instynktów. W tym ekstremalnym przypadku, w nawyku poświęcania siebie w jednej inkarnacji, odnajdujemy przyczynę budowania mózgu nastawionego życzliwie i bezinteresownie wobec świata.
(…)
I tak krok po kroku przebiega proces ewolucji człowieka, kształtuje się charakter przez kolejne jego osobowości, poprzez zyski i straty sumiennie rejestrowane w jego formach astralnych i mentalnych, rządzące jego kolejnymi fizycznymi manifestacjami. Każda zaleta jest więc zewnętrzną oznaką i symbolem kroku naprzód, kolejnych zwycięstw nad niższą naturą; każda „wrodzona cecha” mentalna czy moralna jest dowodem stoczonych walk, odniesionych zwycięstw albo porażek. Jest to nieznośna doktryna dla ludzi niemoralnych, egoistów i tchórzy, będąca jednak źródłem pocieszenia i radości dla tych, którzy nie oczekują pomocy ludzkiej ani Boskiej, zadowalając się cierpliwą pracą nad tym, co posiadają.
(…)
Przez tysiące pokoleń nieśmiertelny Myślący cierpliwie wypełnia swoją misję prowadzenia zwierzęcia-człowieka w górę do chwili, gdy ten będzie mógł osiągnąć jedność z Boskością. Kończąc życie, wypełnia to zadanie jedynie fragmentarycznie, a jednak zrealizowany po nim model jest w nieco mniejszym stopniu zwierzęciem niż człowiekiem, którego wysiłki życiowe się w nim ucieleśniają. Na podstawie tego nieco ulepszonego modelu uformowany zostanie kolejny człowiek, który w chwili swojej śmierci przekaże model w jeszcze mniejszym stopniu zwierzęcy, by służył za matrycę kolejnemu ciału fizycznemu, i tak dalej, i dalej, raz po raz, pokolenie po pokoleniu, tysiąclecie po tysiącleciu; raz po raz cofając się i znów idąc naprzód, przez porażki, po których nieustannie się podnosi, rany, które powoli się goją, wciąż jednak dążąc w górę, wciąż naprzód w tym procesie, z którego powoli znika zwierzę i wyłania się człowiek. Taka jest historia ludzkiej ewolucji, powoli realizowane zadanie ego wznoszącego się ku boskiemu człowieczeństwu. Na pewnym etapie tego procesu osobowości stają się przejrzyste, zaczynają odpowiadać na wibracje Myślącego, uświadamiać sobie niejasno, że są czymś więcej niż odrębnymi egzystencjami, że są związane z czymś trwałym, nieśmiertelnym. Mogą jeszcze nie rozpoznawać swojego celu, ale zaczynają już odczuwać ekscytację, dreszcz pod dotykiem Światła, jak pączki kwiatu drżą wiosną, przygotowując się do otwarcia na promienie słońca.
(…)
Nie dysponujemy kompletnym zbiorem dowodów na reinkarnację, który można zaprezentować ogółowi, nasza wiedza na ten temat pozwala nam jednak wysunąć pewne mocne założenia w tej kwestii. Teoria, której są one podstawą, jest jedynym przekonującym wyjaśnieniem rozwoju i upadku narodów, poszczególnych faktów w ewolucji jednostek, zróżnicowanych zdolności człowieka, powracających cyklów w historii, niepowtarzalności ludzkiego charakteru. Wystarczy mi zatem – mimo że jestem w pełni przekonana, że reinkarnacja jest faktem w naturze – że przedstawię ją tutaj bardziej jako racjonalną hipotezę niż jako teorię, bo piszę dla tych, którzy szukają dowodów w faktach z ludzkiego życia i historii, a oni pozostają na etapie racjonalnej hipotezy właśnie. Ci, którzy wiedzą, że reinkarnacja jest faktem, nie potrzebują mojej argumentacji.
(…)
Musimy w tym miejscu zakończyć nasze niedoskonałe rozważania na temat nazbyt obszerny i głęboki dla tak wątłego pióra jak moje. Ten szkic może posłużyć jedyne jako podstawowe wprowadzenie do studiów nad jednym z najważniejszych problemów ludzkiej egzystencji, studiów bardziej istotnych dla naszego obecnego poziomu cywilizacyjnego niż inne problemy nurtujące ludzki umysł. Całe życie zmienia swój aspekt, kiedy reinkarnacja staje się głęboko zakorzenionym przekonaniem, ponad wszelką argumentacją, ponad wszelką dyskusją. Każdy dzień życia jest tylko jedną odsłoną wielkiego dramatu egzystencji; każdy smutek jest zaledwie ulotnym cieniem rzucanym przez przepływającą chmurę; każda radość tylko przebłyskiem słońca odbijającym się w lustrze; każda śmierć przeprowadzką ze zniszczonego domostwa. Siła wiecznej młodości zaczyna powoli przemieniać się w przebudzone życie; spokojny nurt wielkiego strumienia ucisza wzburzone fale ludzkiej myśli; promienny blask nieśmiertelnej Inteligencji przenika gęstą zasłonę chmur materii, a niezniszczalny pokój, którego nic nie zmąci, spowija czystą bielą triumfującego ducha. Kolejne filary duchowych wyżyn wznoszą się w górę, w nieograniczony eter, kroki wspinaczki ku nieogarnionemu lazurowi, które giną w nieskończonej dali zaciemniającej przed naszym wzrokiem przyszłość, wielkie i niewyobrażalne na skutek działania ludzkiego ducha. I wtedy „oślepiony wielką jasnością”, spowity nadzieją zbyt głęboką, by dawała radość, zbyt pewny, by odczuwać triumf, zbyt wielki, by można go było podzielić, człowiek wnika w domenę Wszechświadomości, wobec której nasza świadomość jawi się jako nierozumna, póki Wieczność nie zacznie na powrót rozbrzmiewać wołaniem: Przyjdź, bo Dzień Brahmy już świta i nowe koło zaczyna się obracać!