Opis
Ta książka, czytana i ceniona przez pokolenia matek, położyła podwaliny pod nowoczesne podejście do naturalnego porodu. Autor podkreśla, że strach jest głównym powodem bólu porodowego, i oferuje praktyczne strategie jego przezwyciężania. Poznaj techniki oddechowe, relaksacyjne i mentalne, które pomogą ci przygotować się na poród. Dowiedz się, jak twoje ciało i umysł mogą współdziałać, by poród był wydarzeniem radosnym, a nie traumą.
To nie tylko książka, to ruch, który przekształcił sposób, w jaki patrzymy na poród. Przystąp do milionów kobiet, które dzięki niej przeszły przez poród ze spokojem i radością. W grupie tej znalazły się tak prominentne osoby, jak członkinie brytyjskiej rodziny królewskiej.
Bez względu na to, czy planujesz urodzić w domu, czy w szpitalu, ta książka dostarczy Ci mądrych wskazówek i niezbędnej pewności siebie. Odkryj prawdziwą moc i siłę kobiety w porodzie, zaufaj swojemu ciału, pozwól naturze podążać swoją drogą.
Cytaty z książki Grantly Dick-Read Poród bez lęku Zasady i praktyka naturalnego porodu:
Już samo wspomnienie słowa „macierzyństwo” wywołuje atmosferę szacunku i budzi w nas instynktowną potrzebę chronienia i troszczenia się o nowe życie. Postać kobiety z dzieckiem nie wywołuje żadnych sprzecznych uczuć. Skrzywdzenie matki i jej potomstwa jest najniższą formą okrucieństwa. Czułość jest emocją wygenerowaną przez naturę dla ochrony bezbronnych; to uczucie, którego wielu mężczyzn doświadcza w obecności kobiet.
Same kobiety jednak przejawiają w tej kwestii dużo bardziej złożone reakcje. Wiedzą, że pod względem fizycznym, fizjologicznym i psychologicznym są przystosowane w pierwszym rzędzie do osiągnięcia pełnego rozkwitu kobiecości, czyli zgodnie z prawem natury do rozmnażania się. Wszystko to, co jest najpiękniejsze w życiu kobiety, wiąże się z emocjami prowadzącymi ją do wypełnienia tej najważniejszej funkcji. Czy przeciętna kobieta doświadcza w życiu radości porównywalnych do tej rosnącej intensywności przyjemnych uczuć, które przeżywa na kolejnych etapach budowania partnerstwa? Nazywamy to „zakochaniem”, „narzeczeństwem”, ślubem, wczesnym etapem małżeństwa i ostatecznie macierzyństwem. Przeciętna kobieta łączy wszystko, co jest w jej życiu piękne, z tym ciągiem wydarzeń.
Niestety, doskonałe spełnienie tych wszystkich radosnych przeżyć kojarzy się większości kobiet wyłącznie z bólem, męką, a nawet przerażeniem wywołanym koniecznością przejścia przez poród pierwszego dziecka. Jest to zaiste paradoks. Musimy więc zadać sobie następujące pytania: Czy natura podstępnie skłania kobietę do uległości w celu wypełnienia tego podstawowego zadania, od początku budząc w niej nieodpartą chęć przeżycia tego wszystkiego, co jest w nim piękne? Czy prowadzi ją od jednego radosnego przeżycia do drugiego siłą, która ostatecznie zmusi ją do zapłacenia ceny bólu? Jeśli tak nakazuje prawo natury, to co ma na celu? Od pokoleń poród jest uważany za bolesne i niebezpieczne doświadczenie. Czy od kobiety oczekuje się więc, że osiągnie doskonałość poprzez objawienie swojej urody z jednej strony i cierpienie z drugiej?
(…)
Nie sugeruję ani przez chwilę, że machnięciem czarodziejskiej różdżki nad głowami społeczności sprawimy, że wszystkie dzieci zaczną się nagle rodzić zgodnie z doskonałym prawem; mam jednak nadzieję, że niniejsza książka prezentuje wystarczające dowody na to, iż nie jest to tylko marzenie i że dysponujemy obecnie metodami bezpiecznego eskortowania kobiet przez ciążę i poród, które to właśnie umożliwią.
Szerzące się na świecie zarazy i wojny ograbiają narody z tego, co jest w nich najlepsze. Jeśli chcemy przetrwać jako kudzkość, musimy wykazać się najwyższą czujnością w chronieniu naszego potomstwa.
(…)
Zawiłości podtrzymywania życia gatunków, a szczególnie miłujących wolność przedstawicieli rasy ludzkiej, rewolucjonizują myśl i działania świata. Macierzyństwo domaga się objęcia należnej mu najwyższej pozycji w sprawach państwa.
Dlatego zadaniem niniejszej pracy jest postawienie pierwszego kroku w krucjacie, której celem jest eliminacja prymitywnych średniowiecznych praktyk i przekonań blokujących to szlachetne powołanie. Gdyby spokojna siła i niezachwiany cel naturalnych sił reprodukcji zostały wysłuchane przez mężów stanu na całym świecie, wojny, które się toczą pomiędzy narodami, ucichłyby na skutek tej silnej reakcji emocjonalnej, która kieruje ludzki umysł ku fundamentalnej prawdzie i większemu zrozumieniu wszechmocnych, choć niewidzialnych sił wszechświata.
(…)
Wciąż czytamy, że bóle porodowe od zawsze towarzyszą kobietom, ponieważ nie znamy środków, które mogłyby je zniwelować. Tak uważamy, bo tak jest. Dzisiejsza nauka jest w stanie ulżyć kobietom w ich cierpieniu, lecz dopiero niedawno wyjaśniła przyczyny ich bólu. Umożliwiło to zapobieganie i unikanie nieznośnego dyskomfortu związanego z porodem. Ciekawe jest to, że im bardziej cywilizowana ludzkość, tym intensywniej doświadcza bólu porodowego.
(…)
Ponieważ niesienie ulgi w cierpieniu jest jedną z najważniejszych powinności, jakie może pełnić lekarz, łatwiej jest zastosować łagodzące ból odkrycia naukowe w praktyce, niż prześledzić złożone przyczyny tego bólu. Nie ma chyba potworniejszego stygmatu cywilizacyjnego niż historia porodów. I nie odnoszę się tu wyłącznie do nieuchronnego bólu towarzyszącego patologicznym stanom reprodukcji, lecz do najnormalniejszego i naturalnego procesu porodowego. Im wyższa cywilizacja danego kraju, tym powszechniej akceptuje ból jako symptom porodu.
Oczywiście od wieków czynimy wysiłki w celu złagodzenia tego bólu. Stare księgi zalecają stosowanie ziół i najróżniejszych mikstur. Skuteczne bywało także odwoływanie się w tej kwestii do praktyk magicznych. Trzy tysiące lat przed Chrystusem w Egipcie do rodzących kobiet przywoływano kapłanów. Można stwierdzić z pewną ścisłością, że pośród najbardziej prymitywnych ludów, o których posiadamy jakiekolwiek źródła, zgodnie z panującymi obyczajami udzielano rodzącym pomocy.
(…)
Jednakże w średniowieczu kobiety ponownie zostawiono samym sobie. Aż do szesnastego wieku w wielu krajach pomoc udzielana rodzącym przez mężczyzn była uznawana za przestępstwo. Mniej niż trzysta lat temu europejscy lekarze rozpoczęli praktykę położnictwa i dopiero w dziewiętnastym wieku powstały podwaliny naszej obecnej wiedzy w tej dziedzinie. Musimy więc zdać sobie sprawę z tego, jak młoda i niedojrzała jest nauka położnicza.
(…)
Dziś, kiedy uporaliśmy się już z wieloma problemami i zagrożeniami, musimy iść dalej, nie tylko po to, by ocalić kolejne istnienia, lecz po to, by udrękę lęku zastąpić uczuciem szczęścia. Musimy zapewnić pełniejsze życie kobietom powołanym do reprodukcji naszego gatunku. Wizja macierzyństwa musi się kojarzyć z radością z narodzin nowego życia, nie z lękiem przed śmiercią, który kładzie się na nas cieniem od początku istnienia cywilizacji.
Dlatego czytając kolejne rozdziały tej książki, postarajcie się zrozumieć, że opisują one wysiłki służące osiągnięciu poprawy, tworzeniu nowych metod i środków, nie zaś niszczeniu tego, co do tej pory dobrze służyło naszemu rozwojowi. Dlatego tam, gdzie napotykamy oczywiste prawdy, pozostawiamy je bez komentarza, a tam, gdzie odkrywamy oczywiste błędne przekonania, pomóżcie nam je pogrzebać.
(…)
Macierzyństwo oferuje wszystkim kobietom, które mają wolę i odwagę, przyjęcie tego najświętszego i najszczęśliwszego stanu, jakiego może doświadczyć istota ludzka. To, że my, położnicy, możemy im pomagać i je prowadzić, jest naszym najwyższym zaszczytem, bo wraz z każdym nowym pokoleniem możemy kłaść fundamenty pod nową rasę ludzi posiadających jasną wizję przyszłości, praktyczną filozofię i cele zasługujące na spełnienie.
(…)
Nie sposób wyrazić w zbyt mocnych słowach okrucieństwa panującego po dziś dzień w szpitalach i instytucjach związanych z macierzyństwem, w których zwykłą życzliwość i zrozumienie zastąpiły surowe rygory i rutyna. Wydaje się czasem, że szpitale położnicze zostały stworzone dla wygody lekarzy i pielęgniarek, którym pacjentki mają być posłuszne, zapominając o swoim komforcie i pragnieniach. Nie ma wytłumaczenia dla takiego stanu rzeczy. Gdyby zdarzało się to rzadko, można byłoby to wybaczyć jako wyjątek „potwierdzający regułę”, jednak wnikliwe badania dobitnie sugerują, że umysł kobiety nie jest chroniony, a wrażliwe uczucia rodzących nie spotykają się z należnym szacunkiem i uwagą w wielu szpitalach i ośrodkach w całym kraju – i nie tylko w nim!
(…)
Zdajemy sobie sprawę, że niektórzy ginekolodzy starszego pokolenia nauczający nienormalnego położnictwa sprzeciwiają się edukacji kobiet przed porodem. „Lepiej będzie dla nas, jeśli niczego się nie dowiedzą o rodzeniu. Ostatecznie to jest nasza praca, nie ich”, usłyszałem od pewnego starszego lekarza podczas Międzynarodowego Kongresu w zeszłym roku. To jest właśnie przejaw wojny, o której mówię, mężczyzny przeciwko kobiecie. Panuje przekonanie, że kobiety nie powinny znać prawdy o rodzeniu, by bez sprzeciwu poddawały się zaleceniom i nakazom ortodoksyjnych przedstawicieli profesji ginekologicznej. Nie wiedzą więc, że taka uległość może narażać je na rutynowe ingerencje i uszkodzenia fizyczne w przypadkach, gdy nie ma wskazań klinicznych dla takiego ataku na ich ciała.
(…)
Pewien ginekolog powiedział mi z dumą, czemu przysłuchiwali się jego koledzy, że 75 procent jego pacjentek nie rodziło metodą naturalną. Prawie 95 procent prowadzonych przez niego porodów było cesarskimi cięciami albo były wzbudzane poprzez podanie leków, by dzieci rodziły się w porze najwygodniejszej dla wszystkich zainteresowanych. Powiedział też, że żadna z tych kobiet nie miała szansy poczuć bólu porodowego, nie była nawet przytomna w chwili, gdy jej dziecko przyszło na świat. „Żaden człowiek”, wykrzyknął z przekonaniem, „nie powinien cierpieć takiej męki.” Wszystkie kobiety rodzące po raz pierwszy były operowane, a ich krocze było rozcinane dla jego rozszerzenia. Ów lekarz odradzał także swoim pacjentkom karmienie piersią, tłumacząc, że będą w ten sposób marnowały mnóstwo czasu, a dodatkowo poczują się wyczerpane. Karmienie piersią zakłóca według niego życie towarzyskie i rodzinne, a proponowana przez niego metoda karmienia butelką daje lepsze wyniki.
Nie chciał słuchać żadnych argumentów ani podejmować dyskusji. „Stosuję swoją metodę od 25 lat”, oświadczył, „i nie widzę powodu, by zmieniać swe przekonania.”
(…)
Zapytałem go, czy jest zainteresowany porażeniem mózgowym. Nie był – uważał to za sprawę pediatrów. Czy czytał wyniki najnowszych badań prowadzonych na szeroką skalę oraz raporty uznane przez autorytety medyczne, że ponad 70 procent dzieci z porażeniem mózgowym zostało okaleczonych właśnie podczas porodu? Odparł, że bez wątpienia jest wielu kiepskich położników, ale cóż można na to poradzić? Zauważyłem, że corocznie w jego kraju pojawia się trzydzieści tysięcy takich przypadków, których w sumie odnotowano 1.25 miliona. Czy nie uważa zatem, że naturalna albo fizjologiczna metoda warta jest wypróbowania w tej walce z tragedią okaleczonych dzieci?
Odparł, że z całym szacunkiem zmuszony jest mi wyjaśnić, iż nie istnieje coś takiego, jak poród naturalny. Poród przestał być funkcją fizjologiczną. Zadbała o to kultura i to cywilizację należy winić za choroby, jakie powoduje.
Czy wie, że 10 procent wszystkich dzieci o niskim poziomie rozwoju umysłowego spotkał ten smutny los z powodu nadgorliwych położników? Uznał te dowody za trudne do przyjęcia, postanawiając pozostawić dziecięce uszkodzenia mózgu, epilepsję i skutku niedotlenienia ekspertom. Sam był tylko położnikiem.
Czy położnik nie ponosi wielkiej odpowiedzialności wobec narodu, jak również wobec rodziców i rodzin? „Z pewnością, to wielka odpowiedzialność”, odparł i na tym rozmowa się zakończyła.
(…)
Nigdy wcześniej w historii ludzkości nie zgromadziła się tak wielka siła wojowniczych kobiet, domagających się tego, co im się bezsprzecznie należy. Są bojowniczkami o własne zdrowie i szczęście naturalnego porodu, o wrodzone piękno swoich dzieci, które rozpoczynają życie wolne od traumy ingerencji z zewnątrz, traumy, której bez trudu można uniknąć.
(…)
Obserwacje z czasem skłoniły mnie do podjęcia badań nad rolą emocji w naturalnym procesie reprodukcji. Czy to natura porodu była odpowiedzialna za emocjonalny stan kobiety, czy też jej stan emocjonalny był w dużym stopniu odpowiedzialny za naturę porodu? Co było pierwotne, a co wtórne? Szczęśliwie moje otoczenie i rodzina wyposażyły mnie w najlepszą wiedzę o tym, czym jest macierzyństwo.
(…)
Przesądy, cywilizacja i kultura oddziałują na umysły kobiet, które w związku z tym odczuwają usprawiedliwiony lęk i niepokój związany z porodem. Rasy ludzi o wyższej kulturze nabrały z czasem przekonania o tym, że narodziny dziecka to bolesny i niebezpieczny proces.
Lęk i niepokój sprawiły, że w ludzkim organizmie wykształciły się naturalne mechanizmy obronne. Napięcie powstaje nie tylko w umyśle, ale całe ciało, próbując się bronić, automatycznie napina mięśnie. Niestety naturalne napięcie wytworzone przez lęk oddziałuje na te mięśnie, które zamykają macicę, i przeciwstawia się rozszerzeniu kanału rodnego podczas porodu. Dlatego lęk jest blokadą; innymi słowy, powoduje opór u wyjścia z łona, podczas gdy normalnie te mięśnie powinny być rozluźnione. Ten opór powoduje ból, bo macica posiada końcówki wrażliwych nerwów, które rejestrują ból wynikający z nadmiernego napięcia. Dlatego lęk, napięcie i ból to trzy przejawy zła przeciwstawiającego się naturalnemu planowi, wywołane w procesie cywilizacyjnym ignorancją tych, którzy przygotowywali kobiety i towarzyszyli im podczas porodu. Kiedy lęk, napięcie i ból idą ze sobą w parze, konieczne staje się rozluźnienie napięć i przezwyciężenie lęku celem wyeliminowania bólu. Moja teoria w praktyce obejmuje metody pokonywania lęku, eliminacji napięcia, które ustępuje fizycznemu i mentalnemu odprężeniu.
(…)
Naturalną nagrodą fizycznej ciąży i porodu jest nie tylko otrzymanie tego, co darzymy miłością, lecz zyskanie duchowej siły wspierającej otwartość kobiety na boskie przewodnictwo w macierzyństwie. Ten nieoceniony dar przejawia się w postaci miłości macierzyńskiej, która tworzy wzorzec w psychice nowonarodzonego dziecka równie pewny jak to, że mleko matki kształtuje jego fizyczność.
Dla takiej kobiety poród jest wspomnieniem budzącym największą radość. Powraca do niego w myślach, by ponownie poczuć to uniesienie, które minęło zbyt szybko. Nieustraszona kobieta wyrusza ku Wszechmocnemu, by odebrać nagrodę za swoje dokonanie. Nie kuli się w oczekiwaniu krytyki, idzie z dumą i wdzięcznością po zasłużoną nagrodę.
Filozofia rodzenia tkwi w jej duchowym doświadczeniu i niepojętej cudowności całego mechanizmu – poznanie jego naturalnego przebiegu zbliża nas do zrozumienia ludzkiej natury i postępowania.
(…)
Co do mnie, stoję w podziwie i najgłębszej pokorze przed kobietą z jej nowonarodzonym dzieckiem.
Dziś narodziny dziecka są przeżyciem emocjonalnym, pobudzającym najszlachetniejsze i najpiękniejsze cechy mężczyzn, kobiet i dzieci. Dzięki nim odkrywamy w sobie pokłady czułości, braterstwa oraz zdolność współczującego zrozumienia, łagodzące struktury społeczne, zaprowadzające pewność w miejsce podejrzliwości. Nie ma większej radości od tej, która przepełnia kobietę patrzącą na swoje nowonarodzone dziecko, słyszy jego gaworzenie i trzyma je w ramionach, gdy jeszcze wciąż jest z nią połączone tym kanałem, przez który jego krew płynęła z wybranego źródła w jej łonie.
Wierzę, że nasz rozwój ku najwyższej doskonałości jest sprawą boską, że kształtuje go twórczy duch niebędący tak jak my wytworem ewolucji, lecz niezmienną wszechwiedzą, której nasz rozwój jest tylko postępującą manifestacją.
(…)
Strach przed bólem powoduje prawdziwy ból na skutek patologicznego napięcia. Zjawisko to jest znane jako triada lęk-napięcie-ból, która jest rodzajem błędnego koła, powodującym szereg zdarzeń, w wyniku którego prawdziwy lęk przed bólem jest usprawiedliwiony, a opór wzmocniony. Najważniejszą przyczyną bólu podczas normalnego porodu jest lęk.
Lęk powoduje nadmierne napięcie macicy, skutkujące bólem i słusznie interpretowane jako ból przez integrujący ośrodek obszaru wzgórza.
Lęk blokuje krążenie krwi w macicy, ograniczając na wiele sposobów skuteczność mechanizmu porodu, potęgując uczucie dyskomfortu poprzez niedokrwienie i nadmierną wrażliwość mięśni.
Zespół lęk-napięcie-ból nie tylko wyjaśnia przyczyny dyskomfortu podczas normalnego porodu, prowadzi także do odkrycia prostej metody unikania ostrego bólu, bo dzięki eliminacji lęku napięcie słabnie i ból zostaje zminimalizowany.
(…)
Źródłem dyskomfortu, które okazuje się trudniejsze do opanowania, jest SUGESTIA. Poza wspomnieniami o bolesnych odczuciach kobieta odbiera także sugestie otoczenia o tym, że będzie bolało, przekazywane jej świadomie bądź nieświadomie. Każdy klinicysta wie, że ból można wywołać sugestią; doprawdy łatwo jest przekazać silną sugestię kobiecie, która jest przekonana o nieuchronności bólu. Cały jej sensoryczny mechanizm recepcyjny jest nastrojony na odbiór wyolbrzymianych bodźców i może ona rejestrować, we współpracy z ośrodkami recepcyjnymi, tylko te bodźce, które zinterpretuje jako bolesne. Tak więc sugestia bólu jest przekazywana przez samą atmosferę sali porodowej; emanują nią lekarze, pielęgniarki i relacje. Wszyscy wierzą w ból; podświadomie albo świadomie sugerują, oczekują i nawet zakładają ból. Taka autorytatywna sugestia oddziałuje na wrażliwy umysł rodzącej kobiety, choćby przekazywana była tylko wyrazem twarzy, zabiegami mającymi przynieść ulgę w cierpieniu, przygotowaniami do zapobiegania bólowi, chirurgicznymi środkami bezpieczeństwa ostentacyjnie prezentowanymi dla ochrony przed zakażeniem sepsą – to wszystko potężnie sprzyja wywołaniu bolesnych odczuć.
(…)
Musimy nauczyć się doceniać fakt, że wysoki procent ciężarnych kobiet jest wielce, czasem nieracjonalnie, wrażliwy. Powinniśmy zatem dokładać wszelkich starań, jakie podpowiada nam znajomość ludzkiej natury oraz chęć sprawienia im ulgi, by je uspokoić. W niektórych znanych szpitalach angażuje się lekarzy, mężczyzn, których można zakwalifikować jako „chirurgów położników”. To pojęcie kobieta rozumie jako zapowiedź ingerencji – słowo „chirurg” oznacza „pracę manualną”, a w połączeniu z medycyną pracę rąk służącą zachowaniu albo przywróceniu zdrowia, zwykle przy użyciu odpowiednich instrumentów. Oto, jak umysł laika rozumie ten termin, który wielu kobietom każe się podporządkować mężczyznom zajmującym wysoką pozycję w naszych szeregach.
Czas i doświadczenie pokazują, że żaden normalny poród nie skazuje dobrze poinformowanej kobiety na jakikolwiek dyskomfort, który sprawiłby, że chciałaby zostać znieczulona albo poddana ingerencji chirurga; kiedy jednak kobiety nie są dobrze przygotowane do porodu, a asystujący przy nim nie zdają sobie sprawy, jaką potęgą jest obawa i wątpliwość, powstaje destrukcyjna mieszanka dla spokojnego porodu.
(…)
Wiara eliminuje lęk. Muszę podkreślić to stwierdzenie, ponieważ jego znaczenie w dyskusji nad tą emocją odnosi się do ciąży i porodu. Możemy wyróżnić dwa rodzaje lęku: nagły i gwałtowny oraz taki, który towarzyszy nam nieustannie, choć w różnym natężeniu, który możemy nazwać chronicznym niepokojem. Obecnie taki nagły lęk w położnictwie należy do rzadkości, choć jeszcze trzydzieści lat temu występował często. Skutki chronicznego niepokoju oddziałującego na brzemienne i rodzące kobiety są nazbyt często niedostrzegane, chociaż stanowią jedno z najważniejszych wskazań do starannego i skutecznego przygotowania ich przed porodem, szczególnie w kwestii złagodzenia lęku.
(…)
Czy nie powinniśmy w tym miejscu zastanowić się nad mentalnym obrazem porodu w umyśle kobiety? Czy naszym pierwszym zadaniem nie jest nauczenie jej, jak stworzyć w myślach obraz prawdziwego i naturalnego szczęścia macierzyństwa? Obraz mentalny oczekiwanych przez nią przeżyć powinien przedstawiać wszystko to, co jest piękne w spełnieniu jej miłości.
Pewna kobieta, która odczuwała całkowicie usprawiedliwiony lęk przed przyjściem na świat jej dziecka, zyskała tą metodą pewność i zrozumienie, które zapewniły jej naturalny i szczęśliwy poród. Pod koniec innego porodu, wydając na świat drugie, dużo większe dziecko, pracowała z niestrudzoną energią. „Ile jeszcze?”, spytała z przejęciem, odpoczywając pomiędzy skurczami. „Zaraz wyjdzie”, odparłem. „Dlaczego tak pani dopytuje? Mam nadzieję, że nie czuje się pani wyczerpana.” „Nie, to nie to. Tylko przypomniałam sobie narodziny Johna: słyszę jego płacz i widzę to tłuściutkie, różowe ciałko w swoich ramionach. Tęsknię za tym niebiańskim uczuciem. Nawet nie potrafię tego opisać. Ale mówi pan, że to już niedługo?”
(…)
Każda kobieta powierzająca się naszej opiece powinna móc doświadczyć osobistego triumfu macierzyństwa. Asystując jej, powinniśmy stworzyć atmosferę pogodną i optymistyczną, pracując jednocześnie w najgłębszym skupieniu, dokładając starań, by narodziny dziecka były kulminacją własnego wysiłku matki. Nagrodą powinna być wielka radość, będąca normalną konsekwencją osiągnięcia.
Widok i kontakt z dzieckiem budzi w kobiecie naturalny stan uniesienia towarzyszący otrzymaniu zasłużonej nagrody; jej rozradowana świadomość rejestruje jego powitalny krzyk i od tej pory już zawsze będzie mogła powracać do tej słodkiej muzyki, do ukoronowania jej życia. Żadna kobieta nie zapomina pierwszego krzyku swojego dziecka – domaga się ono tak wiele, tak gwałtownie i stanowczo, będąc zarazem bezbronną istotą, niezdolną samodzielnie przetrwać. Jego krzyk wypełnia matkę miłością, budzi w niej instynkt macierzyński, by chronić, opiekować się i troszczyć o dziecko.
(…)
Podczas gdy jej dziecko rośnie, matka ogląda na płótnie przeszłości maleńkie rączki i wyciągnięte ramiona wydobywające się z jej ciała – znów słyszy ten dźwięk, który wywołał jej łzy i śmiech radości. Czci ten pomnik macierzyństwa jak świątynię, w której przebywa w rozmarzeniu, kołysząc w ramionach niemowlę.
Jakże różni się ten obraz od tych, które stworzyły w myślach kobiety pełne lęku, niedoinformowane, którym strach kazał oczekiwać bólu i dyskomfortu, nieświadome tego, jakie uczucia naprawdę towarzyszą porodowi. Znieczulone w lęku, budzą się, nie wiedząc, jaką otrzymały nagrodę. Pamiętają tylko ten strach, który wypełniał ich myśli, podczas gdy leki i środki znieczulające unosiły je z nurtem Lete. Doświadczyły tylko tego, co negatywne w tym stanie, wyolbrzymiając to w powracającej świadomości, wdzięczne nauce, że uchroniła je przed cierpieniem, które uważały za nieuniknione! Ten tragiczny stan rzeczy nie jest winą kobiet. Stopniowo dowiadują się one, iż opiera się on na kłamstwie. Szybko nadchodzi świat; światło prawdy niedługo umożliwi wszystkim kobietom domaganie się tych bezcennych darów, jakie każde naturalnie narodzone dziecko przynosi matce, domowi i rodzinie.
Wyobrażeń o porodzie nie będzie już spowijała tajemnica i lęk. Dorastająca dziewczyna nie będzie już wymieniała szeptem zasłyszanych komentarzy z przyjaciółkami. Jej umysł i ciało będą dla niej tak cenne, że zacznie je świadomie kształtować i chronić, by kiedy osiągnie dojrzałość, będzie zdolna bez bólu i lęku zająć swoje miejsce pośród wybranych kobiet w danym momencie, przepełniona spokojem i dumą.
(…)
Zarówno w czasie ciąży, jak i porodu, wpływ męża odgrywa dużą rolę. Większość mężczyzn posiada bardzo niewielką wiedzę na temat porodu, poza tym, że budzi on w nich przerażenie. To zupełnie naturalne, że wielu z nich obawia się o bezpieczeństwo żony i szczerze im współczuje z powodu tego, co uważa za „męczarnię”. Czy nie słyszymy często, od kobiet o tym, jak zamartwiali się ich mężowie podczas gdy one rodziły? Bardzo rzadko zdarza się mąż, który powtarza żonie, że poród jest naturalną funkcją, której nie ma powodu się bać.
(…)
Czytelnik literatury historycznej dojdzie zapewne do wniosku, że poród jest doświadczeniem bolesnym. Najważniejsze z tych ksiąg wciąż budzą szerokie zainteresowanie. Wiele kobiet czyta i studiuje Pismo, które pozostaje światowym bestsellerem. Duży procent kobiet, szczególnie w czasie ciąży i porodu, podlega silnym wpływom religii, nic więc dziwnego, że te z nich, które zostały wychowane zgodnie z kodeksem religijnym, wierzą, iż poród jest żałosnym i bolesnym doświadczeniem. Czytają więc o bólu, podczas gdy my chcemy je nauczyć o radości z nim związanej. Przekonujemy je, że tego bólu można uniknąć.
Niestety ani Stary, ani Nowy Testament nie przynosi im pociechy, lecz poważne powody do lęku przed porodem. W rozdziale 3 w wersie 16 Księgi Rodzaju czytamy, co powiedział Pan Bóg do Ewy: „Obarczę cię niezmiernie wielkim trudem twej brzemienności, w bólu będziesz rodziła dzieci”. Ten fragment jest nazywany „przekleństwem Ewy”, a autorytet tłumaczy Pisma od czasów króla Jakuba nie był kwestionowany. Pismo zawiera jeszcze wiele innych fragmentów z tym samym przesłaniem niedoli, bólu i smutku.
(…)
Możemy oczekiwać, że kobieta, której prenatalna historia nie jest naznaczona chorobą, nie powinna odczuwać niepokoju przed porodem ani bać się o siebie czy dziecko. Jest jednak oczywiste, że pomimo uwagi poświęcanej młodym matkom podczas ich pierwszej ciąży nie udaje się całkowicie uwolnić ich od lęku.
(…)
Kobiety przygotowywane do naturalnego porodu cierpią z powodu głębokiej frustracji i rozczarowania, kiedy jakieś zakłócenie jego normalnego przebiegu wymaga asysty lekarza. Inne, które cierpią na skutek większego dyskomfortu, niż mogły się spodziewać, wahają się prosić albo nawet nie chcą przyjąć środków przeciwbólowych, pogłębiając tym samym cierpienie swoje i dziecka. Kobiety niewłaściwie przygotowane wierzą, że podanie środków przeciwbólowych w formie zastrzyku, tabletki czy analgetyku jest dowodem porażki, i wpadają w głębokie przygnębienie. Nazbyt często wysłuchuję kobiet obwiniających siebie za konieczność zastosowania metod klinicznych podczas sprawnie kontrolowanego porodu. To nie jest wina kobiety. Gdyby została ona odpowiednio i rozumnie przygotowana, wiedziałaby o tym, że taka pomoc jest czasem czymś dobrym i właściwym. Istnieją sposoby ułatwiania narodzin dziecka jemu samemu oraz matce. Takie łagodzenie stresu mentalnego i fizycznego, będąc jednocześnie wyrazem zwykłej ludzkiej życzliwości, jest akceptowane w położnictwie, jak również podczas ciąży, porodu i tuż po nim.
(…)
Poród naturalny jest:
Wolny od lęku
Oparty na treningu
Zrelaksowany
Łatwiejszy
Satysfakcjonujący
Szczególnie, jeśli matka zyskuje pomoc w urodzeniu swojego dziecka świadomie, bez wielkiego dyskomfortu, zamiast poddawać się „porodowi” bez przytomności.