Opis
Pytanie o to czy można pokonać śmierć większości ludzi wyda się zapewne głupie, tak jak będą mieli za głupca kogoś, kto próbuje zadawać je poważnie i spodziewa się poważnej odpowiedzi. A jednak to pytanie jak najbardziej poważnie zadawały sobie największe umysły. Jeden z nich, ceniony najwyżej w świecie chrześcijańskim, odpowiedział na nie twierdząco i absolutnie wprost. Święty Paweł powiedział: „Ostatni wróg, jaki zostanie pokonany, to śmierć.” Mówił, że kiedy człowiek pokona wszystkich swoich wrogów pozna prawa błyskawicy i obejmie nad nimi kontrolę, a wichry i fale staną się jego sługami i będą wypełniały jego rozkazy.
Cytaty z książki:
Śmierć była wszędzie i zawsze rozumiana jako rozpuszczenie formy cielesnej. Tam, gdzie nie istnieje forma, nie może nastąpić rozpuszczenie, śmierć. Jest zatem absolutnie pewne, że kiedy apostoł użył konkretnego słowa, zrobił to ze względu na jego znaczenie i musiał mieć na myśli albo to, że ludzie ostatecznie poznają prawo, dzięki któremu życie może trwać w ciele w nieskończoność, albo że istnieją ciała duchowe, które nie podlegają rozpuszczeniu i śmierci, a które mogą z czasem, bo jeszcze tak się nie dzieje, pokonać śmierć.
To drugie przypuszczenie, że ciało duchowe, któremu tak wielkie znaczenie przypisują teolodzy, podlega śmierci, jest w istocie sprzeczne z naukami wszystkich religii opartych na Piśmie Świętym. Skoro zaś istnieją tylko dwie interpretacje słów świętego Pawła, należy mieć nadzieję, że teologia przyjmie to najbardziej logiczne, a mianowicie, iż mówiąc o ostatecznym pokonaniu śmierci, miał na myśli nasze ciała fizyczne.
Autorka tego tekstu nie jest w żadnym razie teologiem w potocznym znaczeniu tego słowa. Nie wierzy, że wielkie umysły sprzed dwóch tysięcy lat posiadły całą mądrość, ani że ludzkość straciła ją wraz z ich śmiercią. Wierzy jednak, że żyli w tamtych czasach ludzie światli, podobnie jak w czasach nam bliższych, których wiedza o prawie naturalnym tak dalece przerastała ogólną świadomość, że ich wypowiedzi musiały być zrozumiałe zaledwie dla garstki. Dziś jest podobnie, choć trudno nakreślić granicę między umysłami oświeconymi a pospólstwem. Wiedza staje się powszechna dla wszystkich, a mieszanie się ludzi i narodów wzniosło rasę ludzką na dużo wyższy poziom niż dwa tysiące lat temu.
Chociaż ta linia demarkacyjna jest dziś mniej wyraźna, nadal istnieje, a to z powodu ludzkiej skłonności do trwania przy starych przekonaniach. Wszystko co nowe wydaje się dziwne i nieprawdopodobne, tylko dlatego, że jest nowe.
Na szczęście wielkie odkrycia i wynalazki, które są zdobyczami ostatnich lat, pogłębiły zainteresowanie badaniami we wszystkich dziedzinach nauki – nawet wśród najbardziej upartych zwolenników tradycyjnej myśli – i dziś już nikt nie musi się obawiać, że nazwą go szaleńcem, gdy prezentuje nową ideę, pod warunkiem, że potrafi ją poprzeć faktami lub logiką. Właśnie dlatego spodziewam się, że czytelnicy potraktują moją pracę z szacunkiem i rozwagą. Nie chadzam utartymi drogami, a jednak twierdzę, że nie tylko podążam we właściwym kierunku wytyczonym przez logikę i fakty, ale że tę drogę oświetlają mi poprzednicy z minionych wieków. Nie przywiązuję wielkiej wagi do tego, czy ktoś przebył tę drogę przede mną, bowiem nie cenię prawdy tylko dlatego, że inni dawno ją poznali. Pragnę jedynie dać wiarę temu, co na to zasługuje, a co za tym idzie, nie zamierzam rezygnować z powoływania się na moich poprzedników. Wierzę głęboko, że niebo jest stanem, nie miejscem, i że można je osiągnąć tylko wtedy, gdy pokonamy lęk przed śmiercią. Śmierć bowiem nie jest niczym innym, jak brutalnym unicestwieniem bez naszej zgody, bez zgody naszych przyjaciół i osób z najbliższego otoczenia. Odrywa nas od życia wtedy, gdy jesteśmy najlepiej przygotowani do służenia sobie i światu.
Czytelnik może oczywiście uznać te słowa za protest przeciwko takiemu stanowi rzeczy; chciałabym go jednak najpierw zapytać, czy jest z niego zadowolony oraz czy jest absolutnie przekonany, że moc poprzez którą istnieje musi zginąć, czy istnieją jakiekolwiek przeszkody dla jego nieustającej egzystencji.
Autorka niniejszej pracy wierzy, że ludzkość może pokonać śmierć. Uważa, że wierzył w to Jezus i że zarówno przed jego narodzinami jak i w czasie jego życia byli inni, którzy podzielali tę wiarę i poszukiwali sposobów pokonania śmierci.
(…)
Jeszcze sto lat temu nie wiedzieliśmy prawie nic na temat pary, silników parowych, elektryczności czy magnetyzmu, a także fal dźwiękowych i eteru. Dziś wiemy o niektórych z tych zjawisk w najlepszym razie tyle, że jeszcze wiele możemy się o nich dowiedzieć. Dopiero zaczynamy zaglądać za zasłonę, za którą Natura skrywa swoje tajemnice; dopiero zaczynamy gromadzić wiedzę o niej i o sobie. Jesteśmy jej dziećmi, najstarszymi i darzonymi jej największą miłością – nieśmiertelnymi. Czyż nie podzieli się z nami tajemnicą życia, jeśli dowiedziemy, że jesteśmy jej godni dzięki wytrwałości poszukiwań, lojalności i posłuszeństwu?
Wierzę w to bezwarunkowo.
Kiedy mówię, że wierzę, iż możemy pokonać śmierć fizyczną, nie uważam, że nasze ciała muszą nadal wyglądać tak samo. Należy raczej zakładać, że stopniowo wyszlachetnieją, staną się piękniejsze, rozwiną się w nich nowe zmysły, człowiek zaś stanie się doskonalszy pod każdym względem, fizycznym, umysłowym i moralnym. Będzie wzrastał, jak wzrastają wszystkie rzeczy, ale jego rozwój będzie następował znacznie szybciej, gdy wiedza o prawie podtrzymującym życie usunie nareszcie lęk przed śmiercią.
(…)
Moje pytanie brzmi następująco: skoro można przywrócić zdrowie choremu ciału wyłącznie działaniem mentalnym, czyż nie należy zakładać, że proces ten może trwać nieskończenie długo, a zdrowie, które oznacza niekończące się życie, można uczynić trwałym? Innymi słowy, jeśli istnieje prawo mocą którego można tymczasowo wyeliminować chorobę, czyż ten efekt nie może trwać wiecznie, by choroba nigdy nie powróciła?
Nie zapominam, że wielu – być może nawet większość ludzi wierzących w to, że Jezus naprawdę uzdrawiał chorych – uznaje, iż posiadał on cudowną moc; ale przypominam jego słowa: powiedział, że ci, którzy w niego wierzą, mogą osiągnąć większe rzeczy niż te, które on czynił. Gdyby uważał, że działa z mocy prawa większego niż naturalne, że został obdarzony szczególną łaską Boga, nie głosiłby, że inni mogą robić większe rzeczy.
Bądźmy logiczni. Mówimy o sprawach najwyższej wagi, toteż musimy zaangażować w nie całą inteligencję. Jezus nie twierdził, że uzdrawia chorych mocą niedostępną dla tych, którzy będą postępowali zgodnie z jego wskazówkami. Przeciwnie, powiedział, że inni, którzy przyjdą po nim, będą mogli osiągnąć więcej niż on sam.
Pytam zatem ponownie: jeśli istnieje prawo, które pozwala wyeliminować chorobę wyłącznie działaniem mentalnym, bez stosowania leków, czyż nie płynie stąd logiczny wniosek, że w chwili gdy w pełni zrozumiemy to prawo, nauczymy się zarazem pozbywać wszelkich chorób i osiągniemy życie wieczne w wymiarze fizycznym?
Pomijając jako nie kluczowe dla omawianej kwestii pytanie o to czy Jezus uzdrawiał poprzez zrozumienie prawa naturalnego czy dzięki szczególnym związkom z najwyższą mocą, zwracam się do dziesięciu tysięcy świadków, ludzi żyjących współcześnie, którzy zostali uzdrowieni wyłącznie działaniem umysłu po tym, jak wszystkie metody leczenia tradycyjnego zawiodły. Powołuję się na nich, by dowieść istnienia prawa uzdrawiającego choroby. Oni wszyscy są dowodem na istnienie tego prawa, które jeśli zostanie zrozumiane i zastosowane, wyeliminuje choroby i przyniesie zwycięstwo nad śmiercią.
(…)
Według mnie Jezus uczył, na ile się ośmielał, zwycięstwa nad śmiercią ciała. Zdawał sobie sprawę, że wiara dawnych proroków i wizjonerów zanikła, znał nazbyt dobrze dzikość swojego ludu, by próbować ich zmieniać radykalnymi deklaracjami. A jednak zdarzało się, że o nich mówił. Na przykład kiedy nauczał w Świątyni i Żydzi protestowali, mówiąc: „Nasi ojcowie uczyli nas inaczej”, odpowiedział im po prostu: „Wasi ojcowie nie żyją”. Równie dobrze mógł powiedzieć: gdyby wasi ojcowie uczyli was tego, czego ja uczę, jeszcze dziś byliby żywi.
(…)
Ten rozdział jest pierwszym z kilku poświęconych nakreśleniu zasad, na których opieram swoje przekonanie o mocy człowieka w pokonaniu śmierci. Mam nadzieję, że wykazałam, iż cały widzialny wszechświat jest umysłem w różnych formach ekspresji. Jeśli mi się to nie udało, będę ponawiała te próby. Twierdzę, że nie istnieje coś takiego jako „martwa” materia. Że to, co nazywamy materią, jest tylko innym wyrazem jedynego wszechmocnego, wszechwiedzącego i wszechobecnego umysłu lub mentalności; tego co było, jest i będzie, do czego nic nie można dodać ani odjąć. Niewidzialne jest w równym stopniu „materią” jak widzialne. Widzialne jest tak samo „umysłem” jak niewidzialne; te dwa są jednym w nieskończonym kole różnych form ekspresji, w którym życie nigdy nie umiera, następuje jedynie zmiana jego formy.
ISBN 13: 978-83-60280-72-0