Annie Besant
Dharma


39,00 

Wszelkie rozważania tej książki prowadzą czytelnika do odpowiedzi na pytanie: „Jak mam żyć?”. Każdy powinien znać stopień swojego rozwoju oraz prawo, które mu pozwoli dalej wzrastać; znając jedno i drugie, znamy swoją dharmę, a postępując według niej, szybko zmierzamy ku doskonałości.

SKU: 1014453 Kategoria:

Opis

Widzimy, że jakaś rzecz jest dobra, szlachetna, wielka i pragniemy urzeczywistnić ją w sobie. Czy to jest najbliższy nam stopień ewolucji? Czy to jest rzecz, której domaga się prawo rozkwitającego w nas życia? Naszym bezpośrednim celem nie jest to, co samo w sobie jest najlepsze, lecz to, co na obecnym stopniu naszego rozwoju jest dla nas najlepsze i co poprowadzi nas o krok naprzód.

Prawda, współczucie, pokora, bohaterstwo, umiłowanie pokoju, zręczność i nieustraszoność – oto cechy człowieka, który dojrzał do zgłębienia tajemnic dharmy. Moralność jest bardzo subtelną rzeczą,  nie jest ona, jak mniemają naiwni, jednakowa dla wszystkich, ponieważ uzależniona jest od dharmy jednostki. To, co jest słuszne dla jednego, może nie być słuszne dla drugiego. Zło i dobro są względne i powinny być oceniane w odniesieniu do konkretnego człowieka i jego powinności, gdyż ludzie posiadają różną dharmę, a każda rzecz ma swój właściwy czas i właściwe sobie miejsce.

Cytaty z książki:

Tajemnicza jest ścieżka działania: tajemnicza – gdyż moralność nie jest, jak to mniemają naiwni, jednakowa dla wszystkich; albowiem zmienia się ona razem z dharmą jednostki. To, co jest słuszne dla jednego, może być dla drugiego niesłuszne. A to, co jest dla kogoś niesłuszne, może być dla kogoś innego słuszne. Moralność jest rzeczą indywidualną, zależy od dharmy działającego, a nie od tego, co się zwie „absolutnym dobrem i złem”. Nie ma nic absolutnego w ograniczonym wszechświecie. Zło i dobro jest względne i powinno być oceniane według danej jednostki i jej powinności. Orzekł to największy ze wszystkich nauczycieli mówiący o dharmie, a jego słowa niechaj kierują nami na naszej powikłanej drodze: „Lepiej jest spełnić własną dharmę, chociażby bez zasługi, aniżeli wypełnić bez zarzutu powinność innego człowieka. Lepiej jest umrzeć spełniając własną dharmę; dharma drugiego człowieka pełna jest niebezpieczeństw”. (Bhagawadgita III, 85)

(…)

Przystępując do wyłożenia tego trudnego przedmiotu, pragnę go rozpatrzyć w trzech częściach. Najpierw różnorodność dharmy, gdyż ludzie posiadają różną dharmę. Już w cytowanych ustępach wymienia się cztery wielkie klasy społeczne, a jeśli rozpatrzymy sprawę dokładniej, stwierdzimy, że każda jednostka ma swoją własną dharmę. Jak ją poznać? Tylko w ten sposób, że poznamy najpierw choć w pewnym stopniu istotę różnic, ich źródło i ich ko­nieczność oraz ustalimy, co mamy na myśli, gdy mówimy o różnorodności dharmy; tylko w ten sposób, że zrozumiemy, w jaki sposób każdy człowiek objawia w swych myślach, słowach i postępkach osiągnięty przez siebie stopień rozwoju. Dopóki tego nie zrozumiemy, nie będziemy mogli pojąć dharmy. Po wtóre, będziemy mówić o ewolucji, gdyż musimy prześledzić rozwój różnic. Wreszcie musimy roztrząsnąć problem dobra i zła, gdyż całe nasze studium prowadzi nas do odpowiedzi na pytanie: „Jak mamy żyć?”. Nie mogłabym żądać od was, abyście mi towarzyszyli w trudnej dziedzinie myśli, gdybyśmy przy końcu nie mieli się wzbogacić w pożyteczną wiedzę i gdybyśmy nie mieli próbować żyć zgodnie z dharmą, dając w ten sposób światu to, czego mają go nauczyć Indie.

(…)

Możemy teraz określić dharmę jako „wewnętrzną naturę rzeczy na jakimś określonym stopniu rozwoju i jako prawo rozwoju ku na­stępnemu stopniowi” – jako naturę w osiągniętym punkcie rozwoju i następnie jako prawo, które doprowadzi ją do najbliższego szczebla rozwojowego. Sama natura rzeczy określa, jaki punkt ewolucji został już osiągnięty; do tego dochodzi to, co musi być dokonane, aby mogła się ona rozwijać dalej na swej drodze. Zsumujcie te dwie myśli, a zrozumiecie, dlaczego to musi się osiągnąć doskonałość, jeśli się postępuje podług własnej dharmy. Moja dharma jest stopniem ewolucji, jaki osiągnęła moja natura przez rozwój nasienia Boskiego życia, które jest mną, plus prawo życia, według którego żyjąc zrealizuję w sobie najbliższy, następny stopień. Jest ona związana z tym moim odrębnym Ja. Powinnam znać stopień swego rozwoju i powinnam też znać prawo, które mi pozwoli róść dalej; znając jedno i drugie, znam swą dharmę, a postępując według tej dharmy, idę ku doskonałości.

Kiedy zrozumieliśmy, co oznacza dharma, jasne jest, dlaczego każdy z nas powinien studiować swój stan obecny i swój najbliższy stopień. Jeśli nie znamy swego stanu obecnego, nie możemy też znać stopnia nam najbliższego, ku któremu zmierzamy, i łatwo możemy iść przeciw własnej dharmie, zatrzymując swój rozwój. Jeśli natomiast znamy jedno i drugie, możemy pracować zgodnie ze swą dharmą i przyspieszać swą ewolucję.

Kryje się tu duża pułapka myślowa. Oto widzimy, że jakaś rzecz jest dobra, szlachetna i wielka, i pragniemy urzeczywistnić ją w sobie. Czy to jest nasz najbliższy stopień ewolucji? Czy to jest ta rzecz, której domaga się prawo rozkwitającego w nas życia, aby się mogło harmonijnie rozwijać? Naszym bezpośrednim celem jest nie to, co samo przez się jest najlepsze, lecz to, co na obecnym stopniu naszego rozwoju jest dla nas najlepsze i co poprowadzi nas o krok naprzód. Spójrzcie na dziecko. Jeśli to jest dziewczynka, to niewątpliwie ma ona przed sobą szlachetniejszą, większą i piękniejszą przyszłość aniżeli jej teraźniejszość, kiedy się bawi lalkami; gdy dojrzeje, to zamiast lalki będzie kiedyś jako matka trzymać w objęciach dziecię; taki bowiem jest ideał kobiety – matka z dziecięciem. Choć jednak taki jest ideał doskonałej kobiety, to sięganie ku temu ideałowi zanim nadejdzie ku temu czas przyniosłoby krzywdę zamiast dobra.

Każda rzecz ma swój właściwy czas i właściwe sobie miejsce. Jeśli ta dziewczyna ma rozkwitnąć w doskonałość kobiecości, jeśli ma się stać matką zdrowej i silnej rodziny i jeśli ma się stać zdolna do wytrzymania związanego z tym nacisku wielkiego strumienia życia, to musi się jej dać czas, kiedy jako dziecko bawi się lalkami, kiedy uczy się lekcji i rozwija swe ciało. Lecz gdyby ktoś uznał, że macierzyństwo jest wyższe i szlachetniejsze niż zabawa, że należy dążyć do macierzyństwa przed właściwym mu czasem i że dziecko winno rodzić dziecko, to skutkiem tego będzie cierpieć dziecię, będzie cierpieć matka i będzie cierpieć społeczeństwo; a wszystko tylko dlatego, że nie został uszanowany wiek, że pogwałcono prawo rozwoju życia. Wszystkie rodzaje cierpienia powstają ze zrywania owocu przed jego dojrzeniem.

Biorę ten przykład, gdyż jest on szczególnie trafny. Pomoże nam on zrozumieć, dlaczego to lepszą jest dla nas nasza własna dharma niż dobrze spełniona dharma drugiego człowieka, która nie jest linią rozwojową naszego życia. Takie lub inne wznioślejsze zadanie może być zadaniem naszej przyszłości, lecz musi nadejść na nie właściwy czas. Owoc musi dojrzeć.

Jeśli zerwiecie go i skosztujecie, zanim dojrzeje, ścierpną wam zęby. Zostawcie go więc na drzewie, uszanujcie prawo czasu i stopniowej ewolucji, a dusza będzie wzrastać zgodnie z impulsem nieskończonego życia.

(…)

Zajmiemy się drugą częścią rozpoczętego już tematu. Pamiętacie, że dla ułatwienia naszych rozważań podzieliłam całą treść na trzy części: „Różnorodność”, „Ewolucja” oraz „Dobro i zło”. Zastanawialiśmy się już nad sprawą różnorodności, a mia­nowicie nad pytaniem, skąd pochodzi to, że różni ludzie mają różną dharmę. Pozwolę sobie przypomnieć wam, jaką to przyjęliśmy definicję dharmy; że oznacza ona wewnętrzną naturę człowieka, określoną przez stopień jego ewolucji plus prawo wzrostu ku następnemu stopniowi ewolucji. Proszę was, abyście zachowali w pamięci to określenie, gdyż inaczej nie będziecie w stanie powiązać pojęcia dharmy z tym, co będzie treścią trzeciej części naszych rozważań.

(…)

Oto przychodzi nauczyciel i powiada do budzącej się inteligencji człowieka: „Jeśli zabijesz człowieka, popełnisz czyn zakazany przez Boski autorytet. Taki czyn jest zły. Przyniesie on nieszczęście”. Innym razem powiada nauczyciel: „Dobrą jest rzeczą wesprzeć głodnego; głodny jest twym bratem; daj mu jeść i nie pozwól, aby umarł z głodu. Podziel się z nim tym, co masz. Taki czyn jest dobry i jeśli będziesz słuchał tego prawa, będzie ci się dobrze powodziło”. Nauczyciel wskazuje nagrodę, aby skierować budzącą się inteligencję ku dobremu i grozi karą, aby ją ostrzec przed złem. Powodzenie ziemskie łączy się w ten sposób z posłuszeństwem wobec prawa, a nędza na ziemi z nieposłuszeństwem. Zwiastowanie prawdy, że po czynie zakazanym przez prawo następuje niedola, a po czynie zaleconym przez prawo szczęście, staje się bodźcem dla budzącej się inteligencji. Jeśli zlekceważy ona prawo, nastąpi kara, a wtedy cierpiąc przypomni ona sobie: „Tak, nauczyciel przepowiedział mi to”. Także pamięć o nakazie, który potwierdziło doświadczenie, utrwala się o wiele szybciej i głębiej w świadomości, aniżeli mogłoby się to stać bez objawienia prawa, na podstawie samego doświadczenia. Ogłoszenie tego, co uczeni nazywają podstawową zasadą moralności, a mianowicie, że pewne grupy działań opóźniają ewolucję, inne zaś rodzaje działań ją przyspieszają, było bardzo silną podnietą dla inteligencji człowieka.

(…)

Jeśli człowiek nie chce być posłuszny wobec ogłoszonego mu prawa, to pozostaje mu twarda szkoła doświadczenia. Jeśli powie: „Choć prawo tego zakazuje, chcę to mieć”, podlega surowej nauce cierpienia, a bicz bólu uczy go lekcji, której nie chciał przyjąć z ust miłości.

Jakże często zdarza się to obecnie. Jakże często zarozumiały i mędrkujący młodzieniec nie chce słuchać prawa, nie zważa na zdanie ludzi doświadczonych i nie zwraca uwagi na naukę przeszłości. Namiętność bierze w nim górę nad rozsądkiem. Serce pęka jego ojcu: „Mój syn” – mówi on – „idzie po złej drodze. Uczyłem go prawego postępowania, lecz widzę, że się stał kłamcą. Serce mi pęka z jego powodu”. Lecz Iszwara, który jest bardziej kochającym Ojcem od jakiegokolwiek ziemskiego ojca, jest pełen cierpliwości. Jest On bowiem w tym samym stopniu w synu, co i w ojcu. Będąc w nim uczy go lekcji w jedyny sposób, w jaki ta dusza chce się uczyć. Skoro nasz zarozumiały młodzieniec nie chciał czerpać nauki od autorytetów ani z przykładów innych ludzi, to pragnienie zła, które zatrzymuje jego ewolucję, musi być za wszelką cenę usunięte z korzeniem z jego natury. Jeśli nie chce się ktoś uczyć metodą dobroci, niechże się uczy na drodze cierpienia. Niechaj się uczy przez doświadczenie, niechaj się zanurzy w grzechu i niech zbiera gorzki owoc cierpienia, jaki się rodzi z podeptania prawa. Czasu nie zabraknie i nauczy się on na pewno swej lekcji, choć wśród boleści. Bóg jest w człowieku i On Sam pozwala mu iść tą drogą; co więcej On nawet otwiera przed nim drogę, aby mógł nią iść; gdy człowiek tego żąda, Bóg mu odpowiada: „Dziecko moje, skoro nie chcesz słuchać, idź swoją drogą i ucz się lekcji w gorączce śmiertelnej trwogi i w goryczy swego poniżenia. Będę mimo to zawsze z tobą, będę czuwał nad tobą i twoim postępowaniem, Ja, Wykonawca prawa i Ojciec twego życia. W błocie poniżenia będziesz się uczył przezwyciężania pożądań, którego nie możesz się nauczyć ani przez naukę mądrości, ani przez naukę miłości”.

(…)

Pierwszym z czterech kroków jest dharma służenia. Obojętnie, w jakim dusza urodzi się kraju, to jednak gdy przejdzie ona przez pierwsze stadia rozwoju, jej wewnętrzna natura zapragnie przejść przez szkołę służenia, aby przez służenie nauczyć się przymiotów, które są jej konieczne do dalszego wzrostu.

(…)

Gdy dusza w ciągu wielu urodzeń uczy się swej lekcji, to czyni przez to zadość wymaga­niom prawa wzrostu, a spełniwszy swą dharmę dociera do następnego poziomu ewolucji, na którym ma się uczyć po raz pierwszy używania swych sił na drodze zdobywania bogactw. Dharmą tej duszy staje się teraz rozwijanie wszystkich tych właściwości, które są już dojrzałe do rozwinięcia i które można z siebie wydobyć, prowadząc tryb życia zgodny z wymaganiami wewnętrznej natury, tzn. przyjmując takie zatrudnienie, jakiego wymaga najbliższy poziom, poziom, na którym zasługą jest zdoby­wanie bogactwa.

Poczucie sprawiedliwości, uprzejmość w odnoszeniu się do ludzi, niezbaczanie od powziętych postanowień pod wpływem samego tylko kaprysu, wyrabianie w sobie bystrości, przenikliwości i zdolności podejmowania właściwej decyzji w razie konfliktu różnych powinności, rzetelna zapłata i rzetelność w towarze, spostrzegawczość, umiarkowanie, unikanie rozrzutności i przesady, wymaganie od każdego podwładnego należytego wykonania pracy, wypłacanie właściwego wynagrodzenia, ale tylko takiego – oto charakte­rystyczne cechy, które sprzyjają ich dalszemu wzrostowi.

(…)

Doprowadza to nas do dalszego stadium, do stadium władcy i wojownika, walk i bitew, kiedy to wewnętrzna natura człowieka jest skora do walki, napaści i waśni, kiedy opiera się na sobie samej i gotowa jest osłaniać każdego, kto jest zagrożony w swych prawach. Odwaga, nieustraszoność, okazała wspaniałomyślność, pogarda śmierci, gdy zajdzie potrzeba, bronić słabych lub spełnić swą powinność – oto dharma kszatrijów. Powinnością kszatriji jest zatem ochrona przed wszelką napaścią na to wszystko, co zostanie mu oddane pod opiekę. Może go to kosztować życie, lecz mniejsza o to. Musi spełnić swą powinność. Osłaniać i strzec, takim jest jego dzieło. Jego siła winna być przegrodą pomiędzy słabym i napastnikiem, pomiędzy bezbronnym i tymi, którzy chcieliby go zdeptać. Jego prawem jest chadzać na wojnę i podejmować walkę w dżungli z dzikimi zwierzętami. Tylko dlatego, że nie rozumiecie, czym jest ewolucja i prawo wzrastania, stajecie jak wryci wobec okropności wojny. Lecz wielcy riszi, którzy pełnili tę powinność, wiedzieli, że słaba dusza nie może żadną miarą osiągnąć doskonałości. Nie możecie się stać mocni nie mając odwagi, a stałości i odwagi nie można zdobyć inaczej, jak stając twarzą w twarz wobec niebezpieczeństwa, z gotowością rzucenia życia na szalę, jeśli powinność zażąda tej ofiary.

(…)

Przychodzi wreszcie ostatni stopień, stopień nauczania. Dharmą tego stopnia jest nauczać. Zanim dusza będzie mogła nauczać, musi już mieć poza sobą wszelkie niższe doświadczenia. Gdyby bowiem nie miała poza sobą wszystkich poprzednich stopni i gdyby przez posłuszeństwo, ćwiczenie i walkę nie zdobyła mądrości, jakże mogłaby być nauczycielem? Dzięki temu osiągnęła poziom ewolucji, na którym naturalnym dążeniem jej wewnętrznej natury jest nauczać bardziej nieświadomych braci. Dążenie to nie jest czymś sztucznym. Jest ono wrodzoną właściwością natury ludzkiej i ujawnia się ono wszędzie, gdziekolwiek istnieje. Bramin nie jest braminem, jeżeli nie jest w zgodzie ze swą dharmą jako nauczycielem. Wiedza i uprzywilejowane urodzenie przypadły mu w udziale po to, aby był nauczycielem.

Prawem i drogą jego wzrostu jest wiedza, pobożność, przebaczanie i przyjaźń dla wszelkiego stworzenia. Jakże inną jest jego dharma! A jednak nie mógłby on być przyjacielem każdego stworzenia, gdyby się nie nauczył poświęcać i oddawać swe życie, gdy wymaga tego powinność.

Nie może się on nigdy obrazić. Nigdy nie może stracić panowania nad sobą. Nie może być popędliwy. Winien być zawsze szlachetny: inaczej spada poniżej poziomu swej dharmy. Ma być całkowicie czysty. W żadnym wypadku nie może prowadzić złego życia. Winien się odciąć od rzeczy światowych, jeśli mają na niego wpływ.

(…)

Wyobraźmy sobie dwóch chłopców: Jeden z nich jest inteligentnym i sprytnym chłopcem, przepadającym za przyjemnościami ciała, łakomym na jedzenie i na wszystko, co daje zmysłową przyjemność. Drugi chłopiec objawia budzące się uduchowienie; jest wesoły, żywy i inteligentny. Weźmy jeszcze trzeciego chłopca, który jest obdarzony naturą duchową, mocno rozwiniętą. Mamy zatem trzech chłopców. Jakie pobudki mamy im poddawać, aby każdemu z nich pomóc w ewolucji? Pójdźmy do chłopca, który przepada za zmysłowymi uciechami. Jeśli mu powiem: „Synu mój, twe życie powinno być życiem doskonałej bezinteresowności, winieneś więc prowadzić życie ascetyczne”, to wzruszy on ramionami i pójdzie sobie, a ja nie pomogę mu we wznoszeniu się ani o jeden szczebel drabiny. Jeśli powiem do niego: „Mój chłopcze, przyjemności twoje dają ci istotnie na chwilę rozkosz, lecz rujnują twe ciało i nadwyrężają ci zdrowie; przypatrz się temu przedwcześnie postarzałemu człowiekowi, który prowadził życie nie ograniczając swych zmysłów; to samo stanie się twoim udziałem, jeśli będziesz tak dalej postępował; czyż nie lepiej będzie, jeśli poświęcisz część swego czasu na kształcenie umysłu i na uczenie się czegokolwiek, tak abyś mógł na przykład napisać książkę lub ułożyć poemat, albo też wziąć udział w jakiejś pracy świata? Możesz wtedy zarobić dużo pieniędzy, a przy tym pozostać zdrowym, możesz się stać sławny, a równocześnie przez ten wyczyn zadowolić swą ambicję; wydaj od czasu do czasu rupię na kupno książki, zamiast na jedzenie”. Przemawiając w ten sposób trafiam do ambicji chłopca; do samolubnej ambicji, dodaję, lecz nie ma jeszcze w chłopcu miejsca na odzew na hasło poświęcenia siebie. Pobudka ambicji jest samolubna, lecz jest to samolubstwo wyższego rodzaju aniżeli uciechy zmysłowe, a przy tym pobudka ta zasilając intelekt chłopca wznosi go z poziomu życia zwierzęcego do poziomu człowieka rozwijającego swój umysł i dopomaga mu w spinaniu się coraz wyżej po drabinie ewolucji; jest to mądrzejsza nauka niż niepraktyczna dla niego bezinteresowność. Daje mu ona wprawdzie niedoskonały ideał, lecz dostępny dla jego zdolności rozumienia.

Gdy jednak przystąpię do chłopca inteligentnego, z budzącą się duchowością, postawię przed nim ideał służenia jego krajowi, ideał służenia Indiom; uczynię to jego celem i zadaniem, na pół samolubnym, na pół bezinteresownym, rozszerzę w ten sposób zakres jego ambicji i wzmogę jego ewolucję. A gdy się zbliżę do młodzieńca o uduchowionej naturze, pominę wszystkie niższe pobudki, a wręcz przeciwnie, odwołam się od razu do wieczystego prawa poświęcenia siebie i oddania się jedynemu życiu, będę mówiła mu o czci i uwielbieniu dla wielkich istot i dla Boga. Będę go nauczać o viveka i vairagya (viveka – zdolność odróżniania rzeczywistego od nierzeczywistego; vairagya – obojętność dla rzeczy, które nie są rzeczywiste lub istotne), a przez to będę pomagać jego duchowej naturze w rozwijaniu jej niezliczonych możliwości. Przy takim rozumieniu względności moralności możemy działać skutecznie. Jeśli zaś nie każdej duszy uda się nam pomóc na jej poziomie, to stanie się to dlatego, że jesteśmy źle przygotowanymi nauczycielami.

(…)

Gdy człowiek o silnej osobowości, pełen pożądań, którego całe Ja jest namiętnością, działa pod wpływem żądzy i namiętności, popełnia nieraz przestępstwo; lecz zaprawdę ten sam czyn dokonany przez duszę wyzwoloną, przez duszę wolną od wszelkich pożądań, dokonany tylko dla dopełnienia nakazu Boskiego, może być słuszny.

(…)

Ostatnie me słowa kieruję tylko do tych, którzy prowadzą życie najwyższego dążenia i pragną siebie Jemu poświęcić; mają oni słuszne prawo do tych ostatnich słów nadziei i pokoju. Zatem dociera się do chwili, która jest końcem dharmy. Człowiek nie tęskni już wtedy do niczego oprócz Pana. Gdy wasza dusza osiągnie ten poziom ewolucji, że już nie będzie pragnęła niczego z tego świata, lecz odda się całkowicie Bogu, gdy wyrośnie z pokus namiętności, gdy serce przez miłość posiądzie wolność, gdy cała istota rzuci się do stóp Pana – wtedy odrzućcie wszelką dharmę; już ona nie dla was, nie dla was już prawo wzrostu ani też odważanie powinności; nie ma już niepewności w postępowaniu. Skoro oddaliście siebie Panu, nic już nie pozostało w was, co by nie było Boskie. Jakaż jeszcze dharma może wam pozostać do spełnienia, skoro zjednoczeni z Nim nie jesteście już oddzielną jaźnią? Wasze życie jest w Nim ukryte, a Jego ży­cie jest waszym; możecie nadal żyć w świecie, lecz jesteście tylko Jego narzędziem. Jesteście całkowicie Jego.

ISBN 13: 978-83-66388-46-8
EAN: 9788366388468

Informacje dodatkowe

Waga200 g
Wymiary14,5 × 20,5 cm
Autor

Annie Besant

Książka

okładka miękka

Objętość

76 stron