Annie Besant
Odwieczna
Mądrość
Tom 1

44,00 

Wiedza wyłożona w Odwieczna Mądrość Tom 1 rzuca światło na zasady Teozofii przedstawione w dziele Heleny P. Bławatskiej Doktryna tajemna. Książka ta jest jednak dużo bardziej przystępna i napisana językiem zrozumiałym również dla początkującego, nie jest jednak uproszczeniem, zawiera pełne spektrum teozoficznych prawd.

SKU: 1013898 Kategoria:

Opis

Tematy poruszone tutaj to – struktura poziomu fizycznego i astralnego ze szczególnym uwzględnieniem niższych poziomów astralnych silnie wpływających na inkarnowanych ludzi. Ponadto omówiona została przestrzeń mentalna i tzw. Dewachan – miejsce do którego udaje się dusza po zakończonej inkarnacji na ziemi. Autorka przedstawia również niezwykle ważne prawo służby jako sposób na wielkie przyspieszenie własnej ewolucji w procesie wstępowania na wyższe poziomy Światła. Opowiada również o sferze Buddhi i Nirwany.

W książce tej czytelnik znajdzie odpowiedzi na pytania – kim jestem, skąd pochodzę, jaki jest cel życia na ziemi, dokąd ostatecznie zmierzam, jak dotrzeć do miejsca przeznaczenia, co mogę zrobić, by diametralnie poprawić doświadczenie nazywane życiem?

Cytaty z ksiązki:

Prawa myśl jest niezbędnym warunkiem prawego życia, właściwe rozumienie jest nieodzowne dla właściwego postępowania. Boska Mądrość – obojętnie, czy nazwiemy ją jej odwiecznym mianem sanskryckim „Brahma-Widja”, czy też współczesnym, zapożyczonym z greckiego „teozofia” – przedstawia równocześnie głęboką filozofię życia i zarazem wszechogarniającą syntezę religii i etyki. Pewien nabożny człowiek powiedział kiedyś o Piśmie Świętym, że znajdują się w nim mielizny, po których może brodzić dziecko i głębie, przez które nawet olbrzym nie może płynąć. Można to zastosować do teozofii; niektóre z jej nauk są tak proste i przystępne, że może je pojąć i stosować każdy przeciętnie inteligentny człowiek, podczas gdy najzdolniejsi wysilają umysł, by je ogarnąć i nieraz trudzą się na próżno.

Niniejsza książka jest próbą prostego i jasnego przedstawienia teozofii w sposób, który pozwoliłby czytelnikowi zrozumieć jej ogólne zasady i prawdy składające się na zwarty obraz wszechświata, i który równocześnie dałby mu dość szczegółowych wiadomości, by mógł on powiązać te zasady i prawdy w jedną harmonijną całość. Oczywiście od podręcznika o charakterze elementarnym nie można wymagać takiej pełni świadomości, jaką dają trudne i wyczerpujące dzieła. Winien on jednak dać czytelnikowi jasne zasadnicze pojęcie z zakresu swego przedmiotu, pojęcie, które późniejsze studia uzupełniałyby, lecz których przy tym nie trzeba byłoby przerabiać. W ramach zarysu, jaki daje ta książka, czytelnik powinien sam znaleźć właściwe miejsce dla zdobywanych później wiadomości.

(…)

Drugi sposób tłumaczenia podobieństw w głównych religiach świata mówi o istnieniu podstawowej wiedzy, przechowywanej przez wielkich nauczycieli duchowych. Ci wielcy, owoce wcześniejszych cykli ewolucji, przekazywali rasom ludzkim i narodom podstawowe prawdy religijne w takiej postaci, jaka najlepiej odpowiadała potrzebom odbiorców. Według tego poglądu założyciele głównych religii świata są członkami tej właśnie grupy, zwanej Wielkim Białym Braterstwem, a w wykonaniu ich posłannictwa pomaga im wielu innych, niższych od nich stopniem, wtajemniczonych i uczniów, wyróżniających się bądź to rozwojem widzenia wewnętrznego, bądź wiedzą filozoficzną, bądź też mądrością i czystością moralną. Oni to kierowali młodymi narodami, organizowali je, ustanawiali prawa, panowali nad nimi jako królowie, nauczali jako filozofowie i kierowali nimi jako kapłani; wszystkie narody starożytności powołują się na takie potężne jednostki; na pół-bogów i bohaterów, których upamiętniły w swej literaturze, architekturze i prawodawstwie. Temu, że tacy ludzie istnieli, trudno jest zaprzeczyć wobec powszechności tradycji, wobec świadectwa do dziś istniejących świętych ksiąg i wobec szczątków przedhistorycznych pomników będących dziś już w ruinie – nie mówiąc już o innych dowodach, które byłyby bez znaczenia dla sceptyka i materialisty. Święte księgi Wschodu są najlepszym dowodem wielkości swych twórców. Któż bowiem później czy dzisiaj zdołał im dorównać choćby w części natchnieniem, głębią i uduchowieniem myśli religijnej, intelektualną świetnością konstrukcji filozoficznej oraz szerokością i czystością etyki? A jeśli stwierdzamy, że księgi różnych religii – pomijając ich odmienną szatę zewnętrzną – zawierają identyczne nauki o Bogu, człowieku i wszechświecie, to nie wyda się chyba rzeczą nierozsądną odniesienie ich do pierwotnej centralnej doktryny, której dajemy nazwę Boskiej Mądrości lub z greckiego teozofii.

(…)

Jest jeden wieczny, nieskończony, rzeczywisty, niepoznawalny Byt.

Od niego pochodzi Bóg przejawiony, który w Jedności rozwija się w Dwójnię, a z Dwójni w Trójcę.

Z Trójcy przejawionej biorą początek liczne istoty duchowe, które utrzymują ład we wszechświecie.

Człowiek jest odbiciem Boga przejawionego i dlatego jest w istocie swej Trójcą, a jego wewnętrzne, rzeczywiste „Ja” jest wieczne i stanowi jedno „Ja” wszechświata.

Jego ewolucja odbywa się drogą wielu wcieleń, w które sprowadza go jego pożądanie, a z których wyzwala się za pomocą wiedzy i przez ofiarę, stając się boskim w rzeczywistości, jako że w najtajniejszej swej istocie zawsze był i jest boski w sile.

(…)

Umysł oczyszczony przez wiedzę ogląda. Wiedza połączona z samooddaniem odnajduje przybytek Brahmana. Kto zna Brahmana, staje się Brahmanem. Gdy ustają pragnienia, śmiertelny staje się nieśmiertelny i odnajduje Brahmana.

(…)

Pragnienia wiążą człowieka i trzeba się od nich wyzwolić. Temu, kto tkwi w pętach pragnień, trudno jest wyzwolić się z nich samemu. Człowiek mocny, który nie dba o szczęście, jakie daje zaspokojenie pragnień, wyzwala się z nich i odchodzi szybko w nirwanę. Ludzkość nie posiada pragnień trwałych; wszystkie pragnienia są nietrwałe w ludziach, którzy ich doświadczają. Wyzwól się więc od tego, co jest nietrwałe i nie pozostawaj w przybytku śmierci.

Ten, kto pozbył się pragnienia posiadania dóbr ziemskich, skłonności do grzechu oraz więzi oka i ciała, kto wyrwał pragnienia z korzeniami – ten jest Brahmanem. „Brahmanem” zaś jest człowiek „posiadający swe ostatnie ciało”. Mówi się o nim, że jest tym, który znając swe poprzednie siedliska (istnienia), ogląda niebo i piekło; zwą go Muni – to jest ten, który wie, jak położyć kres narodzinom.

(…)

„Mędrzec stawia swą osobę na ostatnim planie, a mimo to znajduje się ona na pierwszym miejscu; traktuje ją tak, jakby mu była obca, a mimo to jest ona cały czas w jego pamięci. Czyż nie dlatego właśnie, że nie posiada on żadnych celów osobistych ani prywatnych, spełniają mu się one? Jest wolny od próżności i dlatego jaśnieje między ludźmi; jest wyzbyty pretensji i dlatego wyróżniają go; jest daleki od chełpliwości i dlatego zasługi jego ogólnie się uznaje; nie zna zarozumiałości i dlatego osiąga wyższość. Ponieważ jest wolny od instynktu walki, nikt w święcie nie jest w stanie z nim współzawodniczyć. Nie masz większej winy, niż pozwolić sobie na ambicję; nie masz większego nieszczęścia, niż być niezadowolonym ze swojego losu; nie masz większego błędu, niż chęć otrzymywania. Dla tych, którzy są (dla mnie) dobrzy, jestem dobry; dla tych, którzy są (dla mnie) niedobrzy, również jestem dobry; w ten sposób (wszyscy) stają się dobrzy. Wobec tych, którzy są szczerzy (ze mną), jestem szczery; wobec tych, którzy (ze mną) są nieszczerzy, również jestem szczery; w ten sposób (wszyscy) stają się szczerzy. Ten, kto w obfitości posiada cechy Tao, jest jak dziecko. Nie tną go jadowite owady, nie napadają nań dzikie bestie, nie rzuca się nań drapieżne ptactwo. Posiadam trzy drogocenne rzeczy, które szanuję i których pilnie strzegę. Pierwsza to łagodność, druga oszczędność, trzecia wstręt do pozbawiania innych pierwszeństwa. Łagodność jest zawsze pewna zwycięstwa, nawet w bitwie, i pewna utrzymania swego miejsca. Niebo zbawi tego, kto ją posiada, osłaniając go (własną) jego łagodnością”.

(…)

W tym rozdziale zajmiemy się ogólnie sferą astralną, pozostawiając na później omówienie specjalnych stanów życia i warunków, jakie w tej sferze otaczają istotę ludzką po śmierci, na jej drodze z ziemi do nieba [Dewachan, czyli stan szczęścia lub jasności, jest teozoficzną nazwą „nieba”. Kamaloką, czyli miejscem pożądania (czyśćcem), nazywa się stan i warunki istnienia astralnego, w jakich dusza ludzka przebywa w okresie po opuszczeniu ciała fizycznego a przed wejściem do Dewachanu.].

Duch-materia sfery astralnej, podobnie jak sfery fizycznej, dzieli się na siedem stanów skupienia. Jak tam, tak i tu mamy niezliczone związki, z których składają się astralne ciała stałe, płynne, gazowe i eteryczne. Lecz nawet najbardziej materialne ciała tej sfery są w porównaniu z ciałami świata fizycznego świetliste i przejrzyste, co dało powód do nadania całej sferze nazwy „astralna”, czyli „gwiaździsta” – nazwy zresztą na ogół nieodpowiedniej i łatwo wprowadzającej w błąd, ale zbyt zakorzenionej, aby dziś ją zmieniać.

(…)

Niezależnie od tych mieszkańców sfery astralnej, spotykamy w niej przejściowych wędrowców, których sprowadza tu ich praca, a których nie możemy pominąć milczeniem. Niektórzy z nich przychodzą z naszego, ziemskiego świata, inni ze sfer o wiele wyższych.

Pomiędzy pierwszymi spotykamy wtajemniczonych różnych stopni, niektórzy z nich należą do Wielkiego Białego Braterstwa, Braterstwa Tybetu lub Himalajów – jak je zwą niekiedy. Inni znów są członkami o różnych zabarwieniach, od białego począwszy przez wszystkie odcienie szarego aż do czarnego włącznie. Adeptów wiedzy tajemnej oddających się wypełnianiu woli bożej, pełnych bezinteresowności i altruizmu lub pracujących szczerze nad zdobyciem tych cnót nazywamy „białymi”. Powodowanych egoizmem i działających przeciw woli Boga zwiemy „czarnymi”. Płomienna, wszechogarniająca miłość, samooddanie i ofiarność są cechami charakterystycznymi pierwszych; ciasny egoizm, nienawiść i pycha charakteryzują drugich. Pomiędzy jednymi i drugimi znajduje się wielu adeptów wiedzy tajemnej o mieszanych, połowicznych pobudkach; ludzi, którzy jeszcze nie zrozumieli, że muszą wybrać między ewolucją w kierunku Jedynej Jaźni i ewolucją w kierunku oddzielnego „Ja” – tych nazwaliśmy „szarymi”. Z czasem przyłączają się oni świadomie do jednej z tych dwóch wspomnianych grup albo też, na los szczęścia, ku jednej z nich niesie ich fala. Są to wszystko ludzie żyjący w świecie fizycznym, którzy nauczyli się dowolnie opuszczać swe cielesne więzienie i w pełni świadomości działać w świecie astralnym. Znajdują się oni na różnych stopniach wiedzy i cnoty; są wśród nich ludzie dobrej woli i złej woli, ludzie silni i słabi, łagodni i okrutni. Spotykamy tu też wielu młodych uczniów ćwiczących się we władaniu swym astralnym narzędziem i używanych do pracy w dziełach dobrych lub złych odpowiednio do ścieżki, którą idą.

(…)

Poznamy wtedy owo prawo okresowości mówiące, że zmiany przyjdą, a my będziemy gotowi, by im sprostać. Gdy nadejdzie nastrój zniechęcenia, powiemy spokojnie: „Przez dłuższy czas byłem bardzo entuzjastyczny; z konieczności muszę teraz odczuwać coś przeciwnego”. W chwili, gdy potrafimy to wypowiedzieć i o tym pomyśleć, moc ciemności nad nami maleje; ciemność obecna jest jak dawniej, ale oddzieliliśmy się od niej; widzimy ją jako rzecz zewnętrzną, która nie zalewa zakamarków naszej duszy, jako coś należącego do niższego, zmiennego ciała astralnego. I przez taki właśnie akt dystansu, przez uznanie prawa, które jest dobre w swoim działaniu, pamiętamy o dniu w ciemnościach nocy i o ciemnościach nocy za dnia. Niektórzy ludzie nie dbają o to, by pamiętać o ciemności w czasach światła. Ale jeśli chcą zdobyć władzę nad jednym i drugim, muszą to zrobić. Muszą kontrolować nastrój nadmiernego uniesienia tak samo, jak nastrój nadmiernego przygnębienia. Nastrój lekkości jest bardziej niebezpieczny niż ciemności; zawiera w sobie więcej niebezpieczeństw, ponieważ właśnie w czasie, gdy czujemy się najbardziej podekscytowani, czynimy rzeczy, których potem żałujemy, i tracimy czujność, którą ucisk ciemności każe nam zachować. Wartownik jest mniej ostrożny w świetle dnia niż nocą i dlatego czasem łatwiej go zaskoczyć. Większość potknięć popełniamy raczej w czasie blasku niż w czasie ciemności. Zrozumienie prawa rytmu jest więc pierwszym krokiem do opanowania naszych nastrojów.

(…)

Kamaloka – dosłownie: miejsce pragnień i pożądań; jest to, jak już mówiliśmy – część świata astralnego, którą wyodrębnia od reszty tej sfery nie położenie w przestrzeni, lecz odmienny stan świadomości przebywających tu istot. Istotami tymi są ludzie, których śmierć pozbawiła ciała fizycznego i którzy mają przejść tutaj pewne przemiany oczyszczające, zanim z kolei będą mogli wznieść się do życia w spokoju i szczęściu, które jest udziałem właściwego człowieka – duszy ludzkiej. Dziedzina ta obejmuje wszelkie stany i warunki podawane w opisach różnych odmian piekieł, czyśćców i stanów przejściowych, o których mówią wszystkie wielkie religie świata jako o miejscu czasowego pobytu człowieka po opuszczeniu przez niego ciała fizycznego, a przed osiągnięciem „nieba”. Nie ma tu nigdzie wiecznych tortur, gdyż piekło wieczne, w które wierzą „ograniczeni” wyznawcy niektórych religii, jest tylko zmorą zrodzoną przez ciemnotę, nienawiść i strach.

(…)

Sfera mentalna, czyli myślowa, jak to wskazuje sama nazwa, jest obszarem, w którym świadomość działa jako myśl – jednakże chodzi nam tu o myśl umysłu pracującego we własnym świecie i niezwiązanego ograniczeniami Ducha-materii fizycznej, a nie o postać przejawiającą się nam za pośrednictwem mózgu. Sfera ta jest właściwym duchowym wizerunkiem człowieka.

(…)

Sfera mentalna następuje po sferze astralnej, a dzieli ją od niej tylko różnica materii, czyli to samo, co różni sferę astralną od fizycznej. Mówiąc o sferze mentalnej i jej stosunku do sfery astralnej, możemy powtórzyć wszystko to, co zostało powiedziane w odniesieniu do sfery astralnej i fizycznej. Życie w sferze mentalnej jest o wiele aktywniejsze, a forma jeszcze bardziej plastyczna i podatna. Duch-materia tej sfery jest subtelniejsza i bardziej ożywiona niż w którymkolwiek z poddziałów sfery astralnej.

(…)

Myślokształty odgrywają naturalnie dużą rolę wśród mieszkańców sfery mentalnej. Są one bardzo podobne do myślokształtów, z którymi zetknęliśmy się już w sferze astralnej. Mają jednak bardziej świetliste i przejrzyste barwy, są trwalsze i mocniejsze, a także bardziej ożywione. W miarę rozwijania się wyższych zdolności intelektualnych człowieka tworzone przezeń myślokształty nabierają coraz wyraźniejszych konturów, zaznacza się w nich coraz bardziej niezwykła doskonałość do prawidłowych figur geometrycznych, a w parze z nią pojawia się coraz większa czystość i świetlistość barw.

(…)

Kiedy ciało fizyczne pogrąża się w głęboki sen, myśliciel może się zeń wymknąć i nieskrępowany jego ciężarem pracować w tych wyższych dziedzinach. Działając stąd bezpośrednio na umysły ludzi, poddając im dobre myśli, przedstawiając szlachetne i wielkie idee, może im nieść pomoc i pokrzepienie skuteczniej i łatwiej, niż mógłby to czynić skrępowany więzami ciała. Widząc wyraźnie i jasno potrzeby ludzi, może im służyć pomocą pełniejszą i doskonalszą. Największą radością ucznia i jego prawdziwym przywilejem jest możliwość niesienia w ten sposób pomocy zmagającym się w trudzie braciom – bez ich wiedzy i bez świadomości z ich strony, że istnieje mocne ramię, które podtrzymuje ich ciężkie brzemię i że przemawia do nich łagodny głos, najcichszym szeptem pocieszający ich w strapieniu. Niewidzialny, nieznany, pracuje on nieustannie, służąc swym wrogom równie chętnie i swobodnie, jak przyjaciołom – dzieląc między ludzi dobroczynne energie, zsyłane hojnie z wyższych sfer przez Wielkich Pomocników ludzkości. Czasem można spotkać w tej sferze pełne majestatu i blasku postacie mistrzów, choć zazwyczaj przebywają oni w najwyższym poddziale świata „bez kształtu”. Jeszcze rzadziej pojawiają się tu inne wielkie istoty, które jakaś siła współczucia zmusza czasem do zstąpienia w tak niskie dla nich progi.

(…)

Myśliciel, który dosięga drugiej strefy, świata „bez kształtu”, jest w pełni świadomy swego otoczenia i posiada jasną pamięć swych minionych istnień. Zna już ciała, których używa i które mu służą jako łącznik z niższymi sferami; może wpływać na nie i kierować nimi świadomie. Przewiduje trudności i przeszkody, które się zbliżają – skutki opieszałości i zaniedbań poprzednich żyć – i stara się tchnąć w swe ciała energię, która uzdolni je w większym stopniu do wypełniania ich zadań.

(…)

W trzeciej strefie świata „bez kształtu”, która jest zarazem najwyższym poddziałem świata mentalnego, przebywają dusze mistrzów i wtajemniczonych (czyli ich uczniów), albowiem materia tej sfery przeważa w ich ciałach. Z tego oto świata najsubtelniejszych energii mentalnych mistrzowie oddziaływają na ludzkość swym dobroczynnym wpływem;

(…)

Jasne zrozumienie natury i właściwości ciała mentalnego wpłynęłoby na zreformowanie współczesnego wychowania i uczyniłoby je bardziej użytecznym dla myśliciela, niż jest ono obecnie. Ogólny charakter tego ciała zależy od minionych istnień myśliciela na ziemi, jak się będziemy mogli o tym przekonać studiując zasady reinkarnacji i karmy.

(…)

Termin „Dewachan” używany jest w teozofii jako nazwa dla nieba; w dosłownym przekładzie oznacza on „świetlistą krainę” lub „krainę bogów”.

Życie w Dewachanie dzieli się na dwa okresy. Pierwszy z nich upływa w czterech niższych poddziałach sfery mentalnej, gdzie myśliciel przyodziany w swe ciało mentalne i ograniczony przez nie zajęty jest przyswajaniem sobie doświadczeń nagromadzonych przez to ciało podczas życia na ziemi, którą już dawno opuścił. Drugi okres upływa w świecie „bez kształtu”, w którym myśliciel wyzwoliwszy się także z ciała mentalnego, żyje życiem niczym nieskrępowanym, w pełni świadomy siebie i korzystający z całej wiedzy, jaką osiągnął.

(…)

Przede wszystkim zaczyna z lekka pulsować druga postać świadomości – szczęśliwość. Ten aspekt szczęśliwości nosi w terminologii teozoficznej miano buddhi, które pochodzi z sanskrytu i znaczy „mądrość”, należy on do czwartej strefy wszechświata – sfery buddhi, w której działa jeszcze zasada dwoistości, lecz nie ma już rozdzielności. O tej wysokiej sferze trudno dać należyte wyobrażenie, gdyż słowa należą do sfer niższych, gdzie dwoistość wiąże się zawsze z pojęciem oddzielności, można jednak dać o niej pewne przybliżone pojęcie. Świadomość w sferze buddhi jest to stan, w którym każdy jest sobą z wyrazistością i mocą niedającą się nawet w przybliżeniu doświadczyć w niższych sferach, a przy tym jest to stan, w którym każdy czuje, iż ogarnia sobą wszystkich innych i że stanowi z nimi nierozerwalną jedność.

(…)

Do rozwoju tego cudownego ciała [buddhi] człowiek może się przyczynić tylko przez nieustanne zasilanie w sobie najczystszej, bezinteresownej, dobroczynnej, wszystko ogarniającej miłości – miłości, która „nie szuka swego”, to znaczy nie jest połowiczna i nie żąda nic w zamian. To bezpośrednie i swobodne promieniowanie miłości jest najbardziej znamiennym z boskich atrybutów – miłości, która daje wszystko, a nie oczekuje niczego. Ta czysta miłość powołała świat do bytu, ona go utrzymuje i ona pociąga go wzwyż ku doskonałości, ku szczęściu.

I za każdym razem, gdy człowiek czystą miłością ogarnia wszystko, cokolwiek lub ktokolwiek jej potrzebuje, nie czyniąc żadnych różnic i nie oczekując wzajemności, lecz miłując z prostej, bezpośredniej radości miłowania, przyczynia się tym samym do rozwoju w sobie tej postaci szczęśliwości i buduje ten cudowny kształt piękna i niewypowiedzianej radości, w którym kiedyś wzniesie się myśliciel, odrzuciwszy wszelkie ograniczenia oddzielności, by poczuć się sobą i równocześnie jednym ze wszystkim, co żyje.

(…)

Świadomość duchowa w sferze nirwany jest antytezą unicestwienia; jest ona istnieniem podniesionym do takiej potęgi realności i intensywności, o jakiej nawet pojęcia nie może mieć ten, kto zna tylko życie zmysłów i intelektu. Porównać świadomość nirwaniczną z naszą ziemską świadomością to jakby zestawiać wspaniałość blasku słońca po południu z migoczącym płomykiem małej świecy; sądzić zaś, że nirwana jest unicestwieniem, ponieważ znikają tam granice naszej zwykłej, ziemskiej świadomości, to jakby zaprzeczać istnieniu słońca, jeśli się wyrosło w ciemnych podziemiach i nic prócz kaganka się nie widziało.

Że nirwana „istnieje”, dawali temu w przeszłości świadectwo w świętych księgach całego świata ci, którzy ją znają i żyją jej pełnym chwały życiem. I dziś świadczą o jej istnieniu pionierzy naszej rasy, którzy zachowali związek z ziemią, by służyć pomocą naszej wspinającej się powoli ku górze ludzkości.

(…)

W sferze nirwany przebywają potężne istoty, które zakończyły swą ludzką ewolucję w dawno minionych światach, a które wyszły z łona LOGOSU, gdy Ten się przejawił, by świat dziś istniejący powołać do bytu. Są one Jego wysłańcami i pomocnikami w rządzeniu światami, są doskonałymi wyrazicielami Jego woli. Władcy zastępów potężnych Istot i niższych duchów, wykonawców ich woli, o których pracy w niższych sferach już mówiliśmy, przebywają tu jak w swojej ojczyźnie, albowiem sfera nirwany jest sercem wszechświata. Stąd biorą początek wszystkie prądy życia, stąd wypływa Wielkie Tchnienie ożywiające każdą rzecz i tam też zostanie ono wchłonięte, gdy wszechświat dobiegnie końca. Nirwana to owo błogosławione widzenie, do którego tęsknią wszyscy mistycy, to chwała niczym niepochłonięta i najwyższy cel.

(…)

Gdy udaje nam się dosięgnąć poziomu buddhi, odczuwamy natychmiast jedność, jak gdybyśmy spod działania jednego odchylającego się promienia wstąpili naraz w samo światło słońca, z którego wszystkie promienie na równi biorą swój początek. Wyobraźmy sobie istotę żyjącą na samym słońcu, zalaną jego światłem i mającą za zadanie promieniować tym blaskiem wokoło; nie robiłaby ona różnicy między jednym promieniem a drugim, lecz równie łatwo i ochoczo rozsyłałaby światło na wszystkie strony.

Podobnie jest z człowiekiem, który dosięga świadomie sfery buddhi; „czuje” on i przeżywa braterstwo, o którym inni tylko mówią jako o ideale, i udziela się na równi wszystkim, niosąc im pomoc swą myślą, miłością, siłą moralną i fizyczną, pomoc odpowiednią, opartą na właściwym zrozumieniu ich potrzeb. Widzi on wszystkie istoty jako siebie i czuje, że wszystko, co posiada, jest równie „ich”, jak i jego, a nieraz bardziej ich, albowiem oni są od niego słabsi i bardziej potrzebujący. Tak postępują w rodzinie starsi bracia; wszystkie ciężary biorą na swoje barki, aby osłonić młodszych przed cierpieniem i niedostatkiem. Tam, gdzie jest braterstwo, słabość zawsze wywołuje chęć przyjścia z pomocą z pełną miłości opieką, nigdy zaś nie staje się pobudką do wyzysku. Wszyscy wielcy założyciele religii właśnie dlatego, że dosięgli tych i jeszcze wyższych poziomów, odznaczali się zawsze bezgranicznym, wszechogarniającym współczuciem i bezbrzeżną tkliwością koili ból fizyczny i cierpienie moralne, nieśli pomoc każdemu według jego potrzeb.

Świadomość tej wewnętrznej jedności, odkrycie Jedynej Jaźni, przebywającej w każdym na równi, jest jedyną mocą, niewzruszoną podstawą braterstwa, a wszelkie inne podstawy są kruche. Odkryciu temu towarzyszy ponadto wiedza, że poziom ewolucji, jaki osiągnęli poszczególni ludzie lub inne istoty spoza królestwa ludzkiego, zależy głównie od tego, co możemy nazwać ich wiekiem.

ISBN 13: 978-83-66388-33-8
EAN: 9788366388338

Informacje dodatkowe

Waga250 g
Wymiary14,5 × 20,5 cm
Autor

Annie Besant

Książka

okładka miękka

Objętość

178 stron