Opis
W chwili, gdy próbujecie coś zatrzymać, mówił, staje to się martwe. Prawdę można odnaleźć tylko w danej chwili, w naszych myślach, słowach, uśmiechu czy łzach. Jeśli ty i ja potrafimy ją odnaleźć i żyć nią – to życie staje się odnajdowaniem prawdy. Co nie znaczy, że nie powinniśmy pytać, zastanawiać się, myśleć. Powinniśmy jak najbardziej, pielęgnować w sobie tę jakże charakterystyczną dla tego hinduskiego myśliciela niemal dziecięcą ciekawość i zachwyt nad światem, połączoną z nieco kpiarskim dystansem do siebie samego, wszelkich autorytetów i gotowych odpowiedzi, którymi nazbyt łatwo zwykliśmy się zadowalać.
Autor stara się rozbudzać w swoich słuchaczach postawę inteligentnego buntu, zachęca do kwestionowania pozornie oczywistych prawd, do rozpoznawania problemów i nie domagania się ich natychmiastowego rozwiązania.
Książka ta zawiera mądrości autora na każdy dzień roku.
Krishnamurti nigdy nie starał się zostać guru, zwykle umniejszał swoją rolę jako przewodnika, czy nauczyciela. Jego wykłady bardziej przypominały rozmowy przyjaciół. Podróżował z nimi po całym świecie, spotykając się z ludźmi żyjącymi w różnych kulturach, wyznającymi różne religie i filozofie. Trafiał do nich ze swoim przekazem, którego największą zaletą była bezpośredniość i autentyczność. Z pewnością trafi również do Ciebie i będzie inspiracją dla pełniejszego doświadczania świata z tolerancją i otwartością wobec jego bogatej różnorodności.
Cytaty z ksiązki:
Czy zdarzyło się wam przysiąść w milczeniu, nie koncentrując się na niczym, nie starając się o nic, z cichym, spokojnym umysłem? W takich razach słyszy się wszystko, prawda? Docierają do nas różne dźwięki z daleka i z bliska, co oznacza, że słuchamy wszystkiego, co nas otacza. Umysł nie podąża wówczas naprzód wąską, ograniczoną ścieżką. Jeśli potraficie tak słuchać, bez wysiłku, bez napinania się, przekonacie się, że zaszła w was wielka zmiana, zmiana niebędąca wynikiem woli, nieproszona; taka zmiana niesie ze sobą wielkie piękno i głębię wglądu.
1 stycznia
(…)
Mądrość każdy zdobywa samodzielnie. Nie wynika ona z posiadanej wiedzy. Wiedza i mądrość nie idą ze sobą w parze. Mądrość przychodzi wraz z dojrzałością, z samopoznaniem. Nie znając siebie, nie stworzymy żadnego porządku, a zatem nie będziemy żyć w cnocie.
Poznawanie siebie a gromadzenie wiedzy o sobie to dwie różne rzeczy… Umysł, który gromadzi wiedzę, nie poznaje. Gromadzi on informacje i doświadczenia jako wiedzę i uczy się z tego, co udało mu się zebrać. Taka nauka nie ma większego sensu, bo zakłada posiadanie wiedzy, zdobywanie.
Uczymy się naprawdę tylko w aktywnej teraźniejszości; nauka nie zna przeszłości. Chwila, w której mówicie „nauczyłem się czegoś”, jest już równoznaczna z posiadaniem wiedzy. Taką wiedzę możecie gromadzić i interpretować, ale nie możecie nauczyć się niczego więcej. Tylko umysł, który nie gromadzi, ale wciąż się uczy, może zrozumieć całą istność, którą nazywamy sobą, naszym „ja”. Muszę poznać siebie, czyli strukturę, naturę i znaczenie całej swojej istoty. Nie uda mi się to jednak, jeśli zachowam balast nabytej przez siebie wiedzy, doświadczeń i uwarunkowań. Wtedy bowiem nie będę się uczyć, a jedynie interpretować, tłumaczyć coś, co widzieć będę poprzez mgłę przeszłości.
13 stycznia
(…)
Czy przekonania budzą w nas entuzjazm? Czy entuzjazm może karmić się sobą bez przekonania i czy w ogóle jest nam do czegoś potrzebny? Może potrzebujemy całkiem innej energii, innych bodźców i siły? Większość z nas doświadcza entuzjazmu w różnych sytuacjach. Cieszy nas udział w koncercie, wypad na piknik, entuzjastycznie zabieramy się do ćwiczeń. Jeśli jednak nie będziemy tego entuzjazmu stale w sobie podsycać, on zgaśnie, by za chwilę pojawił się nowy, wzbudzony przez coś innego. Czy istnieje siła albo energia, która karmi się wyłącznie sobą i nie zależy od naszych przekonań?
Inne pytanie brzmi: czy potrzebujemy przekonań, a jeśli tak, to dlaczego? Jest to pewien problem. Nie potrzebujemy przekonywać się o istnieniu słońca, gór czy rzek. Nie musimy też przekonywać się o tym, że w naszych związkach z żonami czy mężami dochodzi czasem do kłótni, że nasze życie jest udręką, że nieustannie popadamy w konflikty, że wciąż dajemy się ponosić ambicjom. To wszystko jest faktem. My jednak tworzymy przekonania, ponieważ uciekamy przed faktami, uciekamy przed tym, co rzeczywiste.
9 lutego
(…)
To oczywiste, że kryzys, jaki obecnie panuje na całym świecie, nie miał sobie równych w przeszłości. Zdarzały się, rzecz jasna, w historii różne załamania i kryzysy społeczne, narodowe czy polityczne. Następowały one i ustępowały; ekonomiczne recesje czy depresje zdarzają się, są modyfikowane i trwają w zmienionej postaci. Wszyscy o tym wiemy, znamy cały ten proces. Ale obecny kryzys jest inny, prawda? Jest inny przede wszystkim dlatego, że nie dotyczy pieniędzy ani spraw materialnych, lecz idei. Ten kryzys jest wyjątkowy, ponieważ obejmuje obszar ideacji. Spieramy się na idee, usprawiedliwiamy zbrodnie; usprawiedliwiamy zbrodnie popełniane na całym świecie, traktujemy je jako środek pozwalający osiągnąć słuszny cel. Jest to zjawisko bezprecedensowe. Wcześniej uznawaliśmy zło za zło, morderstwo za morderstwo, ale dziś zabijanie stało się środkiem do realizacji szlachetnych celów. Zabójstwo jednej osoby czy grupy osób jest usprawiedliwione, ponieważ zabójca albo grupa, którą on reprezentuje, twierdzi, że jego czyn jest tylko środkiem do celu, jakim jest dobro ludzkości. To znaczy, że poświęciliśmy to, co jest, dla przyszłości – nieważne, do jakich będziemy się uciekali środków, dopóki deklarowany cel ma przynieść dobro ludzkości. Założyliśmy, że zło może spowodować dobro, usprawiedliwiamy zło w procesie ideacji… Stworzyliśmy wielką strukturę idei, by usprawiedliwić zło. To zjawisko bez precedensu. Zło jest złem; nie może prowadzić do dobra. Wojna nie prowadzi do pokoju.
24 lutego
(…)
Relacje muszą rodzić ból; pokazuje nam to nasze codzienne doświadczenie. Jeśli w relacji nie ma napięcia, nie ma też relacji, a jedynie wygodna drzemka, miłe otępienie – coś, czego chce i co wybiera większość ludzi. Konflikt rodzi się pomiędzy tym pragnieniem komfortu a rzeczywistością, pomiędzy iluzją a prawdą. Jeśli rozpoznajesz iluzję, możesz ją rozwiać i poświęcić całą uwagę zrozumieniu relacji. Jeśli jednak szukasz w związkach bezpieczeństwa, stają się one dla ciebie inwestycją mającą przynieść komfort i tworzącą iluzję. Wielkość relacji leży właśnie w tym, że nie daje ona poczucia bezpieczeństwa. Szukając schronienia w związkach, niszczysz ich funkcję, ich niepowtarzalne działanie i nieszczęścia, jakie przynoszą.
Funkcją relacji jest z pewnością objawienie stanu całej ludzkiej istoty. Relacja jest procesem odkrywania siebie, procesem samopoznania. Jest to proces bolesny, wymagający nieustannego przystosowywania się, elastyczności myśli i uczuć. To bolesne zmagania przerywane okresami oświeconego spokoju…
Ale większość z nas unika albo odsuwa od siebie napięcie relacji, wybierając łatwość i komfort satysfakcjonującej zależności, niestawiającego wyzwań bezpieczeństwa, bezpiecznej kotwicy. Wtedy rodzina i inne związki stają się schronieniem, zaciszem bezmyślności.
Kiedy poczucie niepewności popycha do zależności, jak to się nieuchronnie dzieje, jedna relacja zostaje zastąpiona drugą w nadziei, że tym razem odnajdziemy trwałe poczucie bezpieczeństwa; ale bezpieczeństwo w związkach to fikcja, a zależność tylko rodzi lęk. Bez zrozumienia tego procesu bezpieczeństwa i lęku relacja staje się powściąganiem, spętaniem, ścieżką ignorancji. Wtedy też cała nasza egzystencja staje się zmaganiem i bólem, a jedynym wyjściem z tej opresji jest zmiana naszego sposobu myślenia i samopoznanie.
16 marca
(…)
Zastanówmy się, czym jest pragnienie. Wiemy, że pragnienie zawiera w sobie sprzeczność, że jest udręką, ponieważ ciągnie nas w różne strony; znamy cały ten ból, zamęt, napięcie połączone z próbą dyscyplinowania się i kontrolowania. Toczymy odwieczne wojny z pragnieniem, próbujemy je kształtować, zmieniać, ale ono tkwi w nas uparcie, nieustannie obserwując, czekając, ponaglając. Róbcie, co chcecie, wysubtelniajcie, uciekajcie, wypierajcie się lub akceptujcie, albo pozwalajcie mu sobą zawładnąć. To nie ma znaczenia, bo pragnienie w was pozostanie. Nauczyciele religii i inni powtarzają nam, że powinniśmy się wyzbyć pragnień, nie przywiązywać się do nich, być wolni – jest to absurd, ponieważ pragnienia nie sposób w sobie zniszczyć, trzeba je zrozumieć. Niszcząc pragnienie, możesz zniszczyć samo życie. Jeśli będziesz próbował kształtować swoje pragnienia, zmieniać je, kontrolować, powściągać je lub przejąć nad nimi panowanie, możesz zniszczyć coś nad wyraz pięknego.
3 kwietnia
(…)
Jak rozumiemy problem seksualności? Czy chodzi nam wyłącznie o akt seksualny, czy o myśl o nim? Z pewnością nie o akt. Seks nie jest dla was większym problemem niż jedzenie, jeśli jednak zaczniecie rozmyślać o jedzeniu przez cały dzień, bo nie ma nic innego, o czym moglibyście myśleć, to będziecie mieli problem… Dlaczego poświęcacie temu tak wiele uwagi? Wasze filmy, artykuły w czasopismach, literatura, sposób, w jaki ubierają się kobiety, to wszystko napędza myśli o seksie. Dlaczego wasz umysł temu ulega, dlaczego w ogóle myśli o seksie? Odpowiedzcie, panie i panowie. To jest wasz problem. Dlaczego? Dlaczego seksualność odgrywa kluczową rolę w waszym życiu? Tak wiele innych rzeczy domaga się waszej uwagi, a wy koncentrujecie się tylko na tej jednej. Co takiego sprawia, że tak się angażujecie? Seksualność stwarza wam możliwość ostatecznej ucieczki, prawda? To sposób na to, by zupełnie zapomnieć o sobie. Choćby na krótką chwilę możecie zapomnieć o sobie – nic innego wam tego nie umożliwi. W każdej innej dziedzinie życia ważne jest wasze „ja”. W interesach, sprawach religii, bogów, waszych przywódców, waszej polityki i ekonomii, aktywności społecznej, przynależności do partii – wszędzie tam ważne jest wasze „ja”, które ulega wzmocnieniu… Skoro więc jest taka jedna jakość w waszym życiu, która oferuje wam ostateczną drogę ucieczki od siebie, całkowitego zapomnienia o sobie, choćby tylko na kilka sekund, chwytacie się jej, bo tylko wtedy możecie być szczęśliwi…
Tak więc seks będzie dla was niezwykle trudnym i złożonym problemem, dopóki nie zrozumiecie umysłu rozmyślającego o tym problemie.
9 kwietnia
(…)
Jak powstają emocje? Bardzo prosto. Dzięki bodźcom odbieranym przez nerwy. Podskoczę, jeśli mnie ukłujesz; będę zachwycony, kiedy mi pochlebisz; będę niezadowolony, jeśli mnie obrazisz. Emocje powstają poprzez zmysły. Większość z nas kieruje się emocją przyjemności. To oczywiste. Lubicie, kiedy się was nazywa hindusami. Odczuwacie wówczas przynależność do jakiejś grupy, społeczności, tradycji, choćby starej; podoba wam się Gita, Upaniszady i wzniosłe, wiekowe tradycje. Tak samo jest z muzułmanami itd. Emocje budzą się w nas za pośrednictwem bodźców, wpływu środowiska itd. To oczywiste.
Jaką rolę odgrywają w naszym życiu? Czy emocje są życiem? Rozumiecie to? Czy przyjemność jest miłością? A pragnienie? Jeśli emocja jest miłością, to jest to coś, co podlega nieustannej przemianie, prawda? Znacie to wszystko.
… Musimy zatem zdać sobie sprawę z tego, że emocje, sentymenty, entuzjazm, dobre samopoczucie i cała reszta nie mają nic wspólnego z prawdziwym uczuciem, ze współczuciem. Cały sentyment, emocje, należą do sfery myśli i dlatego rodzą przyjemność albo ból. Miłość nie zna bólu ani żalu, ponieważ nie jest skutkiem przyjemności czy pragnienia.
2 maja
(…)
Dualizm rodzi konflikt
Każdy konflikt – fizyczny, psychologiczny czy intelektualny – jest stratą energii. Niezwykle trudno to zrozumieć i uwolnić się od tego, ponieważ większość z nas uczono od dziecka zmagań i wysiłku. To właśnie powtarza nam się w szkole – byśmy podejmowali wysiłek. To zmaganie się towarzyszy nam później przez całe życie – wierzymy, że aby być dobrym, musimy walczyć, przeciwstawiać się złu, stawiać opór i kontrolować. Zatem cały system edukacji, nauki socjologiczne i religijne, nakazuje nam się zmagać. Słyszymy, że aby odnaleźć Boga, musimy pracować, narzucać sobie dyscyplinę, męczyć i dręczyć swoją duszę, umysł i ciało, wyrzekać się i tłumić siebie; nie wolno nam patrzeć, ale walczyć, ciągle walczyć na tak zwanym poziomie duchowym – który nie ma z duchowością nic wspólnego. Także społeczeństwo nakazuje nam walkę o siebie, o rodzinę.
Tym samym nieustannie tracimy energię. Ta strata jest istotą konfliktu: konfliktu pomiędzy „powinienem” a „nie powinienem”, pomiędzy „muszę” a „nie wolno mi”. Wobec tego dualizmu konflikt jest nieunikniony. Człowiek musi więc zrozumieć cały proces dualizmu – ale nie chodzi o to, by przestać rozróżniać ludzką płeć czy kolory, światło i mrok, wysokie i niskie, bo to wszystko jest faktem. Chodzi o to, że wkładamy wysiłek we wprowadzanie podziałów pomiędzy faktami a ideami i to jest marnowaniem energii.
2 czerwca
(…)
Możemy wybierać subtelne rozrywki, szukać coraz bardziej wyrafinowanych radości, ale ośrodkiem tego wszystkiego zawsze będzie nasze „ja” – to, co się cieszy, co pragnie więcej szczęścia, co poszukuje, rozgląda się i tęskni. To „ja”, które walczy, które coraz bardziej wysubtelnia swoją formę, ale nie chce ustąpić. A przecież tylko wtedy, gdy „ja” we wszystkich swoich subtelnych przejawach nareszcie się podda, pojawi się błogość, której nie sposób osiągnąć, ekstaza, prawdziwa radość bez bólu, bez skalania…
Kiedy umysł wykracza poza myślenie o swoim „ja”, czyli doświadczającym, obserwatorze, myślącym, powstaje możliwość doświadczenia szczęścia niczym nie zasnutego. Takie szczęście nie może być trwałe w naszym rozumieniu. Ale umysł poszukuje wiecznego szczęścia, które będzie trwało. To pragnienie przesłania mu szczęście, niszczy je…
Jeśli potrafimy zrozumieć proces życia bez potępiania, bez nazywania czegoś dobrym lub złym, sądzę, że naszym udziałem może stać się twórcze szczęście, które nie będzie twoje ani moje. Takie twórcze szczęście jest niczym blask słońca. Jeśli chcesz zatrzymać je dla siebie, nie jest już czystym, ciepłym, życiodajnym słońcem. Podobnie jak wtedy, kiedy pragniesz szczęścia, ponieważ cierpisz, straciłeś kogoś bliskiego albo poniosłeś jakąś klęskę. Wtedy twoje pragnienie jest tylko odreagowaniem. Jeżeli jednak umysł potrafi wyjść poza to, rodzi się szczęście niepochodzące z umysłu.
6 lipca
(…)
Nie ma ścieżki wiodącej do prawdy i nie ma dwóch prawd. Prawda nie jest z przeszłości ani z teraźniejszości, jest poza czasem; ten, kto powtarza prawdy Buddy, Shankary czy Chrystusa, który ogranicza się do cytowania moich słów, nie odnajdzie prawdy, ponieważ powtarzanie prawdą nie jest. Powtarzanie jest kłamstwem. Prawda jest stanem istnienia, który rodzi się, kiedy umysł – nieustannie rozdzielający, wyłączający, myślący jedynie w kategoriach rezultatów, osiągania – cichnie. Umysł, który się stara, który narzuca sobie dyscyplinę, aby osiągnąć jakiś cel, nie może poznać prawdy, ponieważ ten cel jest wyłącznie jego projekcją, a dążenie do niego, choćby w szlachetnej wierze, jest formą samouwielbienia.
Ten, kto tak robi, czci samego siebie i dlatego nie pozna prawdy. Prawdę można poznać tylko poprzez zrozumienie całego procesu umysłu, czyli wtedy, gdy ustaje wszelkie dążenie.
2 sierpnia
(…)
Czy nie należałoby więc zamiast tłumić w sobie niezadowolenie, zacząć je jeszcze wzmacniać, badać je i testować, aby czerpać zadowolenie z tego, co jest? Takie zadowolenie nie jest wynikiem procesu myślowego; przychodzi ono wraz ze zrozumieniem tego, co jest. Takie zadowolenie nie jest wytworem umysłu – umysłu pełnego zamętu, niepokoju, który będąc niepełnym, wciąż poszukuje spokoju uciekając przed tym, co jest. Umysł ucieka się do usprawiedliwiania, porównywania i osądzania, by zmienić to, co jest. W ten sposób ma nadzieję osiągnąć stan, w którym nie będzie już odczuwał niepokoju, w którym ucichnie. Umysł zaburzony sytuacją panującą w społeczeństwie, nędzą, głodem, degradacją, widzący dookoła ogrom nieszczęść, pragnie to zmienić; to dążenie pochłania go i wikła. Gdyby jednak potrafił zobaczyć to, co jest, nie porównując, nie osądzając, nie pragnąc tego zmienić w coś innego, osiągnąłby zadowolenie nie pochodzące z niego samego.
Zadowolenie będące wytworem umysłu jest ucieczką. Jest sterylne, martwe. Ale istnieje zadowolenie nie pochodzące z umysłu, które rodzi się wraz ze zrozumieniem tego, co jest. Na tym polega głęboka rewolucja, która odmienia społeczeństwo i nasze indywidualne relacje z innymi.
29 sierpnia
(…)
Postrzeganie jest zadziwiającym doświadczeniem. Nie wiem, czy kiedykolwiek zdarzyło wam się coś spostrzec – czy zobaczyliście naprawdę kwiat, czyjąś twarz, niebo czy morze. Oczywiście zauważacie to wszystko jadąc autobusem albo samochodem, ale ciekawi mnie, czy zadaliście sobie trud popatrzenia na kwiat? Co się wówczas wydarzyło? Od razu nadaliście mu nazwę, pomyśleliście o gatunku, do którego należy albo powiedzieliście: „Jaką piękną ma barwę ten kwiat. Chciałbym go mieć w swoim ogrodzie; podarowałbym go żonie albo wpiął w klapę marynarki” itp. Innymi słowy, w chwili gdy patrzycie na kwiat, wasz umysł się rozgaduje; dlatego nigdy nie dostrzegacie samego kwiatu. Widzicie coś naprawdę tylko wtedy, gdy wasz umysł jest cichy, gdy nie mówi. Jeśli potraficie popatrzeć na wieczorną gwiazdę na niebie rozciągającym się nad morzem bez poruszenia myśli, potraficie zarazem dostrzec jej niezwykłe piękno. Czy dostrzegając piękno nie doświadczacie jednocześnie stanu miłości? Z pewnością miłość i piękno są tym samym. Bez miłości nie ma piękna, a bez piękna miłości. Piękno tkwi w formie, w mowie, w zachowaniu. Tam, gdzie nie ma miłości, zachowanie jest pustą formą, wytworem społeczeństwa, danej kultury, czymś mechanicznym i pozbawionym życia. Kiedy jednak umysł postrzega coś bez najlżejszego poruszenia myśli, staje się zdolny wniknąć głęboko w siebie; taki sposób postrzegania jest ponadczasowy. Nie trzeba nic robić, żeby go osiągnąć; nie nauczy was tego żadna dyscyplina, praktyka czy metoda.
13 października
(…)
Dlaczego boicie się śmierci? Czy nie dlatego, że nie wiecie, jak żyć? Czy gdybyście umieli żyć w pełni, wciąż balibyście się śmierci? Czy gdybyście kochali drzewa, zachód słońca, ptaki, spadający liść, czy gdybyście dostrzegali płaczących mężczyzn i kobiety, biednych ludzi, i naprawdę odczuwali w swoich sercach miłość, czy balibyście się śmierci? Tak? Nie dawajcie mi się przekonać. Zastanówmy się nad tym wspólnie. Nie żyjecie z radością, nie jesteście szczęśliwi, nie macie w sobie żywej wrażliwości na otaczające was rzeczy. Czy dlatego więc pytacie, co się z wami stanie po śmierci? Życie jest dla was smutkiem, dlatego dużo bardziej interesuje was śmierć. Wydaje wam się, że być może w śmierci odnajdziecie szczęście. Jest to wielki problem i nie wiem, czy chcecie go zgłębiać. Ostatecznie u źródeł tego wszystkiego tkwi lęk – lęk przed umieraniem, lęk przed życiem, lęk przed cierpieniem. Jeśli nie potraficie zrozumieć przyczyny swego lęku i się od niego uwolnić, to to, czy jesteście żywi, czy martwi, nie ma większego znaczenia.
12 listopada
(…)
Aby zrozumieć cały ten proces wpływu, wpływu doświadczenia, wiedzy, naszych wewnętrznych i zewnętrznych motywacji – poznać to, co jest prawdą, a co fałszem, dostrzec prawdę w tak zwanym fałszu – potrzeba niezwykłej głębi wglądu, głębokiego wewnętrznego zrozumienia rzeczy takimi, jakimi one są, czyż nie? Cały ten proces jest z pewnością drogą medytacji.
Medytacja jest istotą życia, istotą naszej codziennej egzystencji, podobnie jak piękno. Dostrzeganie piękna, wrażliwość na rzeczy, zarówno na ich brzydotę, jak i urodę, jest czymś bardzo istotnym – zauważanie pięknego drzewa, wspaniałego nocnego nieba, rozległego horyzontu, na którym gromadzą się chmury o zachodzie słońca. To wszystko jest nam niezbędne: dostrzeganie piękna i zrozumienie tego, czym jest medytacja, ponieważ to wszystko jest życiem, tak samo jak praca, codzienne kłótnie, nieszczęścia, nieustanne napięcie, niepokój, głęboki lęk, miłość i głód. Zrozumienie tego całego procesu egzystencji – wpływów, smutku, codziennych napięć, autorytatywnych postaw, polityki itd. – jest życiem, a proces rozumienia tego wszystkiego i zarazem uwalniania od tego umysłu jest medytacją. Kiedy naprawdę zrozumiemy życie, zanurzymy się w nieprzerwanym procesie medytacji, w wiecznym procesie kontemplacji, nie kontemplując zarazem niczego. Uważność na ten proces egzystencji, jego obserwacja, uczestniczenie w nim bez nadmiernej ekscytacji i jednocześnie bycie od niego wolnym jest medytacją.
31 grudnia