Opis
Ma ona wielkie znaczenie dla naszego rozwoju duchowego. Poprzez wielokrotne wcielenia ludzie mają szansę na uczenie się lekcji, które pomagają im rozwinąć duchowość i osiągnąć wyższy poziom świadomości.
To książka dla wszystkich, którzy szukają głębszego zrozumienia życia i śmierci, zachęca czytelnika do odkrywania swojej wewnętrznej mądrości i związku z Wszechświatem. Wskazuje na pozytywne aspekty reinkarnacji, takie jak możliwość spotkania bliskich z poprzedniego wcielenia oraz szansa na odkrycie swojego życiowego celu. To wszystko pomaga nam zrozumieć, dlaczego cierpimy i jak możemy wykorzystać cierpienie, by osiągnąć duchowe przebudzenie.
Cytaty z książki Irving S. Cooper Reinkarnacja:
Reinkarnacja dobrze była znana Rzymianom; wspomina o niej wielu poetów. W Grecji wykładana była przez kilku filozofów, dość wspomnieć Platona. W starożytnej religii egipskiej możemy znaleźć jej ślady, choć w nieco zmienionej formie; a później w Aleksandrii neoplatończycy i gnostycy studiowali poważnie tę ideę. Opiewały ją sagi północy i powtarzały legendy Galii. Stanowiła też część wiedzy mistycznej Druidów i dziś jeszcze można spotkać wśród Celtów Irlandii i Bretanii wiarę w powrót dusz.
I – rzecz zdawałoby się dziwna – idea reinkarnacji dobrze była znana znikającym dziś powoli plemionom Indian czerwonoskórych w Ameryce; od Alaski do Peru, u Eskimosów, Siuksów i Zunisów, a przede wszystkim Inków, wszędzie kapłani uczą o reinkarnacji, wszędzie przyjmuje ją lud. Nawet tubylcom wysp hawajskich i australijskich oraz Wysp Morza Południowego nie jest ona obca.
Ale najszerzej jest znana i największy wpływ wywarła na Wschodzie. Stanowi podstawę prawie wszystkich systemów religijnych i filozoficznych Indii, gdyż w dobie obecnej na całym Wschodzie większość ludzi przyjmuje reinkarnację mniej więcej tak, jak my prawo ciążenia, za niewzruszone i stwierdzone prawo natury, które podawać w wątpliwość byłoby absurdem.
(…)
Charakterystyczną cechą naszej epoki jest niepokój. Czyż nie dlatego, że jej szukanie i większość zagadnień pozostają bez odpowiedzi? Wprawdzie granica pomiędzy znanym a nieznanym została nieco oddalona, ale zaczynamy zdawać sobie sprawę, że teren zdobyty jest o wiele mniejszy, niż dotychczas przypuszczaliśmy. Zwykłemu widzowi zdawać się może, iż nauka może wiedzieć wszystko; ale uczony, badający wytrwale, wie dobrze, iż ze wszech stron otaczają go zagadki. Zwykłemu pobożnemu chrześcijaninowi zdaje się również, że współczesne chrześcijaństwo jest potężną, niezdobytą fortecą; lecz światlejszy wzrok jego kierowników dostrzega z przerażeniem niepokojące pęknięcia i rysy na jego murach, powstające pod wpływem ognia nieubłaganej i coraz śmielszej w swych atakach krytyki.
(…)
Czy Bóg istnieje? Czy istnieje jakieś prawo moralne w sercu wszechświata? A jeżeli tak, dlaczego śmierć panuje wszędzie, dlaczego słabego zwycięża silny, mali padają ofiarą dużych?
Jeżeli Bóg naprawdę istnieje, skąd tyle nędzy na świecie, tyle niezasłużonego cierpienia, tylu niesprawiedliwie uprzywilejowanych? Po cóż dzieją się te niewytłumaczalne zdarzenia? Oto mocny mężczyzna, w sile wieku, traci nagle wzrok, a matkę karmiącą niemowlę zabija pijany woźnica; ileż dzieci męczy się niewinnie w długich, dotkliwych chorobach? Czy naprawę, wraz z Millem, powiedzieć musimy, że jeśli istnieje Bóg, to albo się tymi sprawami wcale nie zajmuje, albo nie jest w stanie zmienić w nich cokolwiek? Mówiąc o niezbadanej Opatrzności, nie rozwiązujemy problemu, dowodzimy tylko naszej zupełnej niewiedzy.
(…)
Te oto zagadnienia niepokoją współczesną ludzkość, a niejedno serce napełniają rozpaczą. Ich rozwiązanie wydaje się niemożliwe, a jednak jeśli pozostają bez odpowiedzi, cała religia traci swą wartość i nie dziw, że ludzie nie chcą sięgać poza materialny świat.
Potrzebny nam klucz, który by dał rozwiązanie wszystkich tych zagadnień, przywracając życiu ducha jego istotną treść, odnawiając wiarę w sprawiedliwość i miłość Boga, w prawo i cel życia.
Kluczem tym jest reinkarnacja.
(…)
Od tego trzeba zacząć studiowanie teorii reinkarnacji. Świadomość i mózg to dwie zupełnie różne rzeczy. Mózg, składający się z milionów komórek nerwowych z ich rozgałęzieniami i z otaczającymi je tkankami, jest delikatnym, złożonym narzędziem, którego zadaniem jest być odbiorcą i przekazującym przewodnikiem. Zwykła, codzienna świadomość jest tylko małą cząstką całkowitej świadomości człowieka i jedynie ta cząstka wpływa i wyraża się poprzez mózg. Jesteśmy świadomymi istotami, tak w ciele fizycznym, jak i poza nim, tak po śmierci, jak i przed urodzeniem.
Świadomość ludzka istnieje przed urodzeniem i przed poczęciem – to jest pierwsza zasada, którą należy przyjąć, studiując pojęcie reinkarnacji. Tylko ciało niemowlęcia jest młodziutkie i nowe, świadomość zaś jest dojrzała i urobiona w wielu doświadczeniach, zdobytych w przeciągu poprzednich żyć na ziemi; zamieszkując to nowe ciało, usiłuje wciąż coraz szerzej i pełniej wyrażać siebie poprzez mózg i system nerwowy.
(…)
Drugą podstawą nauki reinkarnacji jest twierdzenie, że dusza, świadoma Jaźń człowieka, wzrasta jak roślina; od pierwszego zbudzenia się do pełni wspaniałej dojrzałości jej rozwój wymaga ogromnego czasu – można go mierzyć dziesiątkami tysięcy lat. Dusza jest „doskonała” na początku swych ludzkich doświadczeń, jak doskonałe jest ziarno; a pomiędzy duszą „młodą” a duszą „starą” – dziecięcą a dojrzałą – jest taka sama różnica, jak między żołędziem a dębem. Możemy uważać ten miarowy wzrost duszy za ewolucję świadomości; lecz nie należy jej utożsamiać z ewolucją ciał fizycznych, studiowaną przez Darwina i innych tzw. ewolucjonistów.
(…)
Oczywiste jest, iż dla zdobycia tych doświadczeń ewolucja świadomości musi odbywać się jednocześnie z ewolucją form; tak się też zawsze dzieje w naturze. Ciało ludzkie, jako narzędzie doskonałe, umożliwia przejawianie się świadomości o bardzo wysokim poziomie rozwoju, jakiego nie znajdujemy w niższych królestwach, gdyż ciało to, wraz z jego cudownie złożonym i delikatnym aparatem mózgowym, jest o wiele lepiej dostosowane do potrzeb świadomości wyższej aniżeli prostszy i prymitywniejszy mózg jakiegokolwiek bądź zwierzęcia.
Studiując naturę, spostrzegamy, że w wielkim planie powszechnym utrzymanie form ma niewielkie znaczenie. Śmierć działa wszędzie; niezliczona ilość fizycznych form ginie, aby podtrzymać życie innych. Minerały rozkładając się, stają się podstawą życia roślin; życie rośliny jest poświęcane dla zwierząt i ludzi. Z punktu fizycznego cała natura jest domem śmierci. Ten niezaprzeczalny fakt, który do rozpaczy niemal doprowadzał wielu filozofów, jest również najsilniejszym argumentem nauki przeciw religijnej wierze w miłość Boga.
(…)
Teoria reinkarnacji rzuca nań inne światło; jeśli natura mało się troszczy o formy fizyczne, to tylko dlatego, że nie mają one istotnie tak wielkiego znaczenia, jak się nam wydaje. Jedynym ich celem jest dostarczyć dostatecznie rozwijającej się świadomości punkt oparcia w świecie fizycznym, dającym jej możność zdobywania doświadczeń i poznania. Świadomość i jej pamięć mają zasadniczą wagę, toteż świadomość jest ochraniana pilnie i zapobiegliwie. Natura niszczy formy z taką beztroską tylko dlatego, że świadomość, która je użytkuje, jest niezniszczalna, a ponieważ przechowuje ona wszelkie wspomnienia oraz wszystkie zdolności i po śmierci fizycznych kształtów nie ginie, więc właściwie nie ginie nic z rzeczy posiadających istotną wartość.
Możemy zatem dać następujące określenie reinkarnacji: istoty świadome i niezniszczalne używają ciał fizycznych, odpowiadających najwłaściwiej ich stadium rozwojowemu, aby z pomocą tych ciał jako narzędzi zdobywać wiedzę i poznanie życia fizycznego.
(…)
Z punktu widzenia reinkarnacji, ziemia – a zapewne i cały wszechświat – jest olbrzymią uczelnią. Przeznaczeniem ewolucji jest dać niezliczoną ilość doświadczeń o jak najróżniejszym charakterze, stających się bodźcem w wielkim rozwojowym procesie istot żywych, tworzących łańcuch długi prawie w nieskończoność, a którego małą cząstką są królestwa natury znane na ziemi.
Jak dziecko codziennie uczęszczające do szkoły uczy się, zdobywa doświadczenia i przyswaja sobie coraz to nową wiedzę, przechodząc do coraz wyższych klas, tak samo i my w wielkim życiu duszy, niejednokrotnie przychodząc tu na ziemię w różne warunki i otoczenia, uczymy się, a przeżywając, gromadzimy doświadczenia, zdobywamy coraz głębszą mądrość i szersze poznanie.
(…)
U zarania naszej ludzkiej ewolucji byliśmy dzikimi, pierwotnymi ludźmi, bo nasze intelektualne i moralne władze ledwie się budziły; po przejściu paru żyć, powtarzających się w tych samych ograniczonych pierwotnych warunkach, rozwinęliśmy pierwszy zarys myśli i wrażliwości uczuciowej, co pozwoliło nam urodzić się w cywilizacji nieco wyższej.
Następne nasze życia były pełne cierpienia i walk, gdyż byliśmy miotani nieokiełzanymi namiętnościami, byliśmy pełni żądz, samowoli i okrucieństwa. Tak płynęły wieki, zbierając owoce złych czynów, uczuć i myśli, które sami zasialiśmy. Budził się w nas głos sumienia – które nie jest niczym innym, jak zsumowaniem wspomnień naszych przeszłych doświadczeń – rósł i wzmacniał się, aż wreszcie zaczęliśmy rozróżniać dobro od zła i unikać czynów złych. Od tej chwili mogliśmy się urodzić w kraju o wyższej kulturze, lecz zaczynamy ją poznawać od najniższego poziomu. I tak życie za życiem płynie szybko i w każdym rozwijamy się umysłowo i moralnie, w czym dużą pomocą są nakazy i prawa oraz obcowanie ze starszymi moralnie i samo ciśnienie trudnych warunków życia fizycznego.
(…)
Byliśmy w tym okresie jeszcze ciemni, nieoświeceni, ociężali, lecz każde życie przyniosło nam nową naukę radości i cierpienia, przeszkody, powodzenia, klęski i wśród tych najróżnorodniejszych możliwości wyrabiamy się na sprawnych pracowników i coraz zdolniejszych twórców. Uczymy się myśleć, wyzwalając się powoli spod tyranii miotających nami dowolnie uczuć i ciasnych przesądów. W miarę posuwania się po tej żmudnej, niezmiernie powolnej drodze ewolucji coraz dłuższe stają się przerwy pomiędzy jednym życiem na ziemi a drugim, a czas ten spędzamy w zgoła innych warunkach światów niewidzialnych, co przyspiesza nasz wzrost intelektualny, wysubtelnia i pogłębia uczucie etyczne i budzi pierwszy przebłysk duchowości. Większość spomiędzy nas znajduje się dziś w tym stadium. Zdobyliśmy w naszej przeszłości tak dużą sumę doświadczeń, że dziś wyrabiamy się na prawdziwie myślących ludzi i zaczynamy brać na siebie coraz odpowiedzialniejszą pracę w rodzinie ludzkości. Nieliczni są już od nas o wiele starsi, ci są przodownikami, budowniczymi cywilizacji i kultury, wznoszą się ponad ogół potęgą rozumu lub sprawnością czynu, nieskalaną rzetelnością charakteru lub też głębią duchowego jasnowidztwa i natchnienia.
(…)
W tym wszystkim nie ma niesprawiedliwości ani kapryśnych łask losu, jest to jedynie kwestia stopnia rozwoju i wzrostu. Poziom, na którym znajdują się inni, jest również dla nas dostępny i możliwy do osiągnięcia, jeśli potrafimy korzystać właściwie z naszych przeżyć i doświadczeń. Tamci stoją od nas wyżej, mają więcej mocy, gdyż ich ewolucja zaczęła się wcześniej od naszej. Wszak widząc w szkole jednych uczniów w klasach wyższych, innych zaś dopiero w początkowych, nie oburzamy się, nie nazywamy tego niesprawiedliwością ani faworyzowaniem. Jest to jedynie kwestia czasu. Tak się też dzieje w wielkiej Szkole Świata – wyprzedzają nas dusze „starsze”, dojrzalsze, za nami zaś idą „młodsze”, dziecięce i niemowlęce. I tak bez końca miliony istot wznoszą się z jednego poziomu na drugi, a za nimi płyną nowe miliony, krocząc w ich ślady. Więc różnice nie są niesprawiedliwością, lecz szerokim wychowawczym systemem o wielkim i jasnym celu.
(…)
W świetle nauki o reinkarnacji możemy przedstawić sobie ludzkość kroczącą po nieskończenie długiej drabinie, której pierwsze szczeble wynurzają się z mroku prapoczątków świata, zaś szczyt ginie w chwale Boskości. Długość drabiny nie jest nam znana, lecz to nie ma znaczenia; ważne natomiast jest zrozumienie, że znajdujemy się w tej chwili na jednym z jej szczebli, że miejsce, które zajmujemy w wielkim pochodzie ludzkości, ściśle odpowiada naszemu stadium rozwojowemu. Myśl, że od nas zależy wolniejsze lub szybsze posuwanie się naprzód, powinna być bodźcem, gdyż wiemy z życia i dzieł wielkich ludzi, do czego możemy kiedyś dojść dzięki mocnemu pragnieniu i wysiłkowi woli.
(…)
Nasza duchowa indywidualność jest wciąż ta sama, choć w jednym życiu możemy używać ciała męskiego, w innym zaś kobiecego. Te kolejne zmiany są potrzebne i konieczne dla zharmonizowania i dopełnienia naszego rozwoju. Czyż nie uderza nas fakt, że ludzie doskonali – w rodzaju św. Franciszka lub Buddy – posiadają i męskie cnoty, i kobiece, w równowadze i pełnej harmonii?
W każdym nowym życiu mamy inne ciało fizyczne, nosimy inne imię, inne dusze mogą być naszymi rodzicami, lecz te zmiany zewnętrzne nie przeszkadzają nam bynajmniej w zachowaniu naszej własnej indywidualności. W chwili urodzenia nasz duch nie wyłania się z jakiegoś wielkiego oceanu życia, jak sądzą niektórzy filozofowie, śmierć też nie niweczy w nas poczucia naszego odrębnego, własnego istnienia. Gdybyśmy je zatracali, reinkarnacja nie miałaby żadnego celu, a ewolucja byłaby zabawką w okrutnych rękach jakiejś nieznanej istoty.
(…)
Nasze dusze są ponad płcią, lecz plan ewolucyjny wyznacza płeć naszym ciałom fizycznym, co daje początek grupom społecznym, ogniskom i obowiązkom rodzinnym. Uczymy się ochraniać i dbać o dzieci, rezygnować z egoistycznej przyjemności; na tle rodziny różnorodne temperamenty wchodzą we wzajemny kontakt i zawiązują się nici głębokich wewnętrznych stosunków, a wszystko to ma wielkie znaczenie wychowawcze.
(…)
Wprawdzie od początków pomagali nam wielcy duchowi Nauczyciele ludzkości o wiele więcej, niż możemy przypuszczać – wszystkie wielkie religie były nam przez Nich dane – a jednak ludzkość musiała szukać nowych dróg i znajdować je sama. Nie było zapewne innego sposobu, by ludzkość posiadła wiedzę życia, by narody kulturalne zrozumiały, że trwałą społeczność budować można tylko na niewzruszonych podstawach Braterstwa.
(…)
Reinkarnacja nie oznacza również powrotu na ziemię zaraz po śmierci, zdarza się to wprawdzie, ale jako wyjątek niezmiernie rzadki. Przed paru laty dokonano szeregu starannych i ścisłych badań nad serią przeszłych żyć około dwustu pięćdziesięciu osób. Obserwacje wskazywały, że okres pomiędzy śmiercią a następnym urodzeniem może być bardzo krótki u człowieka dzikiego, zaś u wyżej rozwiniętego może przedłużać się do paru wieków. Na ogół biorąc, można by ustalić, że średni okres pomiędzy jednym wcieleniem a drugim trwa u ludzi przeciętnie inteligentnych około 500 lat, ale jest to bardzo rozciągłe i zmienne z powodu wielu przyczyn, można więc podać tylko najogólniejszą średnią.
(…)
Niektórym ludziom idea reinkarnacji, gdy się z nią po raz pierwszy spotykają, nie podoba się i przestrasza ich, gdyż wcale nie pragną nowego życia na ziemi. Ci uważają reinkarnację za absurd, nie szukając i nie zastanawiając się dalej. Ale podobna antypatia niczego nie dowodzi – wiemy, że nowe idee są zazwyczaj przyjmowane z niechęcią, a nieraz ze wstrętem. Czy zapomnieliśmy, z jakiem szyderstwem przyjmowano ideę ewolucji? Nic nie wywołuje tak silnej opozycji, jak nowe idee. Uczucie lęku i niechęci może więc być bardzo ludzkie, możemy odrzucać pojęcie reinkarnacji bez bliższego zbadania, ale to bynajmniej nie będzie dowodem świadczącym przeciwko niej. W miarę jak się tę ideę poznaje, staje się nam ona coraz bliższa; gdyż często odstręcza nas nie tyle idea zasadnicza, ile jakieś mylne, nieścisłe jej ujęcie, które na razie przyjęliśmy za podstawowe.
(…)
Czasem niechęć, jaką wzbudza w niektórych idea reinkarnacji, ma swe źródło gdzie indziej. Oto życie na ziemi nie jest łatwe i ludzie wzdrygają się przed ponownym jego powtórzeniem, gdyż łączą z tym w myśli wszystkie doświadczenia i troski obecnego życia, stąd odruchowe cofnięcie się, instynktowna antypatia wobec reinkarnacji. Nie umiemy jeszcze oceniać życia jako terenu niezbędnego dla naszego rozwoju, raczej nadajemy mu wartość wedle tego, czy zadowala naszą żądzę użycia, zaszczytów, bogactw, rozkoszy, ambicji i naszego lenistwa. A ponieważ życie aż nazbyt często nie przynosi nam tych pożądanych dóbr, gdy te nie mogą mieć wychowawczego znaczenia, a zamiast nich ciężką pracę, troski i cierpienia, klęski i trudne zagadnienia, które zmuszają nas do szybkiego przyswajania nauki życia, buntujemy się i nie chcemy żyć po raz drugi. Gdyby nas zapewniono, że w następnym życiu wypełnią się wszystkie nasze pragnienia, wówczas zapewne z radością przyjęlibyśmy ideę reinkarnacji.
(…)
Pamiętajmy jednak, że właśnie przeżycia najcięższe, najtrudniejsze są tymi, które nas uczą największej wiedzy życia, że każde nasze cierpienie, każdy ból, każdy upadek i każda klęska, stwarzają wielkość naszego jutra, oznaczają tym większą moc zdobytą na przyszłość, im trudniejsze są dziś do zniesienia. Wówczas inaczej spojrzymy na reinkarnację. Jeśli będziemy myśleć tylko o własnej, osobistej przyjemności, to istotnie, wciąż powtarzające się wcielenia mogą się wydać perspektywą równie niewygodną, jak długie lata trudnych studiów szkolnych; lecz jeśli zrozumiemy, że możemy być użyteczni dla całego świata, że możemy nieść innym radość i szczęście, wówczas myśl o reinkarnacji obudzi zapał i niespożytą wolę ku działaniu. Pamiętać jeszcze musimy, że przyczyną większości ludzkich cierpień jest postępowanie wbrew pewnym moralnym prawom. Gdy poznamy je i nauczymy się współdziałać z Prawem Działania i Przeciwdziałania (Przyczynowości, czyli karmy), wówczas rezultatem naszych czynów będzie zawsze szczęście, a dopóki przeciwstawiamy się prawu, nieszczęście i ból są nieuniknione.
(…)
Wielkim celem reinkarnacji jest ewolucja.
Powracamy wielokrotnie na ziemię nie pod jakimś naciskiem z zewnątrz, a wprost dlatego, że dusza – nasze właściwe Ja – pragnie dalej rozwijać się i wzrastać. Bodźcem, który na nowo sprowadza nas na ziemię, jest pragnienie doświadczeń i przeżyć, głód poznania, żądza pogrążenia się w tętniący ruch życia fizycznego. Wprawdzie żądza ta jest trudna do zrozumienia dla ludzi, którzy mieli ciężkie poprzedzające życie ziemskie, bo dosyt gasi żądzę; syty nie myśli o nowym posiłku. Podobnie przy końcu jednego życia niewielką mamy chęć ponownie wracać na ziemię. Przy tym nasza zwykła świadomość jest tylko cząstką świadomości całkowitej. Nasze wewnętrzne Ja wie dobrze, czego nam trzeba. Zewnętrzne wcale się o to nie troszczy, jego widnokrąg ogranicza się bowiem do jednego bytowania, a mając w pamięci przebyte próby i cierpienia, nie ma wcale chęci powtarzać ich. Ale głębsza Jaźń, dusza świadoma, widząc wspaniały, choć daleki cel, niecierpliwie czeka nowego wcielenia.
(…)
Nieokreślone i mętne pojęcia, jakie ludzie mają o duszy, powodują trudność zrozumienia, że dodatnie cechy – jak siła charakteru, potęga intelektu i głęboka dobroć – są zdobyczami długich wieków rozwoju i pracy, a nie przypadkowymi darami kapryśnego losu. Dusza, podobnie jak ciało, rozwija się i rośnie. Podczas długiej serii żyć budzą się jedna po drugiej jej cechy i zdolności, podobnie jak u dziecka budzi się i rozwija wraz z fizycznym wzrostem umysłowość.
(…)
Celem bytu jest rozwinąć w nas ukryte, wrodzone moce. W miarę rozwoju nie dodajemy nic do siebie samych, budzimy tylko to, co w nas drzemało. Dzieje się z nami to samo, co z ziarnem: przejawia ono tylko to, co było w nim ukryte w stanie potencjalnym.
Wzrost jest przechodzeniem utajonych władz ze stanu bezwładu w stan czynny. Dusza w nieprzejawionym, potencjalnym stanie zawiera wszystko, co zdobędziemy w przyszłości. A celem następujących po sobie istnień ziemskich jest dostarczenie nam takich doświadczeń, które jak najszybciej obudzą i wprowadzą w ruch wszystkie władze duszy.
(…)
Dusza zawiera w sobie nieskończoność. We właściwym zrozumieniu wszelka istota ludzka jest centrum świata, bo Bóg jednakowo mieszka w nas wszystkich.
Jeśli bliźni posiada jakąś zdolność, której my nie posiadamy, jakąś piękną cechę, która wzbudza w nas cześć i zachwyt, nie sądźmy, że jest on bogatszy od nas i więcej mu dano. Nie – on tylko tę właśnie stronę swej natury wcześniej od nas rozbudził.
Kto nam przeszkadza skupić wysiłek i wolę – i to samo piękno wydobyć z głębi własnej duszy? Jest to w naszej mocy.
(…)
Olbrzymie bogactwo wyobraźni artysty, boskie harmonie natchnień muzyka, przejrzysta, cierpliwa myśl uczonego, głębia pojęć i syntezy filozofa, wreszcie nieskończony rozum mędrca – to wszystko i wiele innych potęg drzemie na dnie naszych dusz i czeka chwili, gdy zbudzi je energia naszej woli.
Myśląc o boskiej stronie wszechrzeczy, widzimy, że nie ma spraw wielkich i małych, mądrych i głupich, bo wszystko jest Bogiem. Ale badając świat dalej, widzimy, iż Bóg przejawia się z mniejszą lub większą siłą stosownie do plastyczności form. Jeśli forma jest nieprzenikliwa, niezdolna do szerokiej wibracji, jak np. w człowieku dzikim, wówczas Bóg, który w niej mieszka, nie zdoła się prawie wcale przejawić. Jeśli zaś forma jest przejrzysta, delikatna, subtelna, o bardzo wysokim rozwoju, to jej wewnętrzny Bóg objawia się w tak olśniewającej chwale i potędze, że pochylamy przed Nim głowę w głębokim, szczerym zachwycie i czci bez granic. Święty Paweł objawienie takie nazywał Chrystusem w ludzkości.
(…)
Ewolucja form jest jednym z zadań wielkiej Szkoły Świata, ale nie jedynym. Jest to tylko jedna z form ewolucyjnego procesu; z drugiej strony nasz świat jest również polem do rozkwitu potęg świadomości. W miarę rozwoju form ogromne życie coraz szerzej przejawia swe piękno i moc. Ewolucja formy wykazuje powolną przemianę minerału w roślinę, rośliny w zwierzę, zwierzęcia w człowieka, człowieka zaś w nadczłowieka i tak dalej. Ewolucja bytu ukazuje nam Życie Duchowe, zdobywające stopniowo władzę nad formą, uczące się stopniowo rządzić i wypowiadać się poprzez ciała materialne, które zamieszkuje.
Prorocy minionych wieków powtarzali nam nieustannie, że jesteśmy wzniosłą rasą Istot Duchowych. W nieskończenie odległej przeszłości opuściliśmy naszą boską ojczyznę, aby zdobyć poznanie i władzę nad materią systemu słonecznego.
(…)
Nie trzeba zapominać, że nasze ciało fizyczne jest otoczone i przeniknięte świetlistą otoczką (aurą), składającą się z ciał: emocjonalnego, myślowego i przyczynowego, stanowiących narzędzia Ducha, podobnie jak sfera astralna i mentalna (obie niewidzialne) otaczają i przenikają ziemię. Porównania tego jednak nie wolno posuwać zbyt daleko. Wszystkie te ciała są jedynie formami, w których przejawia się Duch; nawet ciało przyczynowe można porównać do świetlistego, promiennego kielicha z przedziwnie subtelnej materii, w którym płonie cząstka Życia, samego Boga. I to Życie jaśniejące w ciele przyczynowym – ten Duch-Bóg w człowieku – nie podlega ewolucji, ale jest raczej nieskończonym źródłem zdolności, talentów, cech, które jedne po drugich wypowiadają się w tej powłoce duszy, którą zwiemy „ciałem” lub narzędziem.
(…)
W wielkiej Szkole Świata spotykamy młode i stare ciała fizyczne, których wiek liczy się na lata – od kolebki do grobu. Podobnie są dusze młode i stare, których szersze pole istnienia liczy setki istnień ziemskich. Tylko Duch jest poza wiekiem, bez miary i granic – jest Źródłem wszystkiego.
Czy można znaleźć silniejszy bodziec do wytrwałych wysiłków niż pewność, że najwyższy ideał, największa potęga, jakiej pragniemy, najbardziej świetlista wielkość duszy, do jakiej wybiega tęsknota, że wszystko to istnieje w nas samych? Nie prośby, nie modlitwy, tylko własna, skupiona, usilna praca potrafi nas doprowadzić do osiągnięcia tych ideałów. Praca ta jest żmudna i wytrwała, analogiczna do pracy wymaganej w muzyce dla zdobycia pełnego opanowania techniki i swobody ekspresji.
Jesteśmy podobni do człowieka stojącego wobec skarbu ukrytego głęboko w ziemi. Człowiekowi temu nie pozostaje nic innego, jak odkopać skarb.
(…)
Jeśli spojrzymy głęboko w naszą naturę i postaramy się sumiennie badać nasze myśli i ukryte pobudki, przekonamy się, iż większość cierpień jest spowodowana egoizmem, namiętną chęcią wyłączności posiadania rzeczy i ludzi. Zasadniczo egoizm jest tendencją ku łączeniu, stara się przyciągać, gromadzić, wytwarzać z naszego indywidualnego Ja ośrodek świata. Egoizm jest spaczonym i załamanym w materii odbiciem jedności Ducha.
(…)
Podczas nieustannego ruchu wielkiego kołowrotu życia i śmierci uczymy się powoli i z trudem rozszerzać ten nasz indywidualny, egoistyczny krąg. Początkowo krąg ten obejmuje najbliższą rodzinę, żonę i dzieci. Pracujemy dla nich, bo czujemy jakby nakaz jedności z nimi. Wówczas jesteśmy egoistami swej rodziny. Następnie niektórzy z przyjaciół stają się jakby cząstką nas samych i oddajemy im swą uwagę i uczucia. O wiele później rozszerza się ten nasz krąg i ogarnia naród, a w końcu cały świat. Wówczas egoizm zmienia się w altruizm, czyli duchowość, bo wszelką istotę czujemy jak siebie samych, ani jednej nie wykluczając ze swego kręgu. Jest to najdoskonalszy poziom rozwoju, nadczłowieczeństwo – wszechmiłość Mistrzów, Zbawicieli ludzkości.
(…)
Gdyby idea reinkarnacji przeniknęła nam głęboko do serca, nie moglibyśmy nigdy biadać na los ani zazdrościć bliźnim. Zrozumielibyśmy prawo, dzięki któremu wysiłkiem woli da się zdobyć wszystko, co budzi nasz zachwyt.
Nie istnieje cel tak odległy i wysoki, abyśmy go nie mogli osiągnąć wysiłkiem woli, choć zapewne nie w ciągu jednego życia.
Prawdziwą klęską jest brak odwagi do rozpoczęcia nowych wysiłków po wszelkim, pozornym niepowodzeniu.
(…)
Należy zdać sobie sprawę, że życie po śmierci doczesnej w tych niewidzialnych sferach, zwłaszcza w mentalnej, jest szczęśliwe i o wiele swobodniejsze od życia na ziemi. Cierpieniu podlegają tam tylko ci, którzy wiedli żywot przeciwny Naturze, o brutalnych i ordynarnych namiętnościach. Z całego cyklu okresem najtrudniejszym i najcięższym jest nasze życie ziemskie. Ale zarazem jest ono konieczne jako etap rozwoju. Dlatego samobójstwo, wydające się dla niektórych tak pociągającym rozwiązaniem, jest jednym z największych wykroczeń przeciw Naturze.
(…)
Czas dzielący jedną inkarnację od drugiej zmienia się zależnie od trzech czynników, również zmiennych:
- Długość życia na ziemi. Po długim życiu ziemskim następuje zwykle odpowiednio długi okres przebywania w światach niewidzialnych.
- Intensywność życia. Są istnienia monotonne i spokojne, są burzliwe, obfite w zdarzenia. Im więcej zbiera się doświadczeń, tym dłuższy będzie okres ich przyswajania.
- Stopień ewolucji. Im starsza jest dusza, im wyższa w rozwoju, tym dłużej przebywa w wyższym świecie, w „niebie”. Gdyż każde przeżycie jest tym bogatsze i tym większe posiada znaczenie i wartość, im świadomość jest silniejsza i szersza, a więc potrzeba więcej czasu, aby je przyswoić.
(…)
Postępy materializmu, sprawiające, że ludzie nie czują dziś wyraźnie obecności Boga we wszechświecie, stawiają cywilizację wobec groźnego i niebezpiecznego przełomu. Historia uczy, że ilekroć blednie i przygasa czysty płomień duchowej wiedzy, obniża się jednocześnie poziom moralności społecznej i, pomimo inteligencji ogółu, cywilizacja epoki chyli się ku upadkowi.
Jesteśmy teraz w podobnym położeniu. Inteligencja dokonała cudów w dziedzinie wiedzy i wynalazków, lecz nierozwijana siła moralna nie umie kierować tą wiedzą i zdobyczami w sposób zdrowy i szlachetny. Nie ma prawie wynalazku, który by nie był źle użyty. Wynajdujemy środki wybuchowe, lecz nie używamy ich w celu wydobycia drogocennych kruszców ukrytych w łonie ziemi, tylko w celach wojennych. Potrafimy unosić się w powietrze, lecz uczyniliśmy z naszych statków powietrznych wojenne narzędzia zniszczenia, burzymy miasta, zdobycze kultury, nieraz mordujemy przy tym masowo bezbronnych mieszkańców.
Gdzie znaleźć naukę, która najszybciej przekona nas, że Bóg naprawdę istnieje, że prawo moralne rządzi światem, że każdy zbiera plony własnego dobrego lub złego siewu? Nauką tą jest reinkarnacja. Umożliwia ona wiarę w Boga nawet najściślejszym umysłom, gdyż łączy w skoordynowaną i logiczną całość zdobycze naukowe z prawdami moralnymi, zaledwie połowicznie rozumianymi przez religię. Przynosi światu nadzieję, gdyż przywraca pełną ufność w miłość Boga, wykazując wielki cel moralny ewolucji i drogi fizycznego rozwoju.