Opis
Solar plexus – wyjaśnia, że oprócz mózgu posiadamy również inne ośrodki umysłu umiejscowione w ciele, z których najważniejszy ulokowany jest w splocie słonecznym. Opracowanie to umożliwia czytelnikowi aktywowanie tegoż ośrodka, co ma niezwykle pozytywny wpływ na życie emocjonalne, a zarazem uruchamia ukryte zasoby witalności, jakże potrzebne we wszystkich dziedzinach życia.
Vril albo magnetyzm witalny – zajmuje się subtelną formą energii o tej samej nazwie, którą interesowali się wszyscy adepci nauk tajemnych minionych epok. Omawia takie kwestie jak – czym jest vril, w jakiej formie występuje w naturze, jak manifestuje się we fizycznej oktawie oraz jak człowiek może energię tę transformować i pozyskiwać z pożywienia, wody oraz powietrza. Książka podaje również praktyczne ćwiczenia zastosowania vril dla celów podniesienia witalności, jak również uzdrawiania siebie i innych. Autor omawia, co należy robić, by magazynować tę formę energii oraz transmutować ją w energię duchową.
Cytaty z książki:
Z Solar plexus:
Mamy pewne wątpliwości, przystępując do pracy nad tą książeczką, którą zatytułowaliśmy Tajemnica sukcesu. Nie chodzi o to, że temat jest nam obcy, ani też o brak wiary w istnienie „tajemnicy sukcesu”. Tak wiele napisano już na temat sukcesu absolutnych bredni i banałów, że wahamy się zająć stanowisko nauczycieli sukcesu. Tak łatwo jest zapełnić całe strony dobrymi radami – o wiele łatwiej powiedzieć niż zrobić – i stworzyć zestaw porad ani nie testując ich samemu na polu działania, ani też nie wykorzystując ich w praktyce. Możecie sobie wyobrazić, dlaczego nie jesteśmy pewni, czy przyjąć rolę, która może obudzić podejrzenie, iż jesteśmy jednymi z tych nauczycieli sztuki sukcesu, którzy przedstawiają siebie jako jedyny autorytet w tej kwestii.
Jest jeszcze coś. Poza typowym powielaniem listy dobrych cech zapewniających sukces, którą dobrze zna już każdy uczeń i czytelnik kolorowej prasy, jest coś jeszcze; sugestia, że dążący do sukcesu ma coś wewnątrz siebie, coś, co jeśli zostanie wyrażone w działaniu, okaże się dla niego wielką wartością – prawdziwą tajemnicą sukcesu, zamiast listy reguł. Proponujemy zatem lekturę niniejszej książeczki, w której rozwinęliśmy naszą koncepcję owego czegoś wewnątrz i opisaliśmy, co może to zdziałać dla tych, którzy to w sobie odnajdą i zastosują w działaniu. Dlatego też nie spodziewajcie się odnaleźć tu „kompendium zasad gwarantujących sukces, zatwierdzonego i sformułowanego przez ludzi sukcesu całego świata, którzy poznali owe zasady po tym, jak sami osiągnęli sukces i znaleźli czas i ochotę, by nauczać innych”. To nie jest książka tego rodzaju. Jest zupełnie inna. Mamy nadzieję, że się wam spodoba – na pewno się wam przysłuży.
Wszyscy ludzie dążą i poszukują sukcesu. Mogą mieć różne wyobrażenia na ten temat, ale wszyscy pragną coś osiągnąć. „Osiągnięcie” to słowo ucieleśniające istotę tego, co nazywamy sukcesem. To idea „dotarcia do celu”; osiągnięcia i realizacji tego, co sobie zamierzyliśmy. O to właśnie chodzi – o osiągnięcie.
Wielu mężczyzn i kobiet przedsięwzięło odnalezienie drogi do sukcesu i choć niektórzy z nich wyświadczyli w tym względzie wiele dobrego tym, którzy podążają ich śladem, żaden nie potrafi precyzyjnie określić przebiegu tego procesu w całości. Nic w tym dziwnego, bowiem na drodze do sukcesu każdy człowiek musi być miarą dla samego siebie. Nie ma dwóch jednakowych temperamentów – natura kocha różnorodność; nie zdarzają się dwa razy dokładnie takie same okoliczności – mamy do czynienia z nieograniczonym bogactwem możliwości. Byłoby naiwnością formułować zasady uniwersalne, które niechybnie miałyby doprowadzić każdego do osiągnięcia wielkiego sukcesu. Człowiek musi się bacznie rozglądać wokół i dostrzegać różne potrzeby innych ludzi składających się na całą rzeszę, aby rozpoznać daremność wszelkich prób udzielania uniwersalnych instrukcji w tej kwestii. Każdy człowiek sukcesu osiągnął go na swój własny sposób – działał we własnym, niepowtarzalnym stylu. Atrybut albo cecha zwana indywidualnością wydaje się odgrywać ważną rolę w sukcesach większości ludzi. Indywidualność obdarza tych, którzy ją posiadają pewną swobodą w niestosowaniu się do ogólnie przyjętych reguł i sposobów działania. Można zatem powiedzieć, że zasadniczo każdy człowiek musi pracować na własny sukces na swój indywidualny sposób, nie podążając ścieżką wytyczoną przez innych.
W świetle tego, co powiedzieliśmy, fakt, że zdecydowaliśmy się napisać tę książeczkę zatytułowaną Tajemnica sukcesu może wydawać się dziwny – zwłaszcza, że rozpoczynamy ją stwierdzeniem, że nie można w tym względzie określić żadnych uniwersalnych reguł. Może brzmi to jak paradoks, ale bliskie oględziny wykażą, że tak nie jest. Naszym zdaniem to prawda, że każdy człowiek musi pracować na własny sukces na swój niepowtarzalny sposób i nie może się posługiwać żadnym „gotowcem”. I w tym miejscu wkracza właśnie „tajemnica sukcesu”. „Na swój własny, niepowtarzalny sposób”, jak powiedzieliśmy, a zatem musi posiadać indywidualność, by móc to zrealizować. Stopień posiadanej przez niego indywidualności jest pierwszym warunkiem osiągnięcia sukcesu, i to właśnie mamy na myśli mówiąc o „tajemnicy sukcesu” – jest nią INDYWIDUALNOŚĆ.
Każdy człowiek posiada uśpioną indywidualność – choć niewielu pozwala sobie ją wyrażać. Większość nas zachowuje się jak stado owiec, drepczących posłusznie za jakimś asertywnym przywódcą, który ma na szyi dzwonek wyznaczający nam kierunek. Nie wiedzieć czemu przyjęliśmy, że ci, którzy mają dzwonek, posiedli zarazem całość ludzkiej wiedzy i zdolności, a także zdolność myślenia, toteż zamiast rozwijać swoje uśpione zdolności i możliwości, nie ujawniamy ich, drepcząc w kółko za przywódcą. Ludzie przypominają w tym względzie owce – posłuszne i naśladowcze zwierzęta. Zamiast wziąć na siebie odpowiedzialność i wytyczać własną drogę, czekają, aż ktoś przejmie kierownictwo, a następnie ruszają jego śladem. Czy wobec tego dziwi nas fakt, że przywódcy zawłaszczają dla siebie to, co najlepsze, pozostawiając innym skubanie resztek trawy na ścieżce? Absolutnie nie – zasługują na najlepsze kąski, ponieważ odnaleźli w sobie indywidualność oraz inicjatywę – ba, to dzięki tym przymiotom zostali wybrani na przywódców. Gdyby trzymali się w cieniu, zachowując skromność i uległość, zostaliby zepchnięci na bok przez stado, które odrzuciłoby ich przywództwo na korzyść tych, którzy potrafiliby się przepchnąć na czoło.
Nie zamierzamy za pośrednictwem niniejszej książki budzić w was ducha „niosących dzwonek”, ani też nakłaniać, byście stali się przewodnikami stada – sam akt bycia na przedzie przynosi jedynie pustą chwałę i drobną satysfakcję. Pożądane jest, by wykazać się wystarczającą indywidualnością i inicjatywą, by stać się niosącym dzwonek dla siebie samego – być dla siebie prawodawcą w odniesieniu do innych ludzi. Ludzie wielcy – ludzie silni – za nic mają stado, które tak posłusznie za nimi drepcze. Nie czerpią satysfakcji z tego, co zadowala jedynie podlejsze umysły i karmi małostkowe natury czy ambicje. Ludzie wielcy – wielkie duchowości wszechczasów – czerpią większą satysfakcję z wewnętrznego przekonania o sile i zdolnościach, jakie w sobie odnaleźli, niż z pochwał tłumu i służalczej postawy tych naśladowców, którzy postępują za nimi krok w krok.
To, co nazywamy indywidualnością, jest wartością prawdziwą. Ma ją każdy z nas, może ją w sobie rozwijać i stosować w działaniu, jeśli właściwie się do tego zabierze. Indywidualność jest wyrazem naszej jaźni – tej jaźni, do której się odwołujemy mówiąc „Ja”. Każdy z nas jest indywidualny – jest „Ja” – różnym od innych „Ja” we wszechświecie na polu osobistej ekspresji. W stopniu, w jakim wyrażamy i ujawniamy zdolności tego „Ja”, jesteśmy wielcy, silni i odnosimy sukcesy. Wszyscy „mamy to w sobie” – od nas zależy, na ile to wyrazimy. Ta indywidualna ekspresja stanowi jądro „tajemnicy sukcesu”. Oto dlaczego używamy tego pojęcia – i o tym będziemy wam opowiadać w niniejszej książce. Opłaci się wam poznać ową „tajemnicę”.
(…)
W naszej ostatniej lekcji powiedzieliśmy, że uważamy, iż „tajemnica sukcesu” polega zasadniczo na swobodnej ekspresji indywidualności – „Ja”. Zanim jednak będziecie potrafili właściwie zastosować tę koncepcję, musicie obudzić w sobie świadomość tego, czym naprawdę jest ta indywidualność, owo „Ja” w was. To stwierdzenie może wam się z początku wydać niedorzecznością, ale warto, byście zapoznali się z ideą, która za nim stoi, bowiem wraz z pełną świadomością „Ja” zyskuje się moc.
Jeśli zatrzymacie się na chwilę, by przyjrzeć się sobie, odkryjecie, że jesteście istotami bardziej złożonymi, niż by się na pierwszy rzut oka wydawało. Przede wszystkim mamy „Ja”, będące prawdziwą jaźnią albo indywidualnością oraz „ja”, czyli coś podłączonego i należącego do „Ja” wielkiego – osobowość. Na dowód tego, niech „Ja” spróbuje ocenić „ja” małe, a przekona się, że składa się ono z trzech etapów albo reguł (tj. 1. ciała fizycznego; 2. energii witalnej; 3. umysłu). Wielu ludzi nawykowo postrzega swoje ciała jako części ich „Ja”, choć wystarczy się zastanowić, by zrozumieć, iż ciało jest jedynie powłoką materialną albo maszynerią, za pośrednictwem której „Ja” może się przejawiać. Nietrudno zrozumieć, że człowiek może być żywo świadomy „Jam Jest” w sobie, jednocześnie zupełnie nie biorąc pod uwagę obecności swego ciała fizycznego. A jeśli tak jest, „Ja” jest niezależne od ciała, które podlega pod kategorię „ja” małego. Ciało fizyczne może istnieć po tym, jak opuści je „Ja” – martwe ciało nie jest „Ja”. Ciało fizyczne składa się z nieskończonej liczby cząsteczek, które zmieniają miejsce w każdej chwili naszego życia – nasze dzisiejsze ciało jest całkowicie różne od tego, które mieliśmy przed rokiem.
Teraz wkracza druga zasada „ja” – energia witalna albo to, co wielu nazywa życiem. Jest ona postrzegana jako niezależna od ciała, które nasyca energią, ale jest również przejściowa i zmienna; łatwo można ją zobaczyć jako coś, co porusza i energetyzuje ciało – narzędzie „Ja”, podlegając wobec tego pod kategorię „ja” małego. Cóż zatem pozostaje „Ja”, by zbadać i określić jego naturę? Odpowiedź, która nasuwa się samoistnie brzmi: „umysł, za pośrednictwem którego poznaję prawdę o tym, co właśnie powiedziałeś”. „Ale zaczekaj, powiedziałeś o umyśle »za pośrednictwem którego poznaję« – czyż nie uznałeś tym samym, że umysł jest czymś, przez co działa »Ja«?” Zastanów się przez chwilę – czy umysł jest TOBĄ? Jesteś świadomy, że stany twojego umysłu są zmienne – podobnie jak emocje – twoje uczucia czasem się zmieniają – twoje idee i myśli są nietrwałe, podlegają wpływom zewnętrznym, albo są kształtowane i sterowane przez to, co nazywasz „Ja” albo prawdziwą jaźnią. Musi zatem istnieć coś jeszcze poza stanami umysłu, ideami, uczuciami, myślami itd., co jest od nich większe, „zna” je wszystkie, jak człowiek zna coś odrębnego od siebie, czego używa. Mówisz „Ja” czuję; „Ja” myślę; „Ja” wierzę; „Ja” wiem; „Ja” chcę itd. Które z tych „Ja” jest więc Ja prawdziwym? Stany umysłu, o których właśnie wspomniałem, albo owo „Ja” będące podmiotem, albo też prawdziwą przyczyną zjawisk natury umysłowej? To nie umysł wie, ale „Ja”, które używa umysłu, by wiedzieć. Może wam się to wydać nieco zawiłe, jeśli nigdy nie interesowaliście się tą kwestią, ale zastanówcie się przez chwilę, a z pewnością ta idea nabierze dla was konkretnego kształtu.
Nie mówimy wam tego wszystkiego tylko po to, by dać wam jakieś wyobrażenie na temat metafizyki, filozofii czy psychologii – jest wiele książek, które traktują o tych sprawach rzetelnie i szczegółowo. Prawdziwym powodem, dla którego to robimy, jest uświadomienie sobie „Ja” albo prawdziwej jaźni, wraz z którym przychodzi poczucie mocy, która przejawiając się za waszym pośrednictwem uczyni was silnymi. Przebudzenie w sobie świadomości „Ja”, z całą wyrazistością i żywością sprawi, że poczujecie w sobie istnienie i moc, jakich nigdy wcześniej nie znaliście. Zanim będziecie mogli wyrazić swoją indywidualność, musicie uświadomić sobie, że jesteście istotą indywidualną. Zanim zaś to nastąpi, musicie zdać sobie sprawę z istnienia tego „Ja” w was.
Tę część was, którą jest małym „ja”, nazywa się osobowością; jest to zewnętrzny przejaw was samych. Osobowość składa się z niezliczonych cech, aspektów, nawyków, myśli, ekspresji i ruchów – to worek szczególnych rysów i zachowań, które zawsze uważaliście za swoje prawdziwe „Ja”. Nie jest nim jednak. Czy wiecie skąd pochodzi koncepcja osobowości? Pozwólcie, że wam wyjaśnimy. Zajrzyjcie do dowolnego dobrego słownika, a zobaczycie, że słowo to wywodzi się z łacińskiego pojęcia persona, oznaczającego maskę zakładaną przez aktorów starożytnego teatru, jak również z dwóch innych słów: sonare, oznaczającego dźwięk oraz per oznaczającego przez. Te dwa słowa połączone ze sobą oznaczają „przenikanie dźwięku” i nawiązują do głosu aktora wydobywającego się zza maski granej przez niego postaci. Słownik Webstera podaje obowiązujące do dziś znaczenie słowa persona: „Postać albo rola, jak w sztuce; odgrywany charakter”. A zatem osobowość jest rolą, którą odgrywasz w wielkiej sztuce życia, na scenie wszechświata. Prawdziwa indywidualna istota ukryta za maską osobowości to TY – prawdziwa jaźń – „Ja” – ta część ciebie, którą uświadamiasz sobie, mówiąc „Jam Jest”, potwierdzenie twojego istnienia i uśpionej mocy. „Istota indywidualna” oznacza coś niepodzielnego i nierozerwalnego – coś, czego nie można uszkodzić ani naruszyć działaniem sił zewnętrznych – coś PRAWDZIWEGO. Ty jesteś istotą indywidualną – prawdziwą jaźnią – „Ja” – czymś obdarzonym życiem, umysłem i mocą, z których możesz korzystać do woli.
Z Solar plexus
Człowiek ma cztery mózgi, a nie tylko jeden, jak się powszechnie uważa. Każdy z tych czterech mózgów posiada swoje cechy charakterystyczne, pełni odrębne funkcje i zadania. Są to: (1) kresomózgowie; (2) móżdżek; (3) rdzeń przedłużony oraz (4) splot słoneczny albo mózg brzuszny.
(…)
Splot słoneczny albo mózg brzuszny, którego zadania i funkcje, zdolności i aktywność są głównym tematem tej książki, jest, jak sama nazwa wskazuje, ulokowany w brzuchu. Część jego włókien biegnie jednak wzdłuż odgałęzień aorty do żołądka, jelit, trzustki, nadnerczy, wątroby i innych narządów, chociaż nie do płuc. Umiejscowiony jest on w górnej części brzucha, za żołądkiem, a przed aortą oraz przeponą. To miejsce jest popularnie nazywane „dołkiem” i mieści się w punkcie, w którym żebra zaczynają się rozchodzić na boki.
Splot słoneczny to wielki splot, tj. sieć włókien nerwowych, masa substancji nerwowej wielkiego sympatycznego układu nerwowego. Składa się on z szarej i białej substancji nerwowej, podobnej do tej, która tworzy pozostałe trzy ludzkie mózgi. Odbiera i przesyła impulsy oraz prądy nerwowe do wszystkich narządów brzusznych i dostarcza głównym narządom składników odżywczych, wspomaga swoją energią proces ich wchłaniania itd. Pełni najważniejsze funkcje w tak zwanym „życiu wegetatywnym” organizmu, dostarczając energii nerwowej niezbędnej do procesów odżywiania, asymilacji, wzrostu itd. Jest to właściwie wielki zakład energetyczny zasilający organizm fizyczną energią życiową. Bez niego niemożliwe byłoby wypełnianie jakichkolwiek funkcji ciała. Kiedy ulega on uszkodzeniu, cały jednocześnie organizm przestaje dobrze funkcjonować, a kiedy doznaje poważnego wstrząsu, organizm często umiera. Znamy liczne przypadki takich zdarzeń zaszłych podczas rywalizacji, walki o jakąś nagrodę itd.
Nazwa „słoneczny” ma kilka przyczyn: (1) zajmuje on pozycję centralną; (2) jego włókna rozbiegają się we wszystkie strony do ważnych narządów brzusznych niczym promienie słońca; (3) uważany jest za źródło energii, za wielki magazyn sił życiowych, tak jak słońce, które jest źródłem energii i magazynem energii materialnej w naszym układzie słonecznym.
(…)
Jednym z kluczowych faktów dotyczących splotu słonecznego albo mózgu brzusznego, których nie rozpoznaje w pełni współczesna psychologia i fizjologia, a które są jednak już od stuleci znane adeptom wiedzy tajemnej i stają się coraz częściej rozpoznawane przez zaawansowane umysły przedstawicieli nauki współczesnej, jest to, że splot słoneczny jest siedliskiem emocjonalnej natury człowieka. Krótko mówiąc, to, co zwykle przypisujemy „sercu”, w rzeczywistości pozostaje domeną splotu słonecznego albo mózgu brzusznego, czyli wielkiego ośrodka sympatycznego układu nerwowego.
Wszyscy wiemy, że istnieje istotna relacja pomiędzy stanami emocjonalnymi a stanem organizmu fizycznego. Wiemy również, że lęk, przerażenie i podejrzenie powodują u człowieka fizyczne odczucia w postaci tzw. „ściskania w dołku”. Wiemy, że serce bije nam szybciej, kiedy podpadamy w ekscytację, złość lub kiedy się zakochujemy. Szczególnie w późniejszych latach życia nasze emocje oddziałują na pracę naszych narządów fizycznych, powodując w nas zmiany fizjologiczne i często wywierając określony wpływ na stan naszego zdrowia. Możecie zaczerpnąć na ten temat wiele informacji z licznych książek poświęconych „oddziaływaniu umysłu na ciało”.
Wiemy również, że stan niektórych naszych narządów fizycznych ma wiele wspólnego ze „stanem naszych uczuć”. Wszyscy doświadczyliśmy smutku i przygnębienia wynikających z zaburzonej pracy wątroby. Wiemy też, że brak energii i uczucie ciężkości wywołane są zaparciami, czyli zaburzoną pracą jelit, zaś opryskliwość i zrzędliwość są często skutkiem niestrawności i dyspepsji. Ospałość i ociężałość spowodowane są koniecznością przebywania w niewietrzonych wnętrzach, a stany pobudzenia emocjonalnego graniczącego z histerią powstają na skutek zaburzeń natury seksualnej.
(…)
W poprzednim rozdziale stwierdziliśmy jasno, że emocjonalne uczucia człowieka mają swe siedlisko i centrum w splocie słonecznym albo mózgu brzusznym – tym wielkim ośrodku i fabryce zasilania sympatycznego układu nerwowego, który kieruje wielkimi wewnętrznymi narządami fizycznymi. Zasugerowaliśmy jednocześnie, że aby móc regulować, kontrolować i kierować naszą naturą emocjonalną, musimy zacząć od uregulowania aktywności splotu słonecznego.
Powód tego ostatniego faktu jest prosty. Skoro widzimy, że (1) nie może zaistnieć pełne przeżywanie emocji bez zaangażowania organizmu fizycznego oraz że (2) organizm fizyczny podlega bezpośredniej kontroli sympatycznego układu nerwowego, a także że (3) fabryka zasilania i stacja centralna sympatycznego układu nerwowego to splot słoneczny albo mózg brzuszny, to jest rzeczą logiczną, iż (4) jeśli możliwa jest jakakolwiek kontrola, regulacja i kierowanie naturą emocjonalną, to należy jej szukać w kontroli, regulacji i kierowaniu splotem słonecznym. Jeśli przyznajemy słuszność tej argumentacji, musimy również zaakceptować płynące z niej wnioski.
To, że naturę emocjonalną można kontrolować, regulować ją i nią kierować, jest faktem znanym wszystkim, którym udało się uwolnić od zniewolenia elementarnym i instynktownym odczuwaniem i którzy dowiedzieli się, że możliwe jest sprawowanie kontroli nad swymi namiętnościami, emocjami i uczuciami. Taka kontrola jest wręcz koniecznością w naszym cywilizowanym życiu społecznym. Silni ludzie opanowali ją w dużym stopniu; brak takiej kontroli uważany jest powszechnie za oznakę słabego charakteru i chwiejnej woli. Tylko niższe gatunki zwierząt albo nieucywilizowany, barbarzyński człowiek nie kontrolują swoich uczuć i namiętności, swoich emocjonalnych impulsów i czynów.
W większości przypadków kontrola ta osiągana jest czystym wysiłkiem woli – staraniem o powściąganie i panowanie nad impulsem do działania wywołanym nasileniem emocji. Bardzo niewielu ludzi zdaje sobie sprawę z tego, że możliwe jest sprawowanie bardziej bezpośredniej kontroli i kierowanie swoimi uczuciami, swoim ośrodkiem aktywności emocjonalnej – splotem słonecznym – zamiast usiłowania zapanowania nad przypadkowymi wydarzeniami związanymi z tym ośrodkiem.
Oto mechanizm działający w tym nowym systemie kontrolowania uczuć na skutek przebudzenia i opanowania splotu słonecznego. Przede wszystkim układ nerwowy czaszkowo-krzyżowy, kontrolowany przez kresomózgowie – siedlisko myśli oraz idei – połączony jest bezpośrednio z sympatycznym układem nerwowym, kontrolowanym przez splot słoneczny albo mózg brzuszny – siedlisko uczuć i procesów witalnych. Są one ze sobą połączone wieloma delikatnymi włóknami nerwowymi czy też „nerwami łączącymi”. Te „nerwy łączące” biegną dośrodkowo i odśrodkowo zarazem – odbierają i wysyłają impulsy. Działają niczym kable telegrafu albo telefonu, łącząc ze sobą dwa wielkie systemy i ich ośrodki. Pomiędzy nimi przebiegają wiadomości, które z jednej strony powodują, że stany fizyczne pobudzają stany mentalne, z drugiej zaś sprawiają, że stany mentalne albo idee pobudzają stany fizyczne.
(…)
Kresomózgowie albo „mózg myślący”, pozostając pod ogromnym wpływem splotu słonecznego albo „mózgu czującego” – daleko większym, niż się nam w większości wydaje – może oddziaływać i oddziałuje na ten ostatni nawet bez świadomego użycia woli i uwagi. Kiedy jednak człowiek kieruje swoją świadomą uwagę na te kwestie i używa swojej woli w odniesieniu do tego procesu, kresomózgowie albo „mózg myślący” wywiera nieporównanie większy wpływ na splot słoneczny albo „mózg czujący”. Potrafi zdominować ten ostatni w tak wielkim stopniu, że staje się on niezwykle podatny na jego „sugestie”, żądania i polecenia.
Aby sprawować taką kontrolę nad splotem słonecznym, należy w pierwszym rzędzie przebudzić jego uśpioną świadomość. Splot słoneczny funkcjonuje zazwyczaj w stanie bliskim „uśpienia”, a może właściwiej byłoby powiedzieć w stanie przypominającym stan osoby „chodzącej i mówiącej przez sen”. Tylko w obliczu wielkiego zagrożenia jednostki – w razie wielkiej potrzeby całego organizmu, w niebezpieczeństwie, przed którym stają układy nerwowe i obydwa „mózgi” – splot słoneczny „budzi się” na jakiś czas, by pokonać przeszkody i odwrócić zagrożenie. Istotny jest tutaj fakt, że splot słoneczny można przebudzić w określonych okolicznościach.
Fakt ten dostrzegli starożytni adepci nauk tajemnych i zaczęli opracowywać metodę budzenia splotu słonecznego na życzenie, stwarzając po temu odpowiednie warunki. Udało im się to osiągnąć, dzięki czemu zyskali klucz do praktycznych sposobów oddziaływania, kierowania i kontrolowania aktywnością sympatycznego układu nerwowego oraz innych działań, które opiszemy w dalszej części naszych rozważań.
(…)
To, że splot słoneczny albo mózg brzuszny powinien wywierać istotny wpływ oraz moc na zdrowie i witalność człowieka, staje się zrozumiałe od razu, kiedy uświadamiamy sobie jego relację z narządami pełniącymi ważne funkcje życiowe. Splot słoneczny, jak już widzieliśmy, jest wielkim centralnym magazynem energii nerwowej czy też „siły życiowej” ciała fizycznego. Wysyła on do danego narządu, jak i gruczołu, zasoby energii nerwowej i siły witalnej niezbędne do ożywienia i zasilenia tych części ciała oraz części do nich przyległych.
Z Vril albo magnetyzm witalny
W naukach tajemnych występuje pojęcie vril oznaczające uniwersalną zasadę witalnej energii, siły życiowej albo witalnego magnetyzmu, jak się ją czasem nazywa. Uważa się, że słowo to pochodzi ze starożytnego języka Atlantydy. Według tradycji atlantydzkie słowo vri, oznaczające życie, jest rdzeniem pojęcia vril wyrażającego ideę zasady witalnej albo energii życia. Tamto rdzenne słowo odnalazło również swe pochodne w sanskrycie i za pośrednictwem tego bogatego źródła wielu innych języków przeniknęło do łaciny, z której wywodzi się również nasz rodzimy język. W wielu językach odnajdujemy słowa oznaczające męski wigor, energię, jurność, a które bez wątpienia pochodzą od pierwotnego atlantydzkiego vri.
W starożytnej grece występuje termin veros oznaczający bohatera. W sanskrycie natrafiamy na słowo vira, także oznaczające bohatera, zaś w dawnym irlandzkim pojawia się słowo vear oznaczające mężczyznę, podobnie jak gockie słowo wair i anglosaskie ver. Także w łacinie słowo vir oznacza mężczyznę (stąd też wzięło się angielskie słówko virility oznaczające męskość, jurność). Wszystkie te pojęcia pochodzą niechybnie od atlantydzkiego vri oznaczającego życie. Utożsamienie koncepcji człowieka i życia jest naturalne. W języku angielskim słowa virile i virility oznaczają siłę życiową albo energię witalną w sensie siły prokreacji. Takie zastosowanie tych słów potwierdza naszą teorię o ich pochodzeniu. Bulwer, oczytany w tradycji i pojęciach z dziedziny nauk tajemnych, użył terminu vril w jednej ze swoich powieści, pisząc o tajemniczej formie energii, z której czerpała niedawno odkryta i wysoko rozwinięta rasa ludzi. Jest niemal pewne, że Bulwer zapożyczył ten termin ze starożytnych nauk tajemnych, które tak dobrze znał, podobnie jak znał starożytny język wiedzy tajemnej. W wielu starych traktatach poświęconych wiedzy tajemnej odnajdujemy często odwołania do energii vril nie tylko w znaczeniu zasady energii witalnej, ale również tej energii wewnętrznej, którą nazywamy „ludzkim magnetyzmem”. W pismach tych używa się pojęcia vril do wyjaśnienia wielu zjawisk natury tajemnej. Prawie wszystkie szkoły wiedzy tajemnej, na całym świecie i we wszystkich epokach, nauczały o istnieniu tej cudownej zasady energii. Mistycy perscy nazywali ją glama, zaś hinduscy adepci wiedzy tajemnej praną. Wydaje się, że odkrył ją również Mesmer, kiedy mówił o istnieniu „uniwersalnego fluidu”, choć bardzo mylił się on w swoich wnioskach. Powrót zainteresowania naukami tajemnymi na Zachodzie, tak wyraźny w minionym pokoleniu, a także w obecnym, pobudził wiele osób do badań nad zjawiskiem „ludzkiego magnetyzmu”, „zwierzęcego magnetyzmu” czy „witalnego magnetyzmu”. W szkołach „magnetycznego uzdrawiania”, które wzbudzały tak wiele uwagi przed dziesięciu laty, rozprawiano o „magnetycznym fluidzie”. Istnienie zasady natury, którą nauki tajemne nazywają vril, uznało na przestrzeni historii wiele szkół ludzkiej myśli. Nadawano jej rozmaite nazwy i tworzono liczne teorie mające potwierdzić jej istnienie i wyjaśnić jej sens oraz skutki działania. Nie będziemy tu referować dziejów tej idei ani rozważać proponowanych teorii. Wolimy zaczerpnąć z samego źródła wiedzy i zaprezentować oryginalne nauki tajemne na temat zasady vril.
A zatem w naukach tajemnych pojęcie vril ma kilka znaczeń, zarówno ogólnych, jak i bardziej konkretnych, o czym się wkrótce przekonamy. Vril uważana jest przede wszystkim za wielką kosmiczną zasadę bardzo subtelnej energii przenikającej wszystkie formy materii oraz procesy myślowe, używanej przez zasadę umysłu. Ale vril nie jest tożsama z umysłem. Umysł uznawany jest za pierwszą manifestację Nieskończonego. Z zasady umysłu zrodziła się vril oraz mniej subtelne formy energii, a następnie formy materii o różnym poziomie subtelności. W swoim pierwotnym znaczeniu vril uznawana jest za uniwersalną zasadę, z której powstają niezliczone przejawy aktywności. Vril w tej fazie nie poddaje się definiowaniu, podobnie jak każda uniwersalna zasada. Nie mamy słów, którymi moglibyśmy ją opisać i objaśnić. Dopiero kiedy zagłębimy się w rozważaniach na temat jej przejawów, będziemy w stanie ją zrozumieć i zdefiniować w naszym ograniczonym języku.
W swoim drugim znaczeniu vril jest zasadą wewnętrznej witalnej energii lub mocy wpisanej we wszystkie formy konkretnej materii, nieorganicznej bądź organicznej. To rozpoznanie jej uniwersalnej obecności pozwoliło nauce stworzyć nowe teorie głoszące, że życie obecne jest we wszystkich formach materii, nawet w tych najbardziej prymitywnych i najsurowszych. Haeckel śmiało twierdzi, że atomy materii posiadają coś pokrewnego życiu i że przejawiają zdolność odbierania wrażeń, na które są w stanie również reagować. Mówi on: „Dwie fundamentalne formy substancji, materia i eter, nie są martwe i poruszane jedynie siłami zewnętrznymi, posiadają bowiem zdolność odczuwania i wolę (choć naturalnie na najniższym poziomie rozwoju); przejawiają skłonność do kondensacji, niechęć wobec presji, a także wolę naśladowania jednych i przeciwstawiania się drugim spośród siebie”.
(…)
Vril w trzecim znaczeniu tego słowa albo w trzeciej fazie swojej manifestacji, swego istnienia, jest siłą życiową albo energią witalną wszystkich organicznych form życia – wszystkich żywych stworzeń. Poczynając od pojedynczej komórki albo monery żyjącej w mulistym dnie oceanu lub niskich quasi organicznych form zielonego nalotu i porostów na skałach i starych drzewach, po najwyższe formy życia zwierzęcego i ludzkiego, energia vril przenika wszystko i działa we wszystkim. Tak jak protoplazma stanowi szczególną fazę materii służącą jako ciało żywych organizmów, tak faza albo forma vril jest szczególną siłą lub energią niezmiennie towarzyszącą życiu organicznemu. Jest ona znamienną właściwością czy też atrybutem życia organicznego. Kiedy nauka musi rozstrzygnąć, czy dane zjawisko jest „żywe” w potocznym znaczeniu tego słowa, decyduje o tym fakt, czy posiada ono energię vril w tym właśnie znaczeniu. To trzecia faza manifestacji vril stanowi temat naszych rozważań w niniejszej książce.
Vril w swojej trzeciej fazie manifestacji jest energią odpowiadającą za funkcje życiowe organizmu. Jest mocą, która umożliwia procesy trawienia, asymilacji, wydalania, odżywiania, regeneracji i eliminacji. Jest siłą, która aktem świadomej woli porusza ciałem, dzięki której komórki i narządy wykonują swoje nieświadome ruchy. Vril sprawia, że serce bije, a przez żyły i tętnice przepływa krew. Umożliwia ona perystaltykę jelit i innych traktów w organizmie. To moc, dzięki której wola porusza ręką i palcami, dzięki której mogą zostać spisane te słowa. Nawykliśmy do myślenia, że naszymi ruchami kieruje wola, i tak jest rzeczywiście, choć niebezpośrednio. Wola jest fazą mentalną; decyduje o podjęciu ruchu, by następnie uwolnić energię vril, która płynie kanałami nerwowymi do mięśni. Mięśnie kurczą się i następuje ruch. Wola przypomina operatora kierującego pracą wielkich dźwigów, który wciska odpowiednie guziki, przesuwa dźwignię i przesuwa wielką maszynę w wybrane miejsce, opuszcza ją nad wielką stalową bryłę, którą podnosi i transportuje do określonego miejsca. Jednakże ani człowiek, ani maszyna nie wykonaliby tej pracy, gdyby nie dysponowali mocą (elektryczności lub pary) poddaną kontroli i kierownictwu operatora. Vril w ciele ludzkim przypomina elektryczność w trolejbusie – to ona wprawia wszystko w ruch.
Podczas gdy vril rozprowadzana jest do wszystkich części ludzkiego ciała – nawet do najmniejszych jego komórek – odnajdujemy ją przede wszystkim w dwóch wielkich układach nerwowych. Zmagazynowana jest ona w wielkich zbiornikach mózgowych, rdzeniu kręgowym oraz zwojach układu nerwowego. Dla uproszczenia możemy uznać tę fazę vril za „fluid nerwowy” albo siłę nerwów, pamiętając jednak, że nie jest ona w większym stopniu „fluidem” niż magnetyzm czy elektryczność oraz że nie jest ona siłą mechaniczną. Jest za to znacznie bliższa sile umysłu niż zwykłej sile fizycznej, choć różni się od obydwu. Jej miejsce jest pomiędzy potęgą umysłu a siłą fizyczną, choć do pewnego stopnia przypomina jedną i drugą. Wszelkie próby utożsamiania vril z siłą umysłu lub siłą fizyczną są daremne, bowiem jest ona odrębnym zjawiskiem – wyrazistym przejawem natury tego, co jest głębsze niż natura.
(…)
Adept powinien pamiętać, że vril nie jest wytwarzana w ludzkim ciele. Vril po prostu istnieje – w określonej ilości czy też objętości – a organizm ludzki nie może wytworzyć jej więcej ani pomniejszyć jej zasobów. Tak jak instrumenty i narzędzia stosowane w nauce o elektryczności gromadzą, przechowują i transformują istniejącą w naturze elektryczność w postaci różnych form i faz, nie wytwarzając zarazem ani nie niszcząc ani jednej jej cząstki, tak organizm ludzki czerpie z zasady vril tyle, ile potrzebuje; przechowuje rezerwowe zasoby vril i transformuje tę energię w różnych formach i fazach niezbędnych dla celów organizmu. Tak posługuje się vril w swojej aktywności. Ale vril gromadzona, przechowywana i transformowana w ten sposób nie zostaje wytworzona przez organizm, podobnie jak nie ulega zniszczeniu. To, co pozornie świadczy o wytwarzaniu vril, jest w istocie tylko absorpcją tej energii z uniwersalnych jej zasobów, a pozorne jej zniszczenie to zwrot do uniwersalnego źródła. Vril nie może zostać wytworzona ani zniszczona – przechodzi jedynie fazy transformacji, formowania i użytku.
Mechanizmy ludzkiego ciała aktywne podczas absorpcji, przechowywania, transformowania oraz posługiwania się energią vril fizjologia nazywa „układem nerwowym”. Bardzo niewielu ludzi rozumie fakty związane z tym najcudowniejszym mechanizmem w ludzkim organizmie związanym z aktywnością vril. Aby ją zrozumieć, adept powinien posiadać przynajmniej elementarną wiedzę na temat ludzkiego układu nerwowego. Zapraszamy więc do zaznajomienia się z jego funkcjonowaniem.
(…)
Energia vril przejawia się fizycznie we wszystkich aktywnościach i funkcjach ciała. Poczynając od najmniejszego poruszenia na poziomie komórek po bardziej złożoną aktywność narządów ciała fizycznego, vril wydaje się być obecna wszędzie. Podświadome wymiary umysłu ludzkiego sprawują kontrolę nad większością czynności fizycznych oraz funkcji, podczas gdy umysł świadomy nie bierze w nich udziału. W tych podświadomych procesach energia vril jest wiecznie aktywną siłą i mocą umożliwiającą wykonywanie pracy. Umysł podświadomy pozbawiony siły vril przypominałby człowieka bez rąk czy narzędzi, który usiłowałby jednocześnie wykonać jakąś skomplikowaną czynność manualną. Z drugiej strony vril pozbawiona sterujących nią impulsów podświadomości byłaby niczym ręce i narzędzia bez sterującej nimi siły mózgu człowieka. To dzięki tej energii z żołędzia wyrasta dąb, a źdźbło trawy przepycha się przez twardą glebę. To ona sprawia, że pojedyncza komórka reprodukcyjna rodziców rozwija się, rośnie i ewoluuje jako dziecko w chwili narodzin, które później staje się dorosłym mężczyzną lub kobietą. Oczywiście za całą tą aktywnością stoi umysł, ale jego dzieło wykonuje energia vril.
(…)
Zwykła fizjologia nie rozpoznaje obecności energii vril w pożywieniu, angażuje się natomiast w ważne dyskusje na temat kalorii, poziomu białka w organizmie i jednostek żywieniowych. Wszystko to jest bardzo dobre, bo wiedza naukowa na temat żywienia i jego wartości jest ważna. Człowiek żyjący naturalnie instynktownie wybiera pożywienie najlepiej zaspokajające jego potrzeby. Wieki ludzkiego doświadczenia wykształciły w nas niemal nieomylny instynkt, pozwalający na bezpieczne funkcjonowanie w normalnych warunkach. Jednakże warunki, w jakich żyje obecnie większość z nas, są tak nienaturalne, że dławią w nas zdrowy instynkt, każąc odżywiać się w niezdrowy, sztuczny sposób.
(…)
Zanim przejdziemy do omówienia specjalnych metod przyswajania energii vril przez oddychanie, musimy zająć się kwestią przywrócenia naturalnych, normalnych metod oddychania, które zapewniają nie tylko wchłanianie wystarczających ilości energii vril, ale jednocześnie zapewniają organizmowi odpowiedni poziom tlenu, zgodny z zaleceniami autorytetów w dziedzinie fizjologii. Mówiąc o normalnym, naturalnym procesie oddychania, nie tylko wspieramy ucznia w gromadzeniu zasobów vril, ale pomagamy mu również wyrobić w sobie nawyki, które muszą skutkować poprawą jego stanu zdrowia i kondycji fizycznej. Tak właśnie być powinno, jako że różne fazy istnienia w wymiarze fizyczności są od siebie wzajemnie zależne i warto zadbać o ich harmonijną współpracę.