Opis
Cytaty z książki Annie Besant Misteria życia po śmierci:
Zaiste, śmierć jest powtarzającym się procesem rozbierania albo odrzucania kolejnych powłok. Nieśmiertelna cząstka człowieka zrzuca jedną po drugiej powłokę, jak wąż zrzuca skórę, a motyl wydobywa się z kokonu – wyłaniają się one kolejno, podczas gdy człowiek osiąga wyższy stan świadomości. Faktem jest, że tę ucieczkę z ciała oraz zamieszkanie świadomej istoty w wehikule nazywanym ciałem pragnieniowym, karmicznym albo astralnym, albo w jeszcze bardziej eterycznym ciele myślowym, można zrealizować podczas ziemskiego życia; człowiek może doświadczyć stanu istnienia poza ciałem, dzięki czemu przestaje go ono przerażać jako coś nieznanego. Człowiek może poznać siebie jako świadomy byt w każdym z tych wehikułów i udowodnić sobie, że „życie” nie zależy od jego funkcjonowania w ciele fizycznym. Dlaczego więc ktoś, kto wiele razy „zrzucał” już swoje niższe ciała i zna tego skutki nie w nieświadomości, lecz w świadomym doświadczeniu większej wolności i energii życia – dlaczego miałby się lękać ostatecznego zrzucenia więzów i wyzwolenia swojego Nieśmiertelnego Ja z tego, co postrzega teraz jako cielesne więzienie?
(…)
Kiedy uczymy się tak postrzegać ciało i osiągając nad nim panowanie, stajemy się wolni, śmierć przestaje nas przerażać, a pod jej dotykiem ciało spada z nas jak odzienie, a my stoimy wyprostowani i wolni.
(…)
Do tej myśli odwołuje się doktor Franz Hartmann:
„Według przekonania niektórych mieszkańców Zachodu człowiek jest wyżej rozwiniętą małpą. Zgodnie z przekonaniem hinduskich mędrców, które są zbliżone do poglądów głoszonych przez dawnych filozofów oraz nauk chrześcijańskich mistyków, człowiek jest Bogiem, złączonym w ziemskim życiu na skutek swoich cielesnych potrzeb ze zwierzęciem (swoją zwierzęcą naturą). Bóg, który w nim mieszka, obdarza go mądrością. Zwierzę obdarza go siłą. Po śmierci Bóg wyzwala człowieka, oddzielając się od jego zwierzęcego ciała. Jako że człowiek posiada boską świadomość, jego zadaniem jest walka z tymi zwierzęcymi skłonnościami, wzniesienie się ponad nie z pomocą zasady boskiej, Tego zadania nie może zrealizować zwierzę i dlatego nie są mu stawiane takie oczekiwania”.
(…)
Powłoka eteryczna jest odpowiednikiem gęstego ciała człowieka. Można ją czasem zobaczyć obok żywego ciała, a jej brak bywa zwykle wywołany stanem ociężałości albo połowicznego letargu tego ciała. Ponieważ jest ona rezerwuarem albo wehikułem zasady życiowej podczas ziemskiego życia, jej oderwanie się od ciała wiąże się naturalnie z osłabieniem wszystkich jego kluczowych funkcji, nawet jeśli połączenie to nie zostało ostatecznie zerwane. Jak już powiedzieliśmy, zerwanie tej nici równa się śmierci ciała.
(…)
Kiedy powłoka eteryczna ostatecznie opuszcza ciało, nie odsuwa się od niego fizycznie. Nadal unosi się ponad nim, a świadomość człowieka pogrąża się wtedy w rozmarzeniu i uspokojeniu, chyba że jego ciało znajduje się w otoczeniu pełnym napięć i gwałtownych emocji. Warto w tym miejscu nadmienić, że w powolnym procesie umierania, kiedy powłoka eteryczna oddziela się od ciała, zabierając ze sobą wyższe cząsteczki, jak również po jej oderwaniu się, w komnacie śmierci powinien panować niezmącony spokój i opanowanie. Bo w tym czasie Ego ogląda całe swoje życie w przyspieszeniu, jak relacjonują ci, którzy doświadczyli tego nieświadomego stanu, w którym ustaje puls.
(…)
Pewien Mistrz napisał:
„W ostatniej chwili przypominamy sobie całe życie, mamy okazję zajrzeć do wszystkich jego zakamarków, obserwować kolejne sceny, jedna po drugiej, jedna po drugiej…. Człowiek może często wydawać się martwy, lecz zanim nastąpi ostatnie uderzenie serca, zanim ostatnia iskra zwierzęcia opuści jego ciało, mózg wciąż myśli, a Ego odtwarza w tych krótkich chwilach całe swoje życie. Zatem porozumiewajcie się szeptem, wy, którzy towarzyszycie umierającym przy łożu śmierci, zachowajcie powagę w obliczu śmierci. A kiedy ona położy już swoją rękę na ciele zmarłego, panujcie nad sobą. Porozumiewajcie się tylko szeptem, by nie zakłócić cichego prądu myśli, tej pracy przeszłości rzucającej swoje odbicie na zasłonę przyszłości”.
(…)
To czas, kiedy obrazy myślowe zakończonego ziemskiego życia zgromadzone wokół ich twórcy przeplatają się, formując pełny obraz tego życia spowity astralnym światłem. Dominujące skłonności, najsilniejsze nawyki myślowe, domagają się uwagi, odciskają swoje piętno w postaci cech, z którymi człowiek narodzi się ponownie, tak zwanych „cech wrodzonych”. To równoważenie życiowych kwestii, odczytywanie zapisów karmicznych, jest kwestią nazbyt poważną i podniosłą, by zakłócać ją nieodpowiednimi dla tej chwili skargami oraz płaczem rodziny i przyjaciół.
(…)
W tej podniosłej chwili śmierci każdy człowiek, nawet jeśli ta śmierć następuje nagle, widzi przed sobą całe swoje życie z najdrobniejszymi szczegółami. Na tę jedną krótką chwilę to, co osobowe w nim, staje się jednym z indywidualnym, wszechwiedzącym Ego. Ale ta chwila wystarczy, by ukazać człowiekowi cały łańcuch przyczyn oddziałujących na niego w tym życiu. Widzi on i rozumie siebie takiego, jakim jest, bez pochlebstw i złudzeń. Odczytuje swoje życie jako widz, patrzy z góry na scenę, którą opuścił.
(…)
Ten żywy, wyrazisty obraz w przypadku przeciętnej osoby powstaje w sennym, na półświadomym stanie, podczas gdy powłoka eteryczna unosi się nad ciałem, do którego należała, teraz całkowicie od niego oderwanej.
Tę powłokę dostrzegają czasem domownicy albo sąsiedzi, jeśli myśl umierającego skierowała się ku konkretnej osobie, gdy ta osoba odczuwa jakiś niepokój związany z umierającym, gdy coś pozostało niedokończone lub kiedy jakieś zakłócenia w pobliżu zakłóciły spokój odchodzącej istoty. W takich lub podobnych okolicznościach można zobaczyć albo usłyszeć powłokę eteryczną; jeśli jest widziana, prezentuje senny, oszołomiony stan świadomości, milczy i nie reaguje.
(…)
W kolejnych dniach po śmierci pięć wyższych zasad stopniowo oddziela się od tej powłoki eterycznej, odrzuca ją, jak wcześniej odrzuciło gęste ciało. Przechodzą one dalej jako pięcioraki byt, do stanu, który następnie omówimy, pozostawiając powłokę eteryczną wraz z gęstym ciałem, którego jest odpowiednikiem. Powłoka ta zamienia się wówczas w eteryczne zwłoki, podobnie jak wcześniej ciało fizyczne. Te eteryczne zwłoki pozostają w pobliżu fizycznych i jednocześnie ulegają rozpadowi. Osoby jasnowidzące postrzegają je jako eteryczne poświaty na cmentarzach przykościelnych, przypominające czasem zmarłego pod względem fizycznym, a czasem przejawiające się jako burzliwe obłoki mgły albo światła. Takie eteryczne zwłoki widział kiedyś mój przyjaciel, jak przechodziły one odrażające fazy rozkładu. Była to doprawdy upiorna wizja, z pewnością nie błogosławieństwo dla jasnowidzącego. Cały proces trwa pari passu, aż rozkładowi ulegnie wszystko poza szkieletem ciała fizycznego, a oderwane cząsteczki utworzą nowe kombinacje.
(…)
Jedną z wielkich korzyści płynących z kremacji – poza kwestią higieny – jest to, że pierwiastki fizyczne tworzące gęste i eteryczne ciała zostają szybko przywrócone Matce Naturze w tym procesie spalania. Zamiast powolnego, stopniowego rozpadu, wszystko dzieje się szybko. Nie pozostaje więc nic, co mogłoby zostać źle wykorzystane.
(…)
Kamaloka jest regionem zamieszkałym przez inteligentne i na półinteligentne byty, podobnie jak nasz wymiar. Jest to świat równie tłumny jak nasz, wraz z wieloma typami i formami żywych przedmiotów, tak różnych od siebie jak źdźbło trawy różni się od tygrysa, a tygrys od człowieka. Przenika on nasz świat i jest przenikany przez niego, jednakże, jako że stany materii tych dwóch światów są różne, współistnieją one bez świadomości tego faktu u ich inteligentnych mieszkańców. Tylko w nienormalnych okolicznościach mieszkańcy tych dwóch światów uświadamiają sobie wzajemnie swoją obecność. Także na skutek szczególnego treningu żywy człowiek może nawiązać świadomy kontakt i kontrolować wielu podludzkich mieszkańców kamaloki. Istoty ludzkie, które opuściły ziemię i u których elementy kamy były silne, mogą odczuwać przyciąganie przez karmiczne elementy ludzi wcielonych i z ich pomocą ponownie uświadamiać sobie obecność miejsc, które opuściły. Wcielone istoty ludzkie mogą opracować metody porozumiewania się z istotami niewcielonymi, mogą tymczasowo opuszczać swoje ciała, przebywając świadomością w kamaloce dzięki zdolnościom umożliwiającym im to świadome działanie. Musimy przede wszystkim zrozumieć, że kamaloka istnieje jako określony region zamieszkany przez wiele różnych bytów, pośród których znajdują się także niewcielone istoty ludzkie.
(…)
Prana, porcja energii życiowej przekazana człowiekowi w stanie ucieleśnienia, kiedy utracił on swój wehikuł, powłokę eteryczną wraz z ciałem fizycznym, musi powrócić do wielkiego rezerwuaru życia wszechświata. Jak woda zamknięta w szklanym naczyniu wrzuconym do większego zbiornika miesza się z wodą w tym zbiorniku, kiedy naczynie się stłucze, tak prana, gdy odpadają od niej ciała, miesza się ponownie z Uniwersalnym Życiem. Dopiero „tuż po śmierci” człowiek jest bytem pięciorakim albo pięciokrotnie złożonym, bo prana jako zasada ludzka nie traci dotychczasowych cech charakterystycznych po rozpadzie wehikułu.
(…)
Człowiek, kumuluje wszystkie swoje siły, wspomnienia zakończonego ziemskiego życia, jego miłości, nadzieje i aspiracje, i przygotowuje się do przejścia z kamaloki do błogiego odpoczynku w dewachanie, do „mieszkania bogów” albo, jak mówią niektórzy, „do krainy błogości”.
(…)
Osoby, które wiodły złe życie, zaspokajając i pobudzając w sobie zwierzęce namiętności, karmiąc swoje ciała pragnieniowe i głodząc nawet niższy umysł – pozostają na długo rezydentami kamaloki, przepełnione tęsknotą za ziemskim życiem i za zwierzęcymi rozkoszami, których nie mogą już zaspokoić, nie posiadając ciała fizycznego. Gromadzą się wokół medium albo osób wrażliwych, próbując je wykorzystać do spełniania swoich pragnień i należą do bardziej niebezpiecznych sił, z którymi tak łatwo nawiązują kontakt ludzie bezmyślni i ciekawscy.
(…)
Inna klasa niewcielonych bytów obejmuje tych, których życie na ziemi zostało przedwcześnie przerwane na skutek samobójstwa, morderstwa albo wypadku. Ich los w kamaloce zależy od okoliczności takiej śmierci, bo nie każdy samobójca ponowi winę za ten czyn, a odpowiedzialność za niego może ponosić wiele osób. Zostało to przedstawione w następujących słowach:
„Samobójcy, choć nie do końca oderwani od swojej szóstej i siódmej zasady i przejawiający dużą siłę podczas seansów, pozostają jednak do czasu wyznaczonej śmierci oddzieleni od swoich wyższych zasad. Szósta i siódma zasada nie funkcjonuje u nich, podczas gdy u ofiar nagłych wypadków wyższe i niższe zasady wzajemnie się przyciągają. W przypadku dobrych i niewinnych Ego niższe zasady są jeszcze silniej przyciągane przez szóstą i siódmą, tak więc albo śnią szczęśliwe sny albo pogrążają się w głębokim uśpieniu bez snów, póki nie wybije ich godzina.
(…)
Takie ego samobójców lub ofiar wypadków mogą komunikować się z mieszkańcami ziemi, choć taki kontakt jest dla nich wielce szkodliwy. Jak już powiedziano, dobre i niewinne Ego śnią szczęśliwie do kresu tego życia. Jeśli jednak ofiara wypadku była zdeprawowana i zła, jej los jest doprawdy smutny.
(…)
Przedwczesna śmierć spowodowana czyimś złym działaniem, nadmierną dociekliwością albo dobrowolnym poświęceniem się jakiejś wyższej sprawie wydłuża pobyt w kamaloce, ale stan takiego niewcielonego bytu będzie zależał od motywów, które przecięły jego krótkie życie.
(…)
Mieszkańcy kamaloki stanowią więc osobliwie niebezpieczną społeczność na skutek aktów przemocy, zgodnej lub niezgodnej z prawem, która oddzieliła ciało fizyczne od duszy i wysłała tę ostatnią do kamaloki, obleczoną w ciało pragnieniowe pulsujące nienawiścią, namiętnościami, emocjami, dyszącą żądzą zemsty i zaspokojenia. Wcielony morderca nie jest przyjemnym członkiem społeczeństwa, ale morderca wygnany z ciała nagle jest bytem dużo bardziej niebezpiecznym. Przed tym pierwszym społeczeństwo może się obronić, jest jednak bezbronne wobec tego drugiego, przynajmniej w obecnym stanie ignorancji.
(…)
Takie kontakty z Powłokami są dla nas zawsze w pewnym stopniu zagrażające. Ponieważ są to Powłoki i nic więcej, reagują tylko na impulsy, które docierają do nich z zewnątrz i stają się złośliwe oraz mściwe, automatycznie odpowiadając na złe wibracje. Tak więc media oraz uczestnicy seansu przejawiający niskie cechy moralne przekażą gromadzącym się wokół Powłokom niskie impulsy, zwierzęce pragnienia, głupie myśli, wzbudzając podobne wibracje w nierozumnie reagujących na nie Powłokach.
(…)
Pośród różnych koncepcji prezentowanych przez filozofię ezoteryczną niewiele jest zapewne tak trudnych do zrozumienia dla zachodniego umysłu jak dewachan, devasthan, kraina dewów albo kraina bogów.
(…)
Spróbujmy obrać szerszą perspektywę na życie Wiecznego Pielgrzyma, wewnętrznego Człowieka, ludzkiej duszy, w cyklu inkarnacji. Zanim rozpocznie on nową pielgrzymkę – bo wiele już takich pielgrzymek ma za sobą, podczas których zyskał zdolności umożliwiające mu podążanie obecną drogą – jest istotą duchową, która jednak porzuciła już bierny stan czystego Ducha i która w poprzednich doświadczeniach z materią w minionych wiekach wykształciła intelekt, samoświadomy umysł. Ale ten proces ewolucji przez doświadczenie jest daleki od zakończenia, nawet w tym sensie, by umożliwić człowiekowi bycie panem materii; ignorancja czyni go bezbronnym wobec wszelkich iluzji niskiej materii za każdym razem, kiedy się z nią styka i w żadnym razie nie będzie on budowniczym wszechświata, jako że ulega zwodniczym wizjom wywoływanym przez tę niską materię – jak dziecko, które patrzy przez kawałek niebieskiego szkła i wyobraża sobie, że cały świat zewnętrzny jest niebieski. Celem cyklu inkarnacji jest wyzwolenie go z tych iluzji, tak że kiedy jest otoczony przez niską materię i musi w niej funkcjonować, może zachować jasny obraz i nie dać się zaślepić iluzji.
(…)
Duże znaczenie w tym kontekście ma fakt, że każdy etap dewachaniczny jest uwarunkowany poprzedzającym go etapem ziemskim. Człowiek może zasymilować w dewachanie tylko te doświadczenia, które zebrał na ziemi.
(…)
Mąż, ojciec, student, patriota, artysta, chrześcijanin, buddysta – każdy musi przepracować rezultaty swojego ziemskiego życia w życiu dewachanicznym; nie może spożyć ani przetrawić więcej pożywienia, niż zgromadził; jego plon nie będzie większy od tego, co zasiał. Potrzeba chwili, by rzucić ziarno w glebę, potrzeba miesiąca, by ziarno wyrosło, ale wyrośnie tylko to, co zostało zasiane, dlatego z pól Aanroo zbieramy tylko to, co odpowiada naturze ziarna naszego krótkiego ziemskiego życia.
(…)
„W dewachanie nieustannie zmieniamy zajęcia. Istnieje tam w tej kwestii dużo większy wybór niż ma mężczyzna czy kobieta na ziemi, którzy poświęcają całe swoje życie wykonywaniu jednego zawodu, z tą różnicą, że w dewachanie takie duchowe zajęcia są zawsze miłe i wypełniają to życie entuzjazmem. Życie w dewachanie służy realizowaniu aspiracji życia ziemskiego. Nie jest nieokreślonym przedłużeniem jakiegoś jednego wydarzenia czy przypadku, lecz nieograniczonym rozwojem różnych przypadków i wydarzeń, wynikających i przekraczających „pojedynczy moment” albo momenty. Sny obiektywnej egzystencji stają się rzeczywistością egzystencji subiektywnej…. Nagrodą Natury dla ludzi czyniących dobro w szerokiej perspektywie, którzy nie darzą uczuciem wyłącznie jednej osoby albo zajęcia, jest szybsze przejście przez kama i rupa loka do wyższej sfery”
(…)
Do dewachanu nie ma dostępu nic, co mogłoby ten stan skalać, bo niska materia pozostaje wraz ze wszystkimi swoimi atrybutami na ziemi i w kamaloce. Jeśli jednak siewca zasiał niewiele ziaren, jego dewachaniczny plon będzie skąpy, a rozwój duszy opóźni się na skutek braku odpowiedniego pokarmu. Dlatego życie ziemskie ma tak wielkie znaczenie, jest polem siewu, miejscem zbierania doświadczeń. Warunkuje, reguluje i ogranicza rozwój duszy; dostarcza surowca, nad którym dusza pracuje później na etapie dewachanicznym, rzeźbi go, wykuwa, nadaje mu formę, by stał się dla niej bronią, którą zabierze ze sobą do następnego ziemskiego życia. Doświadczona dusza w dewachanie stworzy dla siebie wspaniałe narzędzia dla nowego ziemskiego życia, niedoświadczona zdoła wykuć zaledwie słabe ostrze; w obu przypadkach jednak jedynym dostępnym materiałem jest ten, który przyniosła ze sobą z ziemi. W dewachanie dusza przesiewa i oddziela od siebie poszczególne doświadczenia; wiedzie przy tym stosunkowo swobodne życie i stopniowo zyskuje zdolność dostrzegania prawdziwej wartości ziemskich doświadczeń. Doprowadza do pełnego rozkwitu te idee, które na ziemi powstały zaledwie w zalążku. Tak więc szlachetne aspiracje są zarodkami, które dusza musi doprowadzić do rozkwitu w dewachanie, a następnie zabrać ich mentalny obraz do kolejnej swojej ziemskiej inkarnacji, gdzie w sprzyjających okolicznościach będzie się on mógł zmaterializować. Bo sfera umysłu jest sferą kreacji, a ziemia jest jedynym miejscem materializacji powstałych wcześniej myśli. Dusza jest architektem, który opracowuje swój projekt w ciszy i głębokiej medytacji, a następnie wydaje go na świat w postaci wznoszonych budowli. Czerpiąc z wiedzy zyskanej w poprzednim wcieleniu, dusza kreśli plany na przyszłość i powraca na ziemię, by te plany zrealizować.
(…)
Obiektywna manifestacja wynika z medytacji; najpierw idea, potem forma. Widzimy więc, że myśl, którą podziela wielu teozofów, o tym, że pobyt w dewachanie jest stratą czasu, to tylko jedna z iluzji wynikających z zaślepienia niską materią oraz z niecierpliwości wynikającej z przekonania, że manipulacja niską materią jest jedyną prawdziwą aktywnością. Prawda jest taka, że każde skuteczne działanie ma początek w głębokiej medytacji, że to z Milczenia rodzi się stwórcze Słowo. Działanie w tym wymiarze nie byłoby tak nieskuteczne i niewyraźne, gdyby stanowiło owoc rośliny głęboko zakorzenionej w medytacji i gdyby wcielona dusza częściej przenosiła się do dewachanu, świadomie opuszczając ciało. Spowodowałoby to mniej nieprzemyślanego działania, które jest tylko stratą czasu. Bo dewachan jest stanem świadomości, świadomości duszy, która na chwilę wyrwała się z sieci niskiej materii, i może do niego przeniknąć każdy, kto nauczył się odrywać duszę od zmysłów, jak żółw, który chowa się we własnej skorupie. Taka wiedza powala przeprowadzać sprawne, bezpośrednie i celowe działania, a czas „zmarnowany” na medytację jest w istocie najcenniejszy dzięki ukierunkowaniu i sile przemyślanych działań.
Dewachan jest sferą umysłu, jak powiedziano, jest krainą bogów albo dusz.
(…)
Podobnie jak w ziemskim życiu, Ego w dewachanie doświadcza pierwszego pobudzenia życia psychicznego, osiąga oryginalność, stopniowo wyczerpując siły wprowadzające je w stan połowicznej świadomości i letargu, stan całkowitego zapomnienia. Nie jest to jednak śmierć, lecz narodziny nowej osobowości, której zadaniem będzie codzienna praca nad stworzonymi przyczynami w dewachanie, po wykonaniu której ponownie narodzi się fizycznie jako kolejna osobowość. Charakter życia w dewachanie i na ziemi jest w każdym przypadku determinowany przez karmę.