Opis
Cytaty z książki Irving S. Cooper Sekret szczęścia:
Znużony wędrowiec pielgrzymujący przez wiele dni do jakiejś wielkiej, znanej świątyni, na widok znaku wskazującego, że jest blisko celu, czuje się pokrzepiony na duchu. Ta mała książeczka – dar serca – ma być właśnie takim znakiem w świecie pielgrzymujących: nie może uszczęśliwić czytelnika, ale wskaże mu Drogę do lśniącej świątyni, na której niektórzy odnaleźli prawdziwe szczęście. Dla tego, kto ma w sobie determinację i ufność pokładaną w wewnętrznym Ja, ta Droga nie będzie trudna; jednakże od tych, którzy chcą dotrzeć do celu, wymagane jest głębokie zaangażowanie. Zrozumienie natury tej Drogi – będące kluczem do tajemnicy i magii szczęścia – odmieni nie tylko całe życie człowieka, lecz, co ważniejsze, obdarzy łaską także życie wielu innych ludzi.
(…)
Cała natura nieustannie dąży do szczęścia. To pragnienie jest udziałem wszystkich żywych istot. Jest samą esencją życia. Każdy kwiat, krzew i drzewo odżywa i rozkwita z radością, skąpany w złotych promieniach słońca, a beztrosko bawiące się zwierzęta, które nie czują głodu ani nie lękają się człowieka, są żywym dowodem na to, że szczęście jest czymś wpisanym w naturę.
Ludzie odczuwają tę tęsknotę głębiej i choć wędrują za jej głosem różnymi drogami, wszyscy mają przed sobą jeden cel. Wszyscy szukamy szczęścia, choć nasze wyobrażenia o nim są tak różne jak nasze charaktery. Poszukiwanie to nie ogranicza się do jednej klasy ludzi czy określonego czasu; szczęścia bowiem pragnęli ludzie w każdym wieku i miejscu, zarówno robotnicy, jak poeci, artyści i filozofowie, studenci i uczeni – wszyscy nieustannie wypatrują tego, co nas wabi, igra z nami, napełnia nadzieją, wciąż jednak tańcząc gdzieś w oddali, uskakując przed naszymi wyciągniętymi dłońmi.
(…)
Metody tych poszukiwań także różnią się zależnie od wieku spragnionych dusz. Ludzie-dzieci, ci, którzy dopiero rozpoczynają długą drogę ludzkich dążeń, na próżno próbują odnaleźć szczęście w niskich przyjemnościach – w igraszkach zmysłów i namiętności. Ci, którzy dotarli nieco wyżej, obierają inne metody w celu zdobycia tej nagrody. Niektórzy wyobrażają sobie, że szczęście przychodzi wraz z wysoką pozycją społeczną albo wraz z wejściem do kręgu inteligentnych mężczyzn i kobiet; inni upatrują go w podróżowaniu albo gromadzeniu bogactwa, sławy i zaszczytów. Jedni szukają go w nauce, zgłębiając cierpliwie sekrety natury, inni zaś wierzą, że szczęście można odnaleźć tylko w praktykach i ceremoniach religijnych, wiodąc pełne oddania życie pogrążone w kontemplacji albo wycofując się ze świata, by zamieszkać w pustelni.
Każdy człowiek ma więc własną, osobliwą koncepcję szczęścia. Ważne jest, byśmy pamiętali, że mimo to wszyscy podążamy tą samą odwieczną drogą. Nikt nie jest tu wyjątkiem. Nędzny żebrak, który przysiadł na rogu ulicy jest pełen – tak samo jak my – tęsknoty. Pod tym względem cała ludzkość jest sobie równa. Najpotężniejszą siłą pobudzającą człowieka do działania jest pragnienie, a sercem pragnienia jest ta tęsknota za szczęściem. A kiedy przyjmie ona błędny kształt zaspokojenia zmysłów, kiedy stanie się doświadczeniem fizycznym, emocjonalnym czy umysłowym – przekonamy się, że te wszystkie przyjemności są niczym bańki mydlane. Nie ugaszą naszej tęsknoty, która będzie nas ponaglać do poszukiwań tak długo, aż poznamy tajemnicę.
(…)
Prawdziwa intuicja mówi nam, że szczęście jest wrodzonym nam prawem, które każe nam się cofać przed smutkiem i protestować przeciwko cierpieniu, akceptować radość bez pytania, gdy ta nadchodzi jako coś bliskiego naszej naturze. Imperatywem jest twierdzenie, że
Dusza Rzeczy jest pełna słodyczy,
Serce Istnienia jest niebiańskim wytchnieniem.
Dlaczego tak jest? Jeśli zwrócimy się do wielkich pism tego świata, odnajdziemy w nich jasną i prostą odpowiedź. Na Wschodzie od dawna głosi się myśl, że „Brahman jest Błogością”, na Zachodzie zaś poucza się, że „Bóg jest Miłością”. Świat połączony tą myślą niechybnie wypowiada odwieczną prawdę. O tej prawdzie nie wolno nam zapominać, a także o tym, co powtarzają po wielekroć mędrcy przeszłości, czyli o jedności ludzkiego Ducha i Boga.
(…)
Wszyscy pamiętamy tę piękną modlitwę Chrystusa: „Aby wszyscy stanowili jedno, jak Ty, Ojcze, we Mnie, a Ja w Tobie, aby i oni stanowili w Nas jedno”, a także słowa świętego Pawła: „Dla nas istnieje tylko jeden Bóg, Ojciec, od którego wszystko pochodzi i dla którego my istniejemy”. Miłujący Gitę pamiętają natomiast twierdzenie boskiego Pana: „Nic, co istnieje, czy się porusza, czy też nie, nie może istnieć poza Mną”.
Logiczny wniosek, jaki sam nasuwa się po przeczytaniu tych słów, jest taki, że ludzki Duch jest w istocie tożsamy z Bogiem, ma udział w odwiecznej błogości tego potężnego Życia, które jest źródłem i wsparciem wszechświata. W tym świecie wypełnionym aktywnością fizyczną, w którym moc Ducha skarlała, ograniczona przez ciało, którym się oblekła, ten atrybut błogości przejawia się jako tęsknota za szczęściem.
(…)
Czyż nie zdarzało nam się wznosić ponad przyziemne myśli na wielkie wyżyny, doświadczać głębokiego poruszenia emocji i ducha, które każą nam się otworzyć, pozwolić, by ogarnęło nas uczucie największej radości i błogości? Te chwile zapomnienia o codziennych zmartwieniach sprawiają, że wszystko tu wydaje nam się tak nierzeczywiste jak mgła czy dym, a nasze własne dalekosiężne plany czy posiadane dobra jawią się jako tak trywialne niczym dziecięce zabawki. Doświadczamy wówczas przebłysków wewnętrznego życia, których nie można przywołać czy też wzbudzić w sobie aktem woli, trzeba na nie czekać w milczeniu niższego umysłu. Objawiają nam one to, czym w istocie jesteśmy, ukazują nam perspektywę świadomości duszy, normalnie niedostępnej naszym mózgom.
Przypominamy ludzi żyjących i zmagających się pośród fantazmatów sennego koszmaru, w przekonaniu, że te mgliste formy, które je otaczają, są czymś realnym, że wszystkie smutki i rozczarowania, życiowe próby, poczucie braku i żal są prawdziwe. Dopiero kiedy życie Ducha zstępuje i zalewa nasz umysł i mózg, budzimy się naprawdę i rozumiemy, że wszystko, co przeżyliśmy, wszystkie nasze ziemskie doświadczenia, jest tylko scenami i postaciami ze snu.
(…)
Dawno temu na Wschodzie pewien oświecony nauczyciel głosił, że możemy
Odnaleźć kwiat życia,
Pod każdym kwiatem jednak leży zwinięty wąż.
Jakże prawdziwie brzmią te słowa w odniesieniu do wszystkich naszych wysiłków podejmowanych w celu odnalezienia szczęścia! Nieustannie popychają nas naprzód nasze nienasycone pragnienia i kiedy już wydaje się, że osiągnęliśmy cel, że posiedliśmy przedmiot naszych pragnień, okazuje się, że obietnica szczęścia rozwiała się na naszych oczach, a zerwawszy upragniony kwiat życia, poczuliśmy jedynie ukłucie rozczarowania i braku satysfakcji. Bo kiedy wchodzimy w posiadanie tego, czego tak głęboko pragnęliśmy i na co tak ciężko pracowaliśmy, traci ono całą swoją atrakcyjność, odwracamy od niego wzrok w poszukiwaniu czegoś innego, co znów na próżno obiecuje nam szczęście.
(…)
Bo dręczy nas pragnienie, które każe żywym pić coraz więcej słonej wody tych złudnych fal napuszonych ambicji, przyjemności, bogactw, pochwał, sławy czy wyższości nad innymi, podbojów i miłości, obfitych posiłków i bogatych strojów, wspaniałych rezydencji i dumy pochodzenia ze starych rodów, dni wypełnionych pożądaniem, pragnieniem życia i grzechem będącym owocem tych pragnień, czasem słodkim, a czasem gorzkim. Tak oto pragnienie życia próbuje się ugasić suszą, która powoduje jeszcze głębsze pragnienie.
Ludzie trudzą się, by zdobyć bogactwo, zmagają się w znoju z kolejnymi stratami, konfrontowani z brzydką stroną naszej natury tylko po to, by przekonać się, że pieniądze nie dają szczęścia. Mogliby kupić wszystko, co oferuje świat, z wyjątkiem sympatii, szczerej przyjaźni i miłości; a czymże jest bez nich życie?
(…)
Inni dążą do władzy, chcąc stanąć na czele ludzkości; czy to jednak nie Bismarck powiedział: „Przez całe swoje życie nie przeżyłem jednego całego szczęśliwego dnia”? Ci, którzy władają ludźmi i rządzą światem, są często bardzo ograniczani i upokarzani w swoich staraniach. Inni wiecznie ich o coś podejrzewają, zazdroszczą im albo ich pomawiają, walczą z nimi na wszelkie niegodne sposoby, skazując ich na uczucie porażki, izolacji i niespełnionych nadziei.
Wielu poszukuje szczęścia w zdobywaniu wiedzy, entuzjastycznie dąży do nowych odkryć w nauce, by zasłużyć na pochwałę swoich kolegów i szacunek świata. A jednak kiedy udaje im się dokonać jakiegoś odkrycia, niezmiennie budzi się w nich uczucie, że jest ono niczym w porównaniu z tym, co jeszcze można osiągnąć, że niezależnie od tego, jak daleko dotarli do granic poznania, w oddali zawsze rysują się kolejne wymiary. To doświadczenie napełnia ich poczuciem wiecznego braku satysfakcji. Dotyczy to szczególnie tych, którym zależy na uznaniu i sławie, które po latach ciężkiej pracy wciąż pozostają czymś nieosiągalnym.
(…)
Ilu autorów ofiarowało swoje książki światu – cenne dla nich jak dzieci dla matki – w przekonaniu, że dzięki temu zyska szczęście, komfort i pochwały; ilu spotkało się w efekcie z miażdżącą krytyką, brakiem uznania, niezrozumieniem i czczym poklaskiem.
Pragnieniem innych jest zdobycie wysokiej pozycji społecznej, statusu; trwonią lata, schlebiając innym, by zasłużyć tym na lepszą posadę czy jakąś nagrodę. W zamian za to czują, jak ulotne okazały się te drobne zwycięstwa, ilu przyjaciół ich opuściło, jak bardzo są znużeni i jak przygniatające jest to uczucie, że niczego nie osiągnęli.
Są ludzie, którzy oczekują szczęścia w jakiejś przyszłej egzystencji – nagrody za dobrą karmę, jak mawiają na Wschodzie, albo za prawe chrześcijańskie życie podporządkowane regułom religijnego formalizmu, sztucznemu ceremoniałowi i purytańskiej niechęci wobec ziemskich przyjemności. Są i tacy, którzy tak bardzo pragną przyjemnego życia w przyszłym świecie, że zapominają o uszczęśliwianiu innych, bliskich im osób.
(…)
Nie rozumieją, że ten
Kto myśli wyłącznie o niebie dla zbawienia duszy
Może wprawdzie podążać ścieżką, lecz niekoniecznie do celu.
Taki model życia religijnego jest nazbyt często czymś powierzchownym, nieskoncentrowanym na wartościach wewnętrznych. Zdarza się więc w godzinie próby, w obliczu goryczy, bólu i cierpienia, że ludzie ci tracą oparcie w swoich wymyślonych przekonaniach i nigdzie nie znajdują pocieszenia. Padają ofiarami rozpaczy i udręki.
Tak więc na całym świecie, u każdego człowieka odnajdujemy tę samą gorliwą potrzebę dążenia do szczęścia. Ale zaznać go mogą tylko nieliczni. Dlaczego tak wielu ponosi porażkę, cierpi na skutek rozczarowania? Z pewnością powodów musimy szukać w sobie, nie w Bożym wszechświecie, bo On otoczył nas swoją bezgraniczną Miłością, która przenika całe Jego doskonałe Życie.
(…)
Nasze myśli i pragnienia niemal wyłącznie skupiają się na nas samych. Innych ludzi i wydarzenia postrzegamy jako krążące wokół naszych osobowości niczym planety wokół słońca, zamiast zobaczyć siebie jako niewielkie cząstki większej całości. Doprawdy, jednym z najprostszych sposobów zwrócenia czyjejś uwagi jest pozwolenie człowiekowi opowiadać o sobie i przysłuchiwanie się temu z sympatią.
Nasze sprawy mają dla nas najwyższe znaczenie, nieustannie też oceniamy wszystko, co widzimy, zależnie od tego, czego potrzebujemy, co nam się podoba lub nie, co czujemy i wobec czego jesteśmy uprzedzeni. Teoretycznie możemy uważać, że dobro innych jest ważniejsze od naszego dobra, w praktyce jednak i często nieświadomie to siebie stawiamy na pierwszym miejscu. Kiedy ktoś opowiada nam o swoich kłopotach, czy wydają się nam one równie poważne jak nasze, a kiedy mówi o swoich planach i nadziejach, czy są dla nas równie interesujące jak te, o których my rozmyślamy?
(…)
Ta skłonność do odnoszenia wszystkiego do siebie przejawia się szczególnie w tych myślach i pytaniach, które zwykle pozostają gdzieś w tle umysłu. Czy nie mówimy sobie często: „Stać mnie na więcej! Wcale mi się to nie podoba. Nie rozumiem, jak można być tak nieracjonalnym. Czy ten człowiek ma na myśli mnie? Ile mógłbym na tym zarobić? Dlaczego nie pomyślałem o tym wcześniej? Ładnie byłoby mi w tej sukience. Wydaje się, że rozmawiają o mnie”. Strumień podobnie błahych myśli świadczy o skoncentrowaniu na sobie, bo kiedy się nad nimi zastanowić, okazuje się, że wszystkie są zabarwione poczuciem wyższości i rodzą się z naszych osobistych sympatii.
Czujemy się nieszczęśliwi, gdy inni nie odwzajemniają naszych uczuć; rozpamiętujemy wyobrażone zniewagi i złościmy się z powodu niewyrządzonych nam krzywd. Nie dostrzegamy swojej negatywnej postawy wobec innych, podsycamy w sobie dumę, zazdrość, pogardę i mściwość, często nie widząc prawdziwej natury emocji, którym ulegamy. A kiedy ktoś zakwestionuje te przekonania, bronimy się, sprytnie znajdując dla nich usprawiedliwienie. Odrzucamy z urazą każdą sugestię, że być może winę ponosimy my sami.
(…)
Ten niefortunny nawyk skupiania się na sobie jest zjawiskiem powszechnym i nikt poza tymi, którzy zbliżają się w rozwoju do poziomu Człowieka Doskonałego, nie jest całkowicie wolny od podobnych skłonności. Odnoszenie wszystkiego do siebie i, co za tym idzie, egoizm jest najwyraźniej czymś niezbędnym na początkowych etapach rozwoju duszy, bo poprzez nieustanne myślenie o sobie, przez podejmowanie działań inicjowanych przez ambicje czy palące pragnienia i kontynuowanych z powodu dumy kształtuje się stopniowo silna indywidualność. Kiedy jednak dusza jest bardziej dojrzała w wyniku setek ziemskich inkarnacji, musi odrzucić te bariery egoizmu, by mogły się w niej przejawić wartości duchowe, jak gotowość do niesienia pomocy, zaangażowanie, miłość i współczucie.
(…)
Analizując chłodno naturę przepełniających nas pragnień i motywacji do działania, przekonamy się, że zawsze szukamy czegoś dla siebie, rzeczy, które możemy posiadać, przyjemności albo gratyfikacji, możliwości rozwoju, zaszczytów, pochwał albo uznania, przyjaźni czy miłości. W tym wszystkim obecny jest jakiś element ego, wszystko jest do pewnego stopnia przejawem egoizmu. Możemy być całkowicie przekonani, że myślimy i pracujemy wyłącznie dla dobra innych, a jednak – zupełnie nieświadomie – potajemnie tęsknimy za nagrodą, uznaniem i sukcesem. Jeśli te nie nadchodzą, czujemy się nieszczęśliwi, często nie rozumiejąc, dlaczego.
Dopóki nasze szczęście będzie zależało od tego, co nam oferuje świat zewnętrzny w formie poklasku, przyjemności czy sukcesu, pozostanie ono czymś ulotnym, co prędzej czy później przerodzi się w uczucie niezadowolenia i rozczarowania. Tak długo, jak będziemy stawiać siebie na pierwszym miejscu, nie doświadczymy prawdziwego szczęścia. Możemy dążyć i nawet osiągać te wszystkie atrakcyjne wartości, jakie ma do zaoferowania ziemia, możemy wspiąć się na szczyty sławy, lecz nawet jeśli cały świat upadnie nam do stóp, nie będziemy naprawdę szczęśliwi.
(…)
Przyczyną całego problemu jest egoizm, dążenie do osobistych korzyści i postępu, działanie zorientowane na doświadczanie przyjemności i komfortu, potrzeba bycia chwalonym i uznanym. Dopiero kiedy nauczymy się rezygnować z tych pragnień i poświęcimy się bezinteresownie działaniu dla dobra innych, służbie ludzkości, dane nam będzie dotrzeć do natury i źródła szczęścia.
(…)
Ulotna satysfakcja jest wynikiem powierzchownych doświadczeń, lecz szczęście rodzi się z naszej wewnętrznej postawy wobec życia i zdarzeń. Aby je zyskać, nie musimy zmieniać całego swego życia, podejmować się innej pracy ani przeprowadzać się do innego miasta czy kraju. Nie potrzebujemy wysokiej pozycji społecznej czy władzy – to wszystko nie ma nic wspólnego ze szczęściem, a wszelkie wysiłki w celu znalezienia szczęścia poza nami okazują się daremne.
Tylko zmiana wewnętrznego nastawienia powoduje przemianę całego życia, które staje się piękne i niezwykle atrakcyjne dzięki temu, że instynktownie harmonizuje z Boskością. Kiedy więc nauczymy się nie oczekiwać niczego dla siebie, wypełniając serce myślami o innych, jak prawdziwie powiedziano, nie będziemy mieli czasu rozmyślać o sobie. Taka postawa jest gwarancją szczęścia.
(…)
Zmiana motywacji do działania, zastąpienie osobistych pragnień myśleniem o innych, pozwoli nam z czasem lepiej zrozumieć sekret szczęścia. Nie jest to świadomość uniwersalna, bo każdy sam musi zgłębić jego tajemnicę. Możemy wyłuskać pewne wskazówki z tego, co mówią nam inni, co napisano w książkach albo czego doświadczamy podczas medytacji. Nie pojmiemy jednak tej wielkiej tajemnicy dopóty, dopóki nasze życie nie stanie się działaniem skierowanym na dobro innych. Walt Whitman wyraził tę wielką prawdę, pisząc:
Nikt nie może zdobyć niczego dla innych – nikt;
Nikt nie może rozwijać się za innych – nikt.
Kiedy pojmiemy tę tajemnicę, zrozumiemy od razu wiele innych sekretów, o których można mówić jedynie w Najświętszym Sanktuarium.
(…)
Ludzie nie są jeszcze gotowi służyć innym; muszą się nauczyć przez doświadczenie, że dbałość o siebie, podobnie jak gromadzenie rzeczy, nie daje trwałego szczęścia. Tylko ból rozczarowania i braku satysfakcji, niezmiennie wynikający z każdego egoistycznego pragnienia, może nauczyć człowieka odwracania myśli od swoich potrzeb i koncentrowania ich w świecie stworzonym przez Boga, dostrzegania w każdym człowieku Jego Życia, życia przenikającego całą naturę.
To, jak głęboko odczuwamy ideę braterstwa i jak bardzo staramy się realizować ją, służąc innym, świadczy o poziomie dojrzałości naszej duszy. Nie wszystkie dusze bowiem zaczęły ewoluować w jednym czasie. Niektóre są starsze doświadczeniem, zebrały już plon mądrości wielu ziemskich istnień, podczas gdy inne zdobywają wiedzę na poziomie przedszkolnym i będą musiały inkarnować się jeszcze wiele razy w celu opanowania większych lekcji, których naucza ten świat.
(…)
Czytamy w pismach Wschodu, że rodzaj ludzki podąża dwiema drogami; ścieżką oddalającą się od Boga i Jego wiedzy, obfitującą w twarde życiowe lekcje wynikające z egoistycznej i ignoranckiej postawy, albo ścieżką powrotu, na której ludzie, zebrawszy bogate doświadczenie, uczą się miłości do innych, miłości, przez którą zyskują Boską wiedzę. Nasze zainteresowanie i postawa wobec innych świadczą o wyborze jednej z tych dróg.
Jeśli nasze myśli kierują się głównie ku naszemu osobistemu dobru i postępowi, a tylko incydentalnie ku potrzebom innych, jeśli w naszych marzeniach nie objawia się magia altruistycznych uczuć, podążamy drogą odwodzącą nas od wiedzy o naszym boskim pochodzeniu i wciąż jeszcze mamy przed sobą wiele istnień wypełnionych trudnymi doświadczeniami w wymiarze fizycznym, lekcjami, po które tu przybyliśmy.
(…)
Jeżeli jednak chętnie wspieramy innych, kiedy pojawia się taka sposobność, pracujemy bardziej dla dobra rodziny niż własnego, a w codziennych zmaganiach staramy się wybierać to, co słuszne, nawet jeśli taki wybór wiąże się z osobistą stratą, jeśli czujemy się odpowiedzialni za winy społeczeństwa i staramy się naprawiać wyrządzone zło, kierujemy się na ścieżkę powrotu, gotowi rozpocząć poszukiwanie sekretu szczęścia.
Nie powinniśmy oczekiwać, że wszyscy ludzie zainspirują się tymi ideałami, i jeśli ktoś reaguje obojętnie, gdy mówimy mu o potrzebie służenia innym, wykażemy się dojrzałością, uznając, że droga, którą ten człowiek idzie, jest najlepsza dla jego rozwoju i że pewnie w jakimś przyszłym życiu zrozumie, czym jest w istocie ideał służby, który teraz wydaje mu się tak nieatrakcyjny. Obranie ideału jako reguły życia jest odpowiedzią duszy na głos prawdy; im starsza dusza, w tym większym stopniu jej ziemskie wcielenie przejawia cechy idealistyczne i altruistyczne.