Opis
Człowiek jest istotą siedmiokrotnie złożoną albo, mówiąc prościej, posiada siedmioraką naturę, siedem aspektów. Najprostszym i najlepszym sposobem ze wszystkich w myśleniu o człowieku jest przyjęcie, że jest on prawdziwą boską Jaźnią. Człowiek ma stać się indywidualnością odzwierciedlającą boską doskonałość, synem, który wyrasta na podobieństwo Ojca. Gromadzi doświadczenia, a wszystkie jego uśpione do tej pory możliwości stopniowo przemieniają się w aktywne zdolności. Te ubrania czy też powłoki różnią się pomiędzy sobą w teorii i w praktyce, a ludzka świadomość jest w stanie funkcjonować za pośrednictwem tych aspektów, które już w nim ewoluowały do stadium aktywności.
Cytaty z książki Annie Besant Siedem zasad człowieka:
Ludzkie gęste ciało fizyczne jest nazywane pierwszą z siedmiu zasad człowieka, z pewnością najbardziej oczywistą. Jest ono zbudowane z cząsteczek materii w ogólnie przyjętym znaczeniu tego słowa. Z jego pięcioma narządami zmysłów, pięcioma zmysłami i narządami lokomocji, mózgiem i układem nerwowym, z jego aparaturą służącą wypełnianiu zróżnicowanych funkcji niezbędnych dla trwałości egzystencji, tak niewiele możemy powiedzieć o tym ciele fizycznym w zarysie, jak i o ludzkiej konstytucji.
(…)
Czysto fizyczna świadomość jest świadomością komórek i cząsteczek. Selektywne działanie komórek, pobierających krew dla wypełniania swoich funkcji i usuwających to, czego nie potrzebują, jest właśnie przypadkiem takiej samoświadomości. Proces ten toczy się bez pomocy naszej świadomości czy woli. I znów to, co fizjolodzy nazywają nieświadomą pamięcią, jest pamięcią świadomości fizycznej; jesteśmy tego naprawdę nieświadomi dopóty, dopóki nie nauczymy się przenosić tam świadomością mózgu. To, co czujemy, jest różne od tego, co czują komórki. Ból spowodowany zranieniem jest odczuwany przez świadomość mózgu, operującej, jak już powiedziano, w wymiarze fizycznym; ale świadomość cząsteczki, jako że nagromadzenie cząsteczek nazywamy komórkami, prowadzi do pospiesznej naprawy uszkodzonych tkanek – do działań, których mózg pozostaje nieświadomy – a ich pamięć każe im powtarzać tę samą czynność raz po raz, nawet wtedy, gdy jest to już zbędne. Stąd biorą się blizny na ranach, stwardnienia itp. Studenci mogą odnaleźć szczegółową wiedzę na ten temat w pracach z dziedziny fizjologii.
(…)
Śmierć gęstego ciała fizycznego następuje wówczas, kiedy wycofująca się kontrolująca energia życiowa pozostawia mikroby ich losowi. Wiele istnień, niepodlegających teraz żadnej kontroli, oddziela się od siebie i powoduje rozkład cząsteczek tworzących komórki „człowieka, marnego prochu”.
(…)
Ciało eteryczne, ciało fluidalne, powłoka, drugie ciało – to tylko kilka z wielu nazw nadawanych drugiej zasadzie ludzkiej konstytucji. Najlepszym określeniem jest jednak powłoka eteryczna, ponieważ termin ten odnosi się wyłącznie do drugiej zasady, sugerując jej konstytucję i wygląd, podczas gdy inne nazwy o charakterze bardziej ogólnym opisują ciała uformowane z materii subtelniejszej niż ta, która oddziałuje na nasze zmysły fizyczne, bez uwzględnienia tego, czy inne zasady biorą udział w tym procesie budowy. Z tego powodu będę posługiwała się tą właśnie nazwą.
(…)
Powłoka eteryczna jest zbudowana z materii rzadszej czy też subtelniejszej niż ta, którą postrzegamy pięcioma zmysłami, wciąż jednak jest to materia należąca do wymiaru fizycznego, w którym funkcjonuje. To stan materii fizycznej wykraczający poza rzeczywistość naszych „ciał stałych, cieczy i gazów”, tworzących gęste obszary wymiaru fizycznego.
Powłoka eteryczna jest dokładnym odtworzeniem albo wizerunkiem gęstego ciała fizycznego, do którego należy i od którego jest oddzielona, choć niezdolna się od niego oddalić. W przypadku normalnych i zdrowych istot ludzkich taka separacja nastręcza trudności, jednak u osób będących mediami i posiadających umiejętność materializacji powłoka eteryczna uwalnia się bez wielkiego wysiłku. Oddzielona od gęstego ciała, jest ona widoczna dla jasnowidzącego jako replika tego ciała, połączona z nim cienką nicią. Tak bliski jest związek fizyczny pomiędzy nimi, że zranienie powłoki eterycznej pojawia się jako zmiana w gęstym ciele.
(…)
Oddzieleniu powłoki eterycznej od ciała gęstego towarzyszy zwykle znaczący spadek witalności w tym ciele, podczas gdy sama powłoka otrzymuje sporą dozę energii utraconą przez gęste ciało.
(…)
Śmierć oznacza dla powłoki eterycznej to samo, co dla gęstego ciała fizycznego, czyli rozpad tworzących ją części, rozproszenie cząsteczek. Wehikuł witalności, który ożywia organizm w całości, opuszcza ciało w godzinie śmierci. Osoby jasnowidzące postrzegają go jako fioletowe światło albo fioletową postać, unoszącą się nad umierającą osobą, wciąż przywiązaną do ciała fizycznego cienką nicią, o której już pisałam. Kiedy ta nić się urywa, umierający wydaje ostatnie tchnienie, a świadkowie tej sceny szepczą: „Umarł”.
(…)
Wszystkie wszechświaty, wszystkie światy, wszyscy ludzie, wszystkie prymitywne stworzenia, wszystkie rośliny, wszystkie minerały, wszystkie cząsteczki i atomy, wszystko, co jest, jest zanurzone w wielkim oceanie życia, życia wiecznego, życia nieskończonego, życia niezdolnego się pomnażać i pomniejszać. Wszechświat jest tylko życiem w manifestacji, życiem, które uczyniono obiektywnym, życiem zróżnicowanym. Każdy organizm, maleńki jak cząsteczka albo wielki jak wszechświat, w jakiś sposób przystosowuje się do życia, ucieleśniając w sobie życie uniwersalne w różnych formach. Wyobraźcie sobie żywą gąbkę, rozciągniętą w wodzie, która ją kąpie, spowija, przenika. Woda, ocean, krąży w całym jej ciele, przenika wszystkie jej pory; my jednak jesteśmy w stanie wyobrazić sobie ocean poza gąbką albo część tego oceanu wchłoniętą przez gąbkę jako dwie różne rzeczy i o każdej z nich możemy coś powiedzieć. Każdy organizm jest taką gąbką skąpaną w oceanie życia uniwersalnego, zawierającą w sobie część tego oceanu w postaci tchnienia życia. W teozofii rozróżniamy to określone życie jako pranę, oddech, nazywając je trzecią zasadą ludzkiej konstytucji.
(…)
W procesie budowy naszego człowieka dotarliśmy do zasady opisywanej czasem jako dusza zwierzęca, w terminologii teozoficznej zaś jako kama rupa albo ciało pragnieniowe. Pod względem konstytucji i funkcji należy ono do wymiaru drugiego albo astralnego. Obejmuje cały zestaw skłonności, namiętności, emocji i pragnień, przejawiających się w postaci instynktów, odczuć, uczuć i emocji w rozumieniu naszej zachodniej psychologii, które są traktowane jako część umysłu. Współczesna zachodnia psychologia dzieli umysł na trzy główne kategorie: uczuć, woli i intelektu. Same uczucia także zostały podzielone na liczne odczucia i emocje. Kama albo pragnienie obejmuje całą grupę „uczuć” i możemy ją nazwać naszą namiętną i emocjonalną naturą. Wszystkie potrzeby zwierzęce, takie jak głód, pragnienie, pożądanie seksualne, należą do tej kategorii; wszelkie namiętności, takie jak miłość (w niższym rozumieniu), nienawiść, zazdrość i zawiść. Jest to pragnienie doświadczeń zmysłowych dla czerpania radości materialnej – „pożądanie ciała, pożądanie wzroku, duma życia”. Ta zasada jest najbardziej materialna w naszej naturze, mocno przywiązuje nas do życia ziemskiego.
(…)
Połączona z niższą częścią mana, umysłem jako kama-mana, staje się normalną ludzką inteligencją mózgową. Omówimy teraz jeden z jej aspektów. Reprezentuje ona w nas to, co prymitywne, „małpę i tygrysa” Tennysona, siłę, która najmocniej przywiązuje nas do ziemi, dławiąc wszystkie wyższe tęsknoty poprzez wytwarzanie iluzji zmysłów.
(…)
Kama połączona z praną jest, jak już widzieliśmy, „tchnieniem życia”, żywą zasadą obejmującą każdą cząsteczkę ciała. Jest więc siedliskiem odczuć, umożliwiającym funkcjonowanie narządom zmysłów. Zauważyliśmy już, że fizyczne narządy zmysłów, narzędzia ciała do nawiązywania bezpośredniego kontaktu ze światem zewnętrznym, są połączone z narządami zmysłowymi powłoki eterycznej (jw.). Narządy te nie byłyby jednak w stanie funkcjonować, gdyby nie żywotna aktywność prany. Ich wibracje pozostałyby wyłącznie wibracjami, ruchem w materialnym wymiarze ciała fizycznego, gdyby kama, zasada odczuwania, nie tłumaczyła ich na uczucia. Uczucia są w istocie świadomością w wymiarze kamy, a człowiek pozostający pod wpływem odczuć albo namiętności funkcjonuje według teozofa w wymiarze kamy. Na przykład drzewo może odbijać promienie światła, czyli wibracji eterycznych, i te wibracje docierając do zewnętrznego narządu wzroku, wzbudzają wibracje w fizycznych komórkach nerwowych; są dalej przekazywane jako wibracje do wymiaru fizycznego i do ośrodków astralnych, nie wytwarzają jednak obrazu drzewa, dopóki nie dotrą do ośrodka tego wrażenia i kama nie umożliwi nam zobaczenia go.
(…)
Materia wymiaru astralnego – łącznie z tym, co nazywamy esencją elementali – jest budulcem dla ciała pragnieniowego, a jej szczególne właściwości sprawiają, że staje się powłoką, za pośrednictwem której Jaźń może doświadczać odczuć. (Omówienie konstytucji tej esencji elementalnej zaprowadziłoby nas daleko poza temat niniejszego prostego opracowania.) Ciało pragnieniowe albo ciało astralne, jak bywa często nazywane, funkcjonuje na początkowych etapach ewolucji w postaci mglistej masy i może służyć jako niezależny wehikuł świadomości. Kiedy człowiek zasypia głęboko, oddziela się ono od ciała fizycznego, lecz pozostaje w pobliżu, a jego umysł śpi niemal równie głęboko jak ciało. Mimo to ulega jednak wpływom sił pochodzących z wymiaru astralnego, które są mu pokrewne, i tworzy zmysłowe sny.
(…)
W przypadku człowieka przeciętnie rozwiniętego pod względem intelektualnym ciało pragnieniowe jest wyżej zorganizowane, a kiedy oddziela się od ciała fizycznego, przypomina je wyglądem. Nawet wtedy jednak nie jest ono świadome otoczenia w wymiarze astralnym, spowija jednak umysł czymś w rodzaju skorupy, w której może on aktywnie funkcjonować, kiedy nie jest jeszcze w stanie korzystać z niego jako z niezależnego wehikułu świadomości. Ciało pragnieniowe jest wysoko zorganizowane i pełne energii tylko u osób zaawansowanych w procesie ewolucji. Dotyczy to zarówno wehikułu świadomości w wymiarze astralnym, jak i ciała fizycznego w wymiarze fizycznym.
(…)
Po śmierci ta wyższa część człowieka przemieszkuje jakiś czas w ciele pragnieniowym, a długość tego okresu zależy od poziomu rozwoju jego części składowych. Kiedy człowiek wyzwala się z tego poziomu, pozostaje ono przez jakiś czas pustą „skorupą”, a jeśli opuszczająca ją istota jest niskiego typu, jeśli za życia przejawiała głównie namiętną naturę, jakieś jej części wciąż pozostają w tej powłoce. Dzięki temu zachowuje ona świadomość bardzo niskiego rodzaju, charakteryzującą się brutalnym sprytem i brakiem sumienia – staje się więc niepożądanym bytem, nazywanym często „straszydłem”. Błąka się, przyciągana przez wszystkie miejsca oferujące zaspokojenie zwierzęcych pragnień, podążając za nurtami energii silnych zwierzęcych namiętności. Media niskiego typu nieuchronnie przyciągają tych niepożądanych gości, których gasnąca witalność ulega wzmocnieniu podczas seansów, kiedy przechwytują one odbicia astralne i odgrywają role „niewcielonych duchów” niższego porządku. Ale to nie wszystko. Jeśli w takim seansie uczestniczy słabo rozwinięty mężczyzna lub kobieta, takie straszydło przywiązuje się do nich, wzbudzając strumienie energii pomiędzy ciałem pragnieniowym żywej osoby a umierającym ciałem pragnieniowym zmarłego, powodując doprawdy żałosne skutki.
(…)
To, jak długo ciało pragnieniowe w postaci skorupy albo straszydła się utrzymuje, zależy od poziomu rozwoju zwierzęcia i namiętności natury umierającej osobowości. Jeśli za życia ziemskiego natura zwierzęca miała pełną swobodę działania, jeśli intelektualna i duchowa część człowieka była zaniedbywana lub zdławiona, a nurt życia płynął nieprzerwanie w kierunku folgowania namiętnościom, ciało pragnieniowe będzie istniało jeszcze długo po śmierci ciała fizycznego. A jeśli ziemskie życie zostało przerwane nagle na skutek wypadku lub samobójstwa, więź łącząca kamę i pranę nie zostanie tak łatwo przecięta, a ciało pragnieniowe zachowa energię witalną. Jeżeli jednak pragnienie zostało przezwyciężone, jeśli człowiek panował nad nim za swojego życia ziemskiego, jeśli zostało oczyszczone i nauczone posłuszeństwa wobec wyższej natury, ciało pragnieniowe zyska bardzo niewiele energii, toteż szybko ulegnie rozpadowi.
(…)
Słowo mana pochodzi z sanskrytu i oznacza człowieka, a rdzennym czasownikiem tego słowa jest „myśleć”. To Myślący w nas, którego Zachód nazywa niejasno umysłem. Poproszę teraz czytelnika, by uznał mana za Myślącego, nie umysł, bo słowo „Myślący” sugeruje tego, który myśli, tj. indywiduum, byt.
(…)
Musimy teraz przejść do omówienia mana w czasie jednej inkarnacji, która posłuży nam jako przykład wszystkich, i zaczniemy od momentu, kiedy ego jest przyciągane – z przyczyn powstałych w poprzednich jego ziemskich wcieleniach – przez rodzinę, w której ma się narodzić istota ludzka służąca mu za tabernakulum.
(…)
Musimy teraz zastanowić się nad niższym mana, by zrozumieć, jaką rolę pełni ono w ludzkiej konstytucji.
Pozostaje ono zanurzone w czwórce i możemy uznać, że jedną ręką trzyma się kamy, drugą zaś ojca, wyższego mana. To, czy zostanie ściągnięte w dół przez kamę i oderwane od triady, do której przynależy z natury, czy też triumfalnie dostarczy do swojego źródła całe oczyszczone doświadczenie zgromadzone w ziemskim życiu – stanowi życiowy problem powstający i rozwiązywany w każdej inkarnacji. W czasie życia ziemskiego kama i niższe mana łączą się ze sobą i często bywają nazywane dla wygody kama-mana. Jak się przekonaliśmy, kama jest źródłem pierwiastka zwierzęcego i namiętnego; niższe mana je racjonalizuje i przydaje mu zdolności intelektualnych; dysponujemy zatem mózgiem-umysłem, inteligencją mózgu, tj. kama-mana funkcjonującym w mózgu i układzie nerwowym, wykorzystującym fizyczną aparaturę jako swój narząd w wymiarze materialnym. Te dwie zasady splatają się w człowieku w ciągu życia i rzadko działają osobno, ale student musi zrozumieć, że kama-mana nie jest nową zasadą, lecz połączeniem zasady czwartej z niższą częścią zasady piątej.
(…)
Wyższe mana rzadko przejawiają się na obecnym etapie ludzkiej ewolucji. Od czasu do czasu światło rozbłyskające z tych wyższych rejonów opromienia zmierzch, w którym żyjemy, i to właśnie takie przebłyski teozof nazywa prawdziwym geniuszem; „Dojrzyj w każdym przejawie geniuszu połączonego z cnotą niezaprzeczalną obecność niebiańskiego przekazu, boskiego ego, którego jesteś więzieniem, o, człowieku materii”. Bo teozofia naucza, że „obecność w człowieku rozmaitych mocy twórczych” – nazywanych ogólnie geniuszem – nie jest wynikiem ślepego przypadku ani wrodzonych czy też dziedzicznych cech – choć to, co nazywamy atawizmem, może często pogłębiać te skłonności – lecz wynikiem nagromadzenia indywidualnych doświadczeń ego w poprzednich istnieniach. Bo mimo iż jest ono wszechwiedzące z natury i istoty, potrzebuje doświadczenia gromadzonego za pośrednictwem jego osobowości, wszystkich ziemskich rzeczy, ziemskich w wymiarze obiektywnym, by zebrać z nich owoce.
(…)
Geniusz, który widzi zamiast argumentować, działa właśnie z poziomu wyższego Ego. Prawdziwa intuicja jest jedną z jego zdolności. Rozum, ta równoważąca i oceniająca wartość, która aranżuje fakty gromadzone przez obserwację, równoważy je, argumentuje i wyciąga na ich podstawie wnioski – jest działaniem niższego mana za pośrednictwem aparatu mózgowego; jego instrumentem jest racjonalne myślenie; przechodzi od znanego do nieznanego w procesie indukcji, budowania hipotez; w procesie dedukcji powraca do znanego, uwiarygodniając swoje hipotezy eksperymentalnie.
(…)
Intuicja, jak się przekonujemy na podstawie jej pochodzenia, jest po prostu wglądem – procesem równie bezpośrednim i szybkim jak postrzeganie fizyczne. To ćwiczenie inteligentnego wzroku, bezbłędne rozpoznawanie prawdy prezentowanej w wymiarze mentalnym. Widzi pewnie, jasno i wyraźnie i potrafi bezbłędnie opisać to, co widzi. Nie potrzebuje żadnych dodatkowych dowodów dla potwierdzenia swojej prawdy, bo działa w dziedzinie wyższej niż rozum. Często nasze instynkty, zaślepione i chaotyczne na skutek namiętności i pragnień, nazywamy błędnie intuicją, a zwykły impuls kama uznajemy za subtelny głos wyższego mana. Potrzebujemy długiego i starannego treningu, by nauczyć się bezbłędnie rozpoznawać ten głos, lecz jednego możemy być pewni: dopóki tkwimy w próżni osobowości, dopóki wokół nas szaleją burze pragnień i apetytów, dopóki miotają nami fale emocji, głos wyższego mana nie dociera do naszych uszu. Głos wyższego Ego nie rozbrzmiewa pośród płomieni, wichury czy grzmotów burzy. Człowiek może go usłyszeć tylko w ciszy, tylko, kiedy powietrze jest nieruchome, gdy panuje absolutny spokój, tylko, kiedy owinie sobie twarz zasłoną, zamykającą jego uszy nawet na ziemską ciszę. Tylko wtedy rozbrzmiewa ten głos cichszy niż cisza, głos jego prawdziwej Jaźni.
(…)
Atma musi więc być rozumiane jako najbardziej abstrakcyjna część ludzkiej natury, jako „tchnienie”, które potrzebuje ciała, by się zamanifestować. To jedyna rzeczywistość przejawiająca się we wszystkich wymiarach, esencja, której wszystkie nasze zasady są tylko aspektami. Jedyna Odwieczna Egzystencja, z której pochodzą wszystkie rzeczy, która ucieleśnia jeden ze swoich aspektów we wszechświecie, ta, którą nazywamy Jedynym Życiem – ta Odwieczna Egzystencja, która wysyła promień atma, Jaźń podobna do wszechświata i człowieka; samo jądro, samo serce istniejące we wszystkich rzeczach. Jest ono niezdolne do bezpośredniego przejawienia się w niższych wymiarach, a jednak jest Tym, bez czego nigdy nie powstałyby niższe wymiary. Przyobleka się w buddhi, które jest dla niego wehikułem albo medium umożliwiającym dalszą manifestację.
(…)
Iluż wielkich poetów, subtelnych, intuicyjnych geniuszy, wyczuwało tę wielką prawdę! W ich oczach cała natura pulsuje życiem; wszędzie dostrzegają życie i miłość, na słońcach i planetach, tak samo jak w drobinkach piasku, w szeleszczących liściach i rozkwitających pączkach, w tańczących komarach i pełzających wężach. Każda forma przejawia tyle Jedynego Życia, ile jest zdolna wyrazić, i czymże jest człowiek, że pozwala sobie gardzić tymi bardziej ograniczonymi przejawami życia, porównując własną ekspresję życiową nie z niższymi formami, lecz z możliwościami ekspresji rodzącymi się dużo wyżej, w bezkresie istnienia, jakie potrafi pojąć w jeszcze mniejszym stopniu, niż kamień potrafi pojąć jego?
(…)
Jest rzeczą naturalną i słuszną, że każdy myślący człowiek skonfrontowany z takimi ideami, jak te, które przedstawiłam na poprzednich stronach, będzie domagał się dowodów na ich potwierdzenie. Człowiek rozsądny nie będzie żądał kompletnych dowodów zrozumiałych dla wszystkich bez konieczności studiowania i trudu nauki. Przyzna, że zaawansowane teorie naukowe nigdy nie są zrozumiałe dla ignoranta i będzie gotów się zgodzić, że wiele elementów takich teorii może potwierdzić tylko ten, kto dokonał pewnego postępu w tej nauce. Prace z dziedziny wyższej matematyki, korelacji sił, teorii atomu czy budowy molekularnej substancji chemicznych zawierają wiele dowodów zrozumiałych wyłącznie dla tych, którzy poświęcili czas i energię studiom nad daną dziedziną nauki; tak więc człowiek nieuprzedzony, skonfrontowany z teozoficznym punktem widzenia, przyzna od razu, że nie może oczekiwać pełnego oglądu rzeczywistości z tej perspektywy, dopóki nie zapozna się z podstawami nauki teozoficznej.
(…)
Warto przy tym zaznaczyć, że nie ma dowodów dostępnych dla przeciętnego badacza potwierdzających istnienie trzech wyższych wymiarów, o których mówimy. Wymiary Ducha i wyższego umysłu są niedostępne dla wszystkich poza tymi, którzy rozwinęli w sobie zdolności niezbędne do ich zgłębiania. Ci, którzy posiadają takie zdolności, nie potrzebują jednak dowodów na istnienie tych wymiarów. Ci zaś, którzy ich nie mają, nie potrafiliby takich dowodów przyjąć. To, że istnieje coś wyższego niż poziom astralny i niższe poziomy mentalne, można pojąć jedynie dzięki przebłyskom geniuszu, szlachetnej intuicji, jaka czasem rozświetla ciemności naszego niższego świata. Jednak czym to coś jest, mogą stwierdzić jedynie ci, którzy mają otwarte wewnętrzne oczy, którzy widzą to, co dla całej ludzkości jest wciąż niewidoczne. A jednak te niższe wymiary mogą pozyskiwać pewne dowody, które są im przekazywane każdego dnia.